apartament bastję & tju.

nie zareagowal bo umarl. okej, wcale nie. porszyl sie, niespokojnie, bo myslal, ze to moze tony sie obudzil i wali go rekami w czolo. spojrzal na syna, ale ten najwyraźniej spal, bo mial zamkniete oczka i wcale sie nie poruszal. podniosl sie do pozycji siedzacej, by teraz dopiero dostrzec tiiu. usmiechnal sie do niej, dosyc sennie, oblizujac spierzchniete wargi.
- wrocilas - stwierdzil, typowo zaspanym glosem, przecierajac oczy.

-nie, tylko tak ci się wydaje - odparła, opierając dłonie na biodrach - uroczo razem wyglądacie - dodała zsuwając z ramion zielony sweterek. właściwie bolała ją głowa tak jak mnie, więc najchętniej zakopałaby się w poduszkach pod ciepłą kołderką, a musiała zrobić obiad dla wybitnie nieekonomicznego seba xd. podniosła więc siatkę, którą powiedzmy uprzednio postawiła na podłodze i mruknęła coś na temat tego, że zrobi dzisiaj pierogi, bo na nic innego nie ma siły. matko jaka rutyna x.d

nie to zeby pierogi robilo sie dluzej & trudniej niz na przyklad ziemniaki, nie xd. ale co oni beda pyry jesc, jak tiiu jest zupelnie czadersko uzdolniona kulinarnie. wstal, drapiac sie po glowie, by spojrzec za okno, znaczy te ich duze fajoskie okna, od podlogi do sufitu, junol.
- pomoge ci!!! - rzekl o wiele bardziej entuzjastycznie, moze nawet zbyt glosno, wiec polozyl reke na ustach, by nie obudzic tonego. zlapal jakis kocyk z oparcia lozka, by nakryc nim syna i pociagnac tiiu do kuchni - w zasadzie nie mozemy go przyzwyczaic do tego, ze jak spi, w domu jest kompletna cisza - bo przeciez sebek sie znal, majac 39573947 rodzenstwa........

-yhm - skinęła głową, bo z kolei tiiu będąc jedynaczką nie miała żadnego doświadczenia z dziećmi, nie mówiąc już o tym, że sama jeszcze nie do końca była dorosła. junoł. dzielnie sobie jednak radziła, toteż teraz objęła seba i musnęła jego usta, ciepłymi wargami - nie będę ich robić. kupiłam gotowe. jestem dzisiaj za bardzo nieprzytomna na cokolwiek innego i na przykład zamiast ciasta odkroiłabym sobie palca. chciałbyś mnie bez palca? - zagięła demonstracyjnie palec wskazujący, no wiesz jak.

- to dobrze. nie to, że watpie w twoje kulinarskie zdolnosci, ale po co mialabys sie przemeczac......- jasne, tiiu po prostu nie wygladala na kogos, kto w zyciu robil pierogi - nedlugo bedziemy mogli wychodzić z tonym na spacery, ale najpierw trzeba kupic wozek. jutro mam egzamin - przewrocil ciezko oczami, siadajac przy stole. zlapal jakas gazete i zaczal ja przegladac, dopoki nie zauwazyl, ze to vogue.

na co tiiu zaśmiała się pod nosem, bo widok bastię przeglądającego vogue'a był cokolwiek niecodzienny. ukradkiem zrobiła mu zdjęcie telefonem, które następnie miała w planach wywołać i powiesić na ścianie w ich sypialni. sesese
-oh i tak wiem, że wątpisz - prychnęła kręcąc głową. nalała wody do garnka i włączyła gaz, nucąc coś pod nosem. a w tym samym czasie tonego porwał thomas. zw idę na chińszczyznę xd.

wcale nie porwal, ale thomas zaczal plakac, totez sebek powiedzial tiiu, że on zw, xd i poszedl do salonu. tony machal malymi raczkami i darl sie w niebo glosy, ale i tk wygladal cudownie, sebastien aż nie wierzyl, ze moze go tak szybko pokochac. wzial syna na rece, by pojsc z nim do kuchni.
- hm, ktos tu chyba potrzebuje nowego pampersa - stwierdzil, wachajc tylek malego, wczesniej oczywiscie przewracajac go na brzuszek.

