zajebisty apartament summer.

przyszły, z tymi walizkami, które summer pośpiesznie wrzuciła do garderoby.
- no więc to było tak. na tym ognisku, nie było nate'a, byłam samotna i ogólnie była skifa, bo doszłam do wniosku, że nie czuję się dziewczyną, JEGO dziewczyną, że nate'a, a nawinął się oliwer. oliwer jest strasznie fajny - powiedziała, wyglądając z garderoby i spoglądając z uśmiechem na latiszę. zsunęła z chudego tyłka spodnie od garniturka, w którym nadal była po pracy i zaraz na ich miejscu znalazły się czarne rurki - i jakoś tak wyszło, że sporo wypiliśmy no i jezu przespaliśmy się ze sobą.

rzuciła się na łóżko, uważnie przyglądając się i słuchając samer. - czemu nie było nete'a? - zauważyła od razu, no cóż, zacofana była, a celebr czytała sporadycznie. aha, jasne. - hm, nie wiem, czy jest fajny, ale chyba musi, wszyscy na niego lecą - zaauważyła, wzdychając przy tym głośno.

- własnie - powiedziała - i to chyba raczej nie chodziło o to, kto to jest - mówiła dalej, rozpinając koszulę - ale o to, że to jest facet. ja potrzebowałam bliskości, ciepła, czułości, no wiesz! myślę, że przespałabym się nawet z tymi, co śpią na pont neuf - zaśmiała się i zrzuciła z ramion rozpiętą koszulę. w samym staniku znów wychyliła się do latiszy i wcale nie była lesbijką - żartowałam - uśmiechnęła się wdzięcznie i wróciła do garderoby, wciągając na siebie polo, żółte mr, takie jak ja dziś! - no, a ostatnimi czasyyy nie czułam się zbyt dobrze, no wiesz ciągle praca, nie widywałam nate'a i, hm - podniosła koszulę i wrzuciła ją do otwartej walizki, by zaraz z parą sandałków wyjść do pokoju - jakoś to się stało. potem żałowałam, co nie znaczy, że nie było fajnie - opadła obok latiszy - bo było, było mi wtedy naprawdę dobrze, ale no ej, kocham nejta, naprawdę go kocham, przeprosiłam go i tak dalej. a on, za punkt honoru uznał, że musi się zemścić.

okej, siedziała, miała na sobie tylko jakieś białe szorty i top. albo leżała, na łóżku, z zamkniętym balkonem, bo od czego jest klimatyzacja.

wszyscy lecą na oliwera, to smutna prawda ;<
zapukał więc, z ręką jedną w swoich spodniach, znaczy kieszeni, rozglądając się po korytarzu, czy nie latają tu żadne młode podlotki w samych ręcznikach, które zgubiły gdzieś swoją kartę magnetyczną do pokoju. ale nie, nikogo nie było.

to na nate'a awatarze to muchy latajo? : 3 chyba już jestem normalniejsza, uf.
- otawrtee - powiedziała, raczej głośno i odgarnęła włosy za ucho, zrzucając vogue'a z łóżka, niechcący :C kupiłaś woga?

nie wiem, może ;c. nie kupiłam, JA PIERDOLę, kiedyś ich zabiję, już jest dziesiąty i wciąż nie ma czerwcowego -________________-
otworzył drzwi, nieśmiało zaglądając, hihi. - cześć - odchrząknął, uśmiechając się lekko i wszedł do końca, rozglądając się. nie żeby nigdy nie był w ritzuuuu.

ile kosztuje wooog? tak orientacyjnie pytam, bo mnie wogi nie interesują xd
- cześć - podniosła głowę, odrzucając włosy za plecy bo cholernie jej przeszkadzały i hej, uśmiechnęła się.

brytyjski 31,90, chyba. amerykański 51,90, włoski 34,90, chyba. a reszta coś koło tego, ceny wzrosly w tym roku o dwa złote!
- widzę,że masz tu zupełnie wygodnie - stwierdził, unosząc prawy kącik ust i pozwolił sobie przysiąść na łóżku.

dżizys, to ja za pięć dych kupię bluzkę całkiem fajną.
- no mniej więcej, w każdym razie nie narzekam - przewróciła oczami, przybliżając się do niego ostrożnie, żeby nie krzyczał- co taaam?

i tak kocham wogi <3 zajebiście kocham <3
- hm, nic - wzruszył ramionami, drapiąc się po kolanie, w zasadzie nie wiedział co by mógł powiedzieć. podniósł wzrok na summer. - boli cię głowaaa? no wiesz, pisałaś, że zabawiłyście sie nieźle, hm.

