tuluzy i bretha, bretha i tuluzy.

oho, czuje stype. ale to wcale nie dotyczyło tuluzy i majlsa, bo tuluza, własnie zajęła się jego bokserkami, które zdjęła przy pomocy swoich zębów. równych i białych, które teraz pomagały jej w wylizywaniu mu, bo słyszałam, albo gdzieś przeczytałam, że przy asyście zębów, to jeszcze bardziej podnieca facetów, więc tulus też musiała gdzieś wyczytać. zaraz się naprawię, daj mi chwilę, bo się stresuję.

okej, majls więc powiedzmy leżał na plecach z rękami za głową i czekał na rozkosz, którą zafunduje mu tuluz. hyhy, taki był cwany i egocentryczny! prawdziwy facet!

nienawidzę cię, w każdym razie tuluz miała nadzieję, że majls nie spuści jej się do ust, co byłoby trochę głupie. ona nie czytała opek hermi i drako, w których hermi zwierzała się, że to zajebiste i okej, powiedzmy, że udało jej się umiejscowić wargi na jego ustach kiedy to własnie się stało. teraz twoja kolej, napiszę ci tylko, że tuluz nie zamierzała go ujeżdżać, bo kiedyś ktoś mądry mi powiedział, że to większa przyjemność dla dziewczyny, a ona była taka dobra i pomyślała o nim. cholera, ale głupoty piszę ;d.

cicho xd
majls oblizał usta, bo ja też oblizałam, ale on nie miał na nich posmaku czosnku i żubra, tylko tuluzowe pocałunki. uśmiechnął się więc cwaniacko i wszedł w nią chyba nawet niezbyt delikatnie, bo się chłopak napalił. rżnął ją ostro i brutalnie, ho ho ho meri kristmas, całując w skroń, niżej i wyżej też.

przykro mi, ale tuluza nie mogła powstrzymać od krzyku. na szczęście go nie ogłuszyła, tylko jak za poprzednim razem wbiła pazurki w majlsowe plecy, co mogło mu dac do zrozumienia, że podoba jej się naprawdę bardzo, bardzo, bardzo i jeszcze bardziej niż bardzo. i właśnie na to czekała, zajebisty orgazm, który ogarnął jej ciało, że nie mogła powstrzymać pojękiwania w ramię milesa. wypięła nawet biodra w przód, coby mu ułatwić, a może to był taki odruch.

orgazm, orgazm i po orgazmie. chcialoby się rzec i po wenie, ale cicho robię co w mojej mocy. tak więc miles opadł na łóżko i miał ochotę zasnąć jak każdy normalny samiec po stosunku. wyjątkiem jest tu królikowski, który normalnie funkcjonował, ba! jeszcze przyjmował obelgi od różdżki. no mniejsza o to, racja?
-o czym teraz myślisz? - zapytał, bo naprawdę był ciekawy. bawił się włosami tuluzy, leżącej obok. si?

nie, leżała na podłodze, bo przy okazji udało jej się spać xd żartuję.
tulus spojrzała na majlsa średnio przytomnym wzrokiem, to znaczy wszystko było z nią okej, w samolocie zjadła nawet croissanta, ale po prostu nie mogła złapać oddechu. kiedy w końcu jej się udało poprawić oddech, do raczej normalnego uśmiechnęła się.
- o wszystkim. o tobie. jezu, gdyby ktoś rok temu mi powiedział, że będziemy razem, to pewnie nawet bym w to nie uwierzyła. a teraz, nie mogłabym uwierzyć, że może być inaczej - nachyliła się, by cmoknąć majlsa w dolną wargę, chociaż to on powinien to zrobić, noale cóż.

jego nikt nie nauczył, niedoedukowany chłopczyk z niego. wybacz mu, o wielka!
uśmiechnął się, kiedy ich usta się zetknęły. za dużo 'się' -,-. w każdym razie oparł dłonie na jej chudych pośladkach i ścisnął je, patrząc na nią z uniesioną brwią.
-gdyby mi ktoś coś takiego powiedział, byłbym gotów go wyśmiać. byłaś jak moja siostra, a tu proszę jaka zmiana - zamyślił się. właściwie to potoczyło się tak szybko!

no własnie, tulus sama nawet nie wiedziała jak, ale chyba jej się to podobało. wiedziała, że miles jest facetem, który będzie w stanie zapewnić jej szczęście, patrzymy tak jak dziś, na przykład.
- właśnie. poza tym - przesunęła się, by oprzeć policzek o jego klatkę piersiową. lubiła słuchać, jak bije mu serce, wtedy czuła, że jest blisko, że jest szczęśliwa? no jakoś tak - cieszysz się z tej zmiany? - bo ona jest tylko głupią blondynką, mogła przecież powątpiewać, ja też zawsze powątpiewam, hehs.