-chyba nie będziesz przewijać go w kuchni? - tiiu spojrzała na seba jak na idiotę i uniosła brew. jednocześnie wrzucała do wrzątku pierogi. jeden z nich był na tyle wredny, że wpadając rozchlapał wodę i oparzył ją w rękę. podskoczyła więc, piszcząc głośno i przytknęła bolące miejsce do ust - jezuu.. - jęknęła, patrząc na pierogi z żądzą mordu xd.

sebastien byl gotow rzucic tonego na stol i podbiec do tiiu, ale w pore sie opamietal. zawiesil sobie syna na ramieniu, by podejsc do tiiu, objac ja pewnie i pociagnac do zlewu. odkrecil kurek z zimna woda, by wsunac pod nia reke ukochanej.
- jutro przyjdzie niania do tonego, bo ja cie porywam - puscil jej oczko, by zniknac za drzwiami. skierowal sie do pokoju syna wlasnie, w celu przebrania pampersa.

-hmmm? - wymruczała tylko zdezorientowana, nadal trzymając rękę pod zimną wodą. co za niewyobrażalna ulga! dopiero po chwili zorientowała się, że seb gdzieś wybiegł z tonym. poruszał się jakby był na spidzie, albo sterydach. zdecydowanie za szybko. a może po prostu ona działała dzisiaj na spowolnionych obrotach w związku z bolącą głową. zerknęła na swój brzuch i podwinęła koszulkę. westchnęła głęboko i uznała, że lepiej będzie wcale nie jeść obiadu i nie patrzeć w tamte rewiry. był o b l e ś n y. musiała się za siebie wziąć, jeśli seb miał ją zobaczyć w samej bieliźnie lub bez.

a sebastien zmienil tonemu pampersa, nawet bez takiego obrzydzenia, jakie ja milam, kiedy zmienialam pampersa krisowi. wlozyl syna do kojca, dal mu jakies zabawki, w stylu gryzak, by wrocic do kuchni. wrzucil zawiniatko do kosza na smieci, by znow zasciasc przy stole.
- mowilem, ze do malego jutro przyjdzie opiekunka, bo ja cię porywam - wyszczerzyl sie glupio, ale to franko, u niego nic nie wyglada glupio.

u niego wszystko jest na tyle podniecające, że ma się ochotę rzucić na jego szyję i zacząć całować. tiiu ledwo się przed tym powstrzymywała, doglądając pierogów. jednak kiedy uznała, że są gotowe i wyłączyła gaz. usadowiła się na kolanach seba i podwinęła koszulkę.
-seb, jestem gruba i brzydka, zobacz - ułożyła usta w podkówkę.

bastję pokrecil glowa i pocalowal tiiu w skron, glaskajac ja miarowo po udzie. nie podobalo mu sie, ze tiiu ma o sobie takie zdanie, bo przeciez on ja kochal, taka, jaka jest. nienawidze tego, ze nie moge uzywac polskich, ale coz.
- skarbie - zaczal i pochylil sie lekko, by pocalowac ja w dolna warge - kocham cie......i.....podobasz.....mi.....sie....tak....samo.....jak....zawsze - zapewnil ja, a ze tak wytlumacze, kazdy wielokropek odpowiada za pocalunek w dolna warge wlasnie.

rozpromieniła się i splotła ręce na jego karku, pozwalając koszulce opaść na brzuch, który w zasadzie nie był najgorszy jeśli mam być teraz obiektywnie szczera. dla tiiu jednak był tragiczny. coś sobie ubzdurała, ale spokojnie wszystko da się załatwić.
-kocham cię, bastien - szepnęła właściwie w jego usta, całując go z wyjątkowym zadowoleniem. i wszystko byłoby fajnie i sympatycznie, gdyby tony nie zaczął głośno krzyczeć.

