apolla i anne, tak myślę ; )

tak więc anne, z pomocą swojego szofera, wtaszczyła trzy ogromne walizy na któreś tam piętro i teraz zapukała, po czym usiadła na jednej z walizek, zmęczona całym życiem i przede wszystkim taszczeniem swoich rzeczy przez korytarz, bo na szczęście tutaj była winda.

zwlókł swój chudy tyłek z kanapy i ruszył w kierunku drzwi, które zaraz otworzył. - o hej. - powiedział & podszedł po walizki, które następnie zaniósł do sypialni dla gości. - hm, wejdź i się rozgość. - uśmiechnął się.






jeszcze chwilka i się rozkręce, pierwszy post jest zawsze najtrudniejszy; )

- jezu, to jest strasznie dziwne uczucie, jeszcze nigdy tu nie byłam, w zasadzie wprowadzam się na chybium trafium, mam nadzieję, że nie masz żadnych pajęczyn w tym gościnnym ani niczego podobnego, bo nienawidzę pająków - oświadczyła, zamykając za sobą drzwi i w gruncie rzeczy czując się całkiem swobodnie, jak zawsze w jego towarzystwie. nic nie mogła poradzić na to, że skontemplowała jego tyłek łapczywym wzrokiem.

- nie bój się, mam tam jedynie jakieś mrówki, czy coś. - zaśmiał się - żartuuuję. pokój gościnny jest nieużywany, aczkolwiek schludny i czysty, bo mam nadzieję, że stephanie również tam zagląda. - podciągnął spodnie i ruszył do kuchni. - chcesz coś do picia, albo do jedzenia? - powiedział nalewając sobie wody mineralnej gazowanej, bo tak jak ja, nie trawi niegazowanej : )

nienawidzę gazowanej! anne też, bo anne to ja.
poszła więc zanim, rozglądając się po troszku po wszystkim, bo przecież jakoś musiała się obeznać, by w końcu wejść do kuchni, odsunąć sobie krzesło i na nim usiąść, zakładając nogę na nogę.
- nie, w zasadzie jadłam przed chwilą - poinformowała go. - ale, jeśli masz jakąś coca colę albo coś, to się skuszę.

wszystkie moje postaciongi mają dużo ze mnie tak btw : d
- coca cola raz dla pięknej pani - zaśmiał się i wyjął z lodówki ten jakże pożywny napój, który następnie nalał do szklanki i podał anne - proszę. - powiedział z uśmiechem - hm, jeśli chcesz pokażę ci wszystko, chyba, że wolisz rozejrzeć się po mieszkaniu sama, nie nalegam.

uśmiechnęła się pogodnie, z brzegiem szklanki przy ustach, napiła się dla zwilżenia gardła i odstawiła szklankę na stół.
- jasne, pokaż mi wszystko, jeszcze się tu zgubię - roześmiała się z ładnym wydźwiękiem, zadowolona z tego, że już nie będzie się musiała więcej użerać z martinem.

wstał więc, złapał anne za rękę i, hm, pociągnął za sobą do salonu. - więc tu masz salon, tam przedpokój - powiedział pokazując na prawo, albo lewo, nie mam pojęcia, czasami mam problem z kierunkami, nvm - pierwsze drzwi są do mojej sypialni, drugie do łazienki, a te trzecie, w rogu, do twojej sypialni. - apollo cieszył się, że w końcu nie będzie mieszkał sam, bo było to dość uporczywe, szczególnie kiedy budził się rano i szedł do kuchni wiedząc, że w jego apartamencie jest naprawdę pusto, bo nie miał nawet żadnego zwierzaka.

całkiem miłe to było uczucie, gdy trzymał ją za rękę, bo miał taaakie ciepłe, duże dłonie, że aż jej się lżej na sercu robiło, jeśli to mozliwe. pociągnęła go więc do jej sypialni, ale wcale nie w celach sekusalnych, tylko dlatego, że chciała się rozejrzeć.
- okej, wygląda w porządku, właściwie wzięłabym teraz prysznic - poinformowała go.

