kino

Przyszła do kina, ale że nie miała ze sobą portfela, to nie wpuścili jej na żaden film, mimo że naopowiadała połowie personelu, że była dublerką umy w kill billu, ale niespecjalnie jej uwierzyli. Usiadła więc na jednej z miękkich sof przy kawiarence, czy czymś takim.
EDIT:
I poszła!!!!!

siedziała pod kinem i czekała aż ktoś ją porwie i przywiąże do krzesła.

pojawił się, by przywiązać ją do krzesła, hihi, mam nadzieję, że z nikim się nie umawiałaś na grę ;q

nie, bo nie można. to niereguraminowe!!!!!!!!!!!!
na szczęście nie przyłapał jej na piłowaniu tytanowej szyby. jedynie na odpędzaniu komarów i drapaniu się po łydce,czyli nie tak strasznie. wyciągnęła krzesło i sznur... okej, wcale nie. zapomniała zabrac ze sobą krzesła, które jest niezbędne, jeśli chce się być do niego przywiazaanym :c.

- cześć, rosie! - powiedział, zauważając wreszcie, że ona to ona, a nie jakaś wrona, tak dla rymu i dla taktu, włóż se palce do kontaktu xdd. - znów się spotykamy - stwierdził, bo co miał mówić, wyczerpał mu się zapas mówienia po tym, jak spotkał tju.

nie czujesz, że rymujesz.
-i wyjątkowo bezkolizyjnie. - może dlatego, że siedząc ciężko jej było spowodować jakiś wypadek. sprawdziła czy ma w torebce pilnik, nigdy nie wiadomo kiedy się przyda. a kiedy sie okazało, że pilnik ten faktycznie tam jest, momentalnie poczuła się bezpiecznie i swobodnie. chociaż daniel nie wyglądał na mordercę pokrjou maksim, albo piotra.

przeczytałam piknik i nie wiedziałam, o co cho xdd.
- to raczej dobrze - zauważył, siadając obok niej. nieco za blisko, toteż zaraz się odsunął, maniery to podstawa. i poszedł, bo mi mama każe. ;qqq

a ona siedziała nadal i czekała na apokalipsę.

I jest tak, jak od zawsze było
Wiara, nadzieja, miłość - te trzy
Z nich zaś największa miłość...

Biegnie przez góry mój oblubieniec
I po pagórkach skacze jak łania
Złoto kaczeńców obudzi ziemię
By zazłociła serca kochaniem

Oczy twe jako dwie gołębice
Co skrzydła pieszczą błękitem nieba
Bądź moim niebem, oblubienico
Oddechem, wodą i kromką chleba

On jest jak jabłoń pośrodku lasu
Jak cień w upalny sierpniowy ranek
Niechaj wiec zgaśnie słońce do czasu
Kiedy nadejdzie mój ukochany

Na mlecznej bieli twarzy goreją
Wargi jej niczym wstążka purpury
Gdy się uśmiecha, świat tak jaśnieje
Jak w słońcu śnieżne jaśnieją góry

Niech na tę chwilę zamilkną świerszcze
Oto nadchodzi mój ukochany
By z pocałunkiem rozkwitał pierwszym
Dzień Galilejskiej, weselnej Kany

Dłonie jak para bliźniąt gazeli
Piersi jak śpiące synogarlice
Daj dni jak bochen chleba móc dzielić
Panie, z mą słodką oblubienicą

I jest tak jak od zawsze było
Wiara, nadzieja, miłość - te trzy
Z nich zaś największa miłość...

