mieszkanie Shann'y

Jak wyżej.

Przyszła do domu z zakupami, które wylądowały w lodówce. Przebrała się w szary dres, i zrobiła sobie kubek gorącej czekolady. Prędzej czy później, będzie musiała odwiedzić siłownie. Tak więc, usiadła sobie na kanapie i zaczęła oglądać jakąś komedię romantyczną.

Przyszła z papierową torbą w ręce, lou dbała o przyrodę więc plastikowa nie wchodziła w grę. Zapukała lekko wolną ręką i odrzuciła grzywkę w bok jednym ruchem głowy.

Zerwała się z podłogi, na której aktualnie siedziała szukając jakiegoś beznadziejnego filmu. Podeszła do drzwi, i raczej jej otworzyła, cnie? Nie bedzie marzła na klatce schodowej xd. - Cześć, Lou - powiedziała uśmiechnięta, bo ta domniemana samotność już powoli ją dobijała. - Wejdź. - skinęła.

Uśmiechnęła się i weszła. Machnęła lekko torbą - przyniosłam Chateau, masz jakieś kieliszki? - spytała cicho. Postawiła na podłodze torbę, rozebrała botki i płaszcz. Zupełnie bez zaproszenia weszła w głąb domu.

Przymróżyła oczy - a czemu miałabym nie mieć? - spytała chwytajac torebkę z butelką albo samą butelkę. - siadaj - zawołała z kuchni, ginąc w poszukiwaniu kieliszków. Po chwili wróciła z dwoma kieliszkami i jakimś otwieraczem, bynajmniej. - Nie wiedziałam co wybrać z tych gniotów, ale może być seks w wielkim mieście albo coś w tym guście, masz pole do popisu - oznajmmiłóa wsuwając się na kanapę, i nalewając do kieliszków.

Dobra Seks w Wielkim Mieście zupełnie jej odpowiadał. Włożyła więc płytę do Dvd i usiadła obok Shanny - niech będzie to - poruszyła brwiami i włączyła film. Wzięła jeden kieliszek, dobra wykosztowała się na jego kupno, jednak cholernie lubiła drogie wina, kiczowate romanse i wieczory ze znajomymi. Oklepane to nieco, jednak nie każdy mógł sobie pozwolić na Chateau z '97.

Wyciągnęła jeszcze skąciś czekolade, bo bez niej nie mogła żyć zapewne - odchudzasz się? - spytała machając jej czekoladą przed nosem. - Nie, no i dobra. - usiadła znowu obok Louane, w tym samym czasie zaczęły też lecieć 'napisy wstepne' jak moja Agata powiada, które Shanna nieco przegapiła, ale teraz oglądała. - Lou, powiedzzzz no, poznałaś jakiegoś fajnego faceta? Czy jaaaaak? - spytała bo ta sfera zaczęła ja coraz to częściej interesować.

Zapierniczyła jej kawałek czekolady który zaraz zapiła winem. Spojrzała na nią z lekkim, jednak tajemniczym uśmiechem - a no poznałam - wyszczerzyła się po chwili wzburzając ruchami ręki wino w kieliszku.

Mam Cię maltretować żebyś powiedziała coś więceeeej? - spytała unosząc lewą brew w górę, przy tym uśmiechając sie szelmowsko czy jak to się mówi. Sama napiła się swojego wina, poczym jej wzrok wrócił na Louane, która mam nadzieję jaj odpowie, bo jak nie, to bądzie źleeeeeee!

- Ale co mam Ci powiedzieć? Jest uroczy, nieco klasyczny jednak gdy byłam z nim w domu zachowywał się raczej, raczej seksownie - wyszczerzyła się. Tak seksownie było dobrym określeniem - z tym, że musiałam go zostawić bo miałam kilka spraw do załatwienia - mruknęła nadal kręcąc kieliszkiem w powietrzu.

Idź ty - mruknęła szturchając ją przy tym ramieniem - Trafił Ci się fajny faceeet. Tak sądzeeeee, choć go nie znam ale okej. - uśmiechnęła się do kieliszka^^ i założyła nogę na nogę. - A jak ma na imię, to twoje romeo? - spytała odwracajac się do Louane jednym okiem patrząc w telewizor.

- Romeo? W zasadzie jest bardziej jak ten Big, od Carrie Bradshaw - prychnęła - Gauvain, Gauvain ma na imię - powiedziała cicho uśmiechając się lekko do siebie, upiła kolejny łyk i spojrzała w ekran na którym Carrie właśnie wybierała śliczne pantofle od Blahnika. Westchnęła cicho zastanawiając się, czy będą mieli takie na net-a-porter.com bo już planowała je kupić.

