Lit Lounge.

- aa, spoko. - mruknął. póki co cieszył się, że anne nie zadaje niezręcznych pytań dotyczących clarise, bo chyba nie wiedziałby jak na nie odpowiedzieć. miał ochotę przytulić anne i ciepłym głosem wyszeptać jej do ucha, jak bardzo tęsknił i jak bardzo ją kocha, aczkolwiek wiedział, że nie będzie to już możliwe prawdopodobnie nigdy, huh.

- przepraszam za to, że rozstalismy się w taki sposób - mruknęła w końcu, niepewnie szukając wzrokiem jego oczu, jego niebieskich oczu, które tak sobie ostatnimi czasy ukochała. potem spuściła wzrok na swoje paznokcie, które ostatnio poobgryzała z nerwów do krwi.

- w taki sposób, czy w ogóle? - zapytał niezbyt wiedząc co ma o tym myśleć. żałował, że nie może już budzić się z anne i czule całować jej piękne wargi, tymbardziej, że po części obwiniał się za tą całą sytuację. wiedział, że anne zdradziła go przez niego samego.

- w taki sposób - odparła po krótkiej chwili wahania dość zdecydowanym tonem. wiedziała, że musi to skończyć raz na zawsze, jeśli nie chce zbyt długo cierpieć z powodu braku apollo, który ostatnimi dniami intensywnie odczuwała. jeśli ktoś zapytałby jej się, że załuje, to odpowiedziałaby że nie, ale nie byłaby to szczera odpowiedź. bo jej podświadomosć krzyknęłaby, ze tak, owszem, żałowała ;c.

- rozumiem, cześć. - wyszedł śmiertelnie urażony. myślał, że anne żałuje zdrady i rozstania z nim, ale widać, iż jest zupełnie inaczej. miał jeszcze nadzieję, że wszystko uda się naprawić, aczkolwiek słowa, które padły z jej ust, ją zniszczyły i to doszczętnie. usiadł koło clarise i objął ją delikatnie ramieniem, po czym upił łyk swojego drinka.

miała ochotę pogonić za nim, ale nie zrobiła tego, chociaż naprawdę, naprawdę za nim tęskniła. bezsilnie oparła się o zlew tyłkiem i westchnęła ciężko. postała w kiblu kilka minut, a potem wyszła do koleżanek, które natychmiast ją obskoczyły, że co sie stało, że tak zbladła.

- co się stało? - spytała, układając głowę na jego ramieniu i obserwują anne. według niej anne naprawdę była idiotką, zdradziła takiego wspaniałego faceta i jeszcze zachowywała się jak ostatnia zdzira, to jakieś niedorzeczne...

- ona jest..... niemożliwa. - mruknął. na usta cisnęło mu się tak wiele obrażających ją słów, ale mimo wszystko nie mógł ich wypowiedzieć, za mocno ją kochał.

a potem wszyscy poszli spać.

dżingl siedziała w okolicach kanapowych zabarowych, gdzie nie było aż tak głośno, ale świeciły fajne nikłe światełka jebutne. miała też nogę na nodze, ładną sukienkę i jednego z tych mega słodkich kolorowych drinków. i kto tu nie lubi poniedziałków?

podszedł do jingle, być może nawet przycupnął stosunkowo blisko niej, ze szklaneczką tequili w prawej dłoni. - hej, kotku. - próbował opanować śmiech, więc w wyniku tego na jego twarzy pojawił się dziwny grymas. huh, mimo wszystko myślę, że boyda mało to obchodziło.

bede wolno pisac bo mam miting na ircu nie
przycupnal
poczula jego oddech na karku, no wiesz, raczej byla wyczulona chwilowo na inne zmysly niz sluch i odwrocila sie, ale niezbyt gwaltownei, bo nie chciala go skrzywdzic :c - kotku? - zdziwila sie nieco, nie przywykla do TANICH podrywow. :c

spoko loko w oko i tak gram 3 postaciami na jednej przeglo + jem + robie 3928938928 rzeczy
wejś kurwa
- taki tandetny żarcik, wybacz. - uśmiechnął się jednokącikowo. - boyd, miło mi. - mruknął wyciągając dłoń na przywitanie, tą lewą, bo w prawej wciąż trzymał szklaneczkę ze swoim prawie ulubionym trunkiem. być może kiedyś spał z jingle, czy coś, w końcu tyle kobiet przewinęło się w jego życiu, nie każdą musi pamiętać.

