skate park.

- czemu jesz biedronki? - spytał,bo był święcie przekonany, że to prawdziwe, jeszcze żywe. w tym nikłym świetle latarni naprawdę nie grzech się pomylić. odgarnąl z czoła włosy, czując kamienie w butach, nie chciało mu się ich wyciągać. - a co do rolkarzy, to powinnaś się zastanowić i w ogóle. są niewyżyci.

-wiesz o tym coś więcej? - uniosła brew i podsunęła mu biedronkę pod nos, w celu okazania iż jest to tylko żelek. mój brat jadł biedronki jak był mały i głupi - to znaczy o niewyżytych rolkarzach, nie biedronkach.

- nie, nie wiem, ale czytałem w gazecie.. - jasne, czytający sam. odtrącił jej łapkę, niemal w dramatycznym geście. albo raczej jak dziecko, co nie lubi papu. - ee sory, weź ode mnie tę biedronkę, nie jem robali. - chociaż podobno biedro są słodkie.

zapytam brata, osobiście nigdy nie jadłam.
-idiota - mruknęła pod nosem, bo tak właśnie o nim myślała, co pewnie w jakimś tam mrocznym przekładzie oznaczało iż czymś jej imponował. może swoimi rejbanami, których teraz pewnie nie miał, chyba że był na tyle głupi żeby nosić je po nocy. był?

- biedronka - odgryzł się, nie do końca udanie, ale dla niego pora była zbyt późna na myślenie. hm, pomijając fakt, iż sam nieczęsto wysilał się na głębsze rozmyślania. podrapał ginger po ramieniu i powiedział, że chyba powinna wrócić do domu, żeby wziąć jakieś leki,bo jak na jego oko, to ona jest chora!

zmierzwiła jego włosy do tej pory pozostające w idealnym nieładzie, czego bodaj nie znosił i spojrzała na niego mrużąc oczy. odpowiedziała, że niekoniecznie i pozwoli sobie nie kwestionować tego co przydałoby się samłelowi.

- ze mną wszystko jest w porządku, ja nie mam krzywych oczu - stwierdził, siląc się jak na najmniej miły ton, jednak mu to nie wyszło i zachichotał, trochę pedalsko, w jej szyję, myśląc, że to zatuszuje jego napad śmiechu, który nastąpił zaraz potem.

trzepnęła go w głowę, nieco mocniej. może to jakiś jej fetysz.
-jesteś nienormalny - prychnęła, patrząc na niego z pozoru poważnie. ledwo hamowała śmiech i i i drgał jej lewy kącik ust z tej właśnie okazji.

- chyba ty jesteś! - stwierdził oburzony i uszczypnął ją, miało być w ramię, ale nie trafił, i skończyło się na tym, że złapał ją za prawego cycka. prawie naprawdę niechący.

fuknęła coś niewyraźnie pod nosem i w odwecie zaczęła go łaskotać, bo z tego co pamiętała miał łaskotki na brzuszku.
-i co teraz, geniuszu?

- pierdol się, gin! - parsknął niemal szaleńczym śmiechem, zwijając się, te łaskotki to niestety była święta prawda. niestety dla sama, który jak się zaczynał śmiać, to zazwyczaj przestać nie mógł.

-co powiedziałeś? - zmarszczyła piegowaty nos i nie przestając go łaskotać, uśmiechnęła się słodko i niewinnie, nachylając się nad nim.

- p i e r d o l s i ę, gin! - powtórzył, powoli i na tyle spokojnie, na ile było to możliwe. czyli prawie wcale. rozważał odgryzienie jej nosa, ale to nie życie ulicy.

w przeciwnym razie zarzuciłaby na niego liny za tę zniewagę. zamiast tego usiadła na nim okrakiem, gdzieś na wysokości miednicy kładąc ręce na jego torsie.
-sam się pierdol - nie ma to jak cięta riposta.

- ty się ze mną pierdol, pieczareczko! - pociągnął ją za włosy, żałując, że droga ginger nie ma warkoczyków jak ania z zielonego wzgórza. a że w związku z tym całym ciąganiem nie musiał się już tak wyginać, żeby dosięgnąć ustami do jej ust, to zaraz ją pocałował, oja.

uśmiechnęła się, tak w trakcie pocałunku i oddała go miło zupełnie i nawet ochoczo, po czym odepchnęła go od siebie, mówiąc że musi iść. pa ;*

i poszli do domków, papusie.

jeździła na desce bo chciała się wyżyć o .

a on siedział na ławce w cieniu, bo to był jedyny cień jaki znalazł po drodze do domu, wracał,hm, powiedzmy, że z luwru, na okrętkę. więc siedział i wertował strony, młodego wertera, żeby było śmieszniej.

zjechała z rampy i stanęła nieopodal patrząc co robi owy chłopak

a on spojrzał na nią, ukradkiem w zasadzie tylko, ale zawsze. zmierzył wzrokiem jej łydki, uśmiechnął się do swoich dłoni i wrócił do lekturyy.

podjechała bliżej
-co robisz? - zapytała dźwięcznie. z usmiechem

;d
-czyyytam-pokiwał głową mądrze i dopiero uniósł wzrok, spojrzał na nią i rozpromienił się cały. tak,o. chyba nie mam na niego weny. ćśś.

-hm czytasz? to ja może nie przeszkadzam - powiedziała i zaczęła się zbierać na rampę.

-ni, broń boże-rzucił pośpiesznie i zamknął książkę. wyczuł u niej brytyjski akcent, a może,hm, może tylko mu się wydawało. w każdym razie potrząsnął głową-będzie mi,hm,miło w twoim towarzystwie. czy coś.

uśmiechneła się do siebie i usiadła obok - lee- mrauknęła podając rękę

-łyljam-odparł, z akcentem, a jakże. podał jej nawet dłoń i spytał,czy nie pochodzi przypadkiem z anglii. a ja zw.

-a no tak pochodzę z angli - odparła i uścisnęła mu tą dłoń

/ok

Jeździła sobie tutaj na rolkach, bo chciała zażyć trochę ruchu. Strasznie jej się nudziło i robiła jakieś akrobacje, których brat ją nauczył, czy coś.

On se siedział na ławce i patrzył na jej wyczyny.

Ona widząc Vinca podjechała do niego. Poznała go już kiedyś, więc podjechała.

- Heej. Powiedziała jakoś zdyszana. - Co słychać ? Zapytała się siadając obok.

- cześć... Nic nudziłem się w domku wiec postanowiłem tu przyjść... a u ciebie?>- spytał patrząc na nią.

Ona przypatrywała się mu z uśmiechem. - Mmm, w porządku. Najchętniej napiła bym się czegoś teraz. Może pójdziemy na jakaś kawę ?? Zapytała się mając nadzieję że pójdzie z nią na kawę.

- czemu nie... i tak mam duuużo czasu....- odparł i poszli.

i zacznę.