La Scala

evan siedziała na barowym stołku sącząc pierwsze dopiero martini jabłkowe, bo właściwie zjawiła się stosunkowo niedawno. przed chwilą wdała się w jakąś konwersację z barmanem, ale prawdę mówiąc nudziła się jak mops. kto by pomyślał!

filipp siedział parę stołków obok, sącząc pierwszego dżeka danielsa. pierwszego na tą chwilę i zbliżający się wieczór, ale raczej nie ostatniego. rozglądał się leniwie za siebie, co jakiś czas poprawiając swoje polo, wcale nie wyglądał jak rusek mieszkający w niemczech i szpanujący wszystkim czym się da, elo.

w niemczech?
evan zawiesiła spojrzenie na filipie, czekając aż podniesie na nią wzrok, po czym uniosła swój szeroki kieliszek na znak toastu, przy okazji uśmiechając się do niego całkiem pewnie i seksownie. nic jednak poza tym nie zrobiła, machając nogą obutą w jakiś sympatyczny botek manola.

no bo w niemczech chodzą takie same armani, dolce&gabbany i w ogóle, nawet laski nie przepuszczą w drzwiach, pozdro aleks : d
zauważył ją szybciej niż to chyba było możliwe, bo jako jedyna z dziewczyn w ogóle go zauważyła, tak więc zabrał swój zgrabny tyłek wraz ze szklanką, po czym przysiadł się do niej, stykając dżeka z jej martini. - za ciebie!

-i za twój rosyjski akcent - evan była światową dziewczynką, toteż rozpoznała sposób w jaki mówił. poprawiła ciemne włosy i odsuneła kieliszek od jego szklanki, upijając solidny łyk. oblizała usta, smakujące teraz jej jabłkowym martini i przez chwilę przypatrywała się filippowi.

upił więc całą zawartość przeźroczystej szklanki, zaraz ją odsuwając w stronę barmana i podążając wzrokiem za dłonią evan w jej włosach. - aż tak to słychać? - roześmiał się, posuwając paczkę davidoffów do niej właśnie, może i ona miała ochotę zapalić, nieważne. - tak w ogóle to filipp, miło cię poznać.

-evan. dzięki za fajki - rzuciła, oczywiście korzystając z okazji i sięgając po paczkę papierosów i wyciągając jednego. ociągała się chwilę ze wsunięciem go do ust, wodząc nim przed nimi, aż w końcu przycisnęła go wargami i czekała aż poczęstuje ją ogniem. nie doczekała się i poszła.

wyciągnął więc z kieszeno rurek swoją zippo, coby zaraz odpalić evan papierosa i sobie przy okazji też, mrucząc coś przy tym, że musi spadać i naprawdę miło było ją poznać. i poszedł nawet.

Usiadła sobie przy barowym stołku i zamówiła sobie bodajże curacao. Czy jakoś tak.

Dopiła, wyszła.

no dobra, naprawdę musiał się upić. to wszystko przez mróz, przez brak wódki w lodówce, przez swoją wiecznie naburmuszoną siostrę o którą się martwił i brata, z którym w sumie mógłby pogadać, ale nie całować się ani nie robić mu dziecka, pozdro dla billa i toma. więc zamówił,hm, tequilę? i oczekiwałł cudu.

przyszła i usiadła przy barze i zamówiła wódkę, bo dzisiaj jakoś nie czuła się zbyt dobrze. chociaż wczorajsza noc jej się bardzo udała, nie chciało jej się wracać do pustego domu, bo po co. i zastanawiała się, czy właśnie, to wszystko ma sens. więc, teraz czekała na jakiś cud i piła wódkę.
kiedy skończyła pić, poszła do pustego domu.

