jardin de luxembourg

to zacznę już na kawie. albo na drinku, bo się przeciągnęło xd.

siedziała tutaj z kubkiem kawy i czytała jakieś czasopismoo.

Zaczęła sobie spacerować bo najwyraźniej nie miała nic innego do roboty.

Wyjęła z torebki pudełko fajek, a z niego takiego jednego papierosa. Pudełko schowała do torebki i podpaliła fajkę. Usiadła sobie na ławce i wypalała fajkę.

Azabell jak zwykle wybrała się na spacer... tym razem zawędrowała aż nad jezioro. W ustach standardowo trzymała papierosa, już od pewnego czasu starała się rzucić palenie, ale cos jej nie szło, póki co nie wyobrażała sobie życia bez fajek. Rozejrzała się w około i posadziła tyłek na trawie.

[z/w]

NIe zimno ci w tyłek!? - Krzyknęła Sophie do Azabell która klapnęła sobie na jak mniemam zimnej trawce. Opuściła rękę w której trzymała fajkę. Nachyliła się i oparła na kolanie. Zaciągnęła się i czekała:
Azabell wstanie i sie przysiądzie?
Azabell odmrozi sobie tyłek?

Słysząc jakis głos Azabell szybko odwróciła głowę w stronę, z której dochodził. Nudziło jej się, cholernie... w pewnym momencie wstała i podeszła do nieznajomej. - Czesc, Azabell jestem ale znajomi zawsze mówili na mnie Azka albo Aza, jak kto wolał. - usmiechnęła się kątem ust. - A co do mojego tyłka to... zawsze tak siedzę.

To nie siedż bo dostaniesz hemoridów - uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę do Azabell - Sophie, usiądziesz?
[Dokończymy jutro? musze lecieć będe koło 9, narazie]

Wyrzuciła peta i uscisnęła jej dłoń - Miło mi Cię poznać... Sophie. - posłała jej przyjazny usmiech. - Jasne. - odpowiedziała za chwilę na jej pytanie i usiadła obok na ławce.

[okej.]

Długo tu mieszkasz? - Spytała nieco zaciekawiona bo jakoś tak nigdy Azabell nie widziała. No tak lakby widziała, przelotem, kiedyś... - Czy ja cię z kądś znaam.? - No co musiała zapytać bo jakoś tak ją korciło... Zgasiła papierosa na ziemi a potem dobiłą go obcasem. No musiała sie upewnić czy nie zostało jej troche popiołu na podeszwie. No ale z tego co zauważyła to raczej nie.

Teraz zaszła tutaj "Jardin de luxembourg. Zakazali mi tu chodzić, żebym się nie utopiła" - i to wprawiło ją w przygnębienie na mysl o swojej rodzinie. Zauważyła dwie dziewczyny, uśmiechnęła się trochę smutno

Sophie zauważyła dziewczynę sprawiającą wrarzenie 'przybitej'. Myślała ze to ją trochę pocieszy więc się do niej uśmiechnęła^^. Terapeutką to ona nie była - widać. Zapaliła kolejnego papierosa i przewierciła wzrokiem od góry do dołu dziewczynę no i... Wydała się normalna. W zasadzie to sie niczym nie wyróżniała.

Podeszła do nich trochę niepewnie - Cześć, nie przeszkadzam? - zapytała

Nie, skąd - powiedziała Sophie tak jakoś bez namysłu. Instynkt? Mejbi... Jak na dziewczynkę z dobrego domku przystało toż się przedstawiła - Jestem Sophie, a ty tajemnicza nieznajoma? - uśmiechnęła się, no i sie zaciągnęła.
[Ide coś zjeść bo sie zagłodze jestem za 15 minut]

- Moira - przedstawiła się - Jestem tu dopiero od niedawna

[OK]

[jestem]

Ocknęła się i spojrzała na Moirę. - Em... witaj, Azabell. - przedstawiła się, a zaraz przeniosła wzrok na Sophie. - Własciwie to jestem tu od dwóch tygodni, na razie zwiedzam okolicę. - wyjasniła.

- A skąd przyjechałaś? - zapytała Azabell

[Jestem - już wam odpisujęeee]

Moira mnie ubiegła - wystawiła język - Właśnie a ty skąd? - Spytała Moiry i odwróciła się do Azabell. Poczuła się jak pośrednik. Ależ ona musiała mieć podzielną uwagę. - Ja dopiero co wróciłam ze zdjęć w Los Angeles. - Pochwaliła się skromna Sophie.

- Ja przyjechałam z Londynu, odwiedzić na święta moją ciotkę

Wracasz tam potem? - Spytała Sophie bo ją nieco zaciekawiło xddddd.

- Nie wiem jeszcze. Dla mnie to prawie bez różnicy, w jakim mieście jestem... - ureała, nie chcąc powiedzieć za dużo

Nagle jej się cos przypomniało. - Wybaczcie... muszę lecieć, pa. - wstała szybko z ławki i zaraz jej tu nie było.

