skate park

-tego nie wiem, aczkolwiek wyglądasz jak jeden z jego klientów - odparowała, wstając i chwiejąc się lekko na szczycie owej rampy, na której się znajdowali. bo widzisz, jej cola zero także nie smakowała, a przynajmniej sama, bez finlandii, którą wlała do środka ze swojej uroczej piersiówki. uniosła puszkę z której sączyła swojego drinka i upiła dłuuuugi łyk w tak zwanym rewanżu. co z tego, że pewnie był przekonany o tym iż pije samą obleśną odsłodzoną colę? jego strata, punkt dla niej. usiadła ponownie, gotowa do zjechania na tyłku na sam dół i powiedzenia 'baj baj maszkaro', co zakończyłoby ich przelotną znajomość

wkurzył się, ale po prostu nie miał pomysłu co jej odpowiedziec. pierwszy raz załatwiła go tak dziewczyna, brafa dla evan.
- no już masz - podał jej skręta uważając żeby nie przypalic jej nosa czy czegoś innego. Jedyne czego był w tym momencie pewien, to że ma najlepszy towar w całym Paryżu. Za adekwatną cenę. co z tego, ze nie miał ze sobą nic więcej? Nawet głupiego papierosa żeby oszuka na chwilę organizm a potem udac się na wycieczkę po dilerach. problem był taki, że już bardzo dawno nie odwiedził Claudia, włoskiego imigranta, co w taki właśnie sposób ZAWSZE się kończyło. W końcu, z nudów i rozdrażnienia zaczął się bawi zapalniczka to ją zapalając to gasząc, i tak w kółko.

-zjarasz sobie te krzaczaste brwi - machnęła w ich stronę skrętem, mówiąc a propos bawienia się czarnym zippo, po czym zaciągnęła się rozkosznie mrużąc oczy - niezłe, przyznam - uśmiechnęła się, po czym wypuściła dym z płuc. patrzyła teraz na niego bez jakiegoś ukrywania się z tym, ot prosto w jego ciemne oczy - więc skąd się tu nagle wziąłeś handlarzu? próbujesz wciągnąć w nałóg bogu ducha winnych małych skejtów? - uniosła brew, zaciągnęła się na zapas i oddała mu skręta.

Tak na prawdę to przyszedł powspominac jak to było te parę lat temu, zanim wyjechał do babci do Anglii, do szkoły. Przypomniał sobie gabriela i antłana, i jak we trójkę jeździli na swoich szpanersko wręcz drogich deskach w celu poderwania paru ładnych paryżanek. przypomniał sobie aimee, i od razu przygasł jeszcze bardziej. każdy, nawet on wymiękał w obliczu śmierci ukochanej osoby, bo niby czemu wyjechał? żeby sie odciąc. W końcu zdobył sie na chyba najbardziej beznadziejną odpowiedź jaką mógł rzucic:
- raczej sprawdzam stan tego wszystkiego - miał ogromną ochotę pojeździc, tylko że a) nie miał deski, b) lada moment spadnie pierwszy śnieg.

spojrzała na niego nieco zdziwiona i odchyliła głowę do tyłu, pozwalając jasnym włosom opaść kaskadą na ramiona.
-aha? - zapytała w końcu seksownie zachrypniętym głosem, spoglądając na niego pytająco. sprawdzić stan czego? towaru? rampy? jego w kwestii podrywu? nie miała pojęcia i szczerze powiedziawszy nawet jej to nie interesowało. w końcu do evan, ona przeważnie nie wdawała się w szczegóły. odpisała na smsa elliotowi i obracała swojego sajdkika w dłoniach - jesteś dziwny - skwitowała w końcu, podnosząc głowę.

- a czego się spodziewasz po osobie o tak kretyńskim imieniu jak moje? - no nie, totalnie go upodliła. skrytykował sam siebie. jednak nie znosił, szczerze, tego imienia.
- oto ja, twój romeo - lekko się skłonił po czym zręcznym ruchem odebrał jej skręta.

-o kurwa. chyba starzy cię nie kochali - zaśmiała się pod nosem, ale to tylko i wyłącznie ze względu na procenty buzujące w jej żyłach, ześlizgnęła się z rampy i tanecznym krokiem oddaliła w nieznane!

Chyba trochę padało, a może nie- nie była tego pewna. W każdym razie weszła na skejtpark pod ochroną wielkiego, białego parasola z napisem "I love rain". Nie, żeby to była prawda.
Kilka osób przyglądało się jej dziwnie, bo ubrana była - szczerze mówiąc- dosyc nieodpowiednio.
Obcisłe, lateksowe leginsy (nie, nie takie jak pani spod latarni), długa, wręcz tunikowa bluza DSQUARED2 i szpilki od Manolo.
Cóż, zwykle chodziła ubrana seksownie, dlaczego dzisiaj miałąby zerwac z tą tradycją?

