samerowe und nejtowe zarazem.

- źle? - wzruszyła ramionami wzdychając. potarła ręką o komodę, koło telewizora - chyba dawno nikt tutaj nie sprzątał - uniosła pytająco prawą brew, strzepując kurz z palców.
opadła w najbliższym fotelu przyglądając mu się, spos półprzymrużonych powiek.

- hm, sprzątałem, sprzątałem niedawno.. - oczywiście u nate'a sprzątanie to było zebranie rzeczy do szafy/pralni/śmietnika, zależnie od ich stanu. - tylko nie ścierałem kurzu ;x - bo kto normalny ściera kurz! przystanął naprzeciw niej, z rękoma w kieszeniach spodni.

- blair nie sprzątała? - zapytała zakładając nogę na nogę i pocierając paznokciem po nagiej, wydepilowanej łydce.

- nie - powiedział krótko. przecież summer dobrze wiedziała o tym,że blair nawet nie martwiła się wkładaniem łyżeczek do zmywarki. - więęęc chyba musimy pogadać, co? - spytał i nie chodziło mu tu wcale o sprawę niesprzątajęcejblair, lecz raczej o tę ważniejszą. - i ustalić, co robimy z tym wszystkim.
to znaczy,dla niego to było oczywiste; poprosi summer o rękę i będą mieszkać szczęśliwie, lub nie, tutaj, lub nie!

- hm, masz jakiś pomysł? - zamrugała oczami, podnosząc się na ten no podłokietnik owego fotela - usiądź? - zaproponowała cicho, nawet zachrypniętym głosem. nie chciała rozmawiać już o blair.

usiadł więc na tym fotelu, przyglądając się wciąż ukradkiem summer,jakby bał się, że zaraz spadnie i coś sobie zrobi. sobie i dziecku : o.
- hm, chyba powinniśmy wziąć ślub. dziecko powinno mieć oboje rodziców - zauważył cicho, ale wcale nie jakoś no nie wiem, xxxxd.

- powinno, ale nie musi. wiesz, nie wyobrażałam sobie, że mój chłopak będzie kiedyś zmuszony do wzięcia ślubu ze mną, ze względu na dziecko - ona zrobiła się jeszcze bardziej marudna niż wcześniej. ostrożnie oparła głowę na ramieniu nate'a, bojąc się, że zaraz na nią nakrzyczy.

nie miał zamiaru na nią krzyczeć, zwłaszcza że cały czas się obawiał, że to ona go okrzyczy! - wcale nie jestem do tego zmuszony, sam - westchnął ciężko, gładząc raczej nieśmiało jej ramię, pewnie odsłonięte.

- mam nadzieje, że blair tu nie wróci. rozmawiałam dziś z matką, na hm jej? wasz? temat - roztrzepała nieco włosy, ogólnie było jej nadal źle, mi też by było, ogólnie też jest, ale nie jestem w ciąży, no wiesz.

a może jesteś? :<
stwierdził, że pewnie teraz ma przechlapane u matki samer. przygryzł dolną wargę, wpatrując się w tykający zegar. tik tak tik tak, mysterius tiking nojz, prawie. - i co ona na to?
może wolał nie wiedzieć.

- hm. na początku zadzwoniła do mnie z jakimiś kurwami, jaka to ja jestem niedobra i okropna dla blair, no to powiedziałam jej wszystko, żeby nie było, że to ja zawsze jestem ta najgorsza. nie miałam ochoty się z nią kłócić. nie mam na nic ochoty - wyznała mu, przekręcając się niepewnie, nie jestem ;c

- eh - westchnął, bo nic innego nie udało mu sie powiedzieć, ;d. objął ją lekko ramieniem i pocałował w policzek. - ile straciłem w oczach, hm, teściowej?

- ona i tak lubi bardziej ciebie niż mnie - uśmiechnęła się pocierając nosem o jego skroń. pachnniał hm, balsamem po goleniu, dareczek zawsze tak fajnie pachnie.

- nie mów tak. ona cię lubi.. - tylko to ukrywa! ;d. - ale na swój sposób.

- wcale nie. wyobrażasz sobie co zrobi jak się dowie, że jestem w ciąży? pewnie nawet się do mnie, hm, do nas nie będzie przyznawać. to kretynka - przewróciła oczami, wstając - hm, jesteś głodny? albo chcesz się czegoś napić? bo idę robić kawę.
chociaż chyba kawy też nie powinna pić.

- to jeszcze jej nie mówiłaś? - zmarszczył czoło. nie wiedział, w którym momencie powinno się powiadamiać o ciąży rodzinę. nigdy nie był w ciąży ;x. - hm, chyba nic nie chcę, jadłem na mieście.
tego marnego rogalika z czekoladą, której praktycznie nie było.