/xdddddddddddddddddd

klask klask klask

xddddddddddddddddddd
Więc, Sidney i Toulouse przyszli tutaj, nawet trafili na jakiś film, który wymyślisz, bo ja nie oglądam filmów w zasadzie wcale, ale zdążyli i ruszyli do środka, w poszukiwaniu sali.
- To kino jest taaaakie duże. A jak się zgubimy? - a ona była do tego zdolna, czasami potrzebowała mapy Lille żeby trafić do jakiegoś wskazanego miejsca, a to raczej niedobrze, bo Lille jest jakoś wielkości Słupska. Okej, ja też nie wiem czasami jak mam gdzie trafić ;d Wczuła się nawet tak jak ja, ale nie słuchała Cweliny, w każdym razie wzięła Sida pod rękę, rozglądając się trochę.

-mam tu duzo znajomych, pracowalem tu kiedys - sid pracowal wlasciwie wszedzie, wzial ja jednakze za reke - zebym cie nie zgubil w tym dzikim tlumie - dodal, chociaz byly oprocz nich moze ze cztery pary, nie wyrozniali sie. kupil dwa bilety na zakochani widza slonie i powiedzmy, ze popcorn tez i sprajta i poszli do sali.

W sali było ciemno, bo w salach z reguły jest ciemno, Toulouse miała nadzieję, że to żaden pornos i nic z tych spraw, bo pewnie by się bała i musiałaby się za dużo przytulac do Sida. Tak to usiadła po jego prawej powiedzmy stronie, bo po lewej siedziała brzydka dziewczyna, o twarzy konia, nie mniej nie więcej, ale Toulie nie należała do kłótliwych osób, więc tamtą nawet obdarzyła uśmiechem.
- Jak ja dawno nie byłam w kinie, chyba ostatnio na jakiejś bajce, jeszcze w drugiej liceum - przewróciła ciężko oczami, obserwując jeszcze czarny ekran. Choć te ekrany zazwycaj są białe.

nie mów że nie widziałaś zakochanych...?
-ja bywam często, w przerwach pomiędzy robieniem ludziom tatuaży i upijaniem się w klubach. ciekawe życie, nie ma co - skwitował sam siebie, co było smutne i śledził wzrokiem początkowe napisy.

Nie xd
Ona też śledziła, ale tylko chwilę bo potem zajęła się skubaniem brzegu swojej bluzki, bo jej się nudziło, nie lubiła czytać, ostatnio nic nie czytała, ah te wakacje!
- Przynajmniej coś robisz. A ja nie robię nic, to też bardzo ciekawe - zawtórowała mu, z tym skwitowaniem - widziałeś już ten film?
Pozwoliła sobie nawet oprzeć głowę na jego ramieniu i zamknąć na chwilę, oczy i je otworzyć. I zamknąć i otworzyć i tak ciągle.

omatko... ja sciagne znowu aż<3
-cztery razy - odparł szeptem, bo ludzie już patrzyli na nich z morderstwem w oczach. jeszcze zdaje się, że w pierwszym rzędzie siedział ten zwyrodnialec, więc sid przyciszył głos. - masz ładne włosy - rzeczywiście, a sid miał ochotę wtulić w nie twarz i zaciągnąć się ich zapachem.

Miała zajebisty szampon taki jak ja, ciągle stał na biurku u Goś i wąchałyśmy, a teraz stoi u mnie i wącham ;d
okej, miało mi się znudzić pisanie dużymi, bo tak łatwiej w zasadzie. odgarnęła owe włosy za ucho, ale z drugiej strony, dziękując mu sympatycznym 'dzięki' i nawet dała mu buzi w policzek, bo podobał jej się film, choć w zasadzie dopiero się zaczynał. miała ochotę coś jeszcze powiedzieć, ale ludzie z kina chyba już jej nie lubili, więc powiedziała sidowi szeptem, że ładnie pachnie.

powiem twojej mamie ;e
rzucił zaledwie krótkie 'wiem' i, pod wpływem chwili i momentu i tak dalej, kilka jeszcze synonimów, przekręćił się niewygodnie i ucałował ją w górną wargę swoją dolną, to jest delikatnie i subtelnie, nie chciał jej przestraszyć, właściwie robiło mu się ciasno w spodniach na jej zapach.