Powiedzmy ze j. jeszcze tam siedział (!) No więc się przysiadła bo cierpiała na brak towarzystwa i zaczęła pic wódkę.

siedział więc, gdzieś przy barze, i co jakiś czas odwracał się do tyłu w celu rozejrzenia się w poszukiwaniu alex. :d

a alex bynajmniej nie specjalnie spóźniła się, szukając wzrokiem bojda, którego o dziwo znalazła przy barze. jednak nie ma to jak rpg, bo pewnie w innym przypadku nie miałaby noktowizora i poszukiwania zajęłyby dłużej. no. podeszła eniłej i pochyliła się nad nim ,ale z tyłu niego, całując w bojdową skroń.
-cześć, mogę cię zjeść? - zapytała sympatycznym szeptem.
plączą mi się literki.

- młoda damo, a czy seks z tobą jest legalny? - zapytał siląc się na poważny ton, co nawet mu wyszło, aczkolwiek po krótkiej chwili wybuchnął śmiechem. całkiem lubił alex zresztą jak wszystkie swoje przyjaciółki, których swoją drogą miał naprawdę sporo, no nieważne, i spotkanie z nią po dłuuuuuuugim czasie zaczęło wydawać mu się dobrą decyzją, nieważne pierdole od rzeczy!

-jakby cię to obchodziło parę razów wcześniej - wzruszyła ramionami i zapakowała się na bojdowe kolanka, chciałam napisać ramiona, co jednak wyglądałoby cokolwiek niekonwencjonalnie więc chyba jednak na kolana. machała teraz nogami, bo nie dotykała nimi ziemi i było zupełnie fajnie. to się nazywa pierdolenie od rzeczy. możemy założyć gronko tematyczne pieprzenia od rzeczy.

- jestem już kurwa dorosły, i mnie to interesuje. - zaśmiał się, każdy wie, że mało mu to robiło, i nawet jeśli miałby 69 lat to byłoby z niego niezłe dziecko, takie w kurwa pieluchach, ale dziś przeklinam dużo, oja, pójdę do piekła, nieważne. - co pijesz? - zapytał delikatnie gładząc kolanka alex, były takie małe chudziutkie itp itd...........

ale nogi miała długie, bo skoro ja nie mam to niech chociaż ona cieszy się figurą modelki. takie niespełnione marzenia i te sprawy. fundacja tvn sponsoruje moje posty i spełnia marzenia. wracając do tematu, alex wierciła się na jego kolanach, bo było jej niewygodnie. albo miała zbyt kościsty tyłek, albo boyd dziwne nogi. obstawiała to drugie.
-hm, hm malibu. mam ochotę na malibu - odparła po chwili głębszego zastanowienia. co z tego, że malibu jest tak mdłe że chce mi się żygać jak ledwo umoczę w nim usta xd.

ja mam długie & krzywe nogi,serio..... no nieważne. boyd zamówił więc dla nich malibu & tequilę, aczkolwiek nie tilę, co to, to nie, leje się tekila a my gramy w bilard, dobra mniejsza z tym! - co u ciebie, misiu? dawno się nie widzieliśmy, nie żebym tęsknił czy coś, ale rozumiesz. - stwierdził i uśmiechnął się jednokącikowo, by następnie lekko musnąć wargami policzek alex, od tak, bez większego zastanowienia.

oblizała usta, sama nie wiem dlaczego. przecież jeszcze nawet nie umoczyła ich w drinku, który barman postawił przed nimi.
-hmm - zamruczała, przymykając oczy. lubiła kiedy bojd się do niej zbliżał. może dlatego, że pachniał pomarańczową wodą kolońską hermesa na punkcie której dostałam świra. albo kenzo, mają takie delikatne perfumy. nieważne. odpisała nadine na esesmana i uśmiechnęła się do bojda łyf dołeczken w policzken - w zasadzie nic. szkoła - wzruszyła ramionami.

zmierzwił włosy i upił łyk tekili, oblizując następnie usta. - żadnych nowości seksualnych? - zapytał z ironicznym uśmieszkiem. sam nie mógł pochwalić się niczym szczególnym,nawet w sferze seksu&romansów, no cóż, toteż liczył, że chociaż alex może, i będzie mógł jej pozazdrościć...........

spojrzała na niego z uniesionymi brwiami, po czym uśmiechnęła się w zasadzie lekko rozbawiona.
-wyobraź sobie, że nic. przez pewnien czas spotykałam się z jakimś jacobem pod solarium, kiedy wracałam z zajęć baletu, ale ostatnio go nie widzę. a seth (powiedzmy, że wie że kiedyś ze sobą byli joł) ma kogoś innego, chodzi pijany i jest prawdę mówiąc zdziadziały. a ty, żigolo? pewnie rozdziewiczyłeś całą żeńską część mojej szkoły.