sebastien wetchnal ciezko, bo w zasadzie w tej chwili, mial ochote calowac tiiu i kochac sie z nia i okazac jej tyle uczuc, na ile zaslugiwala. niestety z drugiej strony nie mogl zniesc placzu synka, totez pocalowal tiiu w nos, by się podnieść, razem z nią, jak mniemam.
- o co ci znow chodzi, chlopie, przeciez zmienilem ci pampersa - wyjal tonego z kojca, by zlapac go jakos tak w okolicach brzuszka i spogladac pytajaco. tony wygladal na uszczesliwionego, że ktos w koncu sie nim zinteresowal, wiec sebastien nie mogl sie nie usmiechnac do jego delikatnej twarzyczki.

-towarzyska bestia - skwitowała tiiu, stając za sebem, wspinając się na palce i oparłszy brodę na jego ramieniu patrzyła na tonego będącego uroczą miniaturką seba. połaskotała małego w brzuszek palcem wskazującym i uśmiechnęła się do niego promiennie.

sebastien zamyslil sie i stwierdzil, ze chcialby miec jeszcze corke, xd ale poki co zostawil te retrospekcje tylko dla siebie. podrapal sie po gladkim policzku, bo dzis nawet sie ogolil i lapiac w drodze tiiu za reke, pociagnal ja do salonu.
- teraz high school musical na disney channel, tonemu sie podoba - poinformowal ja, rozsiadajac sie na kanapie.

zlapala go policja, czy cos i tyle...............

-on woli króla lwa - zaprotestowała, kręcąc głową. oglądali z tonym króla lwa, kiedy seb yy był na zajęciach praktycznych ze swojego tam lotnictwa, czy coś - prawda tony? - spojrzała na syna, który wyglądał na zadowolonego właściwie tylko faktem, że oboje rodziców siedzi z nim teraz i wydaje się być nim aż tak zainteresowanych. jezu, nawet nie wiem czy to poprawne gramatycznie, łotewa. wzięła go na kolana i gładziła po meszku na głowie.

nie wiem teraz? bo sebek moze mial przeczucie, ze bedzie siedzial w wiezeniu tudziez umrze, nie wiem co tam sobie wolicie, wiec ogladal krola lwa, z tiiu i tonym, ktorego jej na szczescie nie wyrywal, bo i po co. jaka anafora.
- woli hsm...........

i cos tam cos tam.

tiiu siedziała z tonym na kolanach i pokazywała mu książeczkę z obrazkami dokładnie opisując każdy z nich. sporadycznie całowała syna w czubek kosmatej główki i była w siódmym niebie. w życiu nie powiedziałaby, że ten mały zgredek może powodować u niej tyle radości. zastanawiała się tylko jak sebowi poszedł egzamin. nie widzieli się od pewnego czasu i nie miała pojęcia co się z nim dzieje, o.

sebastien wrócił, w śpiewającym humorze, śpiewając więc nawet podnosem bołlin for sup. zdjął płaszcz i poprawił bladoróżową <3 koszulę, by przejść do salonu.
- zdaa a a a a ałem - oznajmił ogółowi, to jest tiiu i tonemu, by pocałować oboje; małgo w główkę, tiiu w usta. sam opadł obok, wyciągając nogi przed siebie.

-mogę oficjalnie zwracać się do ciebie per pilocie? - zapytała, uśmiechając się i opierając głowę na jego ramieniu. był lodowaty ale jakoś szczególnie jej to nie przeszkadzało jeśli mam być szczera - gdzie się szwędałeś przez ostatnie kilka dni? mam nadzieje, że to nie ma nic wspólnego z thomasem i waszymi porachunkami..

wyszczerzył zęby w uśmiechu drapiąc się po głowie. w gruncie rzeczy, to kupił wczoraj samolot i byli, właśnie z thomasem, polatać.
- poniekąd. to znaczy, to nic złego, po prostu mieliśmy kilka spraw do załatwienia. ale już jest okay, to znaczy dogadujemy się - jakby byli conajmniej małżeństwem, ale cóż. wziął tonego od tiiu by przyprzeć go do klatki piersiowej - co słychać, małyy?