- nie mówiłam. boję się, nate. ona jest całkiem głupia, jeszcze zrobi wszystko żebym poroniła - zastanawiała się przez chwilę, patrząc na nate'a, czy to nie byłoby lepsze rozwiązanie, ale zaraz poszła do kuchni. zrobić kawę.

- to byłoby już zupełnie jak w telenoweli - zauważył i stwierdził, że może jednak się napije, więc poszedł za samer. - i chyba aż taka głupia nie jest, wiesz.

zrobiła więc kawę, sobie, bo nate nic nie mówił i opadła przy stole, stukając paznokciami w jego blat.
- dlaczego to wszystko jest takie głupie, nate? - zapytała, chowając twarz w dłoniach - chyba pójdę do psychologa, bo sama nie umiem sobie tego wytłumaczyć.

- myślisz, że psycholog będzie w stanie ci wszystko wytłumaczyć? - spytał i wcale nie chciał jej gasić. - może powinnaś się wybrać na jakąś jogę, czy coś, to uspakaja i pomaga zajrzeć w głąb siebie, xd. - po ma ten sam podręcznik od niemieckiego i wie.......................

- nie chcę jogi - potarła kciukami zmęczone oczy - nie chcę już nic.
wzruszyła ramionami.

- nie bądź emo, summer. będzie dobrze - powiedział, bo nie umiał pocieszac i jednocześnie nie chciał,żeby summer skończyła w szpitalu jak cin ;d.

cin jest w szpitalu? xd
- nie będzie - powiedziała, raczej spokojnie, nawet nie chciało jej się podnosić głosu. wstała i wylała kawę do zlewu, bo odechciało jej się picia kawy.

była kiedyyyyyyyyś ;d.
- może i nie będzie, okej - przytaknął patrząc na ogród który wyglądał tak:
, xd.
- ale ja przynajmniej udaję, że nie jest mi z tym wszystkim źle, hm.

- aha, to mam też udawać? - zapytała stając gdzieś obok niego i podziwiając ogród - w porządku. jest zajebiście - mruknęła, uśmiechając się.

nie mogę z tego ogroduuuuuuuuuuuuuuuuuuu xxxxxd. bo oni mieszkają niedaleko ApArTaMĘcIkU ViKi I HiL.
- nie umiesz udawać, xd - skrytykował ją, trochę chamsko, bo ham z niego.

ja roberto.
albo rihi.
albo adolf.
- wiem - mruknęła równie emo jak wcześniej i poszła do sypialni, w której pachniało blair ;x

chyba w jej wyobraźni, nate wietrzył przecież.
zanucił aj mast bi imoł i zrobił sobie kawę ę ę.

a ona położyła się na łóżku, na brzuchu pewnie, bo chciała poronić.

jeszcze spłaszczy dziecko xxxxxxxxddddddddddd w orencz będą ajfołny, tata mój mówi <3.
seksy, zaraz napiszę coś budującego, hr.
wypił tę nieszczęsną kawę i odstawił grzecznie filiżankę do zlewu, drapiąc się po brzuchu. wcale nie czuł się bardziej obudzony, ale też wcale nie bardziej śpiący, a to chyba byłoby bardzo dziwne. popatrzył chwilę dłuższą na ogród i poszedł do summer, idąc za jej zapachem, szalony.
- summer,co ty robisz? - westchnął ciężko, przyglądając się jej, stojąc z opartymi o ścianę plecami.

spłaszczy dziecko xxxxxxxxxxxddddddddddddd
podniosła głowę. jezu, ja się czuję źle razem z nią, strasznie się wczuwam.
- leżę, lekarz powiedział, że mam odpoczywać - powiedziała, wstając - ale jak chcesz mogę siedzieć, mi to naprawdę wszystko jedno.
podrapała się po ramieniu, zostawiając na nim ślady zadrapań, krejzi.

- ale nie leż na brzuchu, sam.......... - poprosił, nie miał zamiaru wychowywać dziecka wyglądającego jak placek. krowi. - powinnaś też chyba zażywać świeżego powietrze. przejdźmy się, hm? - zaproponował.

