apartament bastję & tju.

uu. no raczej, bo w tym momencie sebastien się wkurwił, wstał z łóżka i zgasił światło. wyjął papierosy, choć nie miał w zwyczaju palić w sypialni.
- aha - powiedział w końcu, podpalając jedno z marlboro może, bo ja sama je też lov, dlatego on może też.

a kto nie low marlboro,huh? nieważne, ja nie palę w końcu.
-daj jednego-przeczesała włosy, marszcząc zaraz brwi. nie czuła się z tym dobrze. nawet źle. właśnie, czuła się z tym źle, jak najbardziej źle. paskudnie i strasznie, jezu. nie dość, że zapewne spieprzyła mu wieczór, to spieprzyła i sobie, czując się jak dziwka. oczywiście mógłby ja przytulić. nie, żeby się tego jakoś specjalnie spodziewała.

- wiesz co, jak chcesz mogę ci dać koc czy coś i prześpisz się na kanapie, czy co tam sobie chcesz. albo ja będę spał na kanapie ty tutaj - rzucił w jej stronę papierosa, ale pewnie nie trafił, bo było ciemno, więc znów zaklaskał dwa razy. on też czuł się okropnie.

-przepraszam-wstała, wciągając zaraz bluzkę i poprawiając włosy. papierosa olała. w zasadzie olała wszystko-wrócę do domu. wezmę taksówkę, czy coś. cokolwiek-nawet trochę drżał jej głos, chociaz nie czuła się nawet w połowie tak strasznie jak kiedyś-pójdę już.
i to chyba był dobry pomysł. tak myślała.

- jezu, daj spokój, nie będziesz łaziła po nocach - powiedział, znudzonym już tonem. paryż mu się dziś nie podobał - zresztą jak chcesz.

-chcę. to znaczy,uuuh, na razie-jęknęla, złapała płaszcz i zwiała, nie zostawiając ani numeru telefonu, ani też zapachu perfum nawet.
dobranoc!

on nie chciał jej rozpamiętywać. branoc!

przyszli tutaj, sebek i brooke, brooke i sebek. zaprowadził ją do salonu, zbierając po drodze jakieś szklanki z wczoraj. zaniósł do kuchni, jutro ma przyjśc nowa gosposia, to dobrze.
- napijesz się czegoś, bi? - zapytał, ziewając, bo w prawdzie to mu się nudziło.

- ta. martini? - chyba, że nie był zaopatrzony w takie alkohole, może miał tylko piwo. albo ruską wódkę przemycaną przez granicę. granicę francusko-rosyjską... usiadła wygodnie na kanapie, w zasadzie to na wpół leżała, zmrużyła oczy. - ładnie mieszkasz. sam, prawda?

sebastien wrócił z martini dla niej i szklanką wody dla siebie, bo on nie był alkoholikiem jak ona i nie pijał od południa. przyglądał jej się, z myślami, naprawdę rozochoconymi, jeśli mam być szczera to brooke nie powinna przybierać takich pozycji przy sebku, bo aż mu się ręce trzęsły kiedy podawał jej martini. usiadł, siląc się na patrzenie w telewizor. duży, ścienny.
- jasne, że sam. wszyscy zostali na sycylii.

- w zasadzie nie wiem, czy powinnam ci zazdrościć, czy też współczuć. nie czujesz się czasami, hm, samotny? - spytała, spoglądając na niego znad martini, którego upiła spory łyk. podejrzewała, że sebastien sprowadza sobie regularnie jakieś ładne dziewczyny i niespecjalnie się nudzi, ale nie chciala go tak pochopnie osądzać.

- jasne, że się czuję. wbrew wszystkiemu, nie jestem jakimś nieczułym dupkiem, czy chujem, nie pamiętam jak to stwierdziła tiu - przewrócił oczami, choć naprawdę miał ochotę na tiu. i jej tyłek. nadal spoglądał na telewizor, choć bruk zbyt ładnie pachniała, jak na te swoje siedemnaście lat - dlatego lubię wyjeżdżać, choć prawdę mówiąc nieczęsto mi się to zdarza.

odgarnęła włosy do tyłu, przyglądając się sebastienowi, niezłe z niego ciacho, jak zdążyła zauważyć, hehe:) anyway, dopiła martini w czasie 0.000000000848 sekundy, odstawiła szklaneczkę na stolik i obciągnęła swój sweterek. kaszmirowy, swoją drogą. - ja też lubię wyjeżdżać, dawno nigdzie nie byłaaaam. - jakby specjalnie ją to teraz interesowała. miała ochotę zasmakować sebastienowych ust, ale nie miała zamiaru go o tym specjalnie głośno powiadamiać.