- to proszę, drzwi obok masz łazienkę jak już chyba wcześniej wspominałem. - powiedział i zaczął przeglądać szuflady w pokoju anne, co by nieznalazła żadnych nieporządanych rzeczy, ale na szczęście nic takiego tam nie było, oprócz rodzinnych albumów i innych bzdetów.

a pod łóżkiem nie było żadnych zużytych kondomów? ;c miejmy nadzieję, że nie, bo anne własnie wsunęła pod nie jedną ze swoich walizek, nie chciało jej się przepakowywać teraz, było za późno, by otworzyć drugą i wyciągnąć z niego jakąś koszulkę nocną, która nie zasłaniała zbyt wiele. powędrowała pod prysznic, na szczęście było tam mydło i te sprawy, apollo się najwyraźniej zatroszczył, także puściła wodę, pośpiewała sobie, umyła się i wyszła z gęsią skórką na ramionach plus na nogach w owej koszulce, która była na ramiączkach i do ud, poza tym była obcisła, biedny apollo, będzie musiał się pilnować ;q.

nie ;c sorka nie mam już weny soooł apollo poszedł spać.

w takim razie anne też ;q

a więc tak, anne siedziała w kuchni, rozwiązując zadania z matematyki, książki były rozwalone na całym stole, ogólnie artystyczny nieład, taki sam, jak w tej chwili panował na jej głowie, bo włosy upięła w prowizoryczny kucyk, z którego wypadały kosmyki, wpadając jej do ust, które od czasu do czasu oblizywała, bo jej zasychały ;q.

apollo natomiast wyszedł z łazienki ponieważ dajmy na to brał prysznic i teraz odziany był w bokserki i jakiś tshirt. - hm, matma? nie masz co robić o tej godzinie? - zaśmiał się i wyjął z lodówki puszkę sprite'a - a tak serio, może ci pomóc? - zaproponował, choć tak szczerze sam nie był w tym za dobry, ale cicho.

w ogóle to muszę dodać do tego 'apolla ; )' 'i anne' chwilka: D

- nie, nie, właściwie to nie jest na jutro, więc nie ma takiej potrzeby, poza tym mam już dość tej matematyki, NIENAWIDZĘ jej, ale to lepsze niż na przykład polski, no, ale nieważne, już ją składam, bo jeszcze trochę i wyrzucę ćwiczenia przez okno - mówiąc to, składała wszystko w jedną, chwiejącą się kupkę, a może stos, bo kupka to bardzo niekolokwialne wyrażenie. trochę nie mogła się skupić, no wiesz, kiedy na nią patrzył i ją obserwował.

- hm, okej. - powiedział i wzruszył ramionami. - masz jakieś plany na dziś, czy coś? - oparł się o szafkę i wziął duży łyk swojego sprite'a. - bo jak chcesz mogę zrobić jakąś kolację albo cokolwiek, no nie wiem, jak chcesz. - zmierzwił swoje jeszcze mokre włosy i pomyślał, o tym, że w sumie mógłby coś z nimi zrobić, no nie wiem, jakiegoś irokeza, albo przefarbować się na rudo, ale na szczęście szybko porzucił tę myśl - możemy też włączyć jakiś film, mam całkiem bogatą kolekcję dvd, a w szczególności horrorów, to co?

- to całkiem dobry pomysł, własnie miałam się ciebie zapytać, co będziesz robić, bo mi się nudzi, ale okej, uprzedziłeś mnie, to w sumie dobrze, muszę tylko iść się uczesać, bo czuję się jak nie ja - powiedziała, po czym zakneblowała się w łazience, a mnie bolą żyły, ale to nie moja wina. oparła się o drzwi i przez chwilę wpatrywała się w lustro, zastanawiając się, co ma zrobić, bo wciaż czuła dłonie bretha na swojej skórze, a tutaj apollo, niczym prawdziwy apollo, był sobie, wolny, do wzięcia. więc zgupła w tym momencie, ale nic na to nie mogła zrobić, wzięła więc szczotkę i się uczesała, chyba jestem rozkojarzona, bo wypisuję głupoty!!