- w porządku - skinęła głową i ruszyła do szafy, nie miała jeszcze wielu okazji zakładania tych rzeczy, które niedawno kupiła, a niedługo nie będzie się mieścić.

no i poszli na spacerek i dojdą potem, po ja lecę, papusie w podbrzusie.

pa xd

przyszli.
- jakieś zajęcie hum, dobrze, że blair już tu nie mieszka - zadowolona zauwazyła, że walizki sprzed drzwi zniknęły, więc teraz spokojnie ruszyła do salonu.

weszła do środka, chwiejąc się na swoich zbyt wysokich szpilkach, choć niektórzy mówią, że 15 cm to niezbyt wysoko. czym prędzej zrzuciła więc butki z nóg i spojrzała na mitchella od dołu, bo bez obcasów była jeszcze niższa, jeśli w ogóle się da być tak niskim.
- ładnie tu - zachichotała, po alko zawsze się śmiała, nawet jeśliby ktoś jej powiedział, że właśnie umarła cała jej rodzina.

ja też tak mam xd
on również zdjął buty, by zaraz przyciągnąć ją do siebie i przyswobodzić do najbliższej ściany.
- to mieszkanie mojej siostry i jej chłopaka, ale ich chyba nie ma - tak, bo nate i summer wczoraj do późna spacerowali - musze pomyśleć o czymś swoim, ale nie teraz - zgasił światło, na oślep zupełnie, ale nie dlatego, że nie chciał na nią patrzeć xd, tylko tak było lepiej i wziął ją na ręce, niosąc na balkon, bo tam były leżaki, a leżaki są seksy.

wtuliła twarz w zagłębienie przy jego szyi, czując miły zapach jakichś jeszcze bardziej miłych perfum, nadal się śmiejąc. wsunęła rękę pod jego koszulkę i dotknęła jego brzucha, z radością wyczuwając twarde mięśnie i w ogóle seksy drabinkę, mrrr.

położył ją na jednym z leżaków, by zaraz zawisnąć jakoś tak na nią, na kolanach i całować teraz jej cycki, bo zdjął już jej bluzkę, a mówiłaś, że nie nosiła stanika.

była tak pijana, że nawet się tych swoich cycek nie wstydziła. zaczęła rozpinać jego pasek, jak zauważyła, skórzany, zamszowy.
- a co, jak twoja siostra wróci? - zapytała, zupełnie trzeźwo, po czym przejechała palcami prawej ręki po jego włosach.

- hm, myślę, że nie będzie jakoś szczególnie zaskoczona. wie co to seks, skoro jest w ciąży ;x - zabrał się za rozpinanie jej bluzki, krążac jezykiem wokół pępka.

wróciła. z siatkami zakupów i słuchawkami ipoda w uszach. śpiewała coś i wąchała konwalie, które dostała od kolegi, wszyscy wiedzą, że summer lubi konwalie, okej prawie wszyscy.
- czeeeeeść? - zawołała, rozetrzepując włosy i kładąc siatki na podłodze, żeby się rozebrać.

śpiewała sama do siebie, to prawie jak marcus w był sobie chłopiec. tylko u samer nie była to raczej oznaka dziwności, czy coś. paryska elita mogła pozwolić sobie na wiele.
nate wcale nie spał, lecz czytał jakiś finanszial tajms, a raczej jego paryski odpowiednik, na kanapie w salonie.
nawet jej nie zauważył, usłyszał też nie, bo był zbyt zaaferowany spadkiem czegoś tam na giełdzie.

to przecież takie ciekawe. w każdym razie summer przez chwilę zajmowała się zwijaniem słuchawek, a potem wrzucaniem ich, razem z ajpotem, do torebki. wzięła siatki i zaniosła je do kuchni, bo tak trzeba, a summer wie co trzeba. było jej całkiem gorąco, więc nawet otworzyła okno.

a teraz zonk, bo nate ją zauważył i odłożył gazetę na stoliczek kawowy. co z tego, że gazeta przy okazji rozszczepiła się na człony i całą resztę, wiesz o co chodzi, bo była bez zszywaczy, xd. nate po cichu poszedł do kuchni, a gdy już dotarł i zobaczył summer przy szafkach to się z nią przywitaaaaaaał.

to krejzi bardzo z jego strony. summer odwróciła się od lodówki, bo mieli lodówkę, bo moja babcia u siebie w sklepie ma na przykład loduwę, ale im była taka niepotrzebna xd, do której wkładała kartony mleka, to znaczy takie jednolitrowe.
- co taaam? - zapytała obkręcając się w okół własnej osi i witając go buziakiem w e policzek.

loduwaaaa xd. podrapał summer po brzuchu, chcąc przy okazji sprawdzić, czy przytyła,xd. nic nie wyczuł, więc ugryzł ją w ucho, biorąc od niej karton. - niiiiiiiiic, a u ciebie? - spytał i sam sie zabrał za zakupy i ich rozpakowywanie. przecież summer nie może się przemęczać :3

- olek kupił mieszkanie - oznajmiła mu, siadając na krześle. nalała sobie soku pomarańczowego i upił łyk, raczej duży, bo jak wspominałam, było jej ciepło - ładne, naprawdę ładne. i breloczek też kupił. aaaaaaaaale jestem zmęczona.

chciał powiedzieć, że olek w zasadzie go gówno obchodzi, ale się powstrzymał i uśmiechnął trochę. - zrobić ci kakao? bo chyba kawy nie możeeeesz.