seine

przyszła tutaj i usiadła na ławce. włożyła ręce do kieszeni i zaczęła się wpatrywać w ziemię.

spojrzała na dziewczynę siędzącą ławkę od niej i kiedy złapała z nią kontakt uśmiechneła się miło- czeeeeść-powiedziała xD

oduśmiechnęła się
-cześć - odpowiedziała - chyba sie nie znamy, jestem Viki - powiedziała

-Georgina, miło cię poznać- podała jej rękę- co cię sprowada samotną w tak romantyczne miejssce- zapytała ciekawa

- em... wcześniej byłam w lit lounge na martini, a tutaj przyszłam pomyśleć o różnych rzeczach. - popatrzyła się na swoje różowe paznokcie i uśmiechnęła się lekko.

-hmm rozumiem- napiła się coli i podała jej puszkę w geście poczęstunku- ja też w sumie jakoś tak przez przypadek tu zawendroewałam

popatrzyła się na puszkę coli
- dzięki, ale nie mam ochoty - i oddała jej puszkę - dobrze, że dzisiaj nie pada - popatrzyła w niebo.

-taak, ale jest bardzo zimno. przynajmniej mi- żałowała ze nie założyła spodni... abo przynajmniej długiego płaszcza-skąd jesteś?

- mi na szczęście nie jest zimno. - "dobrze, że założyłam kurtkę" pomyślała.
- jestem z Londynu- odpowiedziała po chwili - a ty?

-New York City, bejbe-uśmeichneła się- a dlaczego tuaj przyjechałas?-czeczeła drążyć ^^

- Bo to miasto bardziej mi się podoba, a zresztą chyba każdy by uciekł od nadopiekuńczej mamusi i ojczyma. Tylko żal mi mojej młodszej siostry, że musiała tam z nimi zostać - uśmiechnęła się na myśl o siostruni, popatrzyła na Georginie - a ty dlaczego tutaj jesteś?

-hmm chyab z tego samego powodu, wiesz... w końcu to paryż-zgnotła puszkę po coli butem który nawieasme mówiąc nei bardzo sie do tego nadawał- w sumie mozna powiedzieć ze NY zrobiło się... ciasne? przynajmniej dla mnie. wiesz. ja tam mieszkałam 18 lat i w sumie jeszcze sie do końca nie wyprowadziłam, bo kocham to miasto. już myślałam zę tylk omoja rodzina mnie denerwuje,ale widze ze nei ejstem jedyna.

- a zresztą chciałam, też uciec od przeszłości. nie pytaj od czego - zamyśliła się i w końcu zapytała - paliłaś kiedyś skręty?

-zdażało się... w sumie to nawet często, a dlaczego pytasz-spojrzała na nią xD

/zostało mi jakieś 5-10 min tylko.

- tak tylko. właściwie to mogłabym ci jednego dać - popatryzła na nią tak jakoś i włożyła ręce do kieszni

/aha

-jak masz, to bardzo chętnie-wyszczerzyłą się xD

wyciągnęła skręta z kieszeni, bardzo głębokich kieszeni musze dodać i dała Georginii, a potem wyciągnęła jeszcze zapalniczkę i jeszcze jednego skręta.
- proszę bardzo.

-dzięki- zaciągneła się i odrazu zrobiło sie milej- już wiem jesteś zdesperowana handlarką-uśmiechneła się

/cholera, musze lecieć :/

-kurczę, na mnie już czas, przepraszam-zaczełą sie szybko zbierać, wzieła/podała jej nr kom- obiecuje ze jszcze sie spotkamy i oddam ci- wskazała na skręta

Przyszła tutaj, bo dawno nie wychodziła z domu i dawno nie była nad rzeką. "Nazywają to romantycznym miejscem, ha, ha. Ja nie wiem co to romantyzm" - pomyśłała autoironicznie

Poszła, bo zaczynała się nudzić

poszła do domu

Oparła się o barierkę i dopijała latte.

Zaczęły się zbierać chmury więc S. wróciła do domu.

wiedzialam, ze kazesz mi zaczynac. noale okej, july i dirk wyladowali nad sekwaną, bo nie mam innego, bardziej tworczego pomyslu. gdyby nie to, że rzeka byla tak zanieczyszczona jak w tejms w londynie, to moze bylby nawet spacer zdrowotny, ale nie wyszlo, sori?
- pochodzisz z paryża? - zapytala, kiedy juz zakonczyla swoj monolog o mieszkaniu w berlinie, przez cztery lata, zanim zaczela studia, co rownoznaczne jest z ukonczeniem liceum.

