pomnik stalina osiem metrów dalej

no tak, kto to stalin, oczywiście wiecie.

siedziała na piedestale pomnika stalina i pogryzała solone naczosy.

nie każcie mi wymyslec co go skłoniło do spacerowania koło posterunku policji,po prostu szedł,zgadujemy,że to na skróty do klubu,bo dzisiaj piątkowa noc,trzeba zaszalec i te sprawy,to znaczy podobno bo ja nie znam się zbytnio. przystanął pod pomnikiem na sekund kilka.
- och,nie mogę uwierzyc,to najpiękniej....... - przerwał,puszczając oczko do aurelie. - najpiękniejszy pomnik jaki widziałem.

-pff - zaperzyła się, bo aurelie jak wiadomo była dosyć obrażalska i tak dalej. osobiście zapomniałam, że dzisiaj jest piątek więc zamiast w klubie siedzę na forko.
wracając do wątku numero uno, aurelie udała, że już go nie widzi i dalej jadła naczosy, na które wcale nie miała już ochoty. zmarszczyła nos - długo będziesz tu sterczał? znajdź sobie inny pomnik do podziwiania.

- mogę sobie sterczec ile chce. - tak naprawdę obmyslał sprytny plan,który zaraz wykorzysta,ten plan jest oczywiscie niecny i zły jak plany zawładnięcia światem pinkiego i mózga z animaniaków albo tak złowieszczy jak starania yzmy z 'nowej szkoły króla',żeby zgładzic kuzko. okej teraz punkt kulminacyjny tego posta,czyli markis podszedł do niej bardzo cicho tak ze sie nie zorientowała i ukradł naczosy. pobiegł z nimi dwieście metrów dalej i zajadał,chociaż mało co zostało,skifaczento.

spojrzała na niego jak na idiotę i po raz kolejny utwierdziła się w przekonaniu, że z przedstawicielami płci męskiej w paryżu coś z d e c y d o w a n i e jest nie tak. hihi. wstała i otrzepawszy najzwyklejsze dżinsowe rurki, bez jakichś wydziwiań pod względem koloru, ruszyła w przeciwnym kierunku.

no i cóż. przyszedł tutaj, jakoś wyjątkowo szybko, bo szybko tenże pomnik znalazł. usiadł przed nim zziajany i czekał na sarę. a i jeszcze sprawdził, czy ma jakiś portfel, bo tez chciałby coś kupić. okazało się, że miał. więc spokojnie czekał na sarę.

Przybyła, jak zwykle zdyszana, spocona, i spóźniona.- Sorry, że tak długo, ale zgubiłam się! - Krzyknęła na powitanie, i uśmiechnęła przepraszająco. Poprawiła włosy, bo się jej wydało, że tak trzeba.

uśmiechnął się do niej i na powitanie pocałował w policzek, bo tak lubił się witać. - a jednak, będzie ci potrzebna mapa paryża. doobra, kupimy ja po drodze po pierwszy zakup. to co chcesz kupić ? zapytał się, poprawiając swój zegarek, chyba wysadzany diamentami od svarovskieego.

Zamilkła na chwilę, po czym nagle obudziła się, i wygrzebała z kieszeni karteczkę. Rozłożyła, i wyrecytowała: - Chcę jakąś ładną rzecz z motywem marynarskim, nowy kapelusz, nowe spodnie, dwie pary butów, nowe szelki, kolczyki, nowe bolerko, jakieś ogrodniczki i może jeszcze koszulkę z dziecinną aplikacją. Chyba tyle. - Westchnęła. - Czeka nas długi dzień.

podrapał się po głowie. - juz chyba wiem, gdzie to wszstko będziemy mogli kupić. to tak. ciuchy, kupimy u chanel. buty jeszcze nie wiem. ale się gdzieś znajdzie. to chodźmy. i objął ją ramieniem. i zaaczniesz u chaneeelki.

lubię pomnik stalina, a jeszcze tu nie grałam. w deszczu, pod czarnym parasolem, w czarnym, eleganckim płaszczu stał sebastien, obserwując komisariat. może chciał tam wejść i poddać się do aresztu jako szef jednego z sycylijskich gangów. nie sądzę. miał dużo do myślenia, pusty dom zmuszał go do refleksji, wolał wyjść z nadzieją, że pozna jakąś seksy laskę, którą przerucha z miejsca.

głupi zbieg okoliczności, a może tylko głupia ja, hyy, ale ich lubię, wracała własnie do domu z paczuszką nowo zakupionych w szekspir end kompani książek, używanych i cudnie pachnących starością. i lało, a ona marzła, a włosy zapewne zmieniły jej się w mopa.

