deimante

- twój kalendarz niedługo wyląduje w koszu - stwierdziła krótko, poddając się całkowicie pieszczotom donata. miała przymknięte oczy, ale mimo to odnalazła zamek jego kurtki i rozsunęła go. chciała ściągnąć jego kurtkę, bo była zimna, a ona bądź co bądź była tylko w tiszercie i żinsach, więc zdążył ją już przejść dreszcz.

zrzucił niedbale kurtkę z ramion, spadła na podłogę, ale jego mało to obchodziło, bo w tym moemncie liczyła się dla niego tylko ona i nic więcej. nie skomentował tego o kalendarzu, z pewnością by się pokłócili, ponieważ donat naprawdę był bardzo ambitnym młodym człowiekiem. ułożył dłonie na jej pośladkach i ścisnął je mocno, napwając się jej zapachem. musnął swoimi spierzchniętymi od zimna wargami jej usta, które w tym momencie były miękkie i ciepłe, wprost kuszące.

w tej chwili dla dei muśnięcie ust donata to było chyba za mało, bo zaraz jej usta znowu odnalazły jego i pocałowała go, długo i namiętnie, bo stęskniła się za nim cholernie. chyba miała to do siebie, że szybko przyzwyczajała się do ludzi, a to nie było wcale dobre biorąc pod uwagę, jak często się przeprowadzała. w każdym razie teraz z jedną dłonią na jego klatce piersiowej całowała donata, a oni pewnie wpadli już na ścianę.

taa, oczywiście, jak to zwykle było, to donat zajebał plecami w ścianę i to z całej pety, a nie dei. mimo tego, ze uderzył się mocno w prawą łopatkę, nawet nie sapnął, tylko wsunął dłonie pod jej koszulkę, zastanawiając się, co teraz zrobi jego biedna, mała dei i czy go odtrąci czy może jednak nie. w pewnym sensie kpił sobie z jej dziewictwa i niegotowości, żadna dziewczyna jeszcze mu się tak bardzo nie opierała w kwestiach seksu jak ona.

w sumie to nie taka kiepska taktyka, może donat pobije dzięki temu rekord w długości związku, w jakim kiedykolwiek był. cóż, ona pewnie zdawała sobie sprawę, że musi to donata trochę bawić i irytować, ale trudno, co mogła na to poradzić? starała się raczej o tym nie myśleć. zwykle się nie udawało, więc wzruszyła w końcu ramionami i postanowiła się tym aż tak nie przejmować, bo grozi to przedwczesnym osiwieniem. biedna mała dei nie zrobiła nic poza tym, że właściwie nie zareagowała na te poczynania donata, tylko jeszcze ciaśniej do niego przylgnęła. zupełnie, jakby ktoś podmienił jej osobowość.

- dei, a co sądzisz o pettingu? - spytał, zastanawiając się, jaką usłyszy odpowiedź. nie rozumiał jej problemu, może wstydziła się swojego ciała? ale przeciez nie bardzo miała czego się wstydzić, dla niego była naprawdę idealna, mógłby ją dotykać dniami i nocami i nigdy by mu się to nie znudziło. masował delikatnie jej ciepłe plecy, miała taką gładziutką skóre.

zadrgały jej kąciki ust. ale spokojnie, z rozbawienia. zastanawiała się przez chwilę, czy donat lubi obserwować jej reakcje na tego typu pytania.
- hm, nie bardzo rozumiem, o co mnie w tej chwili pytasz - powiedziała spokojnie i wcale nie chodziło jej o to, że nie wie, co to petting. chciała się po prostu z nim podroczyć. no i ostatecznie mogła przecież nie wiedzieć, czy tylko pyta ją o zdanie, czy coś sugeruje.

- pytam się, co byś powiedziała na mały petting, hm? - uniósł jedną brew do góry, nawijając sobie na palec wskazujący pukiel jej blond włosów. och, oczywiście, ze wprost uwielbiał obserwować jej reakcje, speszoną minę i tą całą niepewność, to w pewnym stopniu było podniecające, a donat to tylko facet, nie dziwmy się mu więc aż tak bardzo.

z nimi to jak z dziećmi.
miał taką minę, że teraz już sama nie wiedziała, czy mówi poważnie, czy się z niej nabija, czy może mówi poważnie i przy okazji się nabija. co też mu zakomunikowała.