-głupio pytasz, tuluz - przeciągnął nosem wzdłuż jej szyi i podszczypnął w bok - teraz jest mi najlepiej na świecie - nakrył ich kołdrą i przysunął ją bliżej siebie o ile w ogóle się dało - i dziękuję - w końcu jej podziękował za to jak się nim zajmowała, kiedy był flakiem i pasztetem, kocham słowo pasztet, nie mogłam się powstrzymać żeby go tak nie określić, hiih.

nie lubię pasztetu :d. znaczy, że tego co się je, miles jes seksy nawet w wersji pasztetowej. tuluza za to głuptak, zapytała, za co on może jej dziękować, bo nie mogła sobie przypomnieć. no cóz, taka już jest.
- w ogóle - usiadła, pozwalając kołdrze opaść na jej chude uda, ale była zbyt podekscytowana żeby leżeć - mieliśmy jeść truskawki i pić szampana, zapomniałeś - i trzepnęła majlsa dla odmiany w jego udo, to tak trochę za karę.

jezu już myślalam, że w twarz i się przestraszyłam! na szczęście nie była aż taka okrutna, brawa dla niej.
-no tak, mieliśmy - wymamrotał, owijając się kołdrą i wyłażąc z łóżka - a zresztą - rzucił kołdrę z powrotem na łóżko, bo prawie się o nią zabił i poczłapał do kuchni, wydając ten sympatyczny dźwięk uderzając stopami o kamienną posadzkę. swoją drogą było mu w te stopy zimno, ale czego to się nie robi dla ukochanej. wyciągnął z lodówki truskawki, chwycił szampana i z powrotem wskoczył do łóżka, siadając na przeciwko tuluz w celu karmienia jej własnie. a truskawki nie były zwyczajne, tylko te zanurzane w czekoladzie, no wiesz.

- hej, ale ja tego nie potrafię otworzyć, chociaż spróbuję - i pół wyleję, ale no cóż, strasznie się zapaliła do otwierania szampana. ja otwierałam na sylwestra, tego co piłam z soplem i pół musiałyśmy w locie 'łapać' xd. tuluza ukucnęła na podłodze, wcale nie wstydząc się swojej nagości, bo dlaczego miałaby się wstydzić w obecności faceta, z którym dopiero co spała? no właśnie. nachyliła szampana, pod kątem czterdziestu pięciu stopni, bo wiedziała, że tak trzeba i otworzyła, jedną czwartą wylewając na puchaty, biały dywan - no świetnie. okej niewazne - wstała, by upić łyk z butelki, jak taka rasowa żulinda, którą nie była. na szczęście nic jej nie pociekło, po brodzie, ale miała mokre wargi, którymi teraz pocałowała majlsa w eee obojczyk, nadal trzymając szampana. wyszeptała mu, że jeśli chce dostać butelkę, to musi sie postarać!

-jasne, żaden problem - odpowiedział, łapiąc ją za tyłek i tym samym przysuwając w swoją stronę. stykali się teraz tym i owym, a nawet wszystkim. najpierw musnął jej nadal smakujące veuve clicquot usta, następnie zaczął całować je bardziej żarliwie, aż w końcu kiedy prawdopodobnie skupiła się na oddawaniu mu pocałunków, zabrał jej butelkę i uciekł w drugi kąt pokoju, pociągając sooooooolidny łyk. tuluz nie wie co robi hyhy. majls pił i pił, aż wypil wszystko do dna, ocierając usta kosmatą rączką.

spojrzała na niego jędzowato, jędzowato nawet jak na nią, a więc zmrużyła oczy, marszcząc też nosek.
- nienawidzę cię, dobranoc - bo właśnie miała ochotę dla odmiany się napić, a on wypił ostatni alkohol w domu. naciągnęła na siebie kołdrę, zwalając przy tym truskawki na ziemię i odwróciła się do majlsa plecami, łapiąc swojego sidekicka. zaznaczę, że napisała do aurelie, bo musiała czymś zająć ręce, a poza tym chciała wiedzieć co u niej.