sebastien natomiast, odstawił szklankę z wodą na stolik, szklany bo takie są najlepsze. wcale się nie napił, w gruncie rzeczy nie lubił wody mineralnej. tak się dobrze składało, że on miał na to samo ochotę, ale może odrobinę więcej odwagi i pewności siebie, w związku z tym nachylił się, będzie bolał go kark, by pocałowac ją, zupełnie na mię tnie.

nie stawiała większych oporów, bo na codzień nie należała do jakichś cnotek niewydymek. iii jak rozboli go kark, to ona chętnie wymasuje, podobno była zupełnie niezłą masażystką, nawet jeśli amatorką. w każdym razie, odwzajemniła pocałunek, przysuwając się trochę w jego stronę.

kiedy stwierdził, że bruk wcale nie zamierza go posłać do diabła, albo samej siebie, to znaczy, że nigdzie nie wychodzi, ani nie rzuca w niego przekleństwami, objął ją mocniej, całując teraz wzdłuż szyi i niżej, do dekoltu.

uśmiechnęła się, by zaraz przesunąć ustami po jego policzku. wsunęła dłoń pod jego koszulkę na plecach, by sprawdzić, czy może sebastien ma jakieś rozległe szramy.

pewnie miał, po ostatnim przejęciu jakiejś tajnej broni w chinach. ale on wcale się tym nie przejmował, miała przyjemne dłonie, stwierdził jednak, że kanapa jest niespecjalnie wygodna, chociaż pewnie droga i wziął ją silnie na ręce, by zanieść do sypialni.

objęła go w międzyczasie za szyję, przytulając się do niego, narkotyzując się zapachem jego perfum. hugo bossa!!!po drodze zgubiła buciki, które robiąc 'stuk, stuk, tup' upadły na ziemię. oby nie porysowały podłogi.

ułożył ją na łóżku, wcale nie rzucał nią jak tiu, bo chyba zdawał sobie sprawę z tego, że brooke nie jest dziwką, by samemu zaraz zawisnąć nad nią i całować w ciągu dalszym. pozwolę sobie też zaznaczyć, że w końcu, spragniony jej ciała, pocałunków i dotyku, zdjął tez bluzkę.

czyją!!!!! domyślam się, że jej, a jeśli dobrze myślę, to ona zdjęła jego i obsypywała właśnie pocałunkami jego szyję, by wrócić do ust, jednocześnie siłując się z jego rozporkiem. przez myśl jej przeszło, że daniel pachniał bardzo podobnie i chyba, sory bardzo, miał cieplejsze usta.

powinnam się teraz obrazić za niego, że podczas gry wstępnej ona myśli o jakimś danielu, -,-.
bruk natomiast miała bardzo przyjemne usta, ale nieszczególnie go to pocałunki zaspakajły, więc zdjął jej teraz dla odmiany spodnie, rzucając nimi w okno, z rozmachem.

i wypadły za okno, bo było otwarte xxxddd. ale brooklyn nawet nie zauważyła, była zbyt zajęta zachwycaniem się nad tym, że udało mu się rozpiąć jego spodnie, niestety ściągnąć musiał sobie je on sam, bo dla niej byłoby to chyba raczej trudne.

okej, a że to sebastję, żaden tam romeo, julia też nie, zdjął swoje spodnie, potem majtki bruk, by na koniec pizgnąć też swoje własne, szare bokserki za siebie i wmanewrować w nią, zwinnie, ale mocno.

jęknęła, łapiąc się kurczowo kołdry, prześcieradła, czegokolwiek, a drugą ręką, bo łapała się tylko jedną, umiejscowić gdzies przy jego prawej łopatce, gdzie to go podrapała, miała czerwone paznokcie i wydrapie ci oczy.

a on, posuwał ją ostro, ale może nie aż tak boleśnie, bo robił to w miarę wolno, napajając się chwilą 57365373 orgazmów i sapiąc w ramię bruk, pachnące jakimś ładnym perfumem.

nie lubię, jak ktoś mówi o perfumach w liczbie pojedynczej~!!
- och, seeebastien! - jęknęła, dochodząc już po raz wtóry. i pewnie powinna się dziwnie czuć, w końcu była tak jakby zaspokajaczem po natalji, chociaż nie widziała, że tamta miała tak na imie. ale nieważne....