okej, nawet sie nie wystraszyła, chociaż może trochę, bo w tym momencie akurat miała zamnięte oczy, ale kiedy poczuła jego wargę na swojej, bo rozumiem, że to było złączenie pojedynczych warg, uśmiechnęła się. na szczęścia, dla niej i dla niego, nie jak jakaś wariatka, tylko lekko uniosła oba kąciki, otwierając przy tym oczy i spoglądając na niego, w ciemności, która przerażała ją nawet bardziej niż sam sid.

sid od razu poczuł się pewniej, bo bał się jej reakcji, ale skoro tak to tym lepiej dla niego. różne panie spotykał, a toulouse mogła wybiec z krzykiem. nie posunął się jednak do dalszych yy posunięć, tylko odgarnął jej włosy za ucho. ciągle mi się wydaje że anja jest od niego większa, to chyba dlatego że ma większą głowę na avatarze niż on, xd. serio.

zmienię jej aż awatar!!!!!!!!!! xd
w każdym razie toulouse, przysięgając sobie, że to przez tego smirnoffa(jasne, gdzie jeden smirnoff ice..............), zdobyła się na odwagę, chociaż nie wiem w czym tu się zdobywać, nie wiem też dlaczego robię z niej taką cipę, pocałowała go, z językiem! mając nadzieję, że nie ucieknie i tak dalej.

aż mi się przypomniało, jak kade pieprzył się w kinie z giselle, postacią gabi lowe.
sid wręcz przeciwnie, bo objął jej twarz dłońmi, to znaczy nie jakby zakładał jej kołnierz usztywniający, tylko no wiesz, z uczuciem i odwzajemnił pocałunek, nieco na nią napierając, bo było mu cholernie nie wygodnie, jak mówiłam.

okej, zmieniłam awek i już jestem gotowa fo gry. włączyłam sobie nawet jakiś lawsong.
toulouse, znów zapomniałam jak ona się nazywa, natomiast odzyskała w sobie jakiekolwiek uczucia w tym momencie, to generalnie brawa za to dla sida, bo nawet odważyła się prawą rękę ułożyć gdzieś na jego karku, a lewą po wewnętrznej stronie sidowego uda. nie lubię tego słowa. w każdym razie, nie obchodził jej już film, to przez niego też. i jego perfumy może trochę.

fo gry, yo. w ogóle przyznaj, że on też ma fajny awek :c zadrżał nieco, pod wpływem jej chłodnej dłoni, w końcu to facet i tam niedaleko zaczynają się jego czułe miejsca, zaczął całować ją tak bardziej gwałtownie i generalnie to już całkiem się na nią napalił. nie uprawiał seksu już od 93821 dni, ale i tak nie miał zamiaru wystrzelić, xd dont worry.

tak podnieca mnie jego awatar, bo nie lubisz jak kiśluję, więc podnieca mnie, aż sobie przegryzłam wargę z tego wszystkiego. fo gry ;d sori, kris śpi, obudziłaś go śmiechem sandra i tak raz.
okej, jak już to sobie wszystko przekalkulowała, podczas tego, kiedy następowała tak zwana wymiana śliny, stwierdziła, że chyba nie robi nic złego, po prostu potrzebuje trochę czułości i może wyłączyć na jeden wieczór feminizm. w związku z wyłączeniem, całkiem się zapomniała i teraz przesunęła się z ustami w stronę szyi, pachnącej szyi sida, a rękę w stronę jego krocza, dosłownie.

ona wygląda na tym avatarze jak uma thurmanxd hejhej, sidneyowi bylo juz calkiem niewygodnie, wiec wstal i przeniósł się przed nią, bo wcześniej był obok i było chujowo, i dodam nawet, że oparł się kolanem o siedzenie między jej nogami i w sumie trochę unikał tej jej ręki pomiędzy swoimi nogami.

no tak, to w końcu kino, miejsce publiczne, a pan z rzędu niżej wyglądał raczej groźnie, toulouse już nawet się całkiem wczuła, a tu film się skończył, napisy końcowe i inne nieprzyjemne rzeczy. nieprzyjemnie w tym momencie, bo była cholernie wczuta w sida, ale nie dosłownie, tylko no wiesz o co chodzi i niechętnie otworzyła oczy, dobrze, że jej sie nie skleiły od soczewek, bo miała na sobie dziś brązowe.