nie zobaczył natalie, bo mam dość nawiązywania dialogów, poza tym ostatnio kazała mu spierdalać, a wyznam ci, że go to przygnębiło. w każdym razie był zajęty ciągłym podpalaniem swojej czarnej również zippo. jak był mały, marzył by zostać strażakiem, więc nie bał się ognia. ale teraz zaczął, jak prawie podpalił sobie parasolkę. wspominałam już, że miał też czarne, skórzane rękawiczki? jeśli nie, to właśnie wspominam.

ahh, hm, a ja zaznaczę, że natalie właśnie się ognia bała, bo babcia straszyła ją w dzieciństwie, że jak ktoś się bawi ogniem, to potem siusia w nocy;x! xd.
zauważyła pomarańczowy punkcik gdzieś w ciemności i to właśnie przykuło jej uwagę. ostatnio była roztrzęsiona i aż cud, że potrafiła się na czymkolwiek skupić. ah, więc za dużo tej radości chyba, bo zaraz uświadomiła sobie, że to sebastien. ruszyła więc w jego stronę, żeby, kiedy już doń dotarła,hm, przywalić mu w twarz?

to już był drugi raz w paryżu, kiedy zarobił w pysk. dwa razy w przeciągu czterech dni, brawo seb, możesz być z siebie dumny. on jednak był uodporniony na takie zagrania, no wiesz, był w końcu gangsterem, nie raz i nie dwa zarobił już w ryj. przytym co przeżył kiedyś, lep od natalie był jak jakieś łaskotki. spojrzał na nią, wsuwając zippo do kieszeni płaszcza. (wyobrażasz to sobie, dżejms franko w płaszczu czarnym oboże, sam seks) wydawało mu się, że natalie ma w sobie rządzę zemsty, a jemu to już było wszystko jedno.
- chciałaś coś? jak tak to wejdź pod parasol, wyglądasz jakbyś wyszła dopiero spod prysznica - powiedział, z głośnym westchnieniem, aczkolwiek głos miał znudzony. bo tak własnie było. znudziło mu się latanie za dziewczynami, które ewidentnie go odpychają, miał dość płaszczenia się przed kobietami.

mogę mu poszukac avatarka xd<3?
-ty chyba naprawdę-wysyczała przez zaciśnięte zęby-naprawdę masz chyba jakiś cholerny pieprzony problem, sebastien!-nie pamiętam nawet czy się sobie przedstawiali, ale nieważne, powiedzmy, że uczynili to mimochodem albo telepatycznie-ja rozumiem, że większość facetów myśli fiutami! ale ty się z tym nawet nie kryjesz! i myślisz, do cholery, że tego nie widać? że jedyne, co masz w głowie, to chęć zaciągnięcia kogokolwiek do łóżka?-była na tyle wściekła, że nie pomyślała o deszczu i teraz się tak ciskała, dodatkowo moknąc-myślisz, że nie wiem, że te sceny pod sorboną i to niby 'przepraszam' było tylko po to, żebym dała ci dupy!? do cholery, gdyby stalin żył-wskazała na towarzysza józka, patrzącego na nich posępnie z góry-jego pewnie też chciałbyś dmuchnąć!
<3

możesz.
- ty naprawdę jesteś chora, a już myślałem, że to tylko taki żart - powiedział, by złapać ją silnie za nadgarstek - posłuchaj teraz mnie. gówno mnie obchodzisz ty i twoja dupa także, mam totalnie gdzieś to co się z tobą dzieje i tak dalej, nie chcę cię przelecieć, nie zamierzam robić z siebie idioty przed jakąś dziwką, która udaje cnotkę, dobra? więc nie pierdol mi tu głupot, o tym, że myślę fiutem, bo nieszczególnie chce mi się z tobą gadać - puścił, nie chciał jej zrobić krzywdy. mimo wszystko.

no dobra, to ubodło ją chyba jeszcze bardziej i stwierdziła, że naprawdę nie ma ochoty słuchać więcej rzeczy, które mogłyby ją doprowadzić do jakiejś próby samobójczej, czy coś. toteż poczęstowała go jedynie kopniakiem w krocze, co jak co, ale to natalie wychodziło całkiem nieźle i, nawet na niego nie patrząc, ruszyła przed siebie w ten pieprzony deszcz, kląc pod nosem. daleko nie uszła, złamała obcas.

upuścił parasolkę i krzywiąc się niesamowicie, zgiął w pół, trzymając za swoje biedne jądra :c przez chwilę nie mógł nawet złapać oddechu, jeśli będzie przez nią bezpłodny, choć nie chciał mieć dzieci, to pozwie ją do sądu. ale mieli akurat takiego pecha, że pan policjant wychodził z pracy i podbiegł do nich, widząc biednego sebka. zapytał też, czy coś się stało, patrząc to na nat to na sebka.
- ta wariatka, na mnie napadła - powiedział, ledwo mówiąc właściwie.