-znalazłam dzisiaj twoje kapcie w szufladzie z garnkami. wiesz coś o tym? - uniosła brew, patrząc na seba z zainteresowaniem. skorzystała z okazji, że zabrał od niej tonego i wygładziła koszulkę na brzuchu, który wreszcie zdołała polubić. z drobną pomocą doktora birnbauma (pozdro).

sebastien czekał na tiiu, bo dziś od rana jej nie widział, a znalazł w kuchni jakieś pooperacyjne kwitki i się na nią wkurwił. po pierwsze za to, że zoperowała sobie brzuch, co było wyraźnie napisane na kartkach, które znalazł w szafce, a po drugie na to, że mu nic o tym nie powiedziała.
- widzisz maluchu, dorośli mają tyle na głowie - posmyrał syna po małym brzuszku palcem wskazującym, wkładając kapcie, boz robiło mu się zimno w stopy. kapcie zawsze i wszędzie.

ciągle chichram z tych kapci xd.
tiiu w każdym razie zupełnie niczego nieświadoma, wróciła do domu i rzuciła swoją torbę na szezlong w przedpokoju, czy coś. blair miała szezlong, nieważne.
-seb? jesteście w domu? - to znaczy w rozumieniu seb + tony, nie zwracała się do sebastję per towarzyszu, prawda.

per towarzyszu :d. siuram.
sebastien przestal poprawiać maleńki sweterek na ramionach syna, by teraz wychylić się z salonu, do przedpokoju. chyba nawet coś strzyknęło mu w szyi, wcale nie był w fornie przez to, ze ostatnio nie musiał uciekac przed rożnymi popierdoleńcami. chyba nawet trochę przytył, ale nołłoriz, nie miał zaokrąglonego brzuszka, nawet.
- jesteśmy, jesteśmy - powiedział, wstając, ale usiadł z powrotem, kiedy sobie przypomniał, że tony należy do bardzo aktywnych dzieci i może spaść z kanapy, jak kris kiedyś.

zacięło mi się IE i tlen, kurwa. ale czekam może się naprawi, bo miałam fajnego posta parkerem napisanego. :c
-cześć kochanie - mruknęła, wspinając się na palce i całując seba w sam środek ust - przepraszam, że tak długo ale musiałam skoczyć na uczelnię - odwróciła się do tonego i rozpromieniła na jego widok, aczkolwiek patrzyła nieco rozbawiona to na niego, to na seba - sam go ubierałeś? - zapytała, unosząc brew. zapewne tak, skoro miał na sobie sweter zupełnie nie pasujący do spodenek i dwie różne skarpetki. wzięła małego na ręce i pocałowała w czółko, mierzwiąc jego mechatą główkę.

a a a a aa, ja słucham rozmowy mama & tata, w skupieniu huh.
westchnął ciężko, bo przecież naprawdę się starał, ubrac małego po ludzku, ale tak wyszło, ze nie mógł znaleźć dwóch takich samych skarpetek. poza tym, okej, może w ubieraniu dzieci nie był najlepszy, ale sam nie wyglądał najgorzej, podziwiaj secik, ma polo abercrombiego <3 i skarpetki też!
- hm, hm w porządku, w porządku. chyba powinniśmy porozmawiać tiiu, położę małego spać - powiedział w końcu, kiedy udało mu się opanować wybuch kurew i chujów, które buzowały się w nim od rana, przez te wszystkie papiery lekarskie, które znalazł, chcąc zrobić sobie kawę.