Gauvain? - powtórzyła upijając wina ze swojego kieliszka - Szaalejesz - uśmiechnęła się, i nasunął jej się na myśl Seth i to że pewnie już dawno umarł z nudów albo z braku powietrza tonąc w tych i innych papierach - Ah! Zapomniałabym - poderwała się z kanapy i podeszła do komody - Pamiętasz może te nasze idityczne miny do monitoringu? - spytała uśmiechając się sama do siebie a po chwili do Louane - pan ochroniarz uraczył mnie zdjęciami - wystawiła jezyk - i tak się składa, że mam i dla ciebie, ha. - powiedziała, usiadła koło Lou. i podała jej zdjęcie (czarno-białe) na którym wyglądały jak dwie idiotki, jedna z zezem a dróga z wywalonym językiem, joł^^.

- Znasz go? - spytała cicho znowu kierując na nią swój wzrok. Ziewnęła krótko bo późno się robiło - Ta - wzięła zdjęcie do ręki - dam je Gauvainowi do portfela - zachichotała, Chateau zrobiło swoje.

Nie dawaaaaaj - zaśmiała się z własnego wyglądu uwiecznionego na papierze. - Nie znam, ale widuje się tych i tamtych, cnie? - Zmarszczyła nos i dolała sobie wina. - A ja tobie domaluje rogi! - zaczęła się licytować jak przedszkolak.

- A proszę Cię bardzo, mój 'big' będzie miał nas w portfelu ^^ - zaśmiała się .

Ćwiczyła jogę, mmm. xd

Jaką jogę?
NMJT.

przyszła, no taaak, i teraz stanęła przed drzwiami i zastanawiała się w sumie jak to ona tutaj doszła, bo trochę była pijana, ale tylko trochę i zadzwoniła i czekała.

Jednak musiała teraz podnieść tyłek, żeby otworzyć maksi. No więc zwlekła się z... z.... kanapy, chyba. tak mi się wydaje. podeszła do drzwi. przekręciła pare razy magicznym pokrętełkiem od drzwi i otorzyła maks. miejmy nadzieję, że nie była aż tak pijana żeby zaraz wysypać się przez drzwi szany? chyba nie.

oparła się teraz o ścianę, bo weszła do środka, i zdjęła płaszcz i buty. - siostro, ratunku. powiedziała i złapała się za głowę, chyba skłonność do alkoholu miała po którymś z braci, zapewne, za długo z nimi przebywała. tak. przynajmniej tak ona sobie to tłumaczyła. - hm, okej, mogę dzisiaj u ciebie zostać ? zapytała z uśmiechem.

Popatrzyła na 'bieną' maaaks. przestąpiła z nogi na nogę. - czy możesz? pod warunkiem że nie pomylisz szczoteczek do zębów! - uśmiechnęła się do pijanej maksi. Powoli zaczęła iść w stronę kuchni, po czym w miarę głośno powiedziała - napijesz się czegoś?

poszła za nią, o mało nie potknęła się o jakieś je buty, które stały w przedpokoju, a tak bardzo chciała, żeby, noo, ich rodzeństwo znowu było razem, bo było tak fajnie im razem w dzieciństwie. - nie pomylę, obiecuję. zaśmiała się. - ja ? wody. albo aspiryny jak masz. powiedziała i oparła się o blat.

Usłyszała tylko jak jej kozaki szurnęły po podłodze, w wyniku bliskiego spotkania z jej siostrą. Skierowała się ku szafki z której wyjęła szklankę i nalała wody maksime. No i dała jej tą aspirynę - trzymaj. - powiedziała podając maksi wodę i aspirynę, yo. Usiadła teraz koło niej podpierając głowę na lewym ręku. Powiedzmy, ze maksi siedziała po jej lewej stronie - Maaaaks. zabije Cię. - mruknęła - za wczoraaaj. dałnie ty.

spojrzała się na nią trochę zdziwiona, no i wzięła tą aspirynę, łeb niemiłosiernie ją bolał i dzisiaj nie miała ochoty co najmniej się kłócić ze swoją siostrą, która bardzo kochała, tak jak jeszcze 3 inne i jeszcze tych 2 braci. więc, ona musiała kochać wszystkich. i dzisiaj już jej się nic nie chciało. - mnie, za co niby mnie ? swoją ukochaną siostrzyczkę ? zapytała z uśmiechem,

uśmiechnęła się do niej - dzisiaj i tak mi sie już nie chce - powiedziała zakładając noge na nogę gdzieś pod stolikiem - moja własna siostra mnie wystawia. Wstydź się. i musiałam się zadowolić luim. który zwiałale to szczegół - przekręciła oczami w dosyć śmieszny sposób.