-nie obrażaj sii-ę! - od nadmiaru bąbelków dostał czkawki. wlazł pod kołdrę i położył się obok niej, obejmując rękami w talii. zapomniałam o nim na śmierć! - tuluz! - pocałował ją za uchem, bo leżał za jej plecami - no nie bądź jędzą - znowu ją pocałował.

- właśnie, że będę - odpowiedziała, nadal udając obrażoną, ale tylko udawała. jezu, zapomniałam jak się w nią wczuwa, w koncu odpisywałaś prawie pięćdziesiąt minut. no cóż, wstała nawet i ciągnąc za sobą kołdrę powędrowała do salonu, by włączyć telewizor. pewnie chciała żeby majls ją trochę poprzepraszał, ona uwielbiała kiedy uwaga innych skupiała się na niej. no cóż.

ale miles był leniwy i postanowił sobie właśnie przed chwilą czekać na nią w łóżku. leżał więc na plecach z rękami za głową nagi jak go matka natura stworzyła i potwornie marzł. biedny!

a tuluza ani myślała poratować go kołdrą, tylko poszła do kuchni, zostawiając kołdrę w salonie. zastanawiała się co mogłaby zrobić, coś takiego, co było na poziomie ich, za czasów przyjaźni, ale nic jej nie przychodziło do głowy. tysiąc razy oblała majlsa wodą, więc to już stare. w końcu się nawet rozmyśliła i wróciła z kołdrą do sypialni, by stanąć w drzwiach.
- wcale sie nie starasz, równie dobrze mogłabym wyjśc i wcale by cię to nie obeszło - stwierdziła z wyrzutem, ale nie chciała się z nim kłócić, hehs.

-wcale nie - odpowiedział jak gdyby nigdy nic i przeciągnął się leniwie na łóżku - chodź, bo marznę. zresztą przecież na ciebie czekam. mógłbym pójść na miasto wyrwać jakąś dupę xddd - uniósł znacząco brwi. już chciałam napisać 'mógłbym pójść do perli', ale to chyba równałoby się z wykopaniem sobie dołka na trumnę.

- świetnie, to idź, droga wolna - no cóż, bo to już akurat ją zabolało. rzuciła kołdrę na majlsa, skoro mu zimno i skierowała się z powrotem do salonu. wyszła taka naga, bosa i seksy na balkon, gdzie było naprawdę zimno, ale nie chciała żeby wiedział, że ona płacze : / przez niego ; / a balkon był dosyć daleko od sypialni. wspominałam już, że tulus jest 39573958305784 uczuciowsza? od sebka?

ja też ciągle płaczę, więc ją rozumiem. ale sebek nie rozumiał. skorzystał więc z okazji, żeby przeszukać barek w poszukiwaniu jakiegoś alkoholu. nic! patologiczny związek tworzą. majls ubrał się pospiesznie i nic jej nie mówiąc wyszedł z mieszkania, ale pewnie mogła zobaczyć go na dole, skoro stała na balkonie. poszedł do monopolowego, mam nadzieję że był w pobliżu? i kupił sobie finlandię największą z możliwych i z błogim uśmiechem na twarzy i posmakiem wódki na języku, wrócił. jest mocny.

tulus, już odziana w swoje ubrania, stała w przedpokoju, czekając na niego. no cóż, mógł widzieć jej łzy, mógł widzieć rozpacz, malujacą się w jej oczach, ale nie widział tego, jak łamie jej serce. kiedy tylko wszedł, spojrzała na niego prawdziwie zrozpaczona.
- dziękuję ci, za miłe zakończenie wieczoru, miles - powiedziała, ochrypłym od płaczu głosem i zniknęła w ciemnym salonie. miała wrażenie, że on wcale o niej nie myśli, że jego uczucia wiążą się jedynie z alkoholem i no cóż, wcale jej się nie dziwię. okej, koniec, bo zaraz sama się rozpłaczę.

i ja też z tego wszystkiego :c z majlsa zrobił się ostatni dupek, no ale wiesz jak raz wpadniesz w nałóg, ciężko się z niego wygrzebać. a on nawet pomimo tego, że bardzo kochał tuluz i w momentach większej trzeźwości chciał dla niej jak najlepiej, nie było to wystarczającą motywacją, żeby odstawić alko. rozumiesz, ojciec nauczył go całego życia!
-nie ma za co! - krzyknął za nią i pociągnął kolejny, nie wiem który już łyk wódki. chwiejnym krokiem ruszył jednak za nią.