- zdziadziaaaaaaaaaałem. - stwierdził wyraźnie niezadowolony. niewiele zostało z jego dawnego, imprezowego stylu życia, no cóż. - ostatni seks uprawiałem hm, z dziwką. nie jest to więc zbyt fajne. - powiedział i ułożył usta w podkówkę. z tego wszystkiego ostatnimi czasy napalony był na każdą ruszającą się osobę płci kobieta :C zamoczył usta w tekili, jakkolwiek pedalsko by to nie brzmiało.

-moja życiowa sierotka - rozczuliła się na widok jego miny podkówkowatej, czy jak ją nazwać. nachyliła się więc i pocałowała go w środek ust, cmoknęła właściwie, krzywiąc się i marszcząc nos, bo nienawidziła tequili. a smakowała jeszcze gorzej po słodkim malibu.

- jesteśmy dwie sieroty, łączmy się w sile! - stwierdził, i zanucił pod nosem melodię z atomówek,xd. niespecjalnie miał humor do śmiechów chichów, aczkolwiek to bojd, potrafi zacząć się śmiać podczas pogrzebu, cóż.

chciałabym to zobaczyć, wiesz?
-możesz być mojojojo. ja będę bujką - zaproponowała i podskoczyła na jego kolanach, uśmiechając się szeroko. w końcu alex to tylko dzieciak, chociaż w sumie atomówek już chyba nie oglądała, jakkolwiek dziecinna czasem nie bywała - pocałowałabym cię, ale od tej tequili na twoich wargach robi mi się niedobrze - poinformowała go.

i poszli do niego, przenocowal ja moze nawet czy cos, bo nie chce mi sie juz grac przez to twoje piekno!!!!!!!!!

oja........zamkne sie f sobie :v - yyy emotikon z dziobem???

Przyszła do klubu, napić się czegoś rozgrzewającego
A potem poszła do domu

no dobra zbyt rzadko piszę w klubach, więc uważam że nadszedł czas aby to zmienić. i voila. ellie siedziała przy barze sącząc martini z cytryną i trzema, tak dokładnie trzema, kostkami lodu, nucąc pod nosem hejt diz part, bo chodzi mi to po głowie i machając nogą w rytm tejże właśnie piosenki. generalnie lekko się nudziła, bo wszyscy jej znajomi zachorowali na czarną ospę i siedzieli w domach, albo nie wiem co.

ryan zapewne kręcił się po mieście, totalnie zajebany. nic innego nie robił po rozstaniu z gwen i takie życie podobało mu się najbardziej. nie ma gwen, nie ma problemu. usiadł teraz obok ellie i widząc, że dopija swoje martini, nachylił się i odgarnąwszy kosmyk jej jasnych włosów, uniósł prawą brew do góry.
- mogę postawić ci drinka? - zapytał. w zasadzie nie pamiętał, czy wziął portfel z domu, ale to nieistotne.

zmarszczyła wyregulowane brwi i chwilę przyglądała się jego przystojnej, jej zdaniem, twarzy. w końcu uśmiechnęła się do rajana i nieznacznie skinęła głową, zaglądając do swojego kieliszka po martini.
-hm, jasne. to takie cholernie szarmanckie - chyba trochę z niego kpiła, ale ćśś.

jaran niespecjalnie się tym przejmował, będąc najaranym, xxd, aczkolwiek skinął na kelnera i złożył zamówienie. dobie wziął dżaka danielsa, którego wręcz uwielbiał, a ostatnimi czasy może nawet nadużywał. w tym momencie pozdrawiamy majlsa, yo.
- więc....jak ci na imię? - i tak jutro nie będzie pamiętał, ale trudno.

