lerrierów.

poprawiła rurki, które ciągle spadały jej z tyłka, zdawało się, że znów schudła. westchnęła głośno w związku z tym i przeciągnęła się ukazując bratu swoje wydepilowane & pachnące pachy!
- a dlaczego nie, huh? - zapytała, łapiąc się za nóz i przyglądając mu. właściwie to miała traume jeśli chodzi o noże, bo kiedyś jej się śniło, że jeden ją pociachał na kawałki.

- hm, nigdy nic nie przygotowywałaś, dlatego mnie tod dziwi - wyjaśnił spokojnie, obciągając swoją ładną, chociaż trochę pogniecioną koszulkę, świeżo wypraną, chociaż najpierw gilles musiał naprawić pralkę w tym celu.

- okej - w zasadzie to nadal czuła się trochę głupio przy nim, po wczorajszym, że się pocałowali i tak dalej, ale starała się tego po sobie nie okazywać. odłożyła nóz i powiedziała mu, że w zasadzie to już odechciało jej się jeść i poszłą na balkon zapalić.

ale jemu się nie odechciało jeść -,- xd nic nie mówił, tylko podszedł do szafki, szukając czystych szklanek, ale żadnej nie znalaazł, a myć mu się znów nie chciało, więc poszedł do niej na balkon, mówiąc, że niech lepiej długo tam nie siedzi, bo zaraz burza!1 xd

- trudno, nie boję się burzy - odparła oschle, bo nie mogła mu wybaczyć, tego, że wcale jej nie pochwalił, choć szczerze bała się burzy i szybko, jak najszybciej umiała, dopalała papierosa.

- hej, nie burcz tak na mnie - zmarszczył czoło, nie podobał się mu jej ton głosu, chociaż zachował to dla siebie, sprawdzając, czy drzwi balkonowe gładko się otwierają&zamykają.

- przecież nie burczę - powiedziała, siląc się na nieco spokojniejszy ton, bo było jej w sumie szkoda brata i tak dużo się z nią miał. poprawiła znów spodnie i wyrzuciła szlugeczkę za barierkę.

- okej, jak uważasz - wzruszył ramionami, nie miał zamiaru się z nią kłłócić, bo jeszcze wyskoczyłyby jej oczy z oczodołów. - zimno jest, chodź do domu, bo się przeziębisz. - i wtedy serio wyskoczą jej oczki!

skinęła posłusznie głową, choć ni należała do osób, które często ulegają, ale uznała, że gilles na to zasługuje. uśmiechnęła się blado i wciągnęła go również do środka, pytając czy pójdą kiedyś do kina, ona taaaaaaaaak daaaaaawno nie była w kinie.

- oho, możemy iść. kiedy tylko chcesz - powiedział, otwierając drzwi, żeby weszli z balkonu, bo przecież nie przenikną przez ścianę. - tylko nie mam pojęcia, czy teraz coś jest w kinach. - nie czytał gazet ani nic.

- możemy iśc na cokolwiek, teeeraz, chodźmy teraz, prrrrrooooszę - powiedziała przeciągle zatrzymując się przed nim, tak, że teraz był cholernie, albo nawet bardziej, blisko. potarła nosem o jego szyję, coby go zachęcić, do kina oczywiście!

i poszli do kina i zacznij :c.

siedziała w salonie, przy stole, linijką oddzielając herusie na kilka działek i śpiewając pod nosem eeeela eeelaaaaa.

przyszedł do domu ze sklepu, by nie było, że wszyscy z uczelni, i rzucił zakupy na blat kuchenny, bo wpierw do kuchni przyszedł. potem znalazł merci i przygladał jej się najpierw z ukrycia, przyczajony tygrys, by potem odchrząknąć i spytać, co ona, do kurwy nędzy, robi.

wystraszył ją nawet, więc wrzuciła całość do jednego woreczka, chowając go zaraz do torebki. rozłożyła się wygodniej na kanapie.
- nic.

- idiotka - mruknął pod nosem i usiadl obok niej, kręcąc głową. dzisiaj był doprawdy nie w nastroju do tego wszystkiego, zwłaszcza, że jakaś staruszka okrzyczała go, że wpycha się do kolejek z sklepie. a wcale nie!

- sam jestes idiotą, kurwa nie mów tak do mnie - oburzyła się, wstając od razu. złapała swoją torebkę, przypominam ci, że on też miał ćpać, hehe i poszła do sypialni, zostawiając torebkę jednak na stole.