- niee, jestem z danii. - pokręcił głową, obejmując ją jakoś w talii, było zimno i nieprzyjemnie, ale miał nadzieję, że july specjalnie z tego powodu nie cierpi, bo niechętnie pozbyłby się się swojej bluzy, która i tak do najcieplejszych nie należała. - ale paryż jest świetny. to znaczy przynajmniej na początku, potem bywa męczący.. - i pewnie też niesprawiedliwy itp itd.

nie cierpiala, bo kiedys trzy dni mieszkala pod mostem. okej, nie. ale uznala, ze dirk jest strasznie mily i zrobilo jej sie zdecydowanie cieplej, kiedy byl blizej niz blisko. usmiechnela sie do kaczek, chociaz niesadze żeby w sekwanie plywaly kaczki.
- mhm, ja tu mieszkalam od dziecka, a potem no niestety musialam sie przeprowadzic do babci. w zasadzie lubie to miasto, dlatego chcialam wrocic jak juz bede mogla zyc na wlasna reke - poki co, to jej nie wychodzilo, ale coz. wsunela zimna, prawa? dlon do tylej kieszni spodni dirka, bo tak.

chociaż jej pewnie takie gesty wydawały się zupełnie zwyczajne i spontaniczne, dla niego one takie wcale nie były, wydawały się wręcz odważne, ojaacię! ale uśmiechnął się trochę szerzej, przysuwając się trochę do niej, przytrzymując ją cały czas w talii, by mu przypadkiem nie uciekła.
- ja pewnie prędzej czy później też wrócę do danii, wiesz, podobno wszystkich ciągnie do rodzinnego kraju i tak dalej.. - nie żeby on wierzył w takie brednie.

- aha - przytaknęła tylko, bo zaczela juz tworzyc plany swojej przyszlosci z dirkiem, xd. okej, może nie, no ale dlaczego on chcial wyjechać, skoro dopiero co sie pojawil......... - chcesz wyjechać? - zapytała, bo chciała wiedzieć, rajt? tymczasem, spod przymrużonych powiek, obserwowala policzek dirka, z jedno albo dwudniowym zarostem, z dołu, bo byla nizsza skoro nie miala obcasow i tak dalej.

- kiedyś na pewno - wzruszył ramionami. - wcześniej czy później pewnie trzeba się będzie ulotnić, ale chyba dopiero jak skończę studia.. nieprzyjemnie zmienia się wciąz uczelnie. - zmrużył oczy zerkając na niebo, niepecjalnie przejrzyste.

- jestes na ostatnim roku, prawda? - uniosla, prawa brew do gory, bo umila, laaal. nie pisze polskich, bo tak czesciej pojawiaja sie literki ;d. july tymczasem przekalkulowala w myslach ile miesiecy zostalo mu o zamkniecia sesji koncoworocznej i stwierdzila, ze w takim razie nie zamierza sie w zaden sposob anazowac, a juz na pewno nie uczuciowo, rajt?

- prawda - przytaknął, szukając wzrokiem jakiejś ławki, chętnie by usiadł, więc gdy tylko jakąś tam znalazł, to usiadł, ciągnąć july gdzieś obok siebie. - ty jesteś na drugim roku? - spytal, bo nie był pewien co do tego, tak samo jak do jej wieku. ale nie wahał się między 15 a 40 rokiem życia, nie bój żaby.

- mhm - odpowiedziała, a raczej odmruknęła, opierając głowę o jego ramię. obserwowała uważnie niezbyt falującą rzekę, bo to nie morze, niestety. zastanawiala sie czy w ogole skonczy te studia i jak to bedzie dalej - bede musiala jeszcze dzis zadzwonic do szpitala, bo kiedy rozmawiam z babcia to twierdzi, ze swietnie sie czuje, a lekarze mowia calkiem cos innego.

- co jej się stało, tak w ogóle? mam nadzieję, że wszystko będzie z nia dobrze.. - i mówił całkiem szczerze, bo wiedział doskonale, że gdyby babci coś się stało to july nie byłaby zadowolona, pewnie popadłaby w jakąś depresję, albo bóg wie co.

- tez mam taka nadzieje. lekarze mowia, ze nasilily sie jej klopoty z sercem, ale ja niespecjalnie wiem o co chodzi - wzruszyła ramionami. podciągnęła nogi pod brodę i objęła je ramionami - chciałabym ją odwiedzić, ale jak nie bedzie mnie przez kilka dni w pracy to szef mnie wywali. i tak juz mnie nie lubi - bo nie chciala mu dac dupy, wiec jej nie lubil, siii.

- nie mów, że nie pozwoliłby ci odwiedzić babci w szpitalu? to naprawdę niemiłe z jego strony.. - cóż, dirk nie orientował się o co chodzi w tym ichniejszym światku. wyciągnął papierosy i biorąc jednego jej też zaproponował ofkors, bo niby nie paliła, ale może jednak.

pokręciła głowa, bo uznala, ze palenie niczego nie zalatwi. moze wezmie jakas druga prace, czy cos, a jak sie okaze, ze musi zaplacic za leczenie babci?
- chyba musze znaleźć jakas druga prace - stwierdziła na glos, osuwajac nogi na ziemie, bo w tej pozycji zrobilo jej sie niewygodnie.

- możesz mi pozować. zapłacę ci. - no patrrz jaki on genialny, wcale nie miał tu na myśli malowania aktów czy czegoś tam, chciał ją po prostu namalować.ewentualnie mogłaby być jego asystentką, chociaż pewnie by go zbytnio rozpraszała, by mógł się skupić na czymkolwiek.

zachichotała.
- ja? modelką? jasne - nigdy nie uważała siebie za jakąś wybitnie piekną, czy coś takiego. oczywiście znala swoja wartosc, ale bez przesady, nie sadzila ze moglaby komus pozować, bo to mogloby ewentualnie oszpecic obraz, ehe.