kiedy w końcu doszedł, tak zupełnie konkretnie, opadł obok niej, starając sie nie spać z łóżka, nawet mu się to udało i wysapał coś w jej ramie, które teraz płytko pocałował, że jest za je bi sta. po czym nawet przygarnął ją ostatkami sił do siebie, bo po tiu nauczył się czułości dla kobiet po seksie

oparła czoło jakoś tam o jego klatkę piersiową, uśmiechając się. przymknęła nawet oczy, stwierdzając, że teraz chętnie by się napiła kawy, czy chociażby herbaty, ale nie chciała mu sugerować, że się nią źle zajął, czy cokolwiek, więc nic nie mówiła, oddychając wciąż szybciej, ale już mniej.

jest miedzy nimi pięć lat różnicy ;d
kiedy już udało mu się uspokoić oddech i wszystko inne, wstał, zrzucając ją ze swojej klatki piersiowej, uprzednio i złapał bokserki. wciągnął ją na tyłek, w zasadzie to by się przespał, ale nie chciał jej wypierdalać, a jeszcze za wcześnie żeby została na noc, bo może wieczorem pójdzie gdzieś wyrywac laski.
- zjadłbym coś - oznajmił jej, drapiąc się po brzuchu - chcesz coś?

- nie, ale chętnie bym się napiła - wyznała mu, podnosząc się, przyciskając prześcieradło, czy inną szmatę, do piersi, rozejrzała się za swoimi ubraniami, ale że ich nie zauważyła w pobliżu, to złapała jego koszulkę, mrucząc coś, że pożycza, i wciągneła ją na siebie. - herbatyyyy, hm?

pokiwał głową i poszedł do kuchni, gwiżdżąc pod nosem dżejszona może, bo aakurat leciało u sąsiadki w radiu. lubił swoją sąsiadkę, miała rozmiar stanika osiemdziesiąt de i zawsze ładnie pachniała. będzie musiał się nią kiedyś zainteresować, teraz natomiast zrobił sobie kanapki, a dla bruk herbatkę.

potknęła się o łóżko, na szczęście nie jebnęła o podłogę, bo w ostatniej chwili złapała się lampki, która o dziwo też się nie wywaliła, i podrapała do kuchni do sebastiena, by się jakoś od niego nie izolować, xd. usiadła przy stoleeeeee?

przestał śpiewać, bo przy niej się krępował i postawił kubek, ze swoim zdjęciem, przed brooke, zabierając się za jedzenie. siedział w milczeniu na blacie, tańcząc palcami u stóp. oo, krejzol.

- dzięki. - za herbatę. uśmiechnęła się, przyglądając mu zza filiżanki. - wypiję i będę się zbierała, ple ple ple, brat się pewnie o mnie martwi. - nie, żeby kiedykolwiek się o nią martwił, czuła się trochę skrępowana. właśnie, nawet nie wiedziała, że była między nimi taka duża różnica wiekowa.

- w porządku - powiedział, ale silił się na normalny ton, bo w gruncie rzeczy to się cieszył. chciał sobie dziś zabaleciszować.

- hm - oblizała usta, starając się pić herbatę w miarę szybko, by jej na przykład nie wygonił, nie wiedział do czego byl zdolny, może to kryminalista jak jej brat!!!!!xd

xd
- jezu, nie śpiesz się tak, nie zjem cię - stwierdził, bo dojadł właśnie drugą kanapkę i już nie był głodny. zeskoczył z blatu i wrzucił talerz do zlewu.

- domyślam się, sebastien. - pamiętała jego imię, miała dobrą pamięć itakdalej, w każdym razie skończyła z herbatą i wstała od stołu, wręczyła mu pusty kubek i niech zrobi z nim, co chce ;d. - tylko się ubiorę. - i poszła na poszukiwanie swoich ubrań w sypialniiiiii.

- w porządku - powtórzył wrzucając kubek też do zlewu i poszedł do salonu. przykrył się kocem i położył na kanapie, kiedy udało mu się włączyć telewizor.

ubrała się i przyszła tylko pożegnać, rzuciła w jego stronę jakieś banalne 'pa', wydęła usta i poszła!

a on zasnął.

okej, jednak apartamenty. śniło mi się, że klodi z dżonym byli w parku, ale to nie był paryż tylko jakieś stany chyba, on miał już trzy latka i przechodził tamtędy daren i zobaczył ich i w ogóle wiesz duuużo, duuużo dramatyzmu, ciężkich rozmów, potem razem uspali jot i sie pieprzyli ;d wiem, że mam dziwne sny, ale to już koniec snu i offtopa.
sebastien przyprowadził jasmine tutaj, nie wiedząc nawet jak ma na imię. wrzucił swoją bluzę do sypialni, bo nie chciał jej wystraszyć i tak dalej. będzie miał teraz jakiś uraz i będzie się bał zaciągać dziewczyny do łóżka. zdjął buciki, bo nie chciał pobrudzić, zwolnił tą starą panią od sporzątania i zatrudnił steph, może nawet kiedyś uda mu się ją przelecieć, była raczej hot! a przynajmniej bardzo hot, jak na sprzątaczkę.
- ahaaa, chyba nawet nie wiesz jak mam na imię. nieładnie tak wsiadać do samochodu starszego mężczyzny, nie znając jego imienia - uniósł obie brwi, ale ze śmiechem czyli, że to było coś na styl żartu - jestem sebastien. czego się napijesz?

omatko, xd.