-tak? o czym? - uniosła brwi, bo nie miała pojęcia że znalazł papiery, bo i skąd miała wiedzieć prawda? skinęła tylko głową, mruknęła żeby zaczekał i zaniosła tonego do łóżeczka, coś do niego po drodze szczebiocząc.

obraził się, bo to on miał uspać tony'ego, ale no cóż. pokiwał więc głową i rozsiadł się w fotelu, przed telewizorem i oglądał bena dziesięć, bo to ostatnio ulubiona bajka syna i zaczyna przy niej kręcić łapkami.

wróciła do salonu i chwilę stała za fotelem, na którym siedział seb i oglądał bena dziesięć. zastanowiła się czy nie kupić tonemu i bastienowi tego elo zegarka czy co to tam było co ma ben, ale się rozmyśliła i okrążywszy fotel usiadła sebastję na kolanach.
-więc o co chodzi, skarbie? - zapytała jak gdyby nigdy nic, całując go w skroń.

omnitriks!!!!!!!!!
bastję przez chwilę obserwował jak ben zmienia się w czterorękiego, bo musiał opanować nerwy. to, że dygała mu noga swoją drogą, a to, że nauczył się panować nad nerwami swoją. kiedy udało mu się uspokoić wstał i wyłączył telewizor. oparł się o komodę, a w zasadzie to oparł tyłek o komodę, lustrując tiiu wzrokiem. na dziś miał w planie oświadczyny, ale jeśli nie była z nim do końca szczera.....
- dlaczego nie powiedziałaś, że operowałaś sobie brzuch? - zapytał, krzyżując ręce na piersiach.

zamrugała parokrotnie, patrząc na niego z niejakim niedowierzaniem. więc o to mu chodziło? w mniemaniu tiiu nie było to nic takiego, a już na pewno nie sprawa warta takiej afery jaką zapewne zorganizował dla niej seb. wiedziała to po dygającej nodze, właśnie. i jego spojrzeniu wbitym w jakiś jeden punkt, niekoniecznie w nią.
-bo to nic takiego? - odpowiedziała pytaniem na pytanie i usiadła wygodniej na fotelu - nie sądzisz chyba, że chciałabym chodzić po mieście z czymś tak zwisającym jak to co przed zabiegiem - podkreśliła słowo zabieg - było moim brzuchem.

przewrócił ciężko oczami. już nie chodziło mu o sam fakt zabiegu, jeśli źle się czuła ze swoim ciałem to w porządku, chyba nawet nie miałby nic przeciwko, ale dlaczego mu nie powiedziała? może sądziła, ze nie zauważy? okej, pewnie by nie zauwazył, bo przecież nie kochali się od miliona lat, co też coraz trudniej było mu znieść.
- ale nie mogłas mi powiedzieć, prawda? nie mogłas się zapytać co ja o tym sądzę, bo co się tam będziesz interesować moim zdaniem. nieważne. następnym razem ukrywaj głębiej papiery dotyczące swoich 'zabiegów' - wykrzywił wargi w uśmiechu i wyminął ją, by ruszyć do sypialni, bo miał zły humor i generalnie wszystko było nie tak jak powinno. więc w ten sposób będą żyć przez resztę lat? sto procent abstynencji seksualnej, bo przecież tony.......

-świetnie, bastię. na pewno będę ci wszystko mówić jeśli będziesz się do mnie odnosić w ten sposób! - krzyknęła za nim i pospiesznie ruszyła do przedpokoju, szamocząc się ze swoją chustą pucciego. koniecznie musiała się przewietrzyć, bo jeśli zostałaby tu chociaż minutę dłużej, była gotowa zrobić coś sebastję. a przykład wyrzucić jego kapcie przez okno xd.

nie wiem co gorsze.......w każdym razie sebastien jeszcze chwilę pomedytował do samego siebie leżąc na łóżku i po prostu dygając nogą, by teraz podnieść się i ruszyć do przedpokoju, z którego dochodziły go głosy ubierającej się tiiu. złapał ją za łokieć, by gwałtownie odwrócić w swoją stronę, tak, ze ze spokojem mogła go szturchać nosem po szyi. spojrzał jej w oczy, by stwierdzić, że jest kompletnym egoistą i myśli tylko o sobie ;<.
- tiiu, nie dojdziemy do niczego ciągle się kłócąc - rzekł stanowczo, co miało być czymś na podobieństwo przeprosin, bo to jeszcze z trudem mu przychodziło. ale tiiu poszła.