[spadam x*]

A ja właśnie tak sobie myślę żeby zostać tylko, cholera - zaciągnęła się - Muszę latać na zdjęcia. - Mina jej zrzędła - Ten zawód jest chorobliwie męczący. Tzn. Tak to jest fajny. Poznajesz wielu ciekawych ludzi i te pe. Tylko... Wcześniej myślałam o studiach. - Strząsnęła popiół z papierosa - Tak sie zastanawiam czy nie zostawić tego w cholere i zacząć studia.- Odwróciła się do Azabell i wcisnęłą jej numer telefonu bo go przecież nie miała - Narazie

[baaj]

- A co chciałabyś studiowac? - zapytała i pomachała Azabell na pożegnanie

Psychologię - uśmiechnęła się - No wiesz, robić kleksy i pytać sie ludzi co widzą xdd - Swoją drogą to niezły zawód. Widzę już nagłówek " Doktor. Sophie Tankadooo" xp - A ty studiujesz? Bo właściwie prawie nic nie mówisz i jakaś taka tajemnicza jesteś...

- Ja dopiero zastanawiam się co studiować. Ale nie wiem czy w moim przypadku to ma sens... Bo jestem chora na schizofrenię i mogę zawalać naukę przez pobyty w szpitalu - uznała, że jak juz sama prawda, to mówi wszystko

Schizofrenię...? - Zatkało ją trochę. Pomyślała że niepotrzebnie mówiła o psychologii. No ale cóż... - Często bywasz w szpitalu? - Spytała. Może była zbyt nachalna czy coś? Jakoś nie zwróciła na to uwagi.

- Ostatnio byłam miesiąc temu. Czasem jesli skończą mi się lekarstwa, to uznają, że nienormalnie się zachowuję i zawożą do szpitala. A potem wychodzę z nowymi lekarstwami i tak w kółko...

Ojej - wyjąkała. Jej bujanka z byciem modelką to nic w porównaniu z tym co właśnie usłyszała. Nie chcąc ciągnąć tego tematu zapytała - Idziemy na kawę, bo jakoś tak sie zimno zrobiło.?

- Możemy iść. Zansz jakieś miłe miejsce?

Czy znam? - Spytała - Jasne ze tak! - rzuciła, wstała i poszły

[Ja zaczynam]

Paul przyszedł tu i spacerował. Znów nie miał nic lepszego do roboty.

siedziała na ławce i grzebała w torebce w poszukiwaniu telefonu, bo dzwonili z tvnu że dostała rolę w nowym seiralu, albo po prostu mama dzwoniła, albo orange dzwoniło przypomniec o rachunku. ktokolwiek dzownił, wcale się nie dodzwonił, bo kiedy tylko udało jej się wydobyc ten właśnie telefon, dzwonic przestał. - choleraa. -mruknęła zrezygnowana i wrzuciła go do torebki, żeby znowu nie móc go znaleźc kiedy sie odezwie.

Trochę się wzdrygnął gdy usłyszał "cholera", nie dlatego, że to 'przekleństwo', ale myślał, że jest tu sam. Odwrócił się i spojrzał na dziewczynę.

a ona spojrzała na niego, unosząc pytająco brwi. pomyślała, że może tym 'cholera' uraziła w jakiś dotkliwy sposób jego uczucia religijne, hu nołs.

On natomiast pomyślał, że dziewczyna nie życzy sobie, aby na nią patrzył. No cóż, opuścił wzrok i gapił się na swoje buty.

pomyslała jeszcze, ż epaul jest dziwny i uciekła, bo może to seryjny morderca...

Spojrzał dziwnie na tę dziewczynę i usiadł na ławce, na której ona wcześniej siedziała. Po jakimś czasie poszedł.

Ukucnęła sobie nad wodą, w odpowiedniej odległośći aby do niej nie wpaść. Paliła swojego miętowego slima.

przyszedł sobie i palił papierosa, teraz i czekał na karmę, w końcu się umówili na spacer, tak, no tak. włożył jedną rękę do swoich rurek i czekał.

stało się to czego się obawiała, czyli zapomniała torebki z różnymi ważnymi rzeczami typu szminka, telefon i inne duperele. no nic, chyba musi brać jakieś leki na koncentracje. zresztą szminkę ostatnio zgubiła, mniejsza o to.
- no cześć - uśmiechnęła się całując go w policzek, ale to wymagało od niej żeby stanęła na palcach i oparła się o jego ramię. i jeszcze odgoniła od swojego nosa dym papierosowy, bo stwierdziła, że nie będzie palić, co powiedziała na głos. ostatnio głośno myśli.

- cześć. uśmiechnął się do niej przyjaźnie i wyrzucił papierosa gdzieś przed siebie, w końcu nie będzie palił, skoro ona nie pali, albo rzuca. jeszcze by się do niego zraziła, a tego nie chciał, na prawdę. - hm, wyspałaś się ? zapytał, i przestąpił z nogi na nogę, boi w tej pozycji już mu nie było wygodnie. sprawdził przy okazji, czy ma swoją ulubioną zapaliczkę, ale na szczęście miał.

