ethan!

rzucił jej krótkie spojrzenie, wydał z siebie coś w rodzaju prychnięcio- parsknięcia i kręcąc głową z trochę rozbawionym wyrazem twarzy wrócił do picia kawy. bo naprawdę czasem te marjetowe fochy go bawiły, jeśli akurat nie wkurwiały. poza tym właściwie on rzadko się czymkolwiek przejmował.
- jak chcesz - skwitował tylko, a biedna bogu ducha winna koszulka leżała, porzucona i wzgardzona.

- racja, jak chcę - skinęła głową znad kawy. nieco tęsknym spojrzeniem stwierdziła na tą koszulkę, która krzyczała właśnie do niej "ubierz mnie, ubierz!", ale jej duma na to nie pozwalała. zaczęło jej się robić zimno, a na jej ramionach, karku i szyi pojawiła sie łatwo dostrzegalna gęsia skóra, mimo wszystko ona tylko siedziała i piła kawę, zamiast sie ubrać. i nawet zbytnio nie krępowała się tym wszystkim, że widział ją tak jak widział, bo... hm, w tym momencie gówno ją to obeszło!

dalej patrzył na nią z lekkim rozbawieniem. domyślał się, że jest jej zimno, gęsia skórka mówiła sama za siebie. i ten wyraz zaciętości i dumy na jej twarzy. pomyślał sobie, że faktycznie faceci nie rozumieją kobiet, już dawno to zrozumiał i właściwie chyba nigdy nie próbował ich rozumieć, bo to z góry było skazane na niepowodzenie. ale całkiem podziwiał tą jej upartość, bo to było głupie- stwierdził bardzo mądrze. i oczywiście w tym momencie nie pamiętał, ile razy on w swoim życiu robił głupoty przez dumę i upartość. tak rozmyślając doszedł do wniosku, że jednak robi się nieprzyjemnie chłodno i bez słowa wstał. poszedł się ubrać.

i ona poszła się ubrać również, kiedy tylko dopiła kawę, bo stwierdziła, że bezczynne siedzenie w samej bieliźnie w zimnej kuchni nie doprowadzi jej do niczego sensownego, najprędzej już do przeziębienia albo wilka, a tego nie chciała. wstała więc i powędrowała za nim, by teraz rozglądać sie za swoimi rurkami, które odnalazła wzrokiem koło łóżka.

wcisnął się w swoje wcale nie obcisłe rurki, bo uważał, że takie mega obcisłe nie są fajne i lepiej zostawić je dziewczynom. a potem wrzucił na siebie jakąś pierwszą z brzegu koszulkę i nie specjalnie przejmując się czymkolwiek, oparł się o ścianę. skrzyżował ręce na piersi i na nią patrzył. właściwie dobrze, że postanowiła gardzić tylko jego koszulką a nie ubraniami w ogóle. nie, żeby mu to specjalnie przeszkadzało, ale ze względów zdrowotnych to w sumie lepiej. ale dalej wyglądała na naburmuszoną i poirytowaną, a jego dalej to bawiło.

- co się tak patrzysz jak florian z wielkiej hłuszy? - spytała, bo przed chwilą byłam siku i moja mama zostawiła w kiblu książkę o takimż to tytule florian z wielkiej hłuszczy, co wyjątkowo mnie śmieszy. ubrała swojej rurki i zapięła je, zapięła też pasek, który wykonywał tu rolę ozdobniczą, a nie jakoś praktyczną czy coś. schyliła się po bluzkę, ją również ubrała i teraz usiadła na skraju łóżka.

nie mam pojęcia, co to za książka, ale mnie też śmieszy.
- bo jestem florianem a w tej książce została opisana moja prawdziwa historia - stwierdził. - dlatego tak patrzę. i nie patrz tak, bo wiem, że guzik ci to przeszkadza - dodał ironicznie, bo pewność siebie marjety była dość oczywista i powszechnie znana. i teraz ethan zamilkł i wpatrzył się w okno, a wyraz jego twarzy był całkiem zadumany.

