jardins du trocadéro.

powstrzymała się od powiedzenia mu, że ona nigdy nie jest dla nikogo specjalnie dobra, bo te dokarmianie ptaków zimą to nic takiego, ale się powstrzymała, bo jeszcze delano się zniechęci i sobie pójdzie. westchnęła do jego ucha, do którego zaraz szepnęła, żę ubierze dzisiaj ten naszyjnik i będzie się nim wszystkim ludziom na ulicy chwaliła, mówiąc, że dostała go od najmilszego chłopca na świecie.
a sesil była do tego zdolna, biliw mi.

biliw ju, kiedyś przecież klękała przed nim w jakimś parczku, czy gdzieś. delano powiedział, że to wcale nie będzie konieczne, ale jak sobie cecilie chce i powiedział jej, że tęsknił za jej zapachem, głosem, dotykiem i wszystkim innym.

powiedziała mu, że ona też tęskniła i aż się zarumieniła od tych wszystkich wyznań, więc schowała twarz gdzieś w jego szyi, uśmiechając się.

- cecilie, chodźmy do mnie, na szampana. nie będę się nawet rozpakowywał, to jutro wezmę rzeczy, jak załatwię sprawy na mieście i się do ciebie wprowadzę, hm? - zaproponował, choć wiedział, że cecilie będzie mu podkradać koszulki. w zasadzie to lubił noszone przez cecilie rzeczy, bo potem pachniały nią i mógł się nosić z jej zapachem wszędzie, gdzie tylko mu się podobało.

- w porządku - pokiwała głową i nie mam weny zacznij a ja zw.

stała przed jakąś fontanną, oczkiem wodnym, czy czymś w tym stylu (np morzem bałtyckim. .. . . ). cokolwiek to było, chętnie utopiłaby w tym rodziców, ediego, profesora od biologii i kilka innych osób, w tym może nawet umierającego na hiv majkela. najwyraźniej miała ostatnio złą karmę (ale nie karmę dla rybek, bo tak mi się skojarzyło :c), albo po prostu wypaliła sobie dziurę w przełyku niedobrą wódką, chociaż równie dobrze mogło to wynikać z faktu, że papieros właśnie wypalił sie do filtra, co nigdy nie jest przyjemne, albo wiatr co rozwiewał jej włosy, co też nie jest przyjemne, zazwyczaj.w skrócie humor miała nienajlepszy. nanananana.

widział to czytając jej smsy, które łamały mu serce i przygnębiały go. rozważał nawet nad rzuceniem perrine na rzecz hilci, czy tam wanesy która by go w smsach całowała emotinkowo,a tak to skifa. chciałam napisać kiła. przyszedł więc i dopiero zaczęłam się śmiać z karmy dla rybek xd i znalazł nawet perrin, chociaż dopiero, gdy ten brzydki murzyn się schylił żeby zawiązać buta, podskoczył więc do niej.... . . . znasz 'w aucie'? i pocałował w czoło, powiedzmy. - perrine, co się stao?

łazienka jest zamknięta. właśnie się załamałam, bo wyszło na jaw, że nie znam alfabetu. przy łączeniu literek pomyliłam się trzy razy.
- nic, poza tym, że mam w domu dzikiego lokatora, nie mam drzwi do sypialni, kot gdzieś zniknął i poparzyłam sobie język kawą. - to takie prawie nic. westchnęła raz i pół raza i uśmiechnęła się nawet, ale nie tak promiennie jak hilcia, ani jak jej emotikonki. -gdzie się podziewałeś?

jezu xd gratulacje, szar. - tu i tam, musiałem wybyć do nigerii. nie pytaj nawet, bałem się, że serio nabawię się febry żółtej, czy jakiejkolwiek innej, albo czegoś takiego. - wzdrygnął się aż i usiadł na fontannie, twarzą do perrine. gorzej gdyby twarzą do fontanny xd. - dziki lokator? - mimowolnie zmarszczył brwi, czująć ukłucie hm zazdrości.

