dziedziniec

...

wyszła właśnie z jakichś wykładów, czy czegoś i usiadła gdzieś na dziedzińcu, grzebiąc w swojej torebce w poszukiwaniu upragnionych papierosów mentolowych.
EDIT:
nucąc 'kids with guns, kids with guns..' pod nosem poszła sobie, nie szorując specjalnie butkami o ziemię.

taaaaak więc przyszli i knock stał chwilowo razem z bf pod jakąś kolumną i było fajnie. - a ty masz dzisiaj wykłady czy nie czy tak?

- Nie zadawaj mi takich trudnych pytań, Knock - zmarszczyła czoło, starając sobie przypomnieć. - Może mam? I chyba nawet pójdę, hmhm.. - Poprawiła mu kołnierzyk.

-czasem mnie przerażasz, wiesz, jesteś cholernie beztroska i tak dalej. mam ochotę na jakaś zupę - bo ja też, ale znowu mam głodówkę, ale on nie miał, więc mógł sobie mieć ochotę legalnie, a ja muszę kombinować i jeszcze mam takie dobre zapiekane jabłka... położył dłonie na jej biodrach i pociągnął nieco bliżej do siebie.

- Wcale nie jestem, coś ci się wydaje, Haroldzie. - Mój boże, jego imię go przerażało, pewnie dlatego używała go raz na ruski rok. Przesunęła opuszkami palców po jego prawym policzku i przypomniała mu, że musi przecież iść na zajęcia. - A jak chcesz to możesz potem wpaść, zrobimy zupkę chińską. - Innej zrobić nie umiała.

-nie cierpię chinskiej. odezwę się, do zobaczenia. możesz wyprowadzić mojego psa - wyszczerzył się i pocałował ją w górną wargę i uciekł, elo.

Uciekła też, bała się jego psa.

jasmine siedziała na dziedzińcu i jadła wafelki, krusząc na ziemię, ale kogo to obchodzi, gdyby kruszyła foliowymi woreczkami to może i byłoby źle.

biedny, niewyżyty i odrzucony sebastien, w błękitnym polo i rękami wbitymi w kieszenie spodni, przechodził właśnie sorboną. i chyba nie szukał żadnej studentki do przelecenia, po nat miał jakiś uraz, wolał licealistki :c.

zostawiła wafelki tam, gdzie siedziała i wstała, otrzepując spódnicę. w zasadzie była z klasą, bo mieli wycieczkę poznawczą po paryskich uczelniach, ale już dawno się od nich odczepiła i teraz uznała, że idzie do domu, i nie wiem, kto zawinił, ale na siebie wpadli, a jej spadł starbaksowy kubek na ziemię i zaklęła.

on też zaklął, ale raczej nie głośno, po nocy w celi z nienormalną natalie bolało go gardło. już nawet chciał się rozpędzić do dzikich przekleństw w jej stronę, ale zauważył, że ma ładne oczy. a on lubił kobiece oczy. i pieprzyk w okolicach skroni. chociaż to może była krosta. nie, nie zostańmy przy pieprzyku, bo tak ładniej brzmi. spojrzał na nią z góry, wcale nie na jej cycki, chociaż może troszkę.
- prze pra szam - wydukał, sam sobie się dziwiąc. on nie miał w zwyczaju przepraszania wszystkich. ukucnął, by pozbierać jej kubek z ziemi.

-jezu - mruknęła tylko, wstając z klęczków, rezygnując z kubka, który zamienił się w kawałek tektury i mokrą plamę. skrzyżowała dłonie na piersiach, ale jednak zaraz uznała, że wygląda zbyt groźnie i opadły jej te dłonie na biodra, westchnęła. - hm, z tej kawy już nic nie będzie. i tak nie lubię latte.

sebastien przyglądał się głupio kubkowi, ale stwierdził, że to raczej nie na miejscu, kiedy stoi przed nim ładna, młoda dziewczyna więc uśmiechnął się jednokącikowo.
- huh, może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na kawę? - fuj, fuj chyba by się porzygał gdyby wypił kawę, miał dziś chyba coś z żołądkiem, pewnie dlatego, że zjadł rano chipsy, a nie jadł nic od wczorajszego obiadu. przez natalie.

przyjrzała się mu równie, stwierdzając, że na tym avatarze wygląda jak chłopak marysi z pierwszej miłości, a nawet jeżeli tak naprawdę pomyślała zaledwie tyle, że chce jej się spać, to i tak dobrze, że w ogóle myśli.
-niee, właściwie muszę się gdzieś schować, wiesz, jestem tutaj z klasą z liceum i wcale mi się nie chce słuchać o historii sorbony, weź mnie gdzieś - w ałcie.