- itaaaan, chodźmy kupić żelki - powiedziała z braku laku, bo po pierwsze nie wiedziała już naprawdę powiedzieć i co ze sobą robić, najchętnie by stąd wyszła, ale wiedziała, że jeśłi wyjdzie, to bedzi emiała kłopot z powrotem, a naprawdę chciała wrócić, przynajmniej jakaś drobna część jej skołatanej duszyczki chciała ;c.

- widzę, że cię sumienie ruszyło - stwierdził z triumfalnym uśmiechem. i naprawdę wziął jej słowa na całkiem poważnie, bo miał zamiar te żelki wyegzekwować, nawet jeżeli marjet żartowała. podszedł do niej, złapał ją za rękę i pociągnął za sobą do przedpokoju, postanawiając sobie solennie, że jeśli spotka się z oporem, to jak w filmach przerzuci sobie protestująca marjetę przez ramię i będą atrakcja dla wszystkich przechodniów po drodze do sklepu, xd.

ale nie spotkał się z oporem, bo marjet posłusznie i grzecznie zacisnęła palce swojej dłoni na jego większej, czując się tak, jakby ta ręką, za którą ją trzymał, odpadła i nie należała do niej, w ogóle nie słuchajac się jej mózgu, hihi.
- jesteś głupi! - mruknęła tylko, idąc za nim i nawet niespecjalnie przejmując się tym, że jej torbka została w salonie. mówi się trudno!

- dobra, dobra, wcale ci nie to nie przeszkadza - skwitował jej próby zachowania tej obrażonej pozy. - a w ogóle milcz, teraz ty jesteś czymś w rodzaju skazańca, a ja jestem... - tu zrobił przerwę i popatrzył w sufit, szukając zapewne odpowiedniego nazwiska do swojej metaforki. chociaż nie pojawiła się nagle na suficie, wymyślił już. - ja jestem lordem vaderem - dokończył z triumfem, dumny z siebie i swojej metaforki właśnie. po cichu powiem, że był fanem gwiezdnej sagi a anakin był jego idolem, na wieki wieków amen.

- szkoda, że nie voldemortem - przewróciła oczyma. - a ja harrym potterem, który zgubił swoją magiczną różdżkę. na szczęście jednak ze względów czysto naukowych nie miałam możłiwości zgubić mojej różdżki - zachichotała głupio, odsuwając się teraz od niego, by zacząć siłować się najpierw ze swoimi kozakami, a potem z ich zapięciem, bo to zawsze sprawia mi najwięcej problemu, jak próbuję dżinsy upchnąć do środka kozaków.

no, wiem. ale na szczęście ethan nie miał takich problemów, więc szybko i sprawnie ubrał buty, potem narzucił kurtkę i nawet jej nie zapinając zarzucił sobie na szyję szalik, babcia zawsze mówiła, że szalik musi być.
- voldemort był frajerem, spadaj. a harry w sumie jeszcze większym - stwierdził, ucinając jakąkolwiek dyskusję na ten temat. z resztą marjet powinna wiedzieć, że lepiej ethana nie sprowadzać na takie tematy, bo dostaje słowotoku i nie idzie go przegadać. no i czekał na marjetę.

- wiesz co, zauważyłam, że nadużywasz słowa 'spadaj' - powiedziała, ubierając kurtkę. zapięła swój zamek błyskawiczny i odrzuciła dość widowiskowym ruchem włosy na plecy, by popchnąć go lekko w stronę drzwi. - a harry potter był fajny ;c.

zaśmiał się i pozwolił mariecie właściwie wypchnąć się za drzwi.
- mam ci powiedzieć, czego ty nadużywasz? - zapytał, bardzo rozbawiony własnym poczuciem humoru. puścił jej uwagę mimo uszu, pewnie znowu wyniknie z tego milion powodów do fochów i obrażania się, ale dobra. idą po żelki, czy ten dzień może być piękniejszy?xd

- czego? - spytała, wychodząc na korytarz za nim. oparła się o niezbyt stabliną barierkę tak na łokciach, przyglądając się ethanowi. czekała, aż w końcu zamknie te drzwi, naprawdę miał na klatce zimno, nie to, co ona! była ciekawa, czego nadużywała, chociaż nie była pewna, czego w końcu się dowie i czy ethan nie spenia czy coś.