-mogłeś powiedzieć, że jedziesz do nigerii. wtedy mogłabym się zamartwiać, czy nie umierasz właśnie na żółtą febrę. - a tak musiała zamartwiać się innymi rzeczami, podczas gdy on ocierał łzy małym murzyniątkom, w ramach misji humanitarnej. z tego wszystkiego zapomniała wyjaśnić sprawy z dzikim lokatorem. ale nie dlatego, że była głupia i niedorozwinięta jak ja.

- przepraszam, perrine. - nie miał nic na swoją obronę, rozważył więc spryskanie twarzy wodą z fontanny gdy nie będzie patrzyła i udawać płacz, ale rozmyślił się. - przywiozłem ci za to prezent.
kieł słonia..........

aż przewróciłam puszkę z ajs ti z wrażenia...
miał doskonałą okazję, żeby zrealizować ten plan z udawaniem płaczu, bo właśnie zapatrzyła się na bułgarskich artystów cyrkowych tresujących małpę, ale gdy scena ta stała się zbyt brutalna, przeniosła wzrok na majkela-nigeryjskiego oszusta matrymonialnego. nie miał we włosach nigeryjskiej szarańczy.
-nie musiałeś. - miała już trzy kły słonia wklejone w pamiętniczku.

żartowałam z tym kłem słonia xd. - ale chciałem, perrine, nawet jeszcze nie wiesz, co to jest, może kupiłem ci różowego kadilaka, albo kolekcję płyt 'smerfne hity', a możę coś co chciałaś, poczekaj! - to trochę/bardzo bezsensowne, ale nie zwracajmy na to uwagi, trudno skuipć się w towarzystwie vanessy+gaspara. wstał więc i wziął ją za dłonie, co było trudne gdyyż miała skrzyżowane na piersiach, tak ją sobie wyobrażam teraz. - no już, nie gniewaj się ;x

przez wanesę przełyk rozbolał mnie na nowo. patrzę a tam na dole mi pisze Możesz odpowiadać w tematach. poczułam się ważna ;o
-nie gniewam się, majkel. wcale. - powinna przycisnąć go do siebie na znak pokoju, jak wanesa zacia, ale to byłoby trudne, bo majkel siedział. więc z bólem serca pominę ten jakże romantyczny element. miała nadzieję, że ten prezent to nie peruka w stylu piotra rubika.



i nie kieł słonia.

i to z pogrubionym możesz! łał.

majki napisał:

wstał więc i wziął ją za dłonie, co było trudne gdyyż miała skrzyżowane na piersiach, tak ją sobie wyobrażam teraz.

ale spoko xd.
- okej, to teraz powiesz, co z tym lokatorem? - zainteresował się, otóż, bo myślał, że wcześniej mu nie powiedziałą z powodu swojego fochazprzytupem.com ;< pamiętam jak u mnei pół szkoły podniecało się 'powiedz foch' 'foch' fachowe obciąganie chuja', pozdro.

przywiózł jej kawałek lodowca z nigerii. :3

okej zbytnio się podnieciłam wanesą i nie do czy tałam.......
- edisięwprowadził. - powiedziała bez półpauz, za co powinna spłonąć na stosie, ale w pobliżu nie było viviany, ani żadnej innej sokolicy. - bez żadnej zapowiedzi, tymbardziej bez pytania o moją zgodę, w ogóle bez pytania o moje zdanie na ten temat. i rozwalił drzwi od sypialni, a to pewnie dopiero początek nieszczęść.

- okej. - przemyślał, nawet rozszyfrował i chociaż miał ochotę ją ochrzanić za brak półpauz to się rozmyślił. - kto to edi? - nigdy jej nie powie, że przestraszyl się, że to jej maż/narzeczony/facet, który na dodatek rozwala drzwi do SYPIALNI.