a który to chłopak parysi??????????? sori, nie oglądam pierwszej miłości :c
a więc była licealistką, na co szeroko się uśmiechnął, jak już wspomniałam wolał licealistki. generalnie był bardzo niewyżyty, jak tak sobie myślę, bo ostatni raz pieprzył się w poniedziałek z bruk.
- hm, hm niedaleko mam samochód, możemy pojechać do mnie iiii..... i nie wiem, ale coś ciekawszego niż zwiedzanie sorbony w klasie - okej, on już się postara żeby było ciekawej.
śnił mi się daren i klodi ;dddd jak wczo wróciłam to oglądałam jakiś głupi program o powrotach marnotrwanych mężów.

https://www.youtube.com/watch?v=9Jt3umVJQHc&feature=related xd. on jes ciacho. co ci się z nimi śniło xd?
udała że się zastanawia, wreszcie wzruszyła chudymi ramionami i pokiwała głową, patrząc gdzieś ponad jego ramieniem.
-hm, okej, prowadź.................
i zacznij.

parysi...............pozdro xd

przyszła tutaj i usiadła na schodach, patrząc się w gwiazdy. w ręku miała kubek gorącej kawy.

kiedy wypiła już ta kawę, poszła sobie.

to, że nie była dzisiaj na wykładach nie znaczyło, że nie wolno jej było przychodzić pod sorbonę. usiadła pod murkiem, tudzież ścianą, bawiąc się paczką swoich parliamentów, chyba znów zapomniała zapalniczki.

4785875 lat później dalej siedziała i marzła, ale jednak miała zapalniczkę, więc do tego wszystkiego doszło zatruwanie się papierosami i nucenie piosenki z kubusia puchatka.

przyszedł tutaj, bo w domu juz mu się zaczęło nudzić. zapalił więc papierosa i usiadł na jednym z murków, czekając na jakiś cud w postaci jakiegoś człowieka, który może da mu trochę rozrywki. więc, siedział na murku i palił papierosa.

no a ona właśnie szukała kogoś kto poczęstuje ją papierosem, bo uhh znów pokłóciła się z tą suką, żoną ojca i wyszła z domu bez niczego i tak wogóle to było jej zimno i beznadziejnie
- masz szluge? - zapytała i usiadła koło niego.
Naciągnęła kaptur na głowe i spojrzała wyczekująco

no i nagle chyba pojawił się ten cud w postaci pięknej dziewczyny. uśmiechnął się i zaciągnął papieorsem. wyciągnął paczkę papierosów i podał dziewczynie. - prosze. przypalić ci ? zapytał, wkładając papierosa do ust.

- jeśli możesz - uśmiechnęła się - carmella jestem.
wyciągnęła do niego rękę. i przyjrzała mu się.

wyciągnął z tylnej kieszeni zapalniczkę i przypalił dziewczynie papierosa. - damon, miło mi. uścisnął jej rękę i też się uśmiechnął. przyjrzał się jej dokładniej i całej jej sylwetce, która była nienaganna i tak pociągająca.

- co tu robisz sam, co? - zaciągnęła się mocno i po chwili wypuściła dym. nie chciało jej się tu siedzieć, ale perspektywa siedzenia tu z Damonem wydała jej nawet miła. no co. dawno nie poznała kogoś wartego uwagi. a on na nią jak najbardziej zasługiwał.

zaciągnął się dymem i zastanowił. - wiesz, nudziłem się w domu, więc poszedłem gdziekolwiek, byle wyjść na powietrze. a ty, co ty tutaj robisz, sama ? zapytał z niejednonacznym uśmiechem.

- mi też się nudziło - puściła mu oko. - a poza tym już nie jestem sama.
uśmiechnęła się, ale bardziej do siebie niż do niego.
- właściwie to jest strasznie zimno więc nie wiem co my tu jeszcze robimy - powiedziała i za chwile na jej policzkach pojawiły się rumieńce, ojaa ale z niej idiotka.

jemu tez bylo strasznie zimno i widok spędzenia z nią wieczoru, był bardzo przyjemny. - to gdzie chcesz iść ? zapytał z uśmiechem, cóż, kuszącym.

- napewno gdzieś gdzie jest ciepło i hmm.. przyjemnie - zatrzepotała rzęsami ;d
- a tak serio to nie wiem gdzie tu można iść, nie znam Paryża za dobrze..

uśmiechnął się pod nosem i złapał ją za rękę. - to chętnie cię poprowadzę. chcesz wypić gorącą herbatę ? zapytał nadal trzymając jej rękę.

- jasne i najlepiej jeszcze jakieś ciastko do tego - przyznała i uścisnęła go mocniej za ciepłą rękę. bo jej były strasznie zimne. i poszli, tak?

i poszli. i zacznę.

jak zwykle, nie miał co robić, a że chciał się przewietrzyć troszeczkę, przylazł tutaj. lubił to miejsce. oparł się więc o murek i przyglądał się studentkom, niekoniecznie z jego roku. palił też papierosa i bawił się telefonem i zapalniczką.

poszedł stąd, bo się spieszył na spotkanie.

przyszła i usiadła sobie na ławce pod drzewem, było tu przyjemnie cicho, bo nie było tu żywej duszy. paliła sobie powoli papierosa, potem drugiego. było zimno i ciemno, bo świeciła się tu tylko jedna latarnia, a właściwie tliła się słabym światłem. wydychała dym, robiąc z nich kółeczka, o taki bajer, którego się niedawno nauczyła. hmm..

zmarzła już i wypaliła wszystkie szlugi, więc poszła do domu.