- nie, serio, pytam się poważnie - powiedział z lekkim uśmiechem, który za nic nie potrafił zejść z jego ust. - nie tknę cię, naprawdę - obiecał, czując, że po jego plecach spływa dreszczyk emocji. zastanawiał się, co odpowie, czy być może się zgodzi albo czy powie mu, zeby spadał.

kąciki ust znowu jej zadrgały.
- wydaje mi się, że petting z samej definicji trochę przeczy tym twoim zapewnieniom - mruknęła w jego szyję. uch, jak ona nie cierpiała takiej suchej dosłowności! spojrzała na niego, na twarzy miała delikatny uśmiech. przygryzła wargę. nabijał się czy nie, było dla niej ważne, że tak się z nią liczy. mógł już dawno stracić cierpliwość, prawda? prawda. w tej chwili jej jedyną odpowiedzią było to, że ściągnęła koszulkę zostając w samym staniku i przylgnęła do donata, muskając jego usta swoimi.

- no i to mi się podoba! - roześmiał się niemal w jej usta, ściągając również swoją koszulkę. dei czasem naprawdę go zasakiwała swoim zachowaniem, raz była niesmiała, a za chwilę sama ściągała koszulkę... popchnął ją na przeciwległą ścianę silnie i przylgnął do niej całym ciałem, całując jej szyj ę.

no to coś ich łączy, ona samą siebie też zaskakiwała, zwłaszcza ostatnio. łuhuhu, ściana była zimna. chociaż ona prawie tego nie zauważała, chyba za bardzo skoncentrowała się na tym, co się dzieje. w ogóle, o boże, ona, ta mała, nieśmiała deimante, itakdalej, teraz sama pozbawiła siebie koszulki i stała w przedpokoju, całując się z chłopakiem, który też nie miał już na sobie koszulki i zaczynało robić się dość poważnie. a co w tym wszystkim najlepsze, wcale nie czuła się tak cholernie spięta, skrępowana. wcześniej to ją niemal paraliżowało. nie chciała zostać jakąś przygodą na jedną noc, a naprawdę bała się, że tak będzie. pod tym względem donat zaskoczył ją totalnie pozytywnie. teraz odkryła, że sama też tego chce. a on miał minę, jakby właśnie dostał wymarzony prezent na gwiazdkę i to sprawiło, że poczuła się jeszcze lepiej. faktycznie chciana, taką, jaka jest, ze wszystkimi kompleksami i dziwactwami. ona. cholera jasna. zupełnie mu się poddała, było jej tak niesamowicie przyjemnie, że aż dziwnie, ale nie mała najmniejszego zamiaru się wycofywać.

wsunął kciuk pod zapięcie jej stanika, który znaczaco wszystko mu utrudniał, bo on jeszcze nie widział cycek dei i koniecznie chciał je zobaczyć, całe w swojej okazałości i gówno go obchodziło, że wcale nie były takie duże. a dlaczego nie? bo należały do dei, proste. rozpiął więc to zapięcie i gwałtownym ruchem zerwał z niej stanik, by teraz odsunąć się od niej i wpatrywać w jej biust naprawdę łakomym wzrokiem.

ona natomiast spuściła lekko wzrok i teraz z delikatnym rumieńcem na twarzy patrzyła na niego spod opuszczonych rzęs. cóż, powiedziało się a, teraz trzeba powiedzieć b. i właściwie ona miała całkiem sporą ochotę powiedzieć b. ale na razie nie robiła nic, dawała się donatowi napatrzeć i czekała.

powoli jego dłoń powędrowała na jej lewą pierś, nie spieszył się z niczym, chciał koncentrować się póki co na niej, trochę ją rozpalić i pokazać, że to jest naprawdę przyjemne. natomiast prawą pierś właśnie zaczął całować i zaczepnie przygryzł jej sutek, obejmując ją ciasno w talii.