ej i teraz serio płaczę, jestem beznadziejna, sori. tuluza też była, kuliła się gdzieś za oparciem kanapy, płacząc nad tym wszystkim. nad tym, jakie ma beznadziejne życie, pomyślała sobie nawet, że lepiej byłoby gdyby umarła, od dzisiaj zacznie się głodzić albo coś takiego żeby więcej nikomu nie przeszkadzać. ba, czuła się problemem, którym ludzie się interesują, tylko jak jej potrzebują. w dodatku miles. kiedyś było całkiem inaczej, kiedyś....on był inny. czy to uzależnienie tak go zmieniło? jakby zareagował gdyby umarła? uznała, ze wcale by się tym nie przejął, jak wszyscy inni włacznie z jej ojcem, co wywołało kolejny atak płaczu.

-tuluz? - zapytał zachrypniętym głosem i pociągnął kolejny symboliczny łyczek z butelki. tak to nazywał. ale tych symbolicznych łyczków zebrało się już tyle, że ledwo stał na nogach - tuluz, wyłaź kurwa - wymyśliłam właśnie, że dzisiaj upił się na agresywnie. taka odmiana. jezu, biedna tuluz. już dawno bym zostawiła takiego zmienionego majlsa. nawet nie zauważyłam, kiedy stał się takim żulem z wołomina. mam nadzieję, że jeszcze będą z niego ludzie... o! jeszcze zafunduję mu ćpanko i tuluz wyśle go na odwyk.

zadrżała. teraz silnie się wystraszyła, nie potrafiła nawet się poruszyć, wszystkie jej kończyny, jak na zawołanie zesztywniały. nie płakała już, ale się trzęsła, jakby była jakąś galaretką. dlaczego trafiała na facetów, którym potrzebna była tylko do łóżka? bo tak się właśnie czuła. wstała, ledwo się trzymając na chudych nóżkach. widziała zarys twarzy majlsa w świetle latarni za oknem i znów zebrało jej się na płacz.

-ja pierdolę, gdzie ty się chowasz kobieto! - ryknął xd z wyrzutem i podszedł do niej szybko, machunalnie ciągnąc kolejne łyki. chciało mu się rzygać, to pewnie od mieszania szampana z wódką, mało fortunnie majls. zatrzymał się tuż przed tuluz i zamachnął chcąc dać jej w twarz za to, że tak bezczelnie się chowa kiedy on, miles, chce żeby stanęła przed nim. jezu, nie mogę jej tak po prostu uderzyć :c to zbyt podłe nawet jak na pijanego majlsa. zamiast ją więc uderzyć, objął mocno i rozpłakał się w jej ramię. tak, płakał. to znaczy nie jakoś głośno i żałośnie, ale łzy ciekły ciepłymi strumieniami po jego policzkach, prosto na jej ramiona. i niech robi z tym teraz co chce - nie radzę sobie z tym tuluz - czknął - już myślę, że jest dobrze, a wtedy jak chuj z jasnego nieba xd spada potrzeba na ten cholerny alkohol i... resztę sama znasz.

jezu, znów płaczę, wywołujesz we mnie łzy jak fakt, że kuba mnie rzucił. no cóż. a tulus, co miała zrobił, płakała razem z nim, chciała mu jakos pomóc, czuła się winna, że jest taką egoistką, że myśli o swoich problemach.
- miles, przepraszam, tak bardzo chciałabym ci pomóc, ale nie umiem. przepraszam - wciąż powtarzała, że go przeprasza, muskając ustami majlsową szyję, do której teraz płakała. boże, jaki dramat - przepraszam miles, ja naprawdę nie wiem, miles, przepraszam.
to już było z jej strony chore, no cóż.

może zacięła jej się płyta?
miles nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić, ze zwieszoną głową ruszył do sypialni klasycznym zygzakiem. o! wpadł na lampę, żeby było bardziej śmiesznie. trochę rozładuję sytuację, a co!

tulus otarła łzy i ruszyła jego śladem. postawiła lampę, mówiąc mu żeby uważał, następnym razem. ale ta lampa obchodziła ją tyle, co zeszłoroczny śnieg. napisałam śmiech. usiadła na łóżku, pociągając też tam milesa.
- posłuchaj - starała się, by głos jej nie drżał, w zasadzie to trochę się bała - jutro wybierzemy się razem do jakiegoś lekarza, który ci z tym, eee pomoże, okej? miles, proszę cię zgódź się, inaczej będzie coraz gorzej.
a tego w gruncie rzeczy się obawiała.