-rany, toulouse - mruknął do jej ucha, którego nie przygryzł, bo nie jest taki jak wszyscy, schematyczny i w ogóle, i wcale się nie przejął jak zapalili światła, bo w sumie i tak tutaj były same pary. - chodź, odprowadzę cię do domu.

pokiwała grzecznie głową, jakby był conajmniej jej ojcem, albo chłopakiem, który chciałby jej wpierdolić. nie zachowywała się jednak na obie z tych opcji, bo oblizując wargi nawet się uśmiechnęła i wstała, ocierając chętnie o sida.

więc poszli zacznij yo

kulturalnie czytała repertuar, ale nie znalazła w nim nic co by ją zaciekawiło, więc mrużyła oczy, w nadziei że wypatrzy jeszcze jakiś film, który wcześniej przeoczyła i kresliła w powietrzu kółka zapalonym papierosem.

szedł, nonszalancko powłócząc nogami, co jakiś czas zachaczając nawet jedną o drugą, ale nie był nawet w połowie tak pijany, jak mogłoby się wydawać. był tylko nieco oszołomiony, całą tą sytuacją z veronique, poza tym nie balił nawet niewinnego skręta od czterech czy pięciu dni. to chyba jego nowy rekord, tak myślę.
zatrzymał się zaraz koło rołzi, widząc w ciemności jedynie pomarańczowo czerwony punkcik, palącą się końcówkę papierosa, jej zgrabny nos i kosmyk włosów.
-poczęstuj mnie papierosem, kimkolwiek jesteeeś.
aż dziwne, że pod kinem było tak ciemno.a może to tylko wina jego zaburzeń zmysłów, czy coś.

było ciemno bo james bond zburzył parysz, tak jak wenecję w kasino rojal.
-to ostatni. - powiedziała próbując doczytać się czegoś w oryginalnym tytule jakiegoś koreańskiego filmu wojennego. zgodnie z prawdą, bo to był ostatni, ten , którego zawsze trzymała w paczce odwróconego. 'one for luck'! powinna tak traktować drugiego, bo 'two for fuck', ale nie znała dokładnie tych amerykańskich przesądów. - chyba, że nie boisz się pneumokoków i innych żyjątek.
odwróciła się w jego stronę, opierajac się łokciem o gablotę, w której wisiał repertuar. miała dziś święto miłosierdzia bożego i była w stanie podzielić się nawet swoim ostatnim papierosem.

oparł się zaraz po drugiej stronie, stukając dłonią w szybkę owej gabloty i rozważając przez moment, czy się nie boi. był chyba zbyt zdesperowany, wszystko przez głód nikotynowy, by myśleć o gorączce czy nawet zapaleniu opon mózgowych i przejmować się pneumokokami. hivem i tak się, dzięki bogu, nie zarazi. to już połowa sukcesu, prawda? prawda. postawił sobie kołnierzyk koszuli, owijając się szczelniej swoim szarym prochowcem. brakowało mu tylko kapelusza w stylu humphreya bogarta.
-myślę,że meningokoki są znacznie gorsze.

