lasek buloński

- może dlatego, że zawsze byłeś bardziej zainteresowany moim tyłkiem? - uniosła jedną brew do góry. uśmiechnęła się szeroko; przynajmniej w tej chwili był tylko jej, bez żadnych zobowiązań i zmartwień, mogła go sobie dotknąć i pocałowąc, jeśli tylko chciała. poczuła słodki dreszcz pożądania gdzieś w żołądku.

- wcale nie - obruszył się i puścił gwen, momentalnie tracąc humor. opadł na ławeczke, patrząc na nią wyzywjąco - widzisz, za kogo ty mnie masz. naprawdę nie jestem jakąś seksmaszyną, której zależy tylko na twojej dupie, okej? - chciał żeby to było jasne, bo czuł się nieswojo w roli nieczułego chuja.

- okej - mruknęła cicho, nagle bardzo skrępowana i speszona. -zmieniłeś się - powiedziała, czując, że coś jej się przewraca w żołądku. ostatnio, gdy spytkała się z rajanem, ich znajomość polegała wyłącznie na pieprzeniu się. a teraz widocznie było inaczej, może nawet chciał czegoś poważniejszego.

aha, spoko, że zapomniałam tutaj odpisać -,-.
- mhm - wydukał tylko wyjmując paczkę davidoffów z kieszeni rurek. wystawił ją najperw w stronę gwen, przyglądając jej się zagadkowo. zastanawiał się, co też ona może sobie teraz myśleć, bo to go niezmiernie trapiło.

- więc, więc traktujesz mnie poważnie, tak? - zapytała, przysiadając obok niego, całkiem blisko nawet, by wyjąc sobie jednego papierosa i włożyć do ust. czekała teraz, aż jej go zapali. miała nadzieję, że rajan odpowie, że nie. bo ona chyba nie była gotowa na związek, gotowa na związek z nim.

wyjął więc swoją zippo, którą ostatnio na szczęście napełnił i zapalił gwen papierosa, a potem sobie.
- tak, gwen - odpowiedzial rzeczowo, zaciagajac sie nikotyną - kiedyś trzeba spoważnieć, prawda? ale nie wymagam od ciebie żadnych deklaracji, czy czegokolwiek. jeśli chcesz, mogę wcale nie zawracać ci głowy - podrapał się po szyi, przymykając oczy.

stwierdziła, że co jej tam, przecież może się nim pobawić, aż ten jej się znudzi i wtedy go po prostu zostawi. nie musi wiązać się z nim na całe życie, prawda? prawda.
- rajan, chyba cię lubię bardziej niż sądziłam - uśmiechnęła się ciepło, gładząc go teraz dłonią po udzie.

a ryan uśmiechnął sę dosyć pogodnie, bo może cóż, w końcu wszystko zacznie się układać? może i on będzie szczęśliwy, wbrew swojej niechęci do stałych związków? oblizał spierzchnięte wargi, by pocałować gwen w kącik ust, nie zdając sobie sprawy z tego, jakie ma sukowate myśli.
- hm - mruknął tylko bo na więcej nie miał pomysłu, wyrzucając na ziemię dopalonego papierosa.

zaciągnęła się swoim papierosem, po czym wydmuchała dym w kształcie kółek, bo umiała, prosto w jego twarz, by teraz rzucić papierosa na ziemię i go zdeptać, zaraz jednak schyliła się, by go podnieść i wrzucić do śmietnika, lol. miała nadzieję, że rajan da się nabrać i przez kilka najbliższych dni będzie go mogła w spokoju powykorzystywać.
- no, hm - roześmiała się, po czym pocałowała go już zupełnie namiętnie.

a ryan odwzajemnił pocałunek, wkładając w to tyle uczucia, ile tylko umiał. naprawdę się starał, naprawdę chciał spoważnieć i miał nadzieję, że gwen też tak do tego podchodzi. biedny :c. przeciągnął ją zwinnie na swoje kolana, by prawą rękę umieścić gdzieś na wewnętrznej stronie jej uda. włosy g, żeby nie powtarzac jej -,-, omiatały jego policzki, ale jakoś specjalnie mu to nie przeszkadzało.

usadowiła się nieco wygodniej na jego kolanach, bo ciągle mu się ześlizgiwała z nich,marząc teraz o tym, żeby jego ręka znalazła się tam, gdzie jej miejsce; czyli na kroczu niezaspokojonej głen.
- co się stało, że się tak zmieniłeś?