-nigdzie nie idzę. nie jestem chory - warknął i obrażony legł na łóżko, plecami do niej. co ona sobie wyobrażała, huh? no dobra, sam doskonale zdawał sobie sprawę, że nie jest z nim najlepiej i lekarz to chyba sensowne wyjście, ale nie zgadzał się dla samej zasady.

tulus podrapała sienerwowo po policzku.
- miles proszę cię, chcesz żeby tak dalej było? żebyś wzbudzał strach we własnej dziewczynie? - wiedziała, że to podziała, bo no cóż, zbyt długo znała majlsa. oparła podbródek o jego ramię - proszę.

zaszeleścił pościelą, kiedy odwracał się w jej stronę.
-boisz się mnie tuluz? - coś ścisnęło go w gardle. nie mogła się go bać.. jakto? wyciągnął rękę w jej stronę.

- miles, ludzie pod wpływem alkoholu nie kontrolują swoich zachować - hej, chyba właśnie znalazła dla siebie zawód! byłaby idealnym psychologiem. choć ie. umiała pomagać osobom, na którym jej zależało, innym chyba nieszczególnie - kiedy dzisiaj się zamachnąłeś miałam wrażenie jakbyś serio chciał mnie uderzyć.
bo pewnie chciał i ty też chciałaś :3 pomasuj mi plecki :c.

chciał, ale odezwało się w jego piersi pienie anielskie i usłyszał głosy mówiące 'nie rób tego!!!!' xd
-przepraszam tuluz - mruknął, chowając głowę pod poduszką. nie dość, że czuł sę fatalnie fizycznie, jeszcze zaczynał mieć moralniaka. nic tylko zakopać się żywcem w ziemi. jęknął coś jeszcze o helikopterku i leżał tak schowany pod pościelą, mając nadzieję że tuluz więcej go nie zobaczy dopóki nie znormalnieje.

toulouse dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo nie lubi swojego imienia. no cóż, z ust majlsa zawsze to brzmiało inaczej. okej, załóżmy, że zupełnie miło akcentował jej imię.
- miles - zaczęła rzeczowo, kojąco głaskając ukochanego po karczku - nie zrozum mnie źle. ja nie mam ci tego za złe. po alkoholu, ludzie ukazują swoją drugą twarz, która na codzień im nie towarzyszy. ja na przykład, po pięciu szklaneczkach dżaka, potrafię się rozebrać i biegać nago po mieście, by później, żeby było fajniej tego nie pamiętać. i w tym tkwi problem. nie panujemy nad sobą po wypiciu. proszę cię, zgódź się żebyśmy odwiedzili znajomego mojego ojca, który zajmuje się leczeniem ludzi z uzależenien.
bo nie chciała wymówić słowa 'psychiatra'. huh.

przeczytałam, że głaskała go kojąco po kroczu xddd i znowu parsknęłam śmiechem. chyba już jestem zmęczona, xd.
-okej. ale zrobię to tylko i wyłącznie dla ciebie - zastrzegł, wynurzając głowę spod poduszki. patrzył na nią świecącymi oczami, starając się skupić na niej wzrok. kiepsko mu to jednak wychodziło. no trudno, licżą się chęci, prawda?

uśmiechnęła się, ale to nie był uśmiech kogoś w pełny szczęścia bo cóż, wszystko w jej sercu i żołądku było przewrócone do góry nogami. ale nie chciała teraz mówić o sobie, liczyło się to, by pomóc majlsowi.
- zobaczysz wszystko bedzie dobrze. wyjdziesz z tego, a ja ci w tym pomogę - przysunęła się do niego, by pocałowac nieśmiało, jakby ciągle czuła zagrożenie. no cóż - kocham cię i cię nie zostawię, pamiętaj o tym.

-pamiętam - mruknął jeszcze i zachrapał stosunkowo głośno.

że zasnął? xd

-------
Suite ŕ un grand nombre de réponses, ce sujet a été automatiquement divisé. Vous pouvez retrouver la suite de ce sujet ici :
https://cthulhu.forumpolish.com/viewtopic.forum?t=2629