przeszedł ją dreszcz. przez zimną ścianę, przez donata, przez to wszystko. ale to był przyjemny dreszcz. i to dziwne, wcześniej tak się wzbraniała i bała, jakby natrafiała z impetem na wielką szybę i nie była w stanie pójść dalej, wszystko ją onieśmielało, przytłaczało. a teraz? teraz sprawa wyglądała tak, jakby w nocy przyszła jakaś pilnikowa wróżka i wycięła szybę. może i dalej była tylko sobą, małą i niedoświadczoną, nie zmieniła się w krwiożerczego wampa, ale cały strach gdzieś zniknął. całkowicie ufała donatowi, a wszystko co robił sprawiało jej tylko przyjemność.

powoli przesunął się z pocałunkami na jej brzuch, pamiętając o tym, żeby zbytnio się nie napalać, bo może spotkać go zawód, przecież obiecał, że jej nie tknie, a obietnicy należy dotrzymać. chyba, że ona nagle stwierdzi, że tego chce. ale takie wyznanie graniczyłoby już chyba z cudem! rozpiął jej spodnie i zsunął je w dół, miała na sobie, o dziwo, seksowne figi, to coś nowego.

dobrze, że nie powiedział tego na głos, bo dostałby po głowie zapewne. hm, cóż, biedny donat, tak sobie myślę. bo ona chciała. z każdą chwilą chyba coraz bardziej. i w ogóle podobało jej się to dziwne, ale przyjemne uczucie, które właściwie ciężko określić, gdyby ktoś kazał jej je umiejscowić i nazwać. było jej trochę dziwnie, ona stała już tylko w tych figach, więc zaczęła rozpinać pasek spodni donata, w sumie też trochę, żeby coś z sobą zrobić. nie zapominajmy, że to mała, nieporadna dei. której teraz całkiem nieźle chyba szło.

racja, donat był z niej naprawdę dumny, bo była dzielna, jak na taką niesmiałą dziewicę, która mu się w tym momencie nie wydawała być, no ale OKEJ. przesunał dłonią wdłuż linii jej biodra, po czym wsunął kciuk za jej majtki i kompletnie je z niej ściągnął.
- dei, dei - wymruczał, gdy udało jej się z tym paskiem. przyciągnął ją do siebie, by pocałować namiętnie w usta. była taka piękna, taka naga, tylko jego!

tak, naprawdę dzielnie się trzymała, w ogóle już mówiłam, ale ja na jego miejscu zaczęłabym się zastanawiać, czy to nie jakaś siostra bliźniaczka, która jest jej totalnym przeciwieństwem. chociaż nie, dalej była w niej jakaś delikatność, mgiełka nieśmiałości, niedoświadczenie i dalej miała te same oczy, jakby widziały całkiem inne rzeczy niż to, na co teraz patrzą. dobra, mniejsza o oczy. oddała pocałunek z lekkim uśmiechem, trudno się dziwić donatowi, ona sama ledwo w to wszystko wierzyła.
- no, co? - zapytała trochę zaczepnym tonem. i odkryła, ze lubi, jak on wypowiada jej imię. cóż, nic na to nie poradzę, jest romantyczką, oh.

- jesteś seksowniejsza niż sobie wyobrażałem - wyszeptał wprost w jej usta, wsuwając dłoń pod jej kolano, żeby przełożyć sobie jej nogę przez biodro i zanieść do sypialni, gdzie rzucił ją na swoje ciepłe i miękkie łóżko, by sam uklęknąć nad nią okrakiem w samych już bokserkach, bo spodnie zrzucił przed chwilą. przesunął językiem po jej przedziałku międzypiersiowym, zadowolony z rozwoju akcji.

uśmiechnęła się znowu lekko, z twarzy nie schodził jej ten delikatny rumieniec, co było urocze. po chwili lekko zmarszczyła brwi.
- donat...?- zapytała cicho, wodząc palcem po jego klatce piersiowej. właściwie z każdą chwilą dziwiła się sobie coraz bardziej, że była taka głupia. bo nie działo jej się absolutnie nic, a donat był tak cholernie seksowny, że to aż dziwne, że chciał akurat ją.