Siedziała pod bramą i myślała, jak to dobrze, że wróciła.
Długo jej nie było.
Zaciągnęła się papierosem.

dżony umie się chyba teleportować! i w tajemnicy powiem wam, że miał pod warstwą ubrań, bo było kurewsko zimno, tiszercika z napisem ' mała wjebmy razem kebaba ' , ale niestety nie rozumiał o co cho, dostał tą koszulkę od koleżanki z polski aha ;d i stał, opierając tyłek na ławce. okej, to na tyle, muszę czek łeder.

a sus z jakąś zajebistą książką, to pewnie było coś związane z literatturą szesnastego wieku bo właśnie to przerabiali, weszła na dziedziniec, rozglądając się za dżonym. zaraz jej dodam jakiś secik, ale miała obcasy, toteż stukała, stuk stuk stuk i stanęła za j właśnie mówiąc 'cześć johnny'.

- cześć sus. - nawet ma już dla niej zdrobnienie, proszę proszę. uśmiechnął się, odgarnął włosy z jej czoło, bo miała grzywkę a la birkin, i pocałował ją w czoło. zapytał, co tam ciekawego na wykładach, bo on je ostatnio skutecznie omijał.

- hm, sama nie wiem, bardziej skupiałam się na pisaniu esemesów z koleżanką, z dublina, bo ona ma jakieś problemy z chłopakiem - wzruszyła chudymi ramionkami, podziwiaj secik. no okej, może to nie jest najlepszy strój jesienny, noale - więc co z tatą?
dżony wyglądał na zmęczonego, ale ja i sus się temu nie dziwimy.

zajebista kurtka <3
dżony, nie żeby był jakimś zboczeńcem, musiał dotknąć kaptur jej kurtki! zaśmiał się z sam siebie, mówiąc, że ma fajny kaptur z misia grizzli. okej, starczy pseudo żarcików.
- z tatą lepiej, nie będzie sparaliżowany. - powiedział, obejmując ją i przez chwilę przytrzymując wargi przy jej skroni. chyba mu jej brakowało, czy coś. dodał, że jest głodny i czy będą próbowali znaleźć jakieś miejsce w kawiarni, co chyba jest całkiem wątpliwe (to się nazywa dostosowanie rzeczywistości do wlasnych potrzeb), czy po prostu kupią bagietkę, jakieś pomarańcze i trochę sera i pójdą do niego. albo do niej, jeśli czuje się bezpieczniej na własnym terenie ;x

- możemy iść do mnie, chyba zapomniałam nakarmić cynamona - no tak, wstała dziś trochę za późno, bo śnił jej się dżony i musiała to przemyśleć, ale okej, przecież wcale by się do tego nie przyznała, toteż uniosła podbródek do góry, by spojrzeć na j pytająco. jeśli wolał żeby poszli do niego to w porządku, jej było wszystko jedno, o czym zaraz też go poinformowała z lekkim uśmiechem. nie była w stanie się nie uśmiecheć, kiedy johnny tak ładnie pachniał i...zamknij się, mózgu!!!!111

to prawie jak dżordżia nikolson, czytałaś? :c
dżony odpowiedział, że nie ma sprawy, tylko niech po drodze kupią coś do jedzenia, bo nie ma zamiaru okradać jej i cynamona z wyżywienia, o ile w ogóle jej kot nie rzuci mu się do aorty na sam jego widok. zsunął dłoń bardziej na jej plecy i dodał, że fajnie dzisiaj wygląda. wszystko przez tą fryzurę a la birkin! <3

no jasne :c
zarumieniła się, bo to tylko susannah, umiejętnie ukrywając twarz pod zasłoną jasnych włosów i mamrocząc jakieś 'dzięki'.
- huh, nie w porządku rodzice przywieźli całe tony jedzenia i jakieś ciasto od babci, które swoją drogą upiekła z myślą o tobie, jak usłyszała, że mamy ze sobą kontakt - no tak, chodziło o tę całą dominikanę - rodzice mówili, że słabo się opaliłam, no cóż.

- ja oficjalnie mam uczulenie na słońce, w co matka nie chciała uwierzyć, twierdząc, że ona nigdy nie miała problemów ze skórą i że w monako opalała się na jachcie księcia rainera topless. - zaśmiał się i powiedział, że ma tylko nadzieję, iż cynamom go nie zabije na dzień dobry.

no i chyba poszli, a ja zacznę.