skate park.

albo prak.

siedział sobie na ławce, udając, że wcale nie było mu gorąco w ten upał.

przyszła i w samotności spacerowała od co.

po kilku minutach już jej tu nie było.

siedział we skejt parku i myślał gorączkowo bardzo.

przyszła tutaj z ciekawości, zauważyła blajsa i podeszła do niego, ot tak sobie.

- Heej... powiedziała jakoś tak bez wyrazu paląc kolejnego dziś papierosa.

- chyba zeżre mnie sumienie, jesli ci czegoś nie powiem - oświadczył niepewnie, klepiąc miejsce obok siebie.

Usiadła.

- Mów.... Nie obawiała się wcale tego co zaraz jej powie. Była odważna. Chyba...

- mam wrażenie, że lepiej byłoby się rozstać - powiedział w końcu, nerowowo skubiąc swoją koszulkę. - nie zrozum mnie źle, ale ty chyba nie jesteś tąąą, ekhem, jedyną - dodał bardzo dramatycznie.

Pomyślała chwilę i zrobiła jedno. Po prostu odwróciła głowę, bo nie chciała żeby zobaczył ze płacze. Zaciągnęła się mocno papierosem i powiedziała.

- Cóż... Miałam na prawdę nadzieję że Ty jednak mi tego nie zrobisz, ale nie różnisz się wcale od mojego byłego chłopaka, na prawdę. Tutaj zaśmiała się cynicznie i powoli zaczęła iść w stronę, właściwie nie wiedziała w którą.

- alex, nie zrozum mnie źle - dogonił ją i chwycił za ramię, by ją zatrzymać. - nie chcę, yhm, takiego związku. po prostu nie chcę... - cię krzywdzić, chciał powiedzieć, ale zamilkł, bo to mu się wydało zbyt filmowe - cię okłamywać...

Wytarła łzy, nie chciała na niego patrzeć. Oblizała tylko usta ze słonych łez i powiedziała

- Booże, jaki ty jesteś cholernie litościwy, Blaise. Pokręciła głową i ostatni raz spojrzała mu w oczy. Wiesz co ?... chciała coś powiedzieć, ale się zatrzymała. Po prostu pocałowała go w policzek...

rozbroiła go tym gestem, dosłownie.
- jezu, alex - mruknął zmieszany, ocierając jej łzy. - zrywam z tobą, bo spałem z inną, kretyn ze mnie, prawda? - zapytał tak jakoś niezręcznie, po czym podrapał się po ramieniu.

- Prawda, jesteś kretynem... cholernym kretynem... I tutaj urwała zdanie bo nie chciała mu mówić że chce być z nim, bo coś do niego czuje. Uśmiechnęła się tylko wspominając jak się poznali i położyła swoją rękę na jego klatce piersiowej nadal się uśmiechając... Opuściła tylko głowę i stała tak sobie wspominając...

zakłopotał się, po czym odsunął ją od siebie, bo naprawdę odchodził.
- ja... tylko to chciałem powiedzieć - wyszeptał. - nie chcę, żebyś była z osobą, która cię zdradza na prawo i lewo. ty też chyba nie chcesz, co?

Zagryzła usta.. Nie chciała tego kończyć.

- Nie, nie chcę. Zaczęła znowu płakać, tym razem chciała żeby ktoś ją przytulił. Kiedy się uspokoiła, wyszeptała.

- Tak bardzo chciałam żeby się udało... Odwróciła się i wróciła na swoje miejsce gdzie siedziała wcześniej...

- ale się nie udało - wzruszył ramionami. - ja, hmm, ja idę, chyba, że chcesz mi coś powiedzieć.

zawahała się przez chwilę, ale jednak mu powiedziała

- Blaise? emm... ehh... Jestem w ciąży, odkryłam to dopiero wczoraj... i teen... jesteś ojcem. Ja od Ciebie niczego nie wymagam, na prawdę... Zamknęła oczy i czekała na to co powie...

zaklął głośno, mimowolnie wręcz, po czym usiadł obok niej i przygarnął ją do siebie.
- oł majn gosz, ale skifa - mruknął, bardziej do siebie niż do niej. - to troszkę zmienia postać rzeczy, alex... - naprawdę nie chciał, żeby to zabrzmiało tak, jak zabrzmiało.

Spojrzała na niego. Nie wierzyła że to powiedziała, ale niedługo i tak by było to zacząć widać, a on był jedynym facetem z którym sie przespała w Paryżu.

- I co my teraz zrobimy ? W końcu to jak by nie patrzeć NASZE, to słowo podkreśliła, dziecko. Zagryzła wargi...

- jak to co zrobimy? - uniósł jedną brew do góry, tak jaby to było wręcz oczywiste. - to co trzeba, prawda?

Nie wiedziała co miał na myśli... Więc się zapytała...

- Czyli co ? Wzięła głęboki wdech....

- no wiesz, naturalna kolej rzeczy... - mruknął. - jak się płodzi, to się rodzi xdd

Przełknęła ślinę, bo pomyślała o czymś innym.

- Mhm, taaak... Podrapała się po głowie... Miała ochotę zapalić, znowu. Ale powiedziała że rzuci. Muszę teraz wszystko poukładać... Wiesz, jak pojawi się dziecko, życie się zmieni, radykalnie, wiesz ?

było mu teraz strasznie głupio, że powiedział, co powiedział i postąpił, jak postąpił, bo przecież wszyscy wiemy, że blajs jednak ma sumienie i rozum [NAWET!].
- przepraszam - powiedział, po czym pocałował ją w czubek głowy. - no wiesz, za to, co powiedziałem - dodał, żeby nie było wątpliwości.