-tak, mnie tez, tak sadze - stwierdzila, marszczac nieco czolo, bo jeszcze nie byla zbyt pewna czy jej milo czy nie, takie ot, skomplikowane wyjasnienie. przeciagnela koncuszkiem jezyka po wargach smakujacym jakims fajnym i drogim alkoholem i usmiechnela sie milo, wskazujac kanape obok siebie. napisalam kanapke. smacznego. - jingle.

- miłe imię, znałem chyba kiedyś jakąś jingle....... - rozmarzył się, bo była to kobieta nieziemska w łóżku, huh, dawno nikogo tak dobrego nie miał, nieważne. upił spory łyk tequili i począł przyglądać się siedzącej na przeciwko niego kobiecie, łuhu

-a ja zadnego bojda nie znalam.. to zle? - i czy to znaczy, ze jingle jest odludkiem? czy jest alienem? czy jej kolor wlosow jest nieodpowiedni? czy jest za gruba? za chuda? ma za maly biust? pryszcza? wiecej pryszczy? opryszczke? niedobrane buty do torebki? nieswiezy oddech? zbyt swiezy oddech? powinna nosic okualry? soczewki kontaktowe niebieskie? zielone? rozowe? wiecej obcasow? wiecej bardziej plaskich butow? miec pieprzyka na szyi? malinke na policzku? jakies tatuaze? czy powinna zrobic kolczyk w nosie? w jezyku? w biodrze? powinna zrobic sobie plastyke pochwy? powinna byc fanka gosi andrzejewicz? kupowac w neonet? w mediamarkt? miec na szyi sluchawki? psa w torebce? przelknela sline, ciezka sprawa.

wejs xddddddddddddddddddddddddddd,
- nie,chyba nie. - mruknął. - możesz zostawić mi swój numer telefonu, ale hej, hej, nie rzucaj się tak, wystarczy cię dla mnie i kilku innych osób, spokojnie. - zaśmiał się, poczym zaczął szukać w kieszeniach czegoś do pisania i jakiegoś choćby skrawka papieru, yup

-ojej, ale jestes pewny siebie, zastanawiam sie jeszcze, czy mi sie to podoba - i czy ja podnieca pewnosc siebie jak na przyklad ta typiare w ex - list, swoja droga bardzo fajny serial <3 usmiechnela sie jednak fajnie i podrapala po policzku. - hej, czesto poznajesz dziewczyny w klubach?.. czysta ciekawosc.

- hm, nie, chyba nie. - na ogół są to inne miejsca, chciałoby się dodać. wypił resztę tequili ze swojej szklaneczki, by następnie skinąć głową na przechodzącego nieopodal kelnera, i gestami pokazać mu, że poprosi jeszcze, xd

-to dobrze w sumie. w sumie. hm, nie wiem, niewazne. ja nieczesto - i generalnie byla kompletnie skrepowana, bo jingle jest w sumie dosyc smiala i spontaniczna, ale przy ludziach ktorych zna wiecej niz trzy godziny, a co do bojda to on dodatkowo jeszcze ja krepowal swoja pewnoscia siebie. odstawila swoj kieliszek na stolik, bo juz i tak chyba za duzo wypila i poprawila ramiaczko sukienki. - w kazdym razie chcialam powiedziec, ze masz fajne wlosy.

- łał, dzięki za komplement. dopisze go sobie do dzisiejszej listy '100 tekstów mile łechczących moje ego'. zajmie numer 101, co ty na to? - powiedział z ironicznym uśmiechem. otrzymawszy ponownie chyba swojego drinka, upił jego łyk, powoli czując jak alkohol zaczyna działać, well.

-to zle, a ja dalej nie bede sie starac, przynajmniej jak na razie, wiec chyba bedziemy milczec, albo mozemy isc do lozka. co ty na to? - zgapila pytanie i przycupnela, zeby poprawic sprzaczke szu.

- z tą drugą opcją żartujesz, mówisz prawdę, czy może sprawdzasz mnie po prostu? - zapytał, wyraźnie zadowolony póki co, bo nie uprawiał seksu całe.............4 dni ; o

-to zalezy od reakcji. jakbys powiedzial, ze nie, to bym powiedziala, ze zartowalam i tak dalej - wzruszyla ramionami, wstajac z powrotem i przygladajac mu sie z oczekiwaniem. - masz ejdsa, czy cos? tak swoja droga. no wiesz.