- a czemu nie? - speszył się trochę stwierdzając, że może ta propozycja była jakaś niestosowna, nieodpowiednia czy jeszcze jakaś tam, zmarszzczył więc czoło a potem poszedł czy coś ;x

Usiadła sobie gdzieś tam obejmując wzrokiem przechodniów.

przyszła sobie, paląc skręta, bo dzisiaj miała ochotę się naćpać trochę. więc teraz szła, prawi potykając się o krawężnik, i poprawiając ciągle swój płaszcz, i buty, właściwie trampki. nachyliła się właśnie, żeby poprawić sznurówkę, bo jej się rozwiązała, więc stanęła teraz tuż przy sophie, wkładając skręta do ust i zawiązując swojego różowego buta.

no to zjawił się, wietrząc swój mózg po całonocnym tłumaczeniu książki z włoskiego na niemiecki dla kolegi ojca. medyczną na dodatek. czyżby dorabiał też jako tłumacz? nie wnikajmy. ma chyba dużo zawodów. podszedł do desire od tyłu (jak do ładnie brzmi) i złapał ją gdzieś koło miednicy. znaczy wiesz o co chodzi.
- a co to się tutaj wyrabia? - wyciągnął jej skręta z ust którego sam dopalił.

uśmiechnęła się do niego i położyła swoje ręce na jego. bo były pewnie ciepłe, a ona ma skłonność, do tego, że miała lodowate i zimne ręce, bo przecież miała zawsze w nich słabe krążenie. nie zabrała mu już tego skręta, chociaż chciała sobie jeszcze zapalić, ale cóż, trudno się mówi. i tak już jej starczy. bo kiedy des ćpa różne rzeczy się dzieją xd - czeeść. ziimno, nie ? zapytała z uśmiechem. bo trochę jej się kołowało w głowie.

- sądząc po twoich rękach, to bardzo zimno - zmarszczył brwi próbując rozgrzać jej ręcę, ale to chyba się nie udaje skoro ma słabe krążenie. to się jakoś nazywa, ale nie wiem jak, wiem, że ja to mam xd - długo tutaj siedzisz chyba? - spytał przyciągając ją do siebie bardziej ciasno, by oddać ciepło, JASNE.

odgarnęła palcem grzywkę, bo jej za bardzo spadała na oczy i nic nie widziała. właściwie, to twarzy paola nie widziała. pociągnęła jeszcze nosem, bo rzeczywiście było zimno. - ja to mam słabe krążenie w rękach. powiedziała z taką minką :c - musiałabym chyba włożyć je do kieszeni swetra czy coś. żeby je ogrzać. uśmiechnęła się. - nieee, jestem tutaj jakieś może 20 minut. nie liczyłam. nie mam zegarka, ale wiesz, podobno szczęśliwi czasu nie liczą. pocałowała go w usta.

- to się rękawiczki nosi, moja kochana - pokiwał głową i odgarną jej grzywke (chciałam napisać, za swoje ucho, ale to chyba niezbyt możliwe...), a potem pocałował w czoło, może wykrył, że miała jakaś gorączke tropikalną czy coś w ten deseń? nie, wątpie chyba, bo chyba nie była w tropikach? no, a w paryżu raczej trudno o taką chorobe. - szczęśliwi, czyli jednak jesteś szczęśliwa - włożył jej dłonie do swoich kieszeni.

- ojeej, no, to mi je kup. zaśmiała się. - mhm, jestem. jakoś ostatnio, może przystopowałam z pracą i przestałam się martwić o to wszystko to jestem szczęśliwa. mam czas dla siebie i dla innych. i życie stało się przyjemniejsze. uśmiechnęła się do niego, ciepło. dzisiaj wyjątkowo ma dobry humor, bo diz to ja. i ona przejmuje po nie emocje.

- dobrze, kupie ci, różowe chcesz? - roześmiał się sympatycznie patrząc na jej różowy ubiór, nie to, że ma coś do różowego, ale tak mu się jakoś nasunęło, żeby miała do kompletu - ty się chwalisz, że przystopowałaś, a ja mam jej zwał - spojrzał na desire z jakimś udawanym żalem, ale chyba mu się nie udało i wyszło to śmiesznie.
gdyby paolo odziedziczał moje nastroje to by dziś rzucał czym popadnie.

dizajer pewnie też xd w sensie że by rzucał.
- taaak. ucieszyła się jak mała dziewczynka, boi nie zapominajmy, była naćpana. troszeczkę. i śmiała się głupio bez przerwy, ale przynajmniej była świadoma, o czym mówi. przytuliła się do niego bardziej, żeby wiedział, że go wspiera, bo diz, to taka trochę dziewczyna uczuciowa i optymistyczna. - zawaaał ? może ja w czymś ci pomogę. jak chcesz. pogłaskała go po plecach.