-panie władzo!-odwróciła się, wcześniej przygładzając kontrolnie włosy. posłała owemu stróżowi prawa iście czarujący uśmiech-to była samoobrona. próbował,uhhm, aż głupio o tym mówić, panie władzo, próbował zaciągnąć mnie do łóżka.-teatralnie machnęła dłonią z prawdziwym oburzeniem-sami zboczeńcy chodzą teraz po tym paryżu!

pan władza natomiast ich aresztował i zaprowadził do celi. zacznę, hihi.

xdd<3.

Szła tędy bo akurat jej było po droddze. Przechodziła własnie przez ulicę gdy najechał z niedozwoloną prędkością jakiś pijany kierowca. Zanim zdążyła dobiec do chodnika, samochód wpadł centralnie na nią. Zero szans na przeżycie

hyhy.
bf wynalazła coś na wzór ławki, przy tym durnym pomniku i z papierosem w prawym kącikiem ust przeglądała oferty biur podróży, szukając czegoś, nie będącego egiptem, turcją, tunezją tudzież kretą, bo od tych wszystkich szarmelszejków się aż roiło w tej kolorowej gazetce, których miała jeszcze kilka w swojej czaderskiej torbie, co leżała gdzieś obok. bo butterfly chciała udawać, że to jej drogi przyjaciel i że tak naprawdę wcale nie siedzi tu sama, he.

sebastję wyszedł właśnie z komisariatu. musiał wpłacić kaucję, za jednego ze swoich zaufanych ludzi, który dał się złapać beznadziejnie na jakimś napadzie. no cóż, wsadził go teraz do taksy, by samemu stać pod pomnikiem z malboraskiem w ustach. przypominał sobie ze śmiechem tę całą akcję z natali.

wszyscy chyba znamy uzależnienie marjety od papierosów, które objawia się głównie wtedy, kiedy patrzy na kogoś, kto pali papierosy. przystanęła więc gdzieś obok, by zacząć przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu swoich cameli, które znalazła w lewej kieszeni rurek, to znaczy, nie całą paczkę, ale jednego papierosa, na szczęście nie wygnieconego.

sebastien przypatrywał jej się z pewnej odległości, nie ruszając się wcale z miejsca. w gruncie rzeczy nie lubił jak dziewczyny/kobiety palą. palą, ćpają, piją. ostatnio był na tym punkcie przewrażliwiony, nie wiedząc czemu. sam nie wiedział co się z nim dzieje, podrapał się po zarośniętym, bo dwa dni się nie golił, policzku wypuszczając dym z ust.

teraz szukała zapalniczki, której za nic w świecie nie mogła znaleść ani w torebce, ani w kurtce, ani w rurkach, ani nawet w staniku. stwierdziła, że skoro s. palił papierosa, to na pewno musi być w posiadaniu zapalniczki, także teraz podeszła do niego z wymuszonym uśmiechem, bo musiała być miła przecież, jeśli chciała dostać od niego zapalniczkę.
- masz ogień? - spytała luźno, obracając w palcach papierosa.

pokiwał głową, by ująć papierosa z ust, w dwa palce; kciuk i wskazujący, czyli zupełnie po męsku. wolną rękę wsunął pod swoją kurtkę, obszukał wszystkie kieszenie z prawej strony, by dopiero z lewej, obok niewielkiej broni, którą zawsze nosił przy sobie znaleźć czarną zippo, którą kupił na lotnisku. pstryknął, by przystawić zapalniczkę w stronę marjet, a w zasadzie to jej papierosa.

a ona trzymała papierosa między wskazującym i środkowym, bo tak jest fajnie czasem, więc teraz przystawiła, miejmy nadzieję, właściwą stronę papierosa pod ogień i zaraz już zaciągnęła się mocno, rozluźniając się praktycznie od razu, co efektowało wyrazem zadowolenia na twarzy i muszę dodać, że jej spojrzenie stało się łagodniejsze, oto zbawienny wpływ papierosów.
- dzięki - mruknęła, mierząc go wzrokiem, nie tak znowu wyzywającym.

- nie przerażają cię te wszystkie ostrzeżenia, że palenie powoduje raka, choroby płuc i serca? - zapytał, może średnio inteligentnie, ale uznał, że stanie tutaj samemu jak ten kołek, jest mało przyjemne, toteż zwrócił uwagę na długie nogi marjet.

- już dawno przestały mnie przerażać, gdybym miała dostać raka, to już dawno bym go dostała ze względu na ilość papierosów, które dziennie wypalam - stwierdziła, strzepując teraz popiół na ziemię, na szczęście nie poleciało jej na buty. odgarnęła niesforne kosmyki włosów na ucho, dopiero teraz zwracając uwagę na to, że s. ma bardzo ładne oczy!

a sebek poszedł, a w zasadzie to pojechał, bo niedaleko miał swojego mercaaaa.

ajajaj, niedaleko policji, cóż. wspomnienia, aj wspomnienia. więc, stanął tutaj przy pomniku i nie, żeby go podziwiał, ale po prostu palił sobie papierosa, jak zwykły obywatel i bawił się też telefonem, pisząc ze scarlett, która może w przyszłości go odwiedzi. może. ale na razie był sam.