- hm, gwen. mam dwadzieścia lat, czasem przychodzi czas by wydorośleć, nieprawdaż? - prawdaż. a on czuł, że teraz przyszedł a to czas, moze naet zacznie egularnie chodzić na uczelnie i rzui trawkę? okej na to ostatnie bym nie liczyła, bo trawka, to jego jedyna prawdziwa milosc. czasem jeszcze lubil grywać a gitarze, ale pewnie byla calkiem rozstrjona, o ile ędi jej nie wywalil.

- och, więc mały rajanek dojrzał! - wyćwierkała słodko i sztucznie, po czym roześmiała mu się prosto do ucha, które musnęła ustami. - ale to dobrze - skwitowała, zaciągając się jego perfumami i ciesząc bliskością. zdecydowanie nie miała wyrzutów sumienia, głen to suczka.

bf dotarła nie bez przeszkód i przygód, przechodziła po drodze obok definitywnie podejrzanego młodzieńca w ciemnym płaszczu, który zapewne bez problemu i z wielką ochotą zabrałby jej torebkę, gdyby nie to, że go skrzętnie obeszła dookoła. w kazdym razie gdy już znalazła się w lasku, usiadła na ławce, która wydała jej się najbardziej widoczna, gdzieś blisko wyjścia/wejścia, bo pewnie zamykają na noc bramy, a bf nie chciała utknąć w parku na noc. zwłaszcza, jeśli knock by się nie zjawił na przykład.

Ale jednak się zjawił, taki brunet wieczorową porą; obeszło się nawet bez przełażenia przez mury czy ogrodzenia i rwanie sobie portków. Z dłońmi wciśniętymi w kieszenie kurtki stanął mniej więcej na środku lasku i rozejrzał się dookoła, po chwili skontemplował położenie geograficzne BF i ruszył w jej stronę. Westchnął ciężko i usiadł, ciemno już bylo, latarnie daleko.
- O rany, cześć.

oderwała się od tego, co pochłonęło jej uwagę na jakieś minut pięć, czyli oglądania lakieru na swoich paznokciach, na rzecz harolda, w którego stronę się obróciła, unosząc prawy kącik ust, bo naprawdę chciało jej się uśmiechać na jego widok, wcale nie dlatego, ze wyglądał śmiesznie.
- cześć, knock, co słychać? - biorąc pod uwagę to, że nie widzieli się dłuższy czas, uznała to pytanie za niezbędne i liczyła na odpowiedź bardziej rozległą niż zwykła 'wszystko w porządku'.

Podrapał się po policzku, zastanawiając się chwilę krótką, marszcząc przy tym czoło, spoglądał gdzieś poza skalą swojego wzroku, patrzył, a nie widział, bo wcale go nie interesowało chwilowo nic namacalnego. Zaraz jednak wyrwał się z tej sekundowej, ale jakże brawurowej agonii i obracając powoli i nieco nienaturalnie głowę w stronę Bf, obdarzył ją szerokim [i sztucznym] uśmiechem.
- Wszystko w porządku - nie czytał jej w myślach. - A co u ciebie?
W zasadzie chyba wszystko było w porządku, tylko czuł się onieśmielony.

- ach - westchnęła, przyglądając się przez chwilę jego profilowi, z niespecjalnym zainteresowaniem, stwierdzając, że jak tak, to i ona nie będzie się rozwodzić nad kilkoma ostatnimi dniami, które bynajmniej nie należały do najciekawszych. pokręciła więc głową, z uśmiechem raczej nie na tyle promiennym i pogodnym, by reklamować pastę do zębów albo klej do protez. - u mnie też wszystko w porządku, tyle że niespecjalnie ciepło.

Przekręcił się, że teraz twarz miał jej w dłoniach swoich i nie mogąc się powstrzymać musnął lekko jej usta swoimi, tak jakoś przelotnie, ale nie odsuwał się i uśmiechnął lekko, dodam może, że miał bezpalcowe rękawiczki, niebieskie w paseczki. Pogłaskał ją prawą dłonią po policzku.
- Tak, czuję. Tęskniłem, Bjef.

powiedzia-a, że ona też, ale że chyba powinna iść, zakręciło jej się w głowie, a poza tym jakoś było jej trochę dziwnie. więc poszła, adieu.

/sie nagralam pa. . .. . .

Usiadła sobie na ławce czkając na faceta którego wcale nie znała tak w zasadzie.