Przysiadła na murku, z kubkiem frostito i wyjęła paczkę jakichś bliżej nieokreslonych waniliowych papierosów.

Jessie jak każdy miała swoje dwa światy. W jednym była delikatną modelką, natomiast w drugim uwielbiała podziwiać rollerblading. Sama nigdy nie miała na sobie wyczynowych rolek, co nie znaczy, że o tym nie marzyła x). Ubrana była w wygodne jeansy, rurki, które leżały na niej idealnie, jakby były szyte na miarę. Bluzeczka na ramiączkach ? Nie dziś, nie w tym miejscu i nie o tej porze. Po prostu bluza UCON. Zielona, bo ten kolor lubiła najbardziej. Dziś miała dzień wolny od pracy. A co Jessie robi w wolnym czasie ? Chodzi na skejtpark. Zna tam wielu ludzi. W większości rollerbladerów. Jakby się uprzeć nie tylko.
Już na wejściu ujrzała grupkę znajomych, która siedziała w tym samym miejscu co zwykle.
Przyśpieszyła tempa, gdyż nie lubi czuć na sobie czyjegoś wzroku.
A i owszem czuła go. Cóż.. wyglądała jak typowy wieszak. Kościste ramiona w szerokiej bluzie, oraz nogi chude jak patyki w obcisłych spodniach..
Idąc rozglądała się. Niestety, nikt godny uwagi.
Przywitała się ze znajomymi i z ulgą usiadła na 'swoim miejscu'. Przybycie tu bardzo ją wyczerpało, więc nie odmówiła cocacoli. Light oczywiście.

Yuki zauważyła Jessie siedzącą z grupką przyjaciół.
W takim razie dlaczego ona miałaby siedziec sama?
Zaciągnęła się papierosem / XD/ i podeszła do niej.
- Jak się masz? - spojrzała po wszystkich - Hej wszystkim, jestem Yuki.

- Och jak dobrze, że Cię widzę. Miałam dzwonić, ale jakoś mi wypadło z głowy. Jestem zawalona robotą. Jakimś cudem mam dzisiaj dzień wolny.- odpowiedziała szczęsliwa widokiem niedawno poznanej Yuki.

Yuki posłała jej swój najmilszy z najmilszych uśmiechów, no bo dla niej miłym byc trzeba i blablabla.
Przysiadła na murku, starając się nie zniszczyc sobie leginsów, które wczoraj kupiła u Marca Jacobsa. Wyciągnęła paczkę papierosów i wyciągnęła ją w stronę Dżesi.
No, bo kto wie, czy nie paliła?
- Tak, modeling. Ja też ostatnio musiałam wyjechac na miesiąc do Tokyo, bo miałam dużo sesji. - westchnęła, i odgarne długie włosy (farbowane na kasztanowo) z ramion.- A jutro jest impreza po pokazie Dior Couture. Idziesz na nią? Chyba wszystkie liczące się modelki na nią idą. I ja, ale ja to inna sprawa. Ty się pewni liczysz. - powiedziała, zagadkowo na nią spoglądając, bo była ciekawa.

-Tak, dziękuję. Nie palę nałogowo, ale jeden od czasu do czasu nie zaszkodzi.- Podpaliła waniliowego Vogue'a.
-Tak dostałam zaproszenie, ale mam problem z wyborem stroju. Nie lubię nosić tych samych sukienek na ważne okazje, więc muszę si,ę wybrać na zakupy.- dodała. Zastanowiła się chwile i powiedziała
' Nie sądzę, że należę do liczących się modelek. I to nie jest fałszywa skromność. Nie rozumiem, dlaczego miałabyś być zaproszona na tą imprezę z innego powodu niż tego, że jesteś supermodelką.' skończyła to zdanie tak jakby głośno myślała i jednocześnie była wzburzona XDD.

Yuki ześlizgnęła się z murka, bo stwierdziła, że tak będzie wygodniej i usiadła koło dżesi.
Miała ochotę wypuścic dym w twarz chłopakowi, który siedział za nią i wgapiał się w jej dekolt.
- Też mam problem. Znaczy, ze strojem. Może pójdziemy teraz na zakupy, co? Doradzimy sobie, bo ja kompletnie nie mam pojęcia, w co się ubrac.- mruknęła Jukicz, zgniatając niedopłaek. - No, supermodelka? Eee, tam. No, dobra. Może to i trochę fałszywa skromnośc. Ale ty mi na supermodelkę wyglądasz. Serio. - wyjęła swojego sidekicka, bo nagle jej zabuczał.
Potinsy. Ale nie ma nic o niej, na pewno.
Odłożyła komórkę i spojrzała z uwagą na dżes.
- To jak z tym sklepem? Jak coś, to może Burberry najpierw?