- zdecydowanie nadużywasz tych swoich fochów- oznajmił, rzucając jej spojrzenie przez ramię. wrzucił kluczyki do kieszeni i odwrócił się do niej. - ale nie przejmuj się, przez większość czasu to nawet urocze - dodał, znowu z lekką drwiną, to całkiem zabawne, ze za te jego kpiny marjet jeszcze nie urwała mu głowy.

- pierdolisz - stwierdziła, klepnęła go w tyłek i poszli i zacznij xd.

wrócili więcz tesco, z pełnym asortymentem żelków. to znaczy, hm, on ją niósł, silny chłopak, bo choć marjeta była szczupła i drobna, to ile można, prawda. w każdym razie teraz z niego zeskoczyła, całkiem rozpromieniona i oparła się o ścianę, czekając, aż otworzy.

hm, a on wcale nie miał zamiaru otwierać, przynajmniej na razie. no bo właśnie, niósł ją całą drogę i w jego wypaczonej psychice zrodziła się idea odebrania sobie zapłaty za ten rycerski czyn. w związku z tym objął ją w talii i przyciągnął do siebie, chyba stwierdził, ze brak mu miłości i że ile można, bo bez specjalnych uprzedzeń, ostrzeżeń czy czegokolwiek zaczął całować marjetę.

odwzajemniła pocałunek, który nie był ani delikatny, ani uczuciowy, raczej po prostu namiętny i pełen pożądania, czyli, że odzwierciedlał jej uczucia. pomyślała, że może wreszcie doczeka się tego seksu, bo przecież tylko dlatego ostatnimi dniami się z nim zadawała, a przynajmniej tak sobie wmawiała. oplotła jego szyję rękoma, przesuwając językiem po jego podniebieniu.

uśmiechnął się, ale wcale nie przestał całować marjety i generalnie miał wszystko w nosie, łącznie z sąsiadami. opierał ręce na jej biodrach i w pewnym momencie doszedł do wniosku, że właściwie mogliby wejść do środka, więc nie zwracając sobie głowy szczegółami właściwie po omacku szukał w kieszeni dżinsów kluczy. w końcu zabrzęczały, a wtedy to w ogóle się zaczęło, bo ciągle właściwie przyssany do marjety próbował trafić kluczem do zamku. i udało mu się. mówią, ze wszystko jest kwestią odpowiedniej motywacji, xd. i weszli, przewracając coś po drodze, wpadając na wieszak na ubrania, a drzwi zamknęły się za nimi z małym hukiem, bo ethan je kopnął.

skończyło się na tym, że marjecie udało się go pchnąć w końcu jakoś na kanapę, sama poleciała na niego, ale na szczęście niczego mu nie złamała, uf? nie odrywając się od niego, po omacku rozpięła zamek byłyskawiczny jego kurtki i próbowała przez krótki moment zsunąć ją z jego ramion, ale jej to nie wyszło, wiec po prostu poddała się, niech radzi sobie sam i te sprawy. przygryzła zaczpenie jego dolną wargę, trochę zacieszając.

- no i z czego się tak cieszysz? - zapytał z rozbawieniem w oczach, przelotnie całując ją w kącik ust. no i pozbywając się kurtki w końcu, bo to zadanie przerosło możliwości marjet i musiał radzić sobie sam. kurtka wylądowała za kanapą a ethan zajął się drugą kurtką czy tam płaszczem, nieważne, w każdym razie teraz już oboje pozbyli się wierzchniego ubrania i mogli się beztrosko zając resztą. no do tego z radością przystąpił ethan.