a on poszedł do sypialni po koc, który następnie położył na kanapie, wstawił do mikrofali popcorn i przygotował jakiś film, dajmy na to ring, bo na ringu zawsze się boję, i zmniejszył światło, co by zrobić nastrój. teraz tylko czekał w kuchni aż mikrofala wyda magiczny dźwięk, który świadczy o tym iż popcorn jest już zdatny do spożycia, ojezu ile powtórzeń ale nie chce mi się myśleć.

właściwie tak czytam i czytam i nie wyłapałam żadnego powtórzenia, widocznie mi tez nie chce sie myslec, ale w koncu po to sa wakacje!!!
anne wyszła w końcu z łazienki, uśmiechając się całkiem ładnie, zgrabnie i powabnie, nieco się bojąc tego, co apollo zamierza względem niej, bo ona była serio niezdecydowana i potrzebowała nieco przerwy, jeśli chodzi o facetów, a jednocześnie apollo przyciągał ją do siebie swoją osoba niczym pieprzony magnez. siadła na kanapie, stwierdzając, że ten koc to całkiem fajny pomysł, z racji tego, że było jej zimno w tej bluzce na ramiączkach i wyszuranych dżinsach, w których chodziła po domu, także wpakowała się pod ten koc i czekała sobie na apollo, czując w nozdrzach zapach popcornu.

soreks ale oglądam ten głupi sopot : d
jako że popcorn był już gotowy, przesypał go do miski, niezapomniał również o tym aby wziąć coś do picia, padło akurat na nestea joł, nieważne, przyszedł więc do pokoju, cały prowiant postawił na stoliku i sięgnął po pilota & włączył film. - będziesz się bała? - powiedział i zaśmiał cicho, bo już wyobrażał sobie, że będzie musiał jeszcze z nią spać, czy coś, nie żeby mu to nie pasowało xd.

- nie, nie będę - powiedziała zdecydowanym tonem głosu, aczkolwiek nienawidziła horrorów, bo się własnie bała zawsze, nawet na tych najbardziej tandetnych. skuliła się więc pod kocem, który był wyjątkowo miękki i pachniał nawet apollo, albo sobie tylko wyobrażała, że nim pachnie, w każdym razie na pewno pachniał przyjemniej niż samo przyjemnie.

- na pewno? - powiedział i wpieprzył się pod koc do anne, i wtulił do niej też, tak myślę. - zimno coś, podkręciłbym ogrzewanie, ale już nie chce mi się wstawać, heh. koc musi nam w takim razie wystarczyć. - zjadł trochę popcornu i wziął się za oglądanie, trochę już olewając a. nie chciał być zbyt natarczywy, w końcu zna ją już tyle lat, przyjaźnią się, a chyba nieciekawie było by gdyby to teraz zepsuł, zresztą ona ledwo co zakończyła jeden związek, musi dać jej czas na ochłonięcie, a sam najwyżej zapolować na jakiegoś innego hot towareksa.

oparła głowę na jego ramieniu, przez chwilę wąchając jego szyję, która pewnie pachniała nim, ale wcale nie był to zapach spalonego plastiku, tak sobie myślę, tylko jakichś drogich perfum i jego samego, co nie. potem jednak skupiła się na filmie, to znaczy, udawała, że się na nim skupia, podczas gdy tak naprawdę co chwilę posyłała mu ukradkowe spojrzenia, obserwując go kątem oka też i tracąc wątek filmu. nawet zapomniała o popcornie!

- hm, trochę to nudne, jak chcesz, możemy obejrzeć tylko straszne momenty. - zaproponował poczym zjadł jeszcze trochę popcornu. - hm.. może będzie to trochę niegrzeczne, ale co tam, i tak zapytam.. masz kogoś na oku? jeśli nie chcesz nie odpowiadaj, nie zmuszam cię. - ciekawiło go, czy ma u niej szanse, czy może od razu dać se siana, i szukać dalej tej jedynej; )

- hm, no cóż, czy mam kogoś na oku, hm.. - tak, ciebie, idioto, chciałaby powiedzieć, ale przeciez nie mogła, bo bała się jego reakcji i swojej także, bo te słowa raczej nie zostałyby wypowiedziane w pełnej kontroli. udawała wiec, że się zastanawia i przegląda w myślach rejestr wolnych facetów, ale tak naprawdę zastanawiała sie nad tym, jakby wybrnąć z tej sytuacji. - można tak powiedzieć, ale chyba dam sobie narazie spokój.