No wiec przyszedł i tak sie zastanawiał jak w ogóle Lena wygląda. Ale że było późno zimno to L była jedyną osobą więc nie miał probelmów- Hmm cześć-usemichna sie przyjacielsko

Czesc - Wystawiła lekko posiniałą rękę pełna usmiechu jak to ona zawsze - Lena

-Julian-uśchisna jej zimną rękę-miło cie poznać. może pójdziemy gdzies gdzie jest cieplej?-spytał

/sorry ale myłam włosy i te sprawy

Starbaks.? - Spytała ze smiejącymi sie dosyć... oczami ;p - Taak. wiem że sie zgadzasz no więc godź bo nie chcę zamarznąć.

-zgadzam się- uśmeichną sie i poszli

antoine w płaszczu z postawionym kołnierzem szedł przez lasek i mókł. nie wiem co jeszcze mogę na ten temat napisać. może to, że wściekał się na pogodę, bo utrudniała wręcz uniemożliwiała mu zapalenie papierosa. w końcu zrezygnował i zatknał go sobie za ucho.

Wracała ze światecznych zakupów z kawą w ręku i spuszczoną głową zeby jej nie zawiało. Na a jak sie nie patrzy na droge to łatwo mozna na kogoś wpaść. I tym kimś był A. - Przepraszam - Wykrztusił z siebie przy okazji wyrywając sie z zamyślenia.

-coo? - zapytał nieprzytomnie, odbijając się od niej i ledwo łapiąc równowagę, co jednak w końcu mu się udało uniknął bliższego zetknięcia swojego tyłka upchniętego w seksowne rurki z kałużą pełną błota- nic się nie stało. ee jesteś cała czy coś? - spojrzał na nią i uniósł kącik ust.

- No jak widać tak - Uśmiechnęła się - Cudem nie wylałam na ciebie kawy, ciesz się.

-cieszę się - odpowiedział grzecznie, patrząc na nią stosunkowo nieufnie. był zdania, że gdyby odpowiedział inaczej byłaby gotowa oblać go tą kawą. na wszelki wypadek cofnął się o krok - nawet bardzo. ty pewnie też. szkoda byłoby na mnie ją wylać. hyhy

- Fakt nie miałabym zamiaru jej z ciebie zlizywać... - mruknęła świdrując go wzrokiem od góry do dołu. Skrzyżowłą nogi podpierając się na trampku. Tzn. Na nodze w trampku - Skoro już z tobą gadam t wypadałoby żebyś się przedstawił - Przechyliła głowę.

-czyżby? - uśmiechnął sie ponownie jedynie kącikiem niczym więcej i zmrużył oczy - a skąd ta pewność, nieznajoma? - droczył się z nią, bo była atrakcyjna więc mógł pozwolić sobie na zajęcie czasu rozmową z nią. lub czymś więcej niż tylko rozmową. ale do tego dojdziemy po drodze.

Bo ja to wiem i tyle - Wystawiłą język. Teraz miałą okazję zeby mu się przyjżeć. Całkiem, całkiem wyglądał...

-antoine - odpowiedział w końcu, skoro aż tak nalegała. oczywiście z nienagannym francuskim akcentem, wszystko fajnie kisiel w gaciach i te sprawy - a ty?

Sophie - Doszukała się jakiegoś papierosa żeby go zapalić a że miała parasolke to spokojnie zapalła. I żeby nie było wyciągnęła paczkę do niego, bo przecierz jest wychowana i tak dalej.

-nie, dzięki. rzucam - poinformował ją zgodnie z tym co pomyślał, kiedy nie mógł zapalić cholernego papierosa ze względu na deszcz. więcej z tym zachodu niż radości. no dobra, z tym mógłby polemizowac, grunt jednak że teraz ćwiczył silną wolę.

- Ja próbowałam i nie moge - wzruszyła ramionami. Znowu się zciągnęła dosyć seksownie wypuszczając dym z ust.

dym, który antoine niemalże łapał w powietrzu. opanował się jednak i odchrząknął zerkając teraz na nią z szatańskim uśmiechem. no dobra, może nie pojawiły się za nim płomienie jak na kreskówkach, no ale.
-hm, rzucam od jakichś trzech minut właściwie. więc jeszcze nie wiem czy mi się uda, czy nie - wzruszył ramionami.

Uniosłą lewą brew uśmiechając się przy tym nieznacznie aczkolwiek 'szatańsko'?. Dobra wyrzuciła kubek po kawie i zapytała - Chcesz tak moknąć czy się gdzieś ruszyć.? - W zasadzie go nie znała i miała faceta i nie wiedziałą czemu mu sugeruje kawniarne czy coś w tym stylu.

-------
Suite ŕ un grand nombre de réponses, ce sujet a été automatiquement divisé. Vous pouvez retrouver la suite de ce sujet ici :
https://cthulhu.forumpolish.com/viewtopic.forum?t=3366