la scala

-chodźmy zapalić-przekręcił się na tym, zajmowanym przez siebie od dłuższej już chwili wysokim, barowym stołku i spojrzał na nią uważnie. miała wyjątkowo szczupłe nogi i nawet jego zaćpany umysł się uruchomił by uświadomić timotjemu, że jest, mówiąc brzydko, niezła. poza tym świerzbiła go kieszeń w której trzymał zmiętego skręta i naprawde juz musiał się podnarkotyzować. a w jej towarzystwie byłoby mu niezwykle miło, mówiąc zgodnie z zasadami sawułar wiwru xd

a veronik, jako dobrze wychowana młoda panienka stwierdziła, ze oto właśnie towarzystwo samo ją znalazło i wieczór da się uratować, haha! a jako inteligentne młode dziewczę stwierdziła, ze towarzystwo wydaje się całkiem... ciekawe. na dodatek istotnie miała ochotę zapalić (postanowienie już dawno poszło się jebać). uśmiechnęła się do timotjego. - prowadź- powiedziała.

wstał więc i pociągnął ją za rękę, a potem w dół po schodach, powiedzmy. pchnął drzwi toalety dla niepełnosprawnych, przez 5 minut zastanawiałam się jak się to pisze i wepchnął ją prawie do jednej z trzech dużych kabin. osunąl się na podłogę po ciemnych kafelkach, jakimi była wyłożona ściana. to były te duże kafelki między którymi nie widać było przerw. w każdym razie wydobył skręta z kieszeni.
-chcesz?-trzymał go filmowo, więdzy kciukiem i palcem wskazującym i obracał przez chwilę.

o, to on już się ćpuni przy niej? xD no dobra, oke xD potem będzie burżujką.
nazwijcie ver naiwną, myślała o papierosach :>. no ale dobra, jak cię częstują, to się nie narzeka. poza tym od dawna szukała kogoś kto jej da i nie będzie marudził. okazje trzeba wykorzystywać, rajt? lewa brew podjechała jej do góry na widok tego filmowego gestu. doszła do wniosku, iż jej nowy znajomy jest całkiem, powielając cie, niezły i całkiem do twarzy mu z tym filmowym gestem <3 po chwili wzięła od niego skręta i oparła się o ścianę, odchylając głowę do tyłu i kontemplując sufit.

-dziecko, nie gwiazduj jeszcze-podniósł się i przykucnął przy niej, podpalając jej nonszalancko skręta-nie zaciągaj się za mocno jeśli to twój, a mniemam, że tak, pierwszy raz-przynajmniej tak wyglądała. panienki z dobrych domów potrafił wywęszyć na kilometr i fakt, na ogół w nich gustował, chociaż potem robiły się wkurwiające grożąc mu nasyłaniem tatusiów w lexusach-bo odlecisz i będę miał problem.
no, a problemów nie lubimy,tak?

roześmiała się. naprawdę, rozśmieszył ja ten tekst. to było takie 'hej, zobacz, jestem profesjonalistą, patrz i ucz się'. zwykle takie traktowanie ja irytowało. jak małą dziewczynkę, która nie lubi być traktowana jak mała dziewczynka. teraz on ją tylko rozbawił.
- dzięki za radę, tato. będę pamiętać- odpowiedziała trochę drwiącym tonem, ale posłuchała. w istocie, to był jej pierwszy skręt. - nie zamierzam sprawiać kłopotów. boję się, ze mógłbyś sobie nie poradzić z takim problemem. dlatego będę grzeczna - w tym miejscu następuje zaciągnięcie się.

-jak będziesz rzygała, to nie na mnie. naprawdę, mam dość kłopotów-w zasadzie nie miał pojęcia czemu z etapu 'chodź, zapalimy razem, bo jest mi samotnie' przeszedł tak gwałtownie do etapu zwierzeń i 'o mój boże, jestem biednym ćpunem i nikt mnie nie kocha'. chociaż w zasadzie niewiele go to obchodziło. często zazdrościł ralphowi, który w tej sytuacji wziąłby nogi za pas, bo z cholernymi nowicjuszkami nigdy nie wiadomo, jeszcze jest pieprzoną wtyką. ale dobra, była zbyt ładna. timothy zaczynał robić się odpowiedzialny. ale spooookojnie, do końcowego stadium dojrzałości dojdzie w wieku osiemdziesięciu lat. a tego wieku, był pewien, nie dożyje.

tak więc nie ma czym się martwić, timothy będzie jak piotruś pan i nigdy nie dorośnie xD
- tu może być problem, wydaje mi się, ze mam naprawdę kiepskiego cela- dodała ironicznie. - wiec musisz uważać- hej, naprawdę nie miała w planach na dzisiejszy wieczór żadnego rzygania.
zasadniczo rzecz biorąc, wszystko miło. towarzystwo było, skręt był i fajnie, tylko jej towarzysz nie zdawał się interesować niczym innym poza zapewnieniem swojemu ubraniu bezpieczeństwa przed zawartością jej żołądka. jiha, bawimy się. przestała patrzeć w sufit. teraz patrzyła na timotjego. no, w zasadzie to mu się przyglądała.