....................xd.




















-hej, to znaczy, że wyszłam na dziwkę czy coś w tym stylu? ładne imię, nie chcę nic, może papierosa, masz balkon? - zdjęła teżbluzę, bo było raczej ciepło i poprawiła stanik, bo się przemieszczał, miała zdecydowanie zbyt małe piersi, a potem usiadła na nałokietniku kanapy, przyglądając mu się.

pokręcił głową. chciał powiedzieć coś na temat tego, że on będąc w liceum jeszcze nie palił, ale to byłoby najgorsze łgarstwo w jego marnym życiu, poza tym wyszedłby na jakiegoś nudnego starucha. pomyślał sobie, że będzie mówił, że ma dwadzieścia lat, bo dwadzieścia dwa brzmi bardziej dojrzale.
- nie mam balkonu - bo to był taki apartamentowiec, że wiesz zimne szkło i tak dalej, więc miał szybę od podłogi do sufitu, a w takich z reguły nie ma balkonów. ale jak chciała mogła iść się wywietrzyc na klatkę - ale możesz palić tutaj, ja i tak zawsze palę. nie wyszłaś na dziwkę, a uwierz mi wiem co mówię, poznałem dużo dziwek. więc, jak masz na imię?
stał jak ta sierota, z rękami w kieszeniach, chwiejąc się z pięt, napisałam piętów, na palce.

-jasmine, okej, to nie palę, chybabym się udusiła wiesz, ja potrzebuję świeżego powietrza. i nie znam żadnej dziwki, to źle? - zsunęła się z podłokietnika na kanapę właściwą i poklepała miejsce obok siebie, śmiało, bo miała nowe ładne perfumy.

- moge włączyć klimatyzację, ale okej to nie to samo, nieważne, palenie szkodzi i tak dalej - przewrócił oczami, bo sam lubił palić, nawet miał ochotę, ale chyba już trochę się napalił, bo jasmine wyglądała prawie tak niewinnie jak bruk, może nawet jeszcze bardziej, bo nie latała po paryżu i nierozprawiczała dwudziestolatków. ale on o tym nie wiedział, w związku z czym opadł przy niej, rozkraczając nogi tak po męsku, wiesz jak siedzą chłopacy - to raczej dobrze, dziwki to nic ciekawego, są całkiem przeleciane, przez całkiem wszystkich i ogólnie nawet nie są ładne.
dlatego wątpił, żeby tiu była dziwką, ale nie chciał do niej pisać, bardzo się nawet powstrzymywał. tym bardziej, że teraz siedziała obok niego jasmine i to na niej skupiał wzrok.

-mam dużo nieładnych koleżanek - poinformowała go więc, uśmiechnęła się też do niego chyba pierwszy raz, warto dodać że miała łądne, naturalne zęby i naturalne bynajmniej nie znaczy że żółte czy z próchnicą, a wręcz przeciwnie, ale chyba się już powoli powtarzam. podrapała się po chudym, kościstym lewym kolanie i spojrzała na profil. - teraz powinnam powiedzieć, że jestem niewinną dziewicą i tak dalej?

zamrugał do niej brwiami i odchylił się do tyłu, zaśmiewając pod nosem. splół dłonie na swoim karku, lustrując ją uważnym spojrzeniem z ukosu. w zasadzie to nie był w stanie powiedzieć, czy jest dziewicą, czy nie jest i to go chyba dręczyło. jeśli jest, to będzie musiał wrzucić nowe prześcieradło do prania. albo wyrzucić, bo będzie się potem brzydził. xd
- to zależy czy jesteś, czy nie jesteś, nie powinnaś kłamać, jasmine - powiedział, chociaż stwierdził, że jemu to wszystko jedno - masz ładne imię poza tym - komplementy zawsze działajo na laski!

zamrugał do niej brwiami xd
wzruszyla w odpowiedzi ramionami i podrapała się prawą ręką po lewej stronie szyi, skomplikowane. - przecież nie kłamię, napijmy się jednak czegoś - zamrugała do niego dwa razy, zalotnie i przekonująco, bo mógł być jednym z tych porządnych facetów, którzy nie dają alkoholu nastolatkom. - ilee masz lat?