- z ciebie - wymruczała, podsuwając jego koszulkę do góry, by teraz całować go po ładnie zarysowanych mięśniach brzucha, ale nie tylko samych mięśniach, bo po brzuchu też. i właściwie to zajęła się jego lewym biodrem, stwierdzając, że ma ładnie zarysowane te kości biodrowe i musi je obczaić. po chwili jednak powróciła do jego twarzy, którą to zaczęła obsypywać pocałunkami.

głupek - parsknął w jej szyję, przy okazji stwierdzając, że marjet ma naprawdę ładną i gładką szyję, a to był świetny powód do całowania. całkiem szybko i bezproblemowo poradził sobie z jej stanikiem, który przeleciał przez pokój i wylądował gdzieś, możliwe, że na jakimś kwiatku. w każdym razie teraz zdecydowanie bardziej od położenia stanika interesowała go marjeta i jej krągłe piersi, którym poświęcał teraz bardzo dużo uwagi, całując je. przygryzł lekko jej sutek i z łobuzerskim wyrazem twarzy popatrzył na marjet.

westchnęła cicho, na moment przymykając oczy. po krótkiej chwili zastanowienia stwierdziła, że ona po prostu nie może być teraz na górze, bo nic z tego nie będzie, jeśli ethan zamierzał tak śie z nią obchodzić, bo w tym momenie zupełnie straciła kontrolę nad swoimi mięśniami, czytaj, podtrzymywaniem się na rękach i wiszeniem nad ethanem. sturlała się na bok i pociągnęła go na siebie, by stwierdzić, że tak jest znacznie lepiej.
- sam jesteś głupek - wydyszała.

- czy ty zawsze musisz mieć ostatnie słowo? - mruknął, ciągle rozbawiony. chociaż teraz bardziej interesowało go rozpięcie paska marjety, użytego w celu wyłącznie estetycznym, co ethan w duchu uznał za dokładanie mu roboty, xd. na szczęście poradził sobie z paskiem, ze spodniami również. pochylił się nad nią i całował jej brzuch systematycznie idąc do góry, potem między piersiami, w obojczyk, szyję i w końcu wrócił do całowania jej miękkich ust.

- tak - wymruczała, odwzajemniając pocałunki. szybko pozbawiła go koszulki, na moment jedynie się od niego odrywając. teraz wodziła dłońmi po jego plecach, zadziwiająco ciepłych i działających niczym kaloryfer. on sam był jak kaloryfer, bo z pewnością w innej sytuacji marjecie w samych majtkach nie byłoby tak ciepło! rozpięła jego spodnie, by teraz wsunąć dłoń w jego bokserki i mu zrobić zupełnie dobrze. - ostatnie zdanie - szepnęła.

- ok, teraz nie zamierzam ci tego wybijać z głowy - stwierdził z jednokącikowym, całkiem seksownym i pewnie błogim uśmiechem i pocałował ją w kącik oka. bo faktycznie, było mu zupełnie dobrze. w ogóle to doszedł do wniosku, że głupio się zachowywał wcześniej. niby miał swoje powody, no ale... stary ethan powrócił w świetle reflektorów. wodził koniuszkami palców po talii i brzuchu marjet i jeszcze raz stwierdził, że zdecydowanie marnował czas.

skończyła swoje zadanie, przynajmniej na razie, kiedy stwierdziła, że ethan jest wystarczająco podniecony. szybkim ruchem zsunęła z niego spodnie, zaraz potem bokserki, które koniec końców wylądowały gdzieś na telewizorze, by teraz rozesmiać się nieco gardłowo.
- no widzisz - udało jje się tylko wykrztusić, po czym ścisnęla mocno jego jędrne pośladki.