posmutniał co było widać, i wkurwił się też trochę. miał ochotę wstać i pierdolnąć to wszystko, już miał pełno myśli na chuj się stara, itp itd, ale w myślach policzył do dziesięciu i odpuścił. - mhm. - pokiwał głową - nie odpowiedziałaś mi, czy oglądamy dalej, czy nie, bo szczerze już mi się odechciało. - odsunął się trochę od anne i napił nestea, prosto z butelki, nie miał teraz werwy do szukania szklanki, kubka czy czegokolwiek.

- no, mi też - zgodziła się i sięgnęła sprytnie po pilota, z tym że pilot był po jego drugiej stronie, także przez chwilę jej piersi otarły się znacznie o jego tors, co postawiło oboje w niezręcznej pewnie sytuacji, ale w końcu musiała się odsunąć, by wyłączyć telewizor. - okej, a ty, chyba jesteś wolny? - chciała się upewnić, a co!

rzeczywiście było to niezręczne, aczkolwiek jemu się podobało!!!!!!, nieważne. - e, tak, niestety, albo w sumie stety. - wstał, ogarnął nieco to wszystko na stole i powiedział jeszcze do anne z kuchni - ale nie bój się, można powiedzieć, że mam kogoś na oku - skłamał trochę, a raczej nie powiedział do końca prawdy. - hr, idziemy gdzieś na miasto czy nie? bo trochę tu nudno, a jak nie to pójdę spać, czy coś może.

- hm, właściwie, ja planowałam raczej iść spać - powiedziała, a w duchu zrobiło jej się przykro, bo poczuła się w tym momencie nudna i w ogóle, także zabrakło mi na nią weny w tej chwili ;q.

okej no to apollo poszedł spać bo w sumie już też nie mam weny : d

i ona też poszła, gdyż albowiem nie mamy weny, ale jutro będziemy mieć ;>>>.

tak, więc dzisiaj mamy wenę, prawda, że ją mamy, magda? tak, no jasne, że ją mamy, prawdaprawdaprawda? tak tak. dlatego też anne właśnie siedziała na salonie, zatopiona w fotelu, oglądając film i właśnie jej się nieco nad nim przysnęło, uuups. a szklanka, w której miała sok pomarańczowy i którą to trzymała w prawej dłoni, niebezpiecznie się przechyliła.

o co kaman.......................
apollo jak zawsze wyszedł skądś, xd, i w drodze do kuchni zauważył zasypiającą anne - ej! - krzyknął dość donośnym głosem, tak, że zapewne obudził a, mogę nawet stwierdzić, że mógł ją wystraszyć! - tylko nie wylej tego soku, wszystkie te meble są zajebiście drogie. - wkurwił się haha, i poszedł do kuchni zrobić se kanapki na kolację.

też nie wiem o co, ale okej, jestem dziwna, nawet nie musisz mi tego mówić, czasem mi się w życiu nudzi...
anne pod wpływem jego głosu, który był w tym momencie bardzo głośny i jakiś taki twardy, podskoczyła, wylewając tym samym pół szklanki soku pomarańczowego na swoje spodnie, na szczęście nie na meble, uf.
- kurwa mać, ja pierdolę, o fuck - zacytowała, jak przystało na kulturalnego człowieka i z miejsca zdjęła spodnie ;q.

a on idąc z tymi kanapkami na kanapę, śmiesznie, kanapki na kanapę, nieważne, nagle zatrzymał się, gdy ujrzał anne bez spodni. - eeej, pozwalam ci tu mieszkać, ale o rozbieraniu się nie było mowy, pamiętaj, że jestem tylko facetem! - powiedział i usiadł, chyba aż odechciało mu się jeść, siedział więc i gapił się w telewizor, co by tylko uniknąć widoku anne, która niesamowicie mu się podobała, jak mniemam. - chyba jest burza.