-nie patrz tak na mnie bo cię pocałuję-powiedział, a naprawdę nie chciał jej całować-nie wiem, czy nie zarażasz rzeżączką-wzruszył ramionami i naprawdę nie miał na myśli faktu, że to za szybko, że zbyt bezpośrednio i tak dalej. cóż, dla niego w sumie nigdy nie było za szybko i całkiem nieźle na tym wychodził.
no dobra, może nie zawsze, ale do tej pory jeszcze nie umarł,a to samo w sobie było dla niego sporym sukcesem mając wzgląd na to, jaki tryb życia prowadził.

- to byłby prawdopodobnie jeden z twoich mądrzejszych pomysłów dzisiejszego wieczoru- powiedziała, ale odwróciła wzrok. och, nie, ver nie miała zamiaru prowokować biednego chłopaka. rzeżączkę olała. naprawdę, mogła być chwilami naiwna, ale ludzie, przecież timiemu nie o rzeżączkę chodziło, na litość boską. chyba przez chwilę przestała kontrolować swoje dziewicze palenie trawki, bo trochę się przydusiła. no, ładnie.

-głuuupia-mruknął i zabrał jej skręta, no bo, hellouuuu, zaraz mu wypali całego. on już nał te panienki, które udawały cnotki niewydymki, a potem zarażały jego kolegów syfem, wsypywały ich policji i jeszcze zabierały im towar. on był ponad to. przynajmniej tak myślał. chociaż jak do tej pory nie było z nim źle jeśli chodzi o policję, choroby weneryczne i towar. wszystko trzymało się około średniej krajowej z niewielkimi wyjątkami-uważaj na to.

- to twoja wina. jak się tak martwiłeś, żebym nie przeholowała, to trzeba było mnie nie rozpraszać- burknęła i popatrzyła na niego z ukosa. taaa, ten frajer, lucas mówił, ze wygląda wtedy uroczo. lucas był frajerem, ale rację miał. zasadniczo mogłaby wyjść i go olać, ale nie, bo ją ciekawił ten timothy. i miał ładne oczy xD ver taka już była, ze zwracała na takie rzeczy uwagę.

a on zwracał uwagę na całokształt raczej, toteż, by całokształt ów nabrał dodatkowych barw, hm, zaciągnąl się potężną porcją dymu i, trzymając skręta za plecami, w bezpiecznej odległości od, najwyraźniej łasej na trawkę veronique po prostu ową wolną dłonią ujął ją pod brodę i pocałował. dla niego było to nic nadzwyczajnego. no, może z wyjątkiem faktu, że była naprawdę piękna. i naprawdę urocza z tym swoim kaszlem.

tak w sumie, to zastanawiała się, czy ma być zaskoczona czy nie, ale tylko przez chwilę. to znaczy, przez jakiś ułamek sekundy, bo potem swoją uwagę skupiła raczej na pocałunku. i w tym wszystkim zdązyłą nawet stwierdzić, że pomimo trawki timi ładnie pachnie. przyjemnie. i był taki ciepły... a ona miała zimne dłonie. czuła to i nie wiedziała, dlaczego. no, ale nawet pomimo nurtującego faktu jej zimnych dłoni, całkiem bardzo jej się podobało.

całkiem bardzo,no tak.
był całkiem bezczelny, ale nie spodziewał się, by zareagowała w tej sytuacji inaczej. jego dłoń bezczelnie wślizgnęła się pod jej krótką jak na wrzesień spódnicę i całkiem subtelnie jak na timiego zaczęła gładzić jej udo. od wewnętrznej strony. ale ćśś, ćśś, udawali grzecznych.

tak grzecznych, niczym para dzieciaków kradnących sobie wspólne chwile w zablokowanej toalecie na przerwie.
ver w sumie lubiła niegrzecznych chłopców, którzy niekoniecznie zawsze starają sie zachowywać pozory. czegokolwiek. jej ręka błąkała się po jego klatce piersiowej, która została jednomyślnie zakwalifikowana do kategorii 'fajne. nawet bardzo.' jak na nieszczęśliwego ćpuna, lubiącego w sumie użalać się nad sobą, timi miał całkiem fajne ciało. ha, takie, jakie wszyscy lubimy :> no i dobra, chrzanić to, podobał jej się. bo nie skakał wokół niej jak połowa tamtych chłopaków.

no tak. on skakał wokół siebie. na jednej pieprzonej nodze!
więc, nie spotykając się z jej przeciwem jakimkolwiek,hm, wsunął ową dłoń nieco dalej, docierając już wyżej niż do połowy, oto sukces. w każdym razie całkiem się tym, jak na zaćpanego marzyciela, podjarał i całował ją już znacznie namiętniej, bo w pierwszej chwili wolał wybadać jej zachowanie gdyby, odpukać, okazała się hannibalem i próbowała odgryźć mu twarz.

