metro.

Zachichotala, ale nie jak te idiotki z jej klasy w liceum, bo ona była rzecz jasna zbyt mądra na idiotyzm. Okej, tylko z 'jej przedmiotów', które uwielbiała. Koniec refleksji. Odgarnęła włosy za ucho i pozbierała resztę książek, by stwierdzić, że kolejka odjechała.
- No nie, to ostatnia kolejka :c - jęknęła ciężko, ale chwilę później uśmiechnęła się wdzięcznie do Jeff'a - dzięki, ciągle mi coś wypada z rąk, to chyba przez to zmęczenie, nie potrafię niczego ogarnąć - poprawiła berecik, który z tego wszystkiego sie przekrzywił.

pokiwał głową ze zrozumieniem, chociaż on nigdy niczego nie upuszczał, bo wcale nie był niezdarny, czy rozkojarzony. - to musi być nieprzyjemne.. to znaczy to wypadanie. to naprawdę ostatnia kolejka? cholera.. - mruknął, drapiąc się po nosie, przyglądając się okładkom książek S. - chyba będę musiał wrócić do domu na piechotę. - o nie, i co teraz :c.

Susannah poukładała książki, jak były wcześniej, no wiesz, tematycznie, żeby jej sie potem nie pomieszało i odrzuciła włosy za plecy, by stwierdzić, że to głupi nawyk, którego nauczyła się od kuzynki.
- Właśnie, ja też, a to raczej niedobrze, bo mieszkam w Defense......- a to była stacja metra gdzieś tam na zadupiu, choć ja się nie orientuję w Paryżu - jest nieprzyjemne, jak wszystko co sie tyczy z brakiem czasu i roztargnieniem. Muszę stanowczo się bardziej zorganizować, ale to trudne....swoją drogą, mam na imię Susannah.

- och, naprawdę? ja też mieszkam w defense, chętnie cię odprowadzę, jest już przecież późno, niebezpiecznie.. jestem jeffrey, po co ci tyle książek? - spytał, ofiarowując jej swoje ramię jak jakiś dziki żentelmę, wcześniej poprawił swój pasiasty szalik, jeden z tysiąca.

Ostatnio mam manię szaliczków <3. W każdym razie, Susannah delikatnie wsunęła niewielką i bardzo szczupłą (miała szczupłe palce.....od pisania pewnie) dłoń pod ramię Jeff'a, by chyba teraz ruszyć w stronę wyjścia, gdzie prowadziły wszystkie te znaki........
- To materiały, piszę pewną hm, pracę, a przecież nie mogę pisać o czymś, o czym nie mam pojęcia - właśnie, polonistka wciąż nam to powtarza. Sus tymczasem przyglądała się profilowi Jeff'a, nie mogąc się zdecydować, z której strony jest fajniejszy :c

- łał - stwierdził i możesz zacząć u niej xd.

Hmmmm. Jechała do domu.

erin wracała ze szkoły. chodziła na pięć tysięcy zajęć dodatkowych i tak wychodziło, że w poniedziałki kończyła szalenie późno, a jeszcze musiała przebić się przez tłumy ludzi. miała nadzieję, że w metrze nie będzie aż tak źle, w każdym razie cze, usiadła na ławeczce, nieco skulona, bo było jej szalenie zimno.

szczuple palce od pisania umarlam...
winston przemierzal swoje naturalne srodowisko jakim jest metro z dlonmi swoimi ladnymi i fajnymi a raczej palcami tak ladnie w szlufkach spodni wlozonymi, conie, i generalnie to glowe mial zwieszona i nic mu sie nie chcialo, ale cud sie stal i zobaczyl erin, do ktorej po krotkiej chwili wahania podszedl. o.
-erin? - zapytal, tak jakby jakis niepewny byl czy cos...

ale masz demoralizujący awatar... ocenzuruj go...
erin podniosła nieco swoją głowę, bo jednak przyglądanie się swoim kolanom nie należy do zbyt interesujących zajęć, chociaż dla niej, jako że była szalenie zmęczona przez te wszystkie głupie lekcje i całą resztę, było to coś niezwykle odprężającego.
- och, winston, cześć - uśmiechnęła się nieznacznie, odhgaraniając włosy za ucho. chyba nawet się nie zdążyła uczesać, poza tym jak przeciągnęłą szczotką kilka razy rano po swoich włosach. - co słychać?

nie mam fotoszopa a mam pomys na cenzure co teraz :'<
-nic. kompletnie. nudne zycie artysty - wcale nie byl artysta, ale z takimi slowami bylo mu do twarzy i on i jego szowinistyczny i wredny usmieszek ktory w sumie nie odstepowal jego twarzy wiedzieli to dobrze, usiadl obok niej i odgarnal jej wlosy, mial cieple dlonie i nawet nie klejace sie niczym, tylko takie mile i w ogole - a u ciebie? ladnie ci w tym kolorze.

nie wiem, zrób w pejncie :c?
- hmm - westchnęła, zastanawiając się co u niej, co nie było zbyt proste. o mamo miał takie fajne dłonie i w ogóle. uśmiechnęła się więc trochę bardziej, o ile wcześniej się uśmiechała, nie pamiętam, a nie chce mi się jechać do góry myszką. - dziękuję. wszystko w porządku. tylko jesstem trochę zmęczona. trochę bardzo..

nie mam
ty w ogole lepiej siedziec dwie godziny na informatyce i grac w madżonga ><
-to brzmi jakbys miala zamiar zaraz umrzec. masz? - zainteresowal sie, moze pozwolilaby zrobic mu sekcje zwlok. wcale nie studiowal medycyny. i nie mial zamiaru. niewazne. - i jedziesz metrem? - zdziwil sie, nie wygladala na taka co jezdzi metrem.

- nie wiem, chyba nie mam zamiaru zaraz umrzeć, ale różnie to bywa.. tak, jadę metrem, to znaczy chciałam jechać, w poniedziałki zazwyczaj wracam do domu metrem, bo to zawsze jest jakoś strasznie późno... - westchnęła i wytarła wierzchem dłoni swoje usta, chociaż wcale się nie zaśliniła xd. - a ty? też jedziesz metrem? : d

-nie, tylko przyszedlem na nie popatrzec - zerknął na zegarek - i w zasadzie możemy jechać do ciebie. - chyba że plebsu nie przyjmuje. skąd miał wiedzieć, jaka ona jest wreszcie, dzisiaj i tak był zupełnie normalny pod tym względem, za to był trochę złośliwy. - no dobra, też można.

- hmm, ookej - powiedziała, zapinając swoją torbę, która leżała gdzieś obok jej nóg. miała tylko nadzieję, że mama nie będzie się piekliła, że erin przywozi do domu jakiegoś chłopaka, którego wcześniej jej nawet nie przedstawiła i w ogóle.. i zastanawiała się, czy on uprawia jakiś trainspotting, czy jeszcze inny spotting, skoro tylko chodzi i patrzy,..: d

no to teraz troche chichram. wstal wiec zwawo i zerknal na zegarek - to o ktorej masz ten ee, pociag? czy co to tam jest jak to tam sie nazywa to tamto? - przestapil z nogi na noge. swoja droga mial rozowy zegarek.

powiedziała, że ma fajny zegarek i że już, i przyjechało metro, i pojechali, i zacznę...