Sazła spotkać się z sethem i kiedy go zobaczyła pomachała mu z daleka i uśmiechnęła się. Potem przyspieszyła kroku

no i cóż, on bawił się z psem, ale później go od siebie odgonił. pomachał tez do scarlett, która wydawała sie być zadowolona z tego, że się z nim spotyka. no, mało kto, go w tym mieście uwielbiał, ale to przez ta całą sprawę z aurelie i williamem i całym porwaniem. ale na szczęście, jego, chyba scarlett o tym nie wiedziała. wyjął więc papierosa z ust i przywitał się z dziewczyną. - czeeeść. powiedział trochę może nawet przeciągle.

- Cześć, co skłoniło Cię do wyboru takiego miejsca spotkania?

podrapał się po głowie. - nie wiem, może sentyment ? nie wiedział. zaciągnął się papierosem. dzień był nawet przyjemny. słoneczko świeciło, i nawet nie wiało. miło, jak na listopad. właśnie teraz obserwował liście na drzewach. - scarlett, więc, co będziemy robić ? zapytał, bo nie miał pojęcia.

- Jak na razie stoimy i rozmawiamy - zauważyła z nieco kpiącym uśmieszkiem - A coś tym złego?

- no, tak. mam pomysł. skoro jest tutaj tak ciepło, to chodźmy na wieżę eiffla. co ty na to ? powiedział i znowu zaciągnął się papierosem.

- Możemy iść. Trochę ruchu nie zaszkodzi

- no to chodźmy. uśmiechnął się, po raz pierwszy od ich spotkania. wziął ją za rękę i poszli, i zacznę na wieży eiffla.

sebastien stał pod pomnikiem, bo to moje ulubione miejsce i palił malboraska, rozglądając się dookoła. całe szczęście nie miał już gipsu, więc nie był główną atrakcją uliczną. a skoro jest dziś słońce to mógł mieć na sobie jakąś przyjemną koszulę, bo on jest zmiennocieplny, cokolwiek to znaczy.

a mathilde aresztowali za notoryczne wagarowanie. albo nie. w każdym razie przechodziła obok posterunku, a gdy była już osiem metrów dalej, to jej uwagę zwrócił sebastję w przyjemnej koszuli przy minus dwustu czterdziestu stopniach.
-cześc sebastję, ostatnim razem kiedy cię widziałam wyglądałeś jak tania podróbka robocopa. - zwróciła uwagę na jego brak gipsu, marszcząc nos i naciągając na dłonie rękawy sweterka, który miała pod płaszczem. zdecydowanie nie była zmiennocieplna. nie wiem skąd mogli się znac, może robił jakieś lewe interesy z jej ojcem, który jest kimśtam gdzieśtam.

pewnie tak. sebastien przez chwilę próbował sobie przypomniec kim może być mathilde; brał pod uwagę opcję jednej z licealistek, które przeleciał, ale z reguły miał dobrą pamięć wzrokową, więc nie.
- hm, hm już jest dobrze, jak widać - uśmiechnął się szeroko, bo postanowił improwizować, że wie skąd się znają i tak dalej.

-no tak, jak widac, jak widac cierpisz też na jakieś zaburzenia odczuwania temperatury. - oduśmiechnęła się, nie przeczuwając, że też zaburzenia pamięci. to tak jak moja matka spotkała ostatnio jakąś koleżankę z pracy i nie wiedziała kto to, ale się z niej śmiałam, twsited.

- przecież jest ciepło, nie mów, że jest ci zimno................- pokręcił głową, a tu nagłe olśnienie, więc uśmiechnął się jeszcze szerzej o ile to w ogóle możliwe - mathilde, nie poznałem cię, jezuuuu.
poklepał ją nawet po ramieniu, jakby była jakimś kumplem czy coś takiego.

stała pod pomnikiem z kawą, niespecjalnie zwracając uwagę na śnieg, bo przeglądała aktualnie ulotkę, którą dostała od jakiegoś ulotkarza, reklamującą kredyty w banku pocztowym, bo bank pocztowy jest najseksy,xd.

oczywiście, nawet jeszcze bardziej seksy od donata, chociaż nie wiem, czy to możliwe ;c. przechadzał się tędy, ponieważ, hm, nie wiem, szedł, prawda. mógł sobie chyba wyjść na spacer jedynie po to, żeby powdychać powietrze i rozkoszować się niedzielą, prawda. zauważył lulu kątem oka, toteż odwrócił się do niej i pomachał.