- wiesz, że mi się podobasz, i nawet gdybym miał to bym powiedział ci, że nie. więc wiesz, pytanie zupełnie bez sensu. - uśmiechnął się jednokącikowo i uniósł brwi. huuuuulp me i iz horny

-haha, to teraz prawie adrenalina - stwierdzila, no wiesz, ryzyko i te sprawy, kobiety lubia braz i tak dalej, zlapala swoja srebrną kopertówkę z kanapy i wygładziła swoją bezramiączkową sukienkę na biodrach, bynajmniej na biodrach nie miała ramiączek, ale na ramionach też, no rozumiesz, wiesz widzisz. - więc? dokąd? - miszczu ceremonii.......

- do mnie? do ciebie? - zapytał, bo jeżeli chodziło o seks, stawał się milutkim boydem, taaak. wstał nawet, kompletnie lekceważąc to, że marnuje właśnie całkiem spore ilości alkoholu, onieee i co teraz mamo pomóż

przyszła i usiadła sobie tuż przy barze, i sączyła martini. przypatrywała się nawet jakiejś parze, która teraz właśnie się namiętnie całowała, ale nie wyglądali na parę, raczej, jak przypadkowi ludzie, którzy się dopiero tam spotkali. na szczęście miała już za sobą malowanie obrazu, i teraz nawet paliła papierosa, i gawędziła z barmanem.
i poszła.o.

Siedziała tu już jakieś 20 minut. z trzecim martini. uhuuu.

przyszła, nie chciało jej się, tak szczerze. ale dobra. podeszła do szany, i zamówiła sobie jakiegoś drinka. nie wiem, może cosmopolitana. i siedziała milcząc.

przekręciła się na krześle i spytała zamyśloną (raczej) maksi - Eeej. Co jest maks.? - spytałą poczym przekręciła się na stołku żeby ją lepiej widzieć.

otrząsnęła się trochę i poprawiła włosy. upiła drinka, i stwierdziła, że jest niedobry, i zamówiła po prostu whisky, i tyle. i to z lodem, uh, lubiła taką. - co ? nie, nie, nic. zamyśliłam się po prostu. znalazła, powiem wam, w telefonie jakieś stare kontakty, uh.

/cos mnie rozłącza. -.-"

szana zaczeła sie wypytaywać o to czy nie jest chora itp. ^^ co chwile upijajac martini

/ uh rozumiem.

- nie, wszystko w porządku, na prawdę. uśmiechnęła się do niej, ale trochę słabo. dzisiaj była emo, tak, tak. i ostatnio tak było, to przez nirvanę zapewne, uhu. ale nirvana nie ma tutaj nic do rzeczy.

/nie wytrzymam z tym internetem !

Nie wiem poszła do domu uwcześniej mówiąc żeby wpadła czy coś i tyle. ujej.

i ona też poszła

przyszła sobie, i czekała na gracie popijając pewnie starego dobrego przyjaciela johnnego, taaak.

Przyszła i usiadła obok desire - Czeeść

- cześć, gracie. chcesz starego dobrego przyjaciela kobiet i facetów ? zapytała z uśmiechem, delektując się każdym łykiem whisky. no, dawno nie piła. a lubiła pić, nie powiem. ale bez przesady. no.

- Tak - przyjrzała się whisky przenikliwie - Jak samopoczucie?

- miłe, bardzo miłe i dobre. uśmiechnęła się do niej. - wiesz, próbował mnie dzisiaj poderwać jakiś, hm, najlepszy przyjaciel paola. to było na prawdę dziwne. i to na jakąś zapalniczkę. mówię ci, uśmiałam się. powiedziała, z uśmiechem, i upiła trochę.

Roześmiała się - Biedak nie wiedział na co się porywa! A co na to szanowny paolo?

- o na to paaaolo ? nie wiem, nie widzieliśmy się jeszcze dzisiaj. albo go nie będzie w domu, albo pewnie gdzieś znowu utknął w płytach z kolegami, może i nawet z tym jak mu tam było, nie wiem. uśmiechnęła się do niej.

Zachichotała do swojej szklanki - A on wie o pomysłach przyjaciela?

- nie wiem czy wie, przecież faceci nie lubią się chwalić swoimi dziewczynami. zaśmiała się miło, i zamówiła całą butelkę. szykował się niezły wieczór.

- A jak na studiach? Coś się wyjaśniło z profesorem?

- hm, wywalili go z pracy. powiedziała jakby naturalnie, zupełnie naturalnie. i wlała sobie następną szklaneczkę.

- Ciekawe, rozprawili się z nim szybko - zauważyła

- no tak, tak. okazało się, że jako jedyna zgłosiłam problem molestowania uczennic, uh. powiedziała i zapaliła papierosa, i się nim porządnie zaciągnęła.

Pokiwała głową - Słyszałam o tej sprawie od mamy. Wiesz, ona wykłada na Sorbonie - zapaliła papierosa