- bardzo śmieszne - prychnęła pod nosem, zabrała swoje spodnie, pachnące sokiem pomarańczowym, czyli niezbyt to fajne uczucie, mieć je na sobie. odgarnęła włosy na plecy, posłała mu jeden ze swoich zniewalających uśmiechów, po czym powędrowała do sypialni, zmysłowo kołysząc biodrami i raczej się z nim w ten sposób drażniąc, co ewidentnie zakrawało na flirt, dlatego też, kiedy zamknęła za sobą drzwi, miała ochotę się pacnąć za swoje zachowanie. zasłoniła zasłony, starając się zignorować pioruny, po czym wskoczyła w swoją koszulkę nocną.

- kurwa - powiedział pod nosem, wątpię, żeby anne usłyszała, noale. wyłączył telewizor i otworzył okno w salonie, pomyślał sobie, że przecież dziewczyny, jak i kobiety boją się burzy, a przynajmniej większość z tych, które apollo znał, więc może i anne do nich należała. skoro ona może robić mu na złość, to czemu i nie on jej? - jak coś, nie zamykaj okna, bo duszno tu coś - wymamrotał jeszcze na odchodne i wyruszył do swojej sypialni, gdzie, tak myślę, przebrał się w same bokserki i leżąc na łóżku oglądał telewizję.

okej, to była dla niej osobista tragedia, a to wszystko przez to, że oprócz odgłosów rozpędzonych samochodów, jeżdżących sobie gdzieś pod ich stopami, ulicą, prawda, dochodziły do niej grzmoty, dość głośne. anne nie była wyjątkiem, jeśli chodzi o burzę, a w dodatku, słysząc, że apollo ogląda telewizję, stwierdziła, że zwiększa się prawdopodobieństwo, że trafi w nich piorun. anne blisko było do burzofobki xdxd, jeśli to tak nazwać mogę, dlatego też wpakowała się pod kołdrę, przykryła się nią cała i próbowała nie słuchać czy grzmi czy nie, zaciskając przy tym mocno powieki.

apollo nie przejmował się tym, czy teraz anne przypadkiem nie chowa się w szafie i nie drży ze strachu, skoro ma kogoś na oku to niech ten ktoś ją uratuje! pooglądał jeszcze chwilę jakiś krejzolski serial i poszedł umyć zęby, bo zapomniał. wracając z łazienki zachaczył jeszcze o pokój a, bo jednak trochę go to martwiło, chociaż raczej bardziej ciekawiło, no nieważne. zapukał do drzwi i wszedł nie czekając na żadne 'proszę' czy coś w tym stylu. - ej, mała, wszystko okej? - powiedział stojąc w drzwiach.

wynurzyła się spod kołdry, niespecjalnie kontaktując z otoczeniem, także jego słowa dotarły do niego dopiero dziesięć sekund po tym, jak zostały wypowiedziane.
- hm, jasne - mruknęła, uśmiechając się dzielnie i starając się nie podskoczyć, kiedy gdzieś w oddali dało się słyszeć uderzenie pioruna, który na pewno uderzył w COŚ, a nie tak o sobie.

- to okej. - wzruszył ramionami i wrócił do sypialni, zaznaczę jeszcze, że drzwi od sypialni anne zostawił otwarte, więc dzięki również otwartemu oknu w salonie pioruny dało się słyszeć kilkakrotnie głośniej. - jasne. - powiedział sam do siebie i powrócił do oglądania serialu, w pewnym momencie aż sam prawie podskoczył, bo taka burza była! <3 yeaaaaah

okej, stwierdziła, że naprawdę nie wytrzyma, a była na tyle dumna, że nie śmiała zamknąć tych drzwi, nawet gdyby miała tysiąc innych powodów, dla których chciałaby to zrobić, jak na przykład, masturbowanie się łapką swojego misia xdxd. w każdym razie, nie wytrzymała, usiadła na łóżku, by spuścić lodowate stópki na podłogę, pochyliła głowę i starała się uspokoić nierówny oddech, jednak kolejne grzmoty sprawiły, że marne próby uspokoejnia się nic nie dały. wychynęła więc na korytarz, założmy, że drzwi od jego pokoju były zamknięte, a ona nie chciała zakłócać jego hm, prywatności, dlatego też osunęła się po ścianie na podłogę, podkuliła nogi, oparła czoło o kolana i zamknęła oczy, a jej oddech śmiało porównywać można było do oddechu astmatyka <3.