z tego, co mi wiadomo, ver nigdy nie zdradzała kanibalistycznych zapędów, aczkolwiek dobrze, ze timi jest ostrożny, bo z tą dzisiejszą młodzieżą to nigdy nic nie wiadomo xd ale z drugiej strony mógł trafić na seksualną bestię, ha, i co?xd
veronique czuła, że tim robi się bardziej śmiały, ale jej dalej nie przeszkadzało, bo miała parszywy tydzień w londynie, chyba lubiła tima i była biednym dzieckiem spragnionym miłości. chyba sie nieźle zgrali tego wieczoru.

słuchaj, była biednym dzieckiem spragnionym palcówki, a nie miłości, miłość to gówno, idąc za rozumowaniem timjego.
nawet nie znał jej imienia. pal to do cholery sześć. ustawił się jakoś wygodnie i w sumie było fajnie, gdyby nie fakt, że przed nią klęczał i kolanka bolały go od chłodu posadzki. la scala powinien mieć podłogi w kiblu wyłożone miękką, puchatą wykładziną. na pewno dostanie raka kolana jak rimbaud i, do cholery, umrze. teraz jednak miał na głowie ważniejsze kwestie, na przykład fakt, że właśnie całował veronique całkiem porywczo, zupełnie tak, jakby nie całował nikogo od lat, a nie całował tylko od tygodnia, nie zawsze trafiając w jej usta.
a zaraz potem, mówiąc dosłownie, odsunął cienki pasek materiału jej fig i,hm, w zasadzie wsunął w nią dwa palce.
gud gerl gołn bed.

awww, ostro pan pogrywa, panie timie. xd
igra z ogniem, obudzi bestię i potem będzie miał koszmary xd i tak właściwie, bawiąc się w szczegóły, ona też nie miała bladego pojęcia, jak on ma na imię. ale chwilowo to nie był jej największy problem.
cóż, nie będę zbyt subtelna, to straszne, prawda?xd
veronik poczuła lekki dreszcz i jakby la chwilę straciła kontakt z rzeczywistością, cóż się jej dziwić z drugiej strony, ale kiedy już dotarło do niej, co się dzieje złapała go za rękę i uklękła obok niebo. przechyliła głowę na bok i patrzyła mu chwilę w oczy. - możemy iść do mnie...- zasugerowała delikatnie omiatając spojrzeniem łazienkę la scali.

w zasadzie zajął się bardziej swoimi palcami w jej wnętrzu niż tym, co do niego mówiła i w końcu z zamyślenia tudzież stanu względnego podniecenia wyrwało go walenie w drzwi-zaaaaaaraz!-krzyknął na potencjalną parę, która chciała zająć ich miejsce.-zaraz-rzekł także nieco ciżej, prosto do jej ucha, omiatając tym samym jej kark ciepłym oddechem. uśmiechnął się jedynie unosząc prawy kącik ust i, chwyciwszy ją wolną ręką mocniej w talii, przycisnął ją nieco do siebie.

aaaa, jak tim tak robił, to znaczy omiatał ciepłym oddechem jej kar, nie myśl sobie xddd, to przechodził ją dreszcz. co z tego, że w zasadzie tim zrobił to pierwszy raz. ona zarzuciła mu ręce na szyję i z takim łobuzerskim uśmiechem ugryzła go delikatnie w płatek ucha. nanana, co za debile za tymi drzwiami xd

prawda?
bezczelnie poprzestał na kilku ruchach dłoni i wstał.
-to jak, idziemy do ciebie?-oparł się o umywalkę i wsunął dłonie do kieszeni rurek. w zasadzie całkiem go cała ta sytuacja bawiła, głównie dlatego, że veronique naprawdę mu się podobała, a ciągle nie czuł wobec niej jakichś poważniejszych uczuć. nie, żeby się szybko angażował w cokolwiek, ale teraz nie mógł oprzeć się wrażeniu, że cały ten syf, którym omamiał się od klęski w balecie, spowalnia jego procesy przyswajania faktu, że na kimś mu zależy.
tak więc w zasadzie nie pomyliłby się ktoś, kto stwierdziły, że timotjemu nie zależy na nikim.

przygryzła wargę i uśmiechnęła się. seksownie, ha xd nie zdobyła parkietu, co prawda, ale i ten łup był całkiem niezły. doszła do wniosku, ze takie nagrody pocieszenia za brak soph mogłyby się częściej zdarzać.
- w takim razie zmieniamy miejscówkę- powiedziała, po czym złapała go za rękę i opuścili mury la scali. no i nie mogła mu odmówić, ze wyglądał niesamowicie gorąco przy tej umywalce :>
[idziemy do mnie. znaczy do ver. kto zaczyna?]

tyyy!