champs-elysées

- No to chyba prawda. A co, masz dla mnie jakieś zadanie specjalne? - zaśmiał się.

- hm, ja znam takiego jednego, nieszczęśliwe zakochanego. jej, jak on cierpiał. i mu pomagałam. wiesz, dziewczyna się na jego oczach całowała z innym, czy coś tam, coś tam, nie wiem. może ją znasz, hm ? zapytała tak sobie.

- nie, nie znam. i co, zamierzasz się na moich oczach całować z innym? - zapytał patrząc jej w oczy głęboko dość.

- nie, a co ? zapytała, uśmiechając się do niego. - pewnie i tak byś go pobił, czy coś tam. a ja nie lubię przemocy, na praaaawdę. powiedziała słodko.

- nie pobiłbym go, tylko smutno by mi było. wolałbym być jedynym, który może całować twoje usta. - powiedział gasząc papierosa. popatrzył na nią z taką miłością jakby.

zaśmiała się cicho i zapaliła nowego papierosa, gasząc uprzednio pierwszego. - no tak, wiem, wiem, faceci jak się zakochają, to już na prawdę na zabój, oh. westchnęła i zaciągnęła się papierosem.

- No... A ty byłaś kiedyś zakochana tak na maxa jak ja teraz? - zapytał.

- byłam. przed tym jak wyjechałam. ale to beznadziejna historia, na prawdę, wolę o niej nie wspominać. powiedziała i cicho westchnęła. na samo wspomnienie łiliama, robiło jej się dziwnie.

- Nie no luz, rozumiem. Ja nigdy nie byłem zakochany. Aż do teraz - powiedział patrząc przed siebie.

no i się zdekoncentrowała, bo mruknęła teraz tylko jakieś, "hm, co?', nadal myślała o łilim, tak go nazywała kiedyś zdrobniale. - no, tak, hm. wiesz, moja siostra wróciła do paryża i chce się ze mną zobaczyć. fajnie, nie ? zapytała z uśmiechem.

- No jasne, ze fajnie. A ten, teraz chce się spotkać? - zapytał, choć miał nadzieję, że nie, bo prawda chciał pobyć trochę z maxime jeszcze.

- nie no nie teraz. uśmiechnęła się i znowu zaciągnęła papierosem. - a, no taa. hm, myślisz często o mnie ? zapytała, bo chciała widocznie wiedzieć.

- To dobrze, że nie teraz. - powiedział - hmm... no często chyba, bo codziennie.

- ojeeej. no tak myślałam. zaśmiała się i zaciągnęła papierosem. - moja siostra ma na imię shannon. i jesteśmy w tym samym wieku. i nawet studiujemy obie na sorbonie. uśmiechnęła się.

- To jesteście bliźniaczkami czy jak? - zapytał z czystej ciekawości.

- shanna, nie shanon. chyba powiedziałam shannon. nie ważne. uśmiechnęła się do niego i zgasiła papierosa. - nie. a co ? zapytała.

- Shanna? - zapytał. hmm... pomyślał, że to może ta shanna co ją poznał dziś, ale nie powiedział tego na głos - no bo jeżeli jesteście rówieśniczkami to jak inaczej mama by was urodziła jak nie jako bliźniaczki?

- ojezu, nie czepiaj się. no, bliźniaczki, czy coś tam. nie wiem. może. powiedziała, i ruszyła trochę przed siebie i potem stanęła w miejscu. - no, shanna, moja siostra, a co ? znaaasz ? zapytała. - taka blondynka, wysoka, ma długie włosy. uśmiechnęła się do niego.

- Znam jakąś Shannę, ale nie wiem czy to twoja siostra - powiedział idąc za nią. Gdy już był blisko niej to ją objął od tyłu, bo tak chciało mu się.