- no boli. głowa, nogi, wszystko, czuję się generalnie okropnie - powiedziała wzdychając i przeczesując palcami włosy, to na pewno muchy na awatarze.
a co w tych wogach w zasadzie jest? xd

siedziała na tarasie jakoś tak na leżaku, w samym stroju kąpielowym i leczyła kaca zimnym dżindżersem :C w każdym razie opalała również.

przyszedł do summer, z zupełnie szerokim uśmiechem i humorem dosyć dobrym,jako że nie miał kaca, ani nic, bo pił wczoraj niewiele, jak to nate. rozejrzał się za summer, a zobaczywszy otwarte drzwi tarasowe, ruszył w tamtym kierunku, oho.
- czeeeeeeeeść.

odwróciła głowę, obolałą głowę zaznaczam i uśmiechnęła się, raczej szeroko.
- czeeeeeść.

- opalasz się? - spytał, chociaż z tego co widział, raczej nie mogła się nie opalać. oczywiście to nate, nie wiedział nic na temat opalania się, jak i całej reszty. no aleee.

- mhmmm, tak, opalam się - powiedziała, przygryzając rurkę, tę ze swojego drinka - będziesz tak stał? - zapytała, nadal się uśmiechając. założyła nogę na nogę, najwyżej tak się opali.

- a co, mam też się opalać? - westchnął, opierając się ramieniem o drzwi tarasowe, zerkając na summer z dołu. przecież nate nie będzie się opalał, kto to widział! on nie może tak marnotrawić czasu!

wzruszyła ramionami i zsunęła na nos okulary, by potem wstać.
- napijesz się czegoś? - odstawiła swojego drinka na jakiś stolik i pocałowała go jakoś tak nie wiem, w górną wargę może.

uśmiechnął się i przesunął dłonią po jej ramieniu, pachnącym olejkiem do opalania, pewnie lancome, ale nate o tym nie wiedział, był tylko facetem, na dodatek nie gejem.
- hmm, chyba nie. - nie miał ochotyyyyyy, sori.

- aha - przytaknęła, bardzo twórczo, WIEM xd i przepchnęła się koło niego. złapała butelkę wody, nie wiem jakiej, bo ja piję żywiec tylko, w anglii też jest żywiec. w każdym razie napiła się - ale jestem dziś zmęęęę czona, boże - zwierzyła mu się, opadając na łóżko.

- po wczooraj? - spytał, w zasadzie bardzo domyślnie. on też był w zasadzie zmęczony, ale dzisiaj już mniej. cały wieczór czuł na sobie karcący wzrok summer, od którego nie mógł się wcale a wcale rozluźnić.

a dziwisz jej się?!?!?!??!?!?!?!?!??!?!?!?! bo ja nie xd
- tak, po wczoraj - przytaknęła oglądając swoje włosy, a raczej końcówki, nieco rozdwojone, zdecydowała, że w tygodniu musi wziąć latiszę i iść na zakupky i do fryzjera.

ja nie, ale on tak :c
- jesteś na nią zła? - spytał, pozornie obojętnie. wszyscy możemy się domyślić, o kim mówił. - czy na mnie, hm?

- wolałabym w ogóle żeby się stąd wyprowadziła, na księżyc chociażby, kupię jej nawet bilety, tylko niech wypierdala - pokręciła szybko głową, podnosząc się na łokcie - bo to ona do ciebie podeszła, PRAWDA?
faceci i ich głupie myślenie, nienawidzę tego. za to matełusz nawet teraz jest o mnie zazdrosny, także ;dddddddd

- już nie pamiętam jak to było - wzruszył ramionami, trochę zakłopotany. z tego co pamietał, to on podszedł, ale summer nie musiała o tym wiedzieć. co więcej, nate w duchu się modlił, żeby się nie dowiedziała.