Uśmiechnęła się lekko, bo nadal na niego była zła. Ale złość mijała, w końcu mieli dziecko.

- Wiesz, chyba będę chciała na trochę wyjechać, jak chcesz pojedź ze mną. Zaproponowała mu to, bo po prostu chciała.

- jezu, jasne, pojadę, ehe - wymamrotał do jej włosów. - a dokąd? - zapytał, bo wolał się jednak dowiedzieć xdd

- Do Nowego Yorku, mhm... Uśmiechnęła się, bo się zgodził...Mam tam własne mieszkanie... Najwyżej na kilka dni... Poznalibyśmy się lepiej... Zaczęła się bawić własną bransoletką...

blaise uśmiechnął się rubasznie xdd, myśląc o lepszym poznaniu alex, a szczególnie bliższym poznaniu, choć już kilka takich zaliczył.
- dobra, okej, nawet mogę - muszę się zapytać mamy, chciał dodać, ale przypomniał sobie, że to nie pierwsza liceum.

- To świetnie. Jeszcze wszystko uzgodnimy, ale to później. Za kilka dni, może być ? Spojrzała mu głęboko w oczy, lubiła patrzeć ludziom w oczy. A teraz może się przejdziemy, co ?

- nie nie, lepiej posiedźmy, nie przemęczaj się - machnął od niechcenia ręką, grzechocąc swym zegarkiem.

Zdziwiła się że się o nią troszczył, to ją rozczuliło. Uśmiechnęła się, tym razem szeroko.

- Mhm, jak chcesz. Oparła się o jego ramię. Było jej wygodnie... Najgorsze jest to że nie mogę teraz palić, wiesz ? Ani pić. Tak bardzo lubię palić. Zaczęła się żalić, w końcu była w ciąży, ne ? xD

wyciągnął papierosa i zapalił, a potem wziął łyka ze swojej piersiówki xdd
- muszę już iść, zobaczymy się tam kiedyś, może jeszcze nawet dziś - powiedział, wstając. pocałował ją, zrobił malinkę na brodzie i poszeeedł w świat.

ossz, to nie blaise xddd

Przyszedł tutaj bo lubi nietypowe miejsca. Zapalił już kolejnego papierosa i usiadł gdzieś tam patrząc w dal.

siedziała gdzieś pod jakąś rampą i czytała elle.

On ją zauważył, i postanowił podejść.

- Co czytasz ? zapytał się z rozbrajającym uśmiechem.

- mhm, elle - uśmiech był faktycznie rozbrajający i też musiała się uśmiechnąć. spojzrała w jego oczka, bo miał fajne.

- Jestem Philip. Podał jej rękę, a papierosa wywalił gdzie tam. - A Ty, piękna towarzyszko ? Zapytał się, bo mu się podobała.

to ją zawstydziło nawet. poklepała miejsce obok siebie i odłożyła gazetę.
- jestem natasha - wyciągnęła do niego dłoń, oh.

Usiadł obok niej. - Ładne imię. Takie rosyjskie. Pochodzisz stąd ? Zapytał się z szerokim uśmiechem.

- z ameryki, ale w rosji byłam, kiedyś. moja babcia stamtąd pochodziła - spojrzła znów na niego, bo miło się na niego patrzyło, srsly. nawet przysunęła się do niego, aco.

Poczuł jej zapach. - Mmm, ładnie pachniesz. Tak bardzo kobieco. Spojrzał się jej w oczy. Lubił prawić komplementy kobietom, a szczególnie takim ładnym jak ona.

- mhm, dziękuję - zawstydziła się i spojrzała mu w oczka - ty też ładnie. tak męsko, nawet!

- Dziękuję. Spojrzał się jej głeboko w oczy. - Masz może ochotę na herbatę ? Zapytał, bo chciał być jeszcze trochę z nią.

- hm, mam - odparła i wstała. zacznij gdzieś :3.

Nieźle wkurzona wpadła jak burza do skate parku i wyjęła rolki. Musiała trochę sie zmęczyć. Więc zaczęła jeździć dosyć szybko i starając się na nikgo nie wpaść.

nigdy nie pisałam w tym temacie. czas najwyższy. siedziała więc na rampie i jadła żelki haribo w kształcie biedronek (żeby nie było wątpliwości, produkowane specjalnie dla Biedronki, ah biedronki) i bynajmniej nie miała ani rolek, ani tym bardziej deskorolki. nie żebym coś do nich miała. po prostu miała ochotę posiedzieć na tym yy piedestale. tak właśnie. skończyłam.

jak to, nigdy nie pisałaś w tak zwanym skate praku? ;o
samuel wyszedł na wieczorny spacerek; okej, to taka ściema. sam nie chadzał na wieczorne spacerki, nie wierzył w wspaniałe właściwości tego typu zajęć, chociaż może powinien. ze skrętem w kieszeni i zupełnie fajnym uśmiechem na twarzy przemierzał przez skate park, z nadzieją, że nie potknie się o jakąś deskorolkę, porzuconą przez nieuważnego młodzieńca.
dotarł bezpiecznie do najprawdopodobnie jedynej osoby tutaj, czyli ginger właśnie, którą dziwnym trafem znał, a skąd to już sama wymyśl.
- oho, nie boisz się napalonych rolkarzy? - spytał, siadając blisko niej.

-nie zastanawiałam się nad tym - odpowiedziała, wyjmując biedronkę z paczki i przyglądając jej się uważniej niż uważnie. znali się powiedzmy z zajęć biologii. bo oni tam mają takie partnerskie, nie to co u nas. i razem kroili żaby. to znaczy samłel kroił, natomiast gin rzygała mu w buty. może nie dosłownie, chociaż..