- No dobra, nie ma sprawy. Ale nie w tym stroju, może najpierw zajdziemy do mnie, ja szybko wskoczę w coś stosownego i skoczymy do Burberry.. to po drodze.. co Ty na to kochanie ? - zapytała

- Ok. - Yuki wstała ziemi i otrzepała się, kierując się do mieszkania Dżyyy.

Jessie pożegnała się z przyjaciółmi i dołączyła do Y.

Poszła do skate parku bo lubiła to miejsce

Poszedł do skate parku, nie miał w paryżu swojej deski ale co tam. Usiadł sobie gdzieś i zapalił papierosa.

Sophie przeszła sobie przez skate park bo cholernie jej sie w domu nudziło. Podeszła do jakiegoś faceta i spytała - mogę się dosiąść?

-hmm... pewnie- wyrwała go z zamyślenia- znamy się?-zapytał

Niesądzę - usiadła obok i wyjęła swojego papierosa. Odwrcia si do niego i si pryedstawia + Jestem Sophie. - jak zwykle z uroczym uśmiechem. Dodać warto że kiedy paliła wyglądała straaaasznie seksownie. Mraaau.!

-julian-uśmiechną się do niej-miło cię poznać- podał jej zapalniczkę

W zasadzie Sophie miała własną zapalniczkę ale pozwoliła Julianowi podpalić jej papierosa. - Skąd jesteś? Bo raczej nie stąd.

-Z Londynu-powiedział z angielskim akcentem xP zaciągną sie papierosem- A ty?

Z Nowego Jorku - Także się zaciągnęła i zachaczyła blond włosy za ucho.

-Z spaniałego Nowego Jorku-uśmiechną sie do neij ,bo podobało mu sie jak odgarniała włosy- jeździsz an deskorolce albo na rolkach?

Czasami na rolkach - Uśmiechnęła się dosyć czarująco - Czemu pytasz?

-jesteśmy w skate parku a ty nie masz żadnego sprzętu więc pytam-uśmiechnął się do niej dodam że uroczo ^^

Przyszłam tu bo mi sie nudzi - założyła ngę na nogę

-rozumiem- spojrzał na jakiego samotneo dzieciaka próbującego wykonać jakiś trik którego bliżej eni mógł określić-alenie lepiej było się wybrac do jakiejś kawiarni, zwłaszcza że jest zimno- posłał jej jeden z TYCH uśmiechów xP

Dobra - puściła mu oczko co osobiście lubiła i pociągnęła go za rękę. Oczywiście potem go puściła jak wstał z ławki.

-hej, no gdzie mnei ciągniesz- udawał że nie rozumie co Sophie robiła, ale po chwili spoważniał -hmmm to gdzie idziemy?-spytał

Café de flore - Odwróciła się do niego no i poszli!

przyszła tutaj sobie opatulona szalikiem i w ręku miała kubek kawy ze starbaksa. usiadła więc z papierosem i z kubkiem kawy na jakiejś rampie i patrzyła w przestrzeń.

Zjawił się teraz, dopiero, och, co za drań, a jak ona tak sporo czasu już marzła bez niego? Ale cóż, miał dzisiaj skłonność do troski, chociażby zbytecznej, toteż nachylając nad nią od tyłu, chuchnął ciepłym oddechem w kark, i zbadał palcami jej twarz. - Mój Boże, ależ masz zimne policzki!

- hmm, noo wiesz, jeszcze nie dzisiaj nikt nie wywołał u mnie fali gorąca. zaśmiała się i ogrzała ręce o kubek gorącej kawy, którą właśnie piła. - martwisz się o mnie ? powiedziała z uśmiechem.

- Jasne, że tak! - Zapewnił równie gorąco, jak gorące były jego ręce, którymi wciąż dotykał twarzy Des centymetr po centymetrze. Zaraz, jednak, ucałowawszy ukochaną w czółko, zasiadł obok z radosnym uśmiechem. - Długo tu przebywasz, hm?

- nieee. jakieś 10 minut może. przyszłam popatrzeć na tą burzę. uwielbiam burzę. i kiedy pada. a kawa pomaga mi się rozgrzać. powiedziała i objęła go ręka w pasie przytulając się do niego.