znowu ją pocałował, zachłannie i namiętnie, a potem pozbawił w rewanżu marjetę majtek również i na tym właściwie rewanż się zakończył, bo potem pewnym, ale delikatnym ruchem rozłożył jej nogi i wszedł w nią. poruszał się co raz szybciej, gładząc jej udo i całując ją.

pojękiwała sobie z rozkoszy, napinając wszystkie mięśnie swojego rozgrzanego ciała. końcowo wygięła się w łuk, uderzając dłońmi mocno w brzeg kanapy, jednak wcale nie czuła bólu, bo nie było tutaj po prostu na niego miejsca, kiedy całą ją przepełniła tylko i wyłącznie rozkosz, a orgazm dosłownie rozbłysnął jej przed oczyma.

no on raczej nie jęczał, raczej szybko i głośno oddychał, ale nie sapał jak kierowca tira, ble, to obleśne. w końcu on też doszedł. ten orgazm, który rozbłysł przed oczami skojarzył mi się z simsami dwójką, tam były fajerwerki xd. wypuścił powietrze z płuc i wyszedł z marjety, opadając obok niej na kanapę, była duża. podparł się na łokciu i po prostu na nią patrzył. lubił na nią patrzeć.

potrzebowała kilkanaście sekund, aby uspokoić swój nierówny oddech, dopiero wtedy się do niego nieprzytomnie uśmiechnęła, zupełnie pogubiona w tym wszystkim, ale chwiliowo zadowolna z życia. czas na wyrzuty sumienia przyjdzie później, dobrze o tym wiedziała. na razie jednak tylko odnalazła jego dłoń i zacisnęła na niej palce, przymykając oczy.

taa, on też chwilowo był całkiem zadowolony z życia i spokojny, awantury i dziwne sytuacje będą później. chwilowo miło było poczuć dłoń marjety na swojej. odwzajemnił uśmiech. w ogóle to chyba ewenement jakiś, faceci podobno od razu zasypiają, a on jeszcze całkiem przytomny xd

no widzisz, on nie jest facetem, a penisa tylko sobie przyczepił. przewróciła się na bok, by objąć jego szyję ramionami i wtulić się w jego ciepłe ciało, pokryte lekką warstwą potu. wplotła palce w jego miękkie włosy.
- chyba teego nie żałujesz, co? - spytała, w związku z tym, że wcześniej tak strasznie jej odmawiał.

uśmiechnął się gładząc jej ramię w lekkim zamyśleniu.
- nie, marjet, głuptasie - powiedział bo jakoś nie chciał, żeby marjet się tym przejmowała. nawet jeśli babcia zawsze mówiła, ze nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. babcia była mądra kobietą, zawsze to wiedział. - a ty? - zapytał po chwili. bo właściwie biorąc pod uwagę sprzeczne sygnały od marjety, sam nie wiedział, co o tym myśleć.

- muszę się nad tym głęboko zastanowic - wymruczała cicho do jego kucha, którego płatek teraz ponętnie przygryzła. sptloła jego nogi ze swoimi, które swoją drogą były niepokojąco zimne. ale mimo wszystko, mimo tej pogody za oknem, mimo tego, że nie mieli koca, to było jej gorąco i to tylko i wyłącznie dlatego, że dzielili ze sobą ciepełko.

- nie powiem ci 'spadaj' tylko dlatego, że jedna mała, czasem irytująca ale cholernie seksowna dziewczyna powiedziała, że tego nadużywam- powiedział przyciągając ją bliżej do siebie. i w duchu stwierdził, że musi pomyśleć o zainstalowaniu koca gdzieś w okolicach kanapy, ze względów praktycznych xd. ale tak cholernie nie chciało mu się wstawać i wypuszczać marjety z objęć, że był gotowy marznąć. no, chyba ze jej byłoby zimno. ale na to nie wyglądało.