to mi przypomniało o tym chorym gościu co zabił & zjadł jakąś laskę i jeszcze się masturbował jej ręką, fuj. - kurwa! - krzyknął, gdy właśnie przez tę pierdoloną burzę poszła kablówka, a jako, że wtedy nie było raczej co oglądać, bo śnieg nie jest interesujący, tak myślę, wyłączył tv. jak mniemam w tym momencie było dość cicho, przynajmniej w mieszkaniu, bo na odłosy dochodzące zza okna apollo nie zwracał uwagi, usłyszał ciężki i głośny oddech, trochę się przestraszył, może to anne umiera mu tam w przedpokoju?!?!?!, wyszedł więc by sprawdzić co sie dzieje i mało by brakowało, a potknąłby się o skuloną a. - co się dzieje? - zapytał i ukucnął koło niej. poplątałam trochę, tak mi się zdaje.

- przytul mnie - wykrztusiła, nie podnosząc głowy ani nie poruszając się w ogóle, taki zonk, może drżała na całym ciele, kompletnie spanikowana i tak dalej, bo się naprawdę bała tego, co się dzieje za oknem. kolejny grzmot sprawił, że niemal podskoczyła. hej, czuła się koszmarnie, a do tego dochodził fakt, że dzisiaj dowiedziała się, że jej były, breth, co nie, zmarł w wypadku samolotowym, a to już w ogóle masakra.

- poczekaj tu chwilę. - powiedział i nieco spanikowany, aczkolwiek no stress, kontrolował sytuację, pobiegł do salonu zamknąć okno & zasunąć żaluzje, i zasłony również, tak myślę, poczym wrócił do anne, pomógł jej wstać i zaprowadzić do swojej sypialni, gdzie posadził na łóżku. - już dobrze mała, nie bój się. - pocieszył ją, poczym przytulił do siebie, jak prosiła. - może dać ci jakieś tabletki na uspokojenie, czy coś? - zaproponował, w końcu widział w jakim kiepskim stanie jest a!

- nie - mruknęła, ciasno obejmując go w pasie i wtulając twarz gdzieś w jego szyję, która jak zwykle pachniała zajebiście ładnie oraz nieziemsko wręcz nim, co nieco ją uspokoiło, ale kolejny grzmot, gdzieś blisko, sprawił, że przylgnęła do niego całą klatką piersiową. zrobiłaby wszystko, żeby tylko przy niej został i ją przytulał, bo kiedy tak trzymał ją w ramionach, czuła się naprawdę dobrze i bezpiecznie. - mogę z tobą spać? - zapytała nieśmiało.

ścisnął ją mocniej jedną ręką, drugą nakrył ją kołdrą, co by nie było jej zimno. - hm.. - zawahał się trochę, ale rly trochę! :d - no dobrze, ale tylko dziś, na nic więcej nie licz! - powiedział i wyruszył do kuchni. - nie bój się mała, mamy piorunochrony, nic ci nie grozi. a teraz idę zrobić gorącej herbaty, może ci pomoże, a przynajmniej cię rozgrzeje, masz zimne ręce. - i poszedł zrobić herbatę cnie.xd

okej, anne, w tejże chwili, kiedy chwilowo zaczęła kontrolować swoje myśli, doszła do wniosku, że właśnie wkopała się w zajebiście niezręczną i niefajną sytuację, bo odebrała to tak, jakby apollo okazywał jej wielką łachę, pozwalając jej spać w jego łóżku, choć wcześniej była niemal pewna, że między nimi jest trochę chemii. leżała więc na jego poduszce, wdychając jego zapach, którym to przesiąkło całe apollowe łóżko i zastanawiając się chwilę nad tym wszystkim, póki nie grzmotnęło w budynek obok, więc przymknęła oczy i zacisnęła kurczowo palce na skrawku poduszki, pewna, że nie uda jej się przełknąć herbaty przez zaciśnięte gardło.