- To mamy kolejny punkt wspólny. Wyładowania elektryczne na niebie mogą być naprawdę piękne. - Rzekł nie bez dzikiego zachwytu, a i ucieszony, iż siedziała tu tylko chwilę, i, że tak bardzo nie zmarzła. Ale objął ją ramieniem, mimo wszystko. - Tęskniłem, kochanie. Wiem, że już to mówiłem, lecz... - Wyszczerzył się.

- heej, ja też tęskniłam i to bardzo. opowiadałam dzisiaj koleżankom o Tobie. powiedziała z uśmiechem. - i zazdrościły mi Cieeebie. powiedziała i upiła trochę kawy. - hm, a byłbyś zaskoczony, gdybym powiedziała że Cię kocham ? zapytała przygryzając dolną wargę.

- Pewnie posikały się z wrażenia, co? - Dodał może trochę z narcystycznym zabarwieniem, ale cóż miał innego powiedzieć? - Zaskoczony? - Uniósł brwi tak, że zniknęły pod czapką, którą dzisiaj odświętnie założył. - Hm, to trudne pytanie. - Wykrztusił w końcu, w ciemności odnajdując jedną jej dłoń, i splatając ze swoją. - Ale statecznym uczuciem bym tego nie nazwał.

zaśmiała się. musnęła lekko jego wargi. - chodźmy do domu, strasznie leje. powiedziała i oparła podbródek o jego ramię. - hmm, no wiesz, raczej tak. znowu się zaśmiała. - wieesz, kiedyś Cię przedstawię Sarze. moja najlepsza przyjaciółka. powiedziała i zgasiła papierosa.

Cóż, oderwał na chwilę wzrok od promiennej twarzy dziewczyny, i wnet zdał sobie sprawę, iż miała rację, bo deszcz siąpił nieubłaganie. Rad był, że miał dziś na sobie tą czapkę, gdyż zaraz ją zdjął, mówiąc: - Załóż. Możesz zaryzykować zniszczeniem fryzury, ale przynajmniej się nie zaziębisz. - I znów chwycił ją za dłoń, skoro mieli wracać. - Chodźmy więc, słonko. Ach, jak chcesz, możesz mnie przedstawiać komukolwiek, byle by to nie były jakieś, natrętne, desperackie wariatki.

zaśmiała się i dopiła kawę. i założyła czapkę też i wyglądała w niej jeszcze bardziej seksownie niż zazwyczaj. w jego ciuchach z resztą nawet spała. ale co tam xdd. - no wiesz, nie gwarantuję tego, że Sara nie jest natrętną wariatką, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. jest moją kochaną wariatką. powiedziała i wstała, skoro mieli iść. no. - hmm, lubię jak mówisz do mnie dizi. szczególnie w łóżku. i klepnęła go w tyłek śmiejąc się słodko.

Poprawił jej nieco czapkę, ponieważ zjechała na same oczy, śmiejąc się przy tym. Poklepał maleńką, swoim zwyczajem, po ustach. - Cóż, skoro tak sądzisz... Ale wiesz, niektóre dziewczyny tutaj zdążyły mnie do siebie zniechęcić, i to na wskroś. Zresztą, chyba kojarzę skądś to imię, wiesz? - I nagle wpadł mu do głowy ten sam pomysł, co niedawno, a ponadto nie chciał, by zamoczyła sobie buty, toteż uniósł ją, aha. - Wygodnie co, Dizi? - I poszli, i zacznę.

zaśmiała się znowu. - tylko mnie nie upuść. powiedziała i cmoknęła go w policzek. i poszli xd

siedziała na ławce w płaszczu z wysoko postawionym kołnierzem, niejako chroniącym ją od zimna, z nogą założoną na nogę, którą to podrygiwała sobie lekko i beztrosko, wdychając świeże, zimowe powietrze i myśląc chyba nawet o noahu.

a on szedł właśnie. myślę, że spacerował ze sparkley'em i zastanawiał się, czy quarelle czasem nie umarła, toteż musiał do niej napisać!!!! przeszedł koło głę, skupiając wzrok na komórce, sori?

- noah? - wyczaiła go stosunkowo szybko, stwierdzając, że chyba po prostu jej myśli go przywołały czy coś takiego. pogłaskała nawet sparkleja po pysku, bo zaczął się właśnie łasić do jej nóżek, które to wąchał, ale wcale nie dlatego, że intensywnie śmierdziały. - czeeeść! - powiedziała, uśmiechając się szeroko i jakoś tak instynktownie poprawiając włosy.