- luui, jeej jakie to strasznie słodkie. widzisz, nawet koty od ciebie uciekają, to tak samo jak ludzie. zaśmiała się, może to było głupie, ale, noo, wiadomo, była narąbana, tak trooszkę. - a wystawiłam cię, bo zapomniałam, że właściwie to się z kimś umówiłam, przepraszam. uśmiechnęła się i oparła głowę i oparcie.

- nie ucieeekł. - zaprotwstowała, marszcząc czoło - zgubił się. - dodała zapalając slima. w domu tak nie ładnie ale trudno. Maksi to chyba nie przeszkadzało. - A co u naszegoo lowe brata? Ktróry prawdopodobnie jest tutaj, gdzieś? - spytała bawiąc się zapalniczką ze stalinem.

- u czarliego ? a chuj wie, nie wiem, pewnie gdzieś siedzi w jakimś parku i podrywa jakieś dziewczyny. nie wiem. mnie mam pojęcia, napisałam mu smsa, ale nie odpisał. a drugi, nie wiem, pewnie gdzieś w nowym jorku, jak reszta rodzeństwa. powiedziała i zapaliła również papierosa.

- doszłam do wniosku że musimy utrzymywac kontakty rodzinne. - wypięła dumnie pierś jakby powiedziała coś madrego, a przynajmniej odkrywczego. - a ty.... schudłaś. a ja tyje. i nie moge tego ścierpieć - przypomniało jej się. nie była na siłowni odstatniigo sotkaniaa z louane, gdzie opierniczały sie czekoladą.

- ja ? schudłam ? to chyba przez tą ciążę. i ugryzła się w język, nic nie mówiła przecież rodzeństwu, uhu, no tak tak. i nie chciała mówić, no bo byłaby draka i w ogóle. - wiesz, czarli najwidoczniej ma mnie gdzieś, tym bardziej chyba naszą ukochaną rodzinę. cóż, czarli to zwykły indywidualista. powiedziała zaciągając się papierosem.

- jaką? - spytała zaciągając się slimem, mętolowym - bo takie preferowała prawie jak babcine ogórki kiszone. - swoją drogą to zabawne. siedzimy i obgadujemy czarljego. - uśmiechnęła sięę - to jakiś ruch oporu 'antyczarli' ? - spytała lekko się pochylając.

- nie ważne, stare opowieści, nie ważne. pokręciła zrezygnowana głową i zaciągnęła się znowu papierosem, delektując się każdym jego kłębkiem dymu. poprawiła się na kanapie, zaczęło jej być trochę niewygodnie. - czarli, hm, nie wiem, nie, raczej nie, ale wiesz, skoro nie odpisuje, to raczej, nie chce z nami mieć coś wspólnego. powiedziała i znowu się zaciągnęła papierosem.

Teraz podkuliła nogi pod brodę obejmując je przy tym. - skąd załozenie, że nie chce? to ze nie dpisuje to raczej o niczym nie świadczy jeszcze - pokiwała głową zaciągając się slimem.

- o czym ? zapytała, już trochę jakby znudzona jego tematem, i zirytowana, no bo w końcu nie chciało jej się już rozmawiać na jego temat. szczególnie, że on w rodzinie raczej był uważany za indywidualistę, i miał własne życie. i własne problemy. i praktycznie tylko czasami widywali się z czarlim na sorbonie. zaciągnęła się papierosem. - masz popielniczkę ? zapytała i wstała, żeby rozprostować nogi.

pokazała na machoniowy stolik stojący przy kanapie. - już nic - zgasiła swojego papierosa (napisałam papieroda xd) zmarszczyła czoło. w końcu sam nie wiedziała czemu gada o czarlim i tak dalej. moz nie miała o czym? hmmm.

wzięła ta popielniczkę i teraz chyba poszła z nią do kuchni, gdzie zgasiła papierosa i potem, no poszła do salonu, i usiadła jeszcze na kanapie. - hm, idziemy spać, czy zamierzamy tak w kółko rozmawiać o naszym jakże dziwnym i różnorodnym i zarazem kochanym rodzeństwie ? zapytała z uśmiechem, podpierając już ciężką głowę, ręką.

nieeeee - mruknęła wstając z kanapy. i chyba poszła sppć. wena zwiała. ja też ide.

i ona tez zaraz za nią poszła spać, no.