- jakby się zastanowić to bardzo, a jak nieee, to też bo masz wygodne łózko i mam nadzieje, że nie zaprzytulałam twoich pleców - pokiwała głową tupiąc, ale nie jakoś jakby stepowała tylko chciała zrzucić niepotrzebny śnieg, który zamienił się w błoto z jej butów. nikt tego nie lubi, szczególnie jak potem trzeba to zmywać, zimo wypierdalaj. wracając do konkretu to karmę zawsze się przytulała do pleców, taki zwyczaj - chyba nie chcesz mnie podpalić, huh? - spojrzała na zapalniczke, bo kto wie, może d to właśnie jakiś seryjny morderca podpalacz, który jest właśnie ścigany listem gończym.

- nie. o to się nie martw. wiesz, po prostu lubię mieć ją przy sobie, czasami mnie najdzie ochota na papierosa, to wolę ją mieć przy sobie. uśmiechnął się do niej przyjemnie. - cieszę się, że się wyspałaś. ja też się wyspałem. nie przeszkadzało mi to, że się do mnie przytulałaś, to bardzo byłoo przyjemne. uśmiechnął się do niej.

- pewnie jakieś sentymenty, ale nie dopytuję się już, za bardzo ciekawska chyba jestem, no tak - machnęła ręką przy okazji sprawdzając czy jej grzywka jest na miejscu, a nie gdzieś z tyłu głowy, a z przodu wygląda jak wariat który uciekł z psychiatryka. na szczęście tak nie było, jak myślę. hm, no nic, wzięła go jakoś pod rękę, bo w miejscu nie będą stać - fajnie tak sobie z kimś pospacerować, inaczej zupełnie i takie inne - spojrzała się do góry, zapewne na spadające płatki śniegu, i teraz chyba właśnie zamieniała się w jakieś małe dziecię szczęścia.

uśmiechnął się do niej i ruszyli zapewne z miejsca, bo tak jak tak stali jakoś wyglądali tak głupio. pocałował ją w skroń, tak przyjacielsko zupełnie i znowu się do niej uśmiechnął. - hm, nie, no, sentymenty żadne. kupiłem ją sobie sam, jak przyjechałem od razu do paryża. wiesz, za długo przebywałem w nowym jorku. westchnął i uśmiechnął się do niej przyjemnie. - bo miło mieć takiego kogoś, z kim można przyjemnie czas spędzić, wiesz. powiedział.

- właściwie, to ja chciałam mieć kiedyś jakąś rzecz, nawet jakaś głupią spinkę do włosów, chodź to chyba niezbyt doby pomysł, bo podobno można nią sobie zrobić wiele złego, na którą będę się patrzeć i uśmiechać, bo będzie przypominało mi się coś miłego - powiedziała z małymi przerwami, może miała jakieś mega pojemne płuca i mogła gadać do woli na wydechu. ale fajnie by tak było, chodź pewnie zaraz go zagada na śmierć - aaaa, nowy jork, ale fajnie - uśmiechnęła sie w duchu, bo zawsze tam chciała pojechać, ale nie chcieli ją przepuścić na lotnisku i nie wypaliło :c - ja właściwie cały czas siedziałam w londynie, aż wreszcie to miasto zaczęło mnie wkurzać i źle się w nim czułam. i jestem tu - stwierdziła przeskakując jakaś kałużę.

- no widzisz. jak chcesz, mogę ci kiedyś pokazać ten mój nowy jork, jest tam nawet fajnie, tylko za dużo ludzi i dlatego wolę paryż, tu dopiero jest przyjemnie. to miasto ma fajny klimat, wiesz o co mi chodzi, nie ? zapytał i przeskoczył również tą kałużę, chociaż musiało ty śmiesznie wyglądać w wykonaniu damona, który ma już 20 lat i bawi się w jakiegoś głupiego nastolatka. ale to już chyba powinni się jakoś przyzwyczaić, on już taki jest. - hm, londyn, niedługo tam jadę. uśmiechnął się do niej przyjemnie.

- ja się bałam trochę przyjechać tutaj, wiesz, myślałam, że wszędzie będę widzieć zakochanych turystów, całujących się pod wieżą i proszących żeby zrobić im jakieś głupkowate zdjęcie, to sobie potem wstawią na majspejsa - powiedziała zgodnie z prawdą, czego się odawiała kiedy wylądowała na lotnisku - o, też fajnie - uśmiechnęła się na myśl o tych wszystkich czerwonych budkach telefonicznych - jeśli spotkasz starszego hartleya, czyli moją rodzine, to radzę uciekać, zagadają cię na śmierć - roześmiała się kiwając głową - sam jedziesz? - ona jest ciekawska, przepraszam za nią.