-meningokoki. - powtórzyła powoli, nigdy nie miała głowy do tych skomplikowanych medycznych nazw, takich jak grypa, albo zawał. jeżeli kiedykolwiek miała jakieś costamkoki, to z pewnością pozdychały już na raka płuc, biorąc pod uwagę ilość papierosów jaką ostatnio wypalała. bo przecież o raku płuc pisze na tych wszystkich etykietkach ministra zdrowia. chociaż na moich dzisiejszych coś o naczyniach krwionośnych. całkiem możliwe, ze meningokoki mają jakieś małe płucka, skoro muszka owocowa ma cały układ krwionośny. to nic, że to jednokomórkowce... -decyduj się, zanim się rozmyślę. - pomachała mu przed nosem papierosem, a raczej jego trzema czwartymi. napisałam 'czema czwartymi' ...

do czech to ja mam za darmo.......
-daaawaj-mruknął, i już, włala, zaciągnąl się papierosem całkiem głęboko, w zasadzie dymem, nikotyną, czymkolwiek, w każdym razie poczuł to rozkoszne uczucie, w pierwszej chwili nawet zakręciło mu się w głowie, nie palił w końcu od śniadania. sam już nie wiedział, czy to dlatego, że zapomniał o kupieniu paczki w kiosku, nazywanym we francji tabakiem!,nowej paczki, czy też dlatego, że teraz nie miał nawet na czynsz i chyba dojrzewał do napisania ciepłego listu do babci, w którego ostatnich słowach mógłby ją prosić o jakieś małe dofinansowanie-dzięki,wydaje mi się, że ratujesz mi życie.

u mnie też są tabaki i robimy tam wycieczki. to już taki mały rytuał, wybieranie smaków cygaretek i tak dalej...
- ratuję? ratowałabym ci życię, gdybym zostawiła cię bez papierosa i wygłosiła mowę umoralniającą o szkodliwości nikotyny. ale nie mam dziś nastroju do zabawy w jezusa. - nawet jeżeli miała dzień miłosierdzia bożego, nie zamierzała ratować nikomu życia. zahaczyła kciuki o kieszenie spodni i w przypływie dobrej woli, powiedziała jeszcze, że może już dopalić tego papierosa, bo ona i tak nie ma już ochoty.

-nieważne-parsknął, zaraz topiąc papierosa w kałuży. nie sprawdzałam pogody, nie wiem, czy padało,ale może po prostu ktoś tam coś wylał, opróżnił kubeczek z colą, albo się posiukał-ładnie wyglądasz w tym świetle, nie powinienem był tego mówić, oh.
chyba był trochę bardziej niż niezrównoważony.

20-3401302219401321 zimno ........ i wiatr mocny. nie padało, więc może to było rozlane mleko od tej mleczareczki z bajki.
-czy powinnam uznać to za komplement? biorąc pod uwagę, że światło jest nikłe... - spojrzała do góry, na jakąś mrugającą ostatkiem sił lampę, pewnie nikt nie wymieniał w niej żarówki od '67. -cokolwiek, jeżeli w drodze do domu potrąci mnie autobus, przynajmniej umrę w przeświadczeniu, że ładnie wyglądałam.
a groził jej pech, bo nie wypaliła sama tego ostatniego papierosa. więc skoro nie miał jej przynieść szczęścia, to mógł zadziałać odwrotnie.

ugryzł się w wargę i zmierzył wzrokiem smętnie wyglądającego papierosa.
-chodźmy do kina-rzekł, nie komentując jej uwagi o autobusie. w sumie byłoby szkoda, gdyby zginęła, bo zdążył ją polubić w ciągu tych kilku minut, kiedy to przez ich dialog przwinęły się jednokomórkowce, papieros i nikłe światło. i bóg jeden wie co.

- na komedię romantyczną z jennifer aniston, czy dramat wojenny o żołnierzu, któremu przeszczepiono nogę jego przyjaciela, czy... - wydawało jej się, że zna repertuar na pamięć, ale jednak musiała jeszcze raz rzucić na niego okiem, żeby przypomnieć sobie co też ma owo kino do zaoferowania. rzuciła też okiem na tima. a potem rzuciła jeszcze jednym w kota co sie przechadzał po chodniku. koniec rzucania. poprawiła kołnierz kurtki, bo było 'zimno ........ i wiatr mocny'.