- co? - spytał, schodząc z niej, by zrzucić z siebie bokserki i położyć się na boku, z głową opartą na łokciu. przesuwał dłonią po jej brzuchu, co raz bardziej w dół i w dół. wyglądał jak młody bóg, z tą jednak różnicą, że mu stanął własnie w tej chwili, więc wyszczerzył się radośnie.

przysunęła się trochę i pocałowała go, przesuwając ręką po jego klatce piersiowej i brzuchu. potem przez chwilę patrzyła mu w oczy, po twarzy błąkał się jej delikatny uśmiech.
- zróbmy to - powiedziała cicho, ale spokojnym tonem. sprawiała wrażenie pewnej tego, co mówi. i była. naprawdę chciała, żeby donat jednak ją tknął.

- na pewno? - zmarszczył brwi, zaskoczony jej nagłą zmianą decyzji. z drugiej jednak strony, nie zamierzał jej przekonywac, by ją zmieniła. no bo sory, leżała przed nim naga, seksowna dziewczyna, dziewica, domagając się seksu... no cóż, tego się nie odmawia. nie czekając na jej odpowiedź wszedł w nią delikatnie, muskając ją po czole.

jęknęła cicho. skonfrontowała właśnie te wszystkie mity i zasłyszane historie z rzeczywistością. poczuła tylko lekki ból, który zaraz minął, a donat był naprawdę delikatny. i z każdym ruchem uświadamiał jej, że faktycznie miałaby czego żałować, gdyby jeszcze się opierała. chociaż teraz właściwie o tym nie myślała, bardziej była skupiona na donacie i całej fali uczuć, jaka ją zalała.

stwierdził, że to orgazm tajm, więc gwałtownie przyspieszył, w końcu orgazm tajm to orgazm tajm, dużo nie trzeba mówić na ten temat! dyszał teraz ciężej w jej czoło, ciągle je muskając ustami, nie tak już subtelnie, aż w końcu doszedł i nie umiem opisywać orgazmów, bo nigdy nie przeżywałam. ale wczoraj oglądałam coś o tym, że zeby kobieta doszła, to musi mieć draznioną łechtaczkę ;q.

więc umówmy się, że ona miała, ale nie wnikajmy w szczegóły, ja zwykle śpię na biologii, więc orgazm tajm, jak fajw oklok działa na większą ilość osób, tak więc dei też zaczęła szybciej oddychać, myślę, że nawet sobie trochę pojęczała, ale bez przesady, tak w sam raz, chociaż nie pytaj mnie, jak w takim razie, też żaden ze mnie profesor lew starowicz. no i doszła w końcu, a żeby tradycji stało się zadość, przejechała paznokciami po plecach donata, ale bez trwałych szkód.

zszedł z niej i pocałował ją w policzek.
- i co, nie było aż tak źle? - spytał, czerwony z wysiłku jeszcze na twarzy. usmiechał sie lekko, gładząc cały czas jej brzuch. nakrył ich nawet kołdrą, bo był dobry i opiekuńczy, hihi.

uśmiechnęła się i przytuliła do niego.
- jeżeli to miała być jakaś nauczka, że na przyszłość mam cię słuchać, to to była dobra lekcja - mruknęła i w tym momencie była naprawdę cholernie zadowolona z życia. i było jej całkiem obojętne, czy donat jeszcze będzie jej to wypominał.

- no widszi, następnym razem pouczymy się czegoś nowego - zamachał fajnie brwiami. jak dla niego następny raz mógłby być już tu i teraz, ale stwierdził, że co za dużo to nie zdrowo, jeszcze by mu się dei rozbestwiła, a on przecież lubił ją jako tą niesmiałą, niepewną dziewczynę.

tak, ale to następnym razem, bo powieki zaczęły jej ciążyć. bądź co bądź, to był bardzo emocjonujący wieczór, jak dla niej przełomowy, więc te wszystkie wrażenia dosyć ją zmęczyły. chciała chyba jeszcze coś powiedzieć, ale zapomniała co i usnęła próbując sobie przypomnieć, co to było.