- spadaj - parsknęła i zasnęła, z dłonią między jego nogami, jeśli chcesz wiedzieć. bo tak było jej cieplej ;qqqqqqq.

xddddd

przyszła i zapukała, po czym schowała ręce do kieszeni swojej wyraziście niebieskiej kurtki z fajnym kołnierzem, bo moja kole taką ma i mi sie bardzo ona podoba (kurta, nie kole ;q). była dziś w wyjątkowo dobrym humorze, skończył jej się okres i te sprawy, wprost promieniowała radością, och, cóż za JEDNODNIOWA zmiana.

'dzień dobroci dla zwierząt', xd.
to chyba dobrze się składa, bo mimo lekkiego przeziębienia, którego się ethan nabawił podczas jednej z podróży pod hasłem 'idziemy do marjety', miał dobry humor też i chyba nawet się za nią stęsknił i w ogóle, bo otworzył drzwi i nie dbając w ogóle o słabe serce sąsiadki przyciągnął ją do siebie i pocałował. i wcale nie muszę, ale powiem, że i tak wyglądał uroczo, z lekko szklistymi oczami i trochę czerwonym nosem.

zachichotała jkoś tak w trakcie pocałunku, który notabene odwzajemniła, bo jakżeby inaczej miało to być. wtuliła się w niego mocno, chłonąc jego całego razem z tym uroczo zaczerwienionym nosem, w którego czubek go cmoknęła, kiedy udało jej się oderwać od jego ust.
- ethaaan, tęskniłam - powiedziała w przypływie uczuć, które zaraz zrobiły odpływ, więc dodała nieco speszona: - ale tylko troszkę.

popatrzył na nią rozbawiony.
- no tak, wiem. ja też tylko troszkę, nie wyobrażaj sobie bóg wie czego - stwierdził uszczypliwie, ale w dalszym ciągu ją obejmował. jej, no bo marjetę się fajnie przytula ;>. chyba, ze się wyrywa, drapie, ale coś w tym stylu.

- bóg wie co, to ja sobie wyobrażam przez cały czas - roześmiała się głupkowato, wsuwając dłonie do tylnych kieszeni jego dżinsów. zaczeło jej się robić gorąco w tej kurtce, jednak nie zamierzała niczego na dany moment zmieniać, bo czuła się zadziwiająco dobrze w jego ramionach. choć towarzyszył jej przy tym lekki niepokój, że wszystko wymyka jej się spod kontroli, bo odkąd to ona i ethan tak się zachowywali względem siebie?

od dzisiaj? kiedyś trzeba zacząć. on z właściwym sobie spokojem i opanowaniem stwierdził, ze 'nic się przecież nie dzieje' i odsunął od siebie jakiekolwiek wątpliwości i pytania dotyczące ich wzajemnych relacji. teraz było mu dobrze i nie zamierzał tego psuć jakimiś psychomachiami, pozdrawiam panią marię.
- hm, tak? - zapytał z uniesionymi do góry brwiami i jednokącikowym uśmieszkiem. - na przykład co?- zapytał niewinnym tonem i w przypływie nieskończonego miłosierdzia powoli rozsunął zamek kurtki marjety.

- ciebie nago? - przymrużyła oczy, przekrzywiając nieco lekko głowę w bok i spoglądając na niego nieco wyzywająco. w głębi duszy zastanawiała się z pewnym niepokojem, czy znowu się nie wkurzy, wmawiając jej, że traktuje go jak męską dziwkę na pełny etat. miała nadzieję, że nie, bo naprawdę go tak przecież nie traktowała! zsunęła kurtkę ze swoich ramion, która osunęła się na podłogę, a ona nie zamierzała jej podnosić z racji takiej a nie innej, że ethan był zupełnie dla niej miły w tym momencie.

parsknął lekko i wcale nie miał problemów z wytrzymaniem tego jej spojrzenia.
- i to przez cały czas? no no, pochlebiasz mi - mruknął, nawet nie ukrywając, ze marjeta miło połechtała jego dumę. no i jezu, miałam coś pisać jeszcze i przez mamę nie wiem co ;x