-genevieve - odpowiedziała, patrząc na niego stosunkowo figlarnie. był tak zalany i upalony, że mogła przedstawić się jako matka teresa z kalkuty, a zapewne skinąłby z aprobatą i mruknął że to bardzo seksowne imię. zamachała stopą obutą w szmurowanego botka manolo na siedmiocentymetrowym obcasie i powoli sączyła kolejne martini. robiło jej się cieplej z każdym łykiem, zastanawiała się tylko czy to z powodu rosnącej ilości alkoholu we krwi, czy bliskości tego śmiesznego pijanego i zjaranego chłopaka. spojrzała mu prosto w ciemne oczy - a ty? książę william? bądź dziś moim bradem pitem, ja będę andżeliną.

- cudownie - stwierdził, apropos jej imienia, czyli wcale się nie myliła. poza tym, nie skupiał się na nazewnictwie tylko tych niebanalnych, długich nogach, które cholernie go zaintrygowały, hihi - będę kim zechcesz - oduśmiechnął się i upił swojego dżaka, rozkoszując każdym kolejno łykiem.

-mm, na dzisiaj brad pitt wystarczy - odpowiedziała konspiracyjnym szeptem, przysuwając się do niego nie znacznie, tak że ich kolana, a właściwie uda stykały się nadając sytuacji nieco pikanterii. ellie jednocześnie poczuła rosnące podniecenie nową przygodą, jak zwykła to nazywać oraz alkohol buzujący jej w głowie. przysunęła szklankę do ust i przesunęła nią po dolnej wardze.

ryan niezmiernie się tą sytuacją podniecił, no bo cóż był tylko pijanym i zajebanym facetem. nie możemy od niego wymagać zbyt wiele. przesunął dłonią od kolana, aż po samo krocze ellie.
- może być i brad pitt - odpowiedział ugodliwie, ale prawdę mówiąc mógł być teraz nawet papieżem. chciało mu się seksu, a na pieprzenie panienek spod mulę rusz, miał jeszcze zbyt dużo godności.

-tak? to świetnie. ale bądź tak seksowny jak w panu i pani smith, brad - wyszeptała mu na ucho, trzymając dłoń na ramieniu rajana i przesuwając teraz językiem po płatku jego ucha, który w efekcie przygryzła. założyła nogę na nogę w taki sposób, że praktycznie półleżała na rajanie, zastanawiając się czy nie widziała go gdzieś wcześniej. szybko jednak porzuciła rozmyślania, bo nie mogła się skupić. odstawiła kieliszek po martini i przeczesała palcami włosy rajana.

a ryan poszedł, bo chuj by ich strzelił. dyktatorzy jebani.

aha, spoko.

przyszła, usiadła przy barze i sącząc tekilę, zapewne, hm, czekała !

weszła, podeszła do maxime i usiadła obok - czeeść

- cześć. uniosła szklankę, właściwie, to zamierzała i tak zaraz pójść, nie miała czasu, zapomniała i umówiła się za jakieś 15 minut z sąsiadem, jee. - pijesz ? zapytała, trochę jakby przymulona.

- tak, tak, piję - zamówiła bellini - co u ciebie?

ona wlała mocne alkohole, cóż, ona taka już jest. - hm, w porządku, nawet. uśmiechnęła się i poprawiła grzywkę. - a u ciebie ? zapytała, i spojrzała na zegarek.

ona tak różnie, raz mocniej raz słabiej - może być. wszystko w porządku

- to fajnie. uśmiechnęła się i zapaliła papierosa. nie chciało jej się myśleć, zupełnie, tak jak dzisiaj już mi. - no, nie przyszłam na długo, ale chyba trochę tylko wypić, jakieś 3 czy 2 tekile. powiedziała i poprawiła się na krześle.

- śpieszysz się? - zapytała - a ja mam dzisiaj całkiem wolny wieczór

- właściwie, to troszkę tak, nawet. powiedziała i dopiła tekilę, a potem zaciągnęła się papierosem, i zamówiła drugą. - ale chciałam się tylko z tobą zobaczyć. uśmiechnęła się.