-poza tym chyba nie ma zamiaru się wyprowadzić, wszędzie rozrzuca swoje ubrania i wypił całą kawę. - kontynuowała, bo to przecież dopiero początek długiej listy jej zarzutów wobec ediego. na której powinno znaleźć się jeszcze to, że podkradał jej papierosy i wyprał czarne skarpetki razem z jej białymi ciuchami. nerwowo przy tym gestykulowała, starając się nie wybić majkelowi oka.

robił uniki, miał różowy pas w karate i cynamonowy w dżudżitsu. i niebieski w dzinlingach, xd. - kupię ci kawę, możesz wprowadzić się do mnie. - luźna propozycja, poza tym nie przypuszczał, żeby perrine się zgodizła, bo, prawdę mówiąc, ostatnio objawiła mu się we śnie jako spozierająca na niego królowa śniegu. a on był tym chłopcem, który nie pamiętam jak miał na imię [a raczej nie anaruk.]

pamiętam jak w gimnazjum chciałam zrealizować przedstawienie o anaruku zabijającym fokę, ale zadnemu nauczycielowi nie podobał się mój zamysł.......
-może jeżeli wyrzucę jeog rzeczy przez okno, to nie będzie chciało mu się wnosić ich znowu po schodach. jak myślisz, majkel? - podejrzewała, że majkel zna się lepiej na męskiej psychice niż ona, więc może przewidzi, czy numer z wyrzucaniem rzeczy przyniesie jakikolwiek rezultat. -nie musisz kupować kawy, ale mógłbyś spróbować naprawić drzwi. albo nie, niech edi to zrobi. mam go dość.

anaruk to jedyna ksiażka którą przeczytała moja niedorozwinięta siostra w twoim wieku,te. - hm, mógłby się trochę zdenerwować. - zastanowił się nad tym i wydedukował, że na przyszłość lepiej nie wkurzać perrine'y, bo mogłoby się źle skończyć. perrine'y wygląda chujowo. jest pan hujem. - ostatnio widziałem przecenę na drzwi! - pochwalił się, ażeby zmienić temat, bo jeszcze chwila i zacznie lecieć jej z uszu dym. obawiał się przynajmniej.

a ' o psie który jeździł koleją'?
- no tak, nieważne. - nie zaczął jej lecieć dym z uszu, ani nie ewoluowała w raichu. zrobiła tylko O_o jak hilary-h i nawet nie zapytała, w którym kerfurze ta przecena na drzwi. objęła go rękami i przycisła do siebie, jak wanesa gaspara, z tą różnicą, że trzydzieści siedem razy delikatniej,bo nie była takim koksem jak wanesa.

pewnie nie, nie wiem, nie lubię jej wcale-a-wcale. margueritte.fbl.pl, możesz się z niej pośmiać. koksik!, xd. majk pozwolił sobie na ułożenie dłoni na jej talii, nad tyłkiem i znowu mi się przypomina dżizas lows ass, albo chociaż you've got the sweetest ass in the world, ale nieważne. i pozwolił sobie też na pocwałowanie jej w nos,zrezygnował za to z dramatoszpitalnopodobnych tekstów typu 'będzie dobrze'.

twoja siostra jest emocjonalną kurtyzaną.
-nie będziesz miał nic przeciwko, jeżeli przenocuję dziś u ciebie, prawda? chociażby w fotelu. podejrzewam, że mój brat ma randkę w szafie. - z cotową. oparła brodę na jego ramieniu i usmiechnęła się dośc przyjaźnie do dziecka, które stało za majkelem (albo pływało w fontannie ;o) i zwyczajnie się gapiło. ale dzieciak najwyraźniej nie miał zamairu się zaprzyjaźniać, bo uciekł do rodziców,potykając się o własne nogi.

margueritte @ 06/06/2008 9:54:23
co slicznosci powiesz?;*
chciał zapytać 'co śliczności powiesz', ale skoro już nie milczeli to spoko. - skoro ma randkę, to nie powinniśmy mu przeszkadzać. - przecież majkel to ten sam typ, jaki był zawsze, tylko nie zmieniony, więc się nawet ucieszył i nie zauważył/nie usłyszał dziecka, mówiącego mamie, że tam stoi pani gumisiowa...

i poszli spać w szafie dobranoc

TRZEBA WYBACZAĆ...NAWED NAJGORSZYM