- pewnie to ona. i studiujemy nawet podobne kierunki do siebie. powiedziała i nawet można zaznaczyć to, że nie odepchnęła go. a pewnie gdyby była w złym humorze, zrobiła by to. ale nie dzisiaj. stali więc tak sobie a ona się do siebie uśmiechała.

- może to i ona - powiedział. o wiele bardziej interesowała go maxi. skorzystał z okazji, że go nie odepchnęła i pocałował ją w szyję.

i wtedy teraz zobaczyła w pobliżu jakiegoś faceta, który ewidentnie, patrzył na maksim, i ciągle się do niej uśmiechał. ona też się uśmiechnęła. i jakoś teraz obróciła się przodem do paula, i popatrzyła sobie na niego, i tak był wyższy od niej, więc musiała trochę zadrzeć głowę. - hm, o czym myślisz ? zapytała.

- o tobie jak zawsze - powiedział uśmiechnięty. przytulił maksim do siebie.

- robisz się powoli monotematyczny, wiesz ? zapytała przekrzywiając lekko głowę. - hm, no i co ? myślisz, że teraz to już masz mnie w garści ? no, może trochę masz. ale wiesz, nadal jeszcze mam marco. powiedziała trochę się z nim przekomarzając.

- taa? marco niedługo pewnie wymięknie. a ja się nie poddam no chyba, że mi wyraźnie dasz do zrozumienia, żebym spierdalał. - odpowiedział.

- czy na razie daję ? zapytała, jakby trochę retorycznie unosząc jedną brew do góry i się uśmiechając jednokącikowo. - jak na razie, to ty masz duuuużą przewagę, na prawdę. powiedziała z uśmiechem.

- Poważnie? hmm no to zajebiście. - powiedział z uśmiechem. no a potem pocałował maksi, tak po francusku.

pomyślała, że nawet dobrze całuje, a potem, że łili, też dobrze całował, ale odgoniła tą myśl, ołjeee. - no taaak. poważnie. uśmiechnęła się do niego. - hm, niedługo muszę lecieć, wiesz ? powiedziała i spojrzała na zegarek.

- Ha, no mogłem się tego spodziewać. No ale trudno no. Jak będziesz wolna to pisz, porwę cię gdzieś. - powiedział.

- okeej. to ja idę, taaak ? pocałowała go w sam środek ust i sobie poszła.

Uśmiechnął się i poszedł zadowolony do swojego mieszkania.

kejt spacerowała z kubkiem kawy i samewieciejaką czapką na głowie wzdłuż szązelize w kierunku łuku. obserwowała ludzi i ogólnie rzecz biorąc tonęła w rozmyślaniach na temat gaspara. a więc był w mieście i nic jej na ten temat nie powiedział. dopiero ona sama musiała do niego napisać. pf?

szedł w rurkach i jakiejś miłej, bad bojowej kurtce, ale nie jak th, po ulicy. miał papierosa w kąciku ust, dłonie luźno wsunięte w kieszenie spodni i lajcik, krótko mówiąc. był dość zamyślony, a dziwny zbieg okoliczności sprawił, że wpadł na kejt, która odbiła się od niego jak jakaś gumowa piłka i polecaiła na chodnik, łups.

-chryste, uważaj jak chodzisz - prychnęła niezadowolona, zaglądając do swojego kubka, który momentalnie się opróżnił. podniosła wzrok na tors nathana, na którym teraz znajdowała się cała jej latte plus bita śmietana. powoli zaczęła się podnosić, ale nejten złamał jej kręgosłup, a nad ich głowami przeleciał statek kosmiczny.

- kurwa - syknął, spoglądając w dół, na swoją kurtkę, znajdującą się w tej chwili w opłakanym stanie. schylił się, chwycił ją za ramiona i wbrew wszystkiemu postawił do pozycji pionowej. a potem poszet się umyć i tyle go widzieli. sori, lecę.

poszła kupić sobie następną kawę

Nie wiem co mogła tutaj robić. stała z papierosem w ręku. i pooooszła