- w porządku - przeturlała się na brzuch i zamknęła obolałe oczy, wcześniej zdejmując okulary, naprawdę chciała żeby to zabrzmiało obojętnie i olewająco, bo jak moja mama nie była olewająca dla mojego taty, to sobie za dużo myślał <3 a jak dostał zawiadomionko o rozwodzie i zobaczył na mamy naszej klasie zdjęcia z takim bartkiem to szybko się rozmyślił, że ona jeszcze coś do niego ;dddddddd

przysiadł z boku, niedaleko summer w zasadzie. - saaaaamer - westchnął, bo wiedział, że wcale nie jest jej to obojętne i te pe, podrapał sie za uchem i popatrzył na plecky summerowej.

podniosła się na łokieć i zaczęła przyglądać się swoim paznokciom, długim i pomalowanym, bo dziś rano strasznie jej się nudziło. i nie powiedziała nic.

- chodźmy gdzieś, cooooo? - zaproponował. mogą iść na plażę, poopalać się nad paryskim morzem ;dddd

paryskie morze jest kochane.
- rajt, gdzie? - zapytała, podnosząc się już bardziej, a potem wstała i poszła do garderoby.

- nieee wiem, możemy iść na wieżę eiffla - przeciągnął się,wstając z powrotem z łóżka. - będzie dużo turystów. - nie wiedząc czemu, wcale mu domniemany tłum nie przeszkadzał.

- to źle? - wychyliła się z garderoby - chodź, pomożesz - przywołała go skinieniem głowy, bo nie mogła sobie poradzić z zawiązanym stanikiem, ja też nigdy nie umiem.

- chyba nie źle - podrapał się po nosie i poszedł rozwiązać jej ten stanik.... i tak patrzę, to oni są serio nudni..................

;c summer to prawie jak ja, czyli ja też jestem xddddddddddddddd
jezu zdjęła stanik i ubrała normalny, bo ja nie lubię jak ktoś bez stanika chodzi.

sori! nate całe szczęście jest inaczej nudny, niż ja, =d.
ziewnął. - dobra, możemy już iść?

http://www.fotka.pl/profil/dodus091/
powiedz, że ona jest tandetna!!!!!!!!!!!!!! ;ddddddd
rozejrzała sie i wsunęła nie wiem jakąś sukienkę.
- aha - przytaknęła.
i w ogóle myślę tak sobie, myślę, żebyśmy nie grały nimi do następnej niedzieli, to aż pięć dni szkolnych, pewnie wymyślę coś ciekawego na lekcji ; 3

powiem tylko; okurwa.
i poszli i coś tam, a ja lecę, bo komputer mi umiera, a poza tym to dzień bez weny numer 238888883333333.

no ja też lecę na los rejono! <3

czytała celebr </3 i było jej z tym faktem zajebiście źle, więc teraz, jeszcze w stroju roboczym i to wcale nie był żaden kombinezon, jak tych robotników, którzy codziennie coś gadają do nas jak idziemy do szkuki, bo budujo garerie, tylko elegąski żakiecik. opierała teraz łokcie na barierce swojego balkonu i oberwowała daleki, bardzo daleki zachód słońca, wyliczając wady jej zycia.

przyszedł do domu. nie ukrywajmy, chciał ten moment jak najbardziej odłożyć, ale zgłodniał, a nie miał ochoty na pizzę.

powiedzmy, że usłyszała, że wchodził, ale przecież nie podejdzie i nie powie 'cześć kochanie, jak tam na uczelni?', bo to zajebiście nielogiczne </3

- hm, summer? - spytał, bo chciał sprawdzić na czym stoi. a może po prostu, czy jest sam w domu :<

- cześć - mruknęła, odgarniając włosy tak za głowę i upijając łyk swojego szampana :C

- ohm - stwierdził, przyglądając się chwilę jej twarzy, ale zaraz dał sobie spokój, bo nawet on był w stanie zauwazyć, że summer wie, to co wiedzieć powinna, lub też nie. - mam wziąć swoje rzeeeczy, summer?

- aha, czyli chcesz się wyprowadzić? - kątem oka spojrzała na swój brzuch, ale on oczywiście nie mógł tego zauważyć. spojrzała na niego i pokręciła głową - nie zatrzymam cię na siłę, nate.

- jezuu. przecież jesteś wściekła, musisz być wściekła po tym wszystkim - jęknął i to na tyle, idę się kąpać.

- tak jestem wściekła - odwróciła się nawet i spojrzała na niego smutno - ty też byś pewnie nie był zadowolony, gdyby twoje życie było totalnie popierdolone.
i okej, jutro pogramy bo ja idę molestować darka przez telefon, o internat, buziii.