apartomierz dejwida.

ma trzy ściany, jedną noge, ładny wystrój. lapme, szafe i dywan.

otworzył drzwi i wpuścił madlę pierwszą. dżentelmenem trzeba być. cnie?

no i weszła - dzięki - zachichotała, i rzuciła torebkę gdzieś na podłogę - mam nadzieję, że nie będzie ci tu przeszkadzała - o taak, była bałaganiarą, i to straszną.

-nie będzie-pobiegł do kuchni w swoich fajnych kapciach, które zdążył załozyc-chcesz może cos do picia?-wychylił sie zza lady.

- hm, masz może colę? - poszła do kuchni i wskoczyła na ladę.

zajrzał do lodówki i rzucił jej cherry coke, prawie nie ma różnicy. po czym do niej podszedł i pomógł otworzyć colę.-od dawna mieszkasz w paryżu?

- dzięki - wypiła kilka łyków i odstawiła butelkę na bok - od urodzenia, a ty? - odgarnęła włosy z twarzy i oblizała usta.

-od roku-zmrużył oczy.-na studia przyjechałem-dodał tak mimochodem-ale chyba zostane na dłużej-wydukał i pocałował ja w górna wargę.

- no mam nadzieję - ugryzła go delikatnie w wargę - hm, mogłam wziąć coś na przebranie, niewygodnie mi w tej sukience - zachichotała.

oparł sie o ladę-hm, jasne. w szafie są moje koszule, wybierz sobie.-wydął usta w jej strone.

zeskoczyła z lady podpierając się na dejwidzie i ruszyła w kierunku szafy, wzięła jedną i powąchała - mm - szepnęła pod nosem i fiku miku się przebrała. - ajj, tu wszystko pachnie tobą, heh.

-i moim kotem-dodał-powinien gdzieś tu być-dejwidowa głowa zaczęła się ruszać w jedna i druga strone w poszukiwaniu kota.-nie ważne. pewno dobrze się bawi-pokręcił głową.

- masz kota? kici kici kici - zaczęła wołać - hm, może mnie nie lubi - zaśmiała się i lekko rozpięła koszulę - gorąco tu, nie sądzisz?

-on nikogo nie lubi-podsumował i nie chciał się przyznać, że trochę potkręcił klimę.-nie krępuj się-patrzył jak madlę rozpina koszulę.

- to dobrze, już się wystraszyłam że jestem niemiła, podobno zwierzęta szybciej wyczuwają ludzki charakter niż ludzie.. - zawiesiła się na chwile - masz może kostki lodu?

-nie mam-wydukał-a co chcesz schłodzić?-mógłby teraz pobiec do drzwi i zamknąć je na cztery spusty żeby mu nie uciekła z domu.

- hm, siebie.. a może trochę ciebie - podeszła bliżej i zaczęła szeptać mu do ucha - ale jeżeli nie masz, to musimy radzić sobie inaczej.. - i pocałowała go, w szyję.

jego trzeba schłodzic i to jak najprędzej. podniósł lekko jej podbródek, najpierw sie usmiechnął a później pocałował w polik<3.-masz jakiś pomysł?-rozpiął sobie koszule.

uśmiechnęła się, wzięła szklankę, która stała na szafce i nalała do niej trochę coli, poczym zamoczyła w niej palce i przejechała nimi po torsie davida. - a może ty coś zaproponujesz, co? - uwielbiała kiedy ktoś miał nad nią władzę i kiedy to ona mogła być uległa mężczyźnie.

uśmiechnął się po czym przybliżył się do niej rozchylił jej wargi kciukiem i pocałował-mam wiele pomysłów na spędzenie tego wieczora.-stanął w lekkim rozkroku i powoli guzik po guziczku rozpinał jej koszulę.

- i wanna be all yours. - zaśmiała się poczym lekko ugryzła go w szyję i zaczęła całować. - hehe, mam nadzieję że twój kot nie będzie nas podglądać.

-jasne, że będzie-roześmiał się i wreszcie zdjął jej ta koszulę.-straszny z niego zboczuch-przyssał sie do jej ust i zaniósł na kanapę.

- no to zrobimy mu przedstawienie - zmrużyła oczy i przegryzła dolną wargę, poczym powróciła do całowania dejwida. - mruu, kocham twoje usta - pomyślała i wbiła paznokcie w jego plecy <3

-ale on lubi teatr muzyczny-zachichotał po czym zdjął z niej to co miała na dole. położył ją na plecach i oparł się dłoniami o kołdrę, tak że ich ciała prawie się ze sobą stykały. pogłaskał ja po włosach i pocałował w szyję.

mad zaczęła nieporadnie ściągać z dejwida spodnie całując go jednocześnie. nie chciała nic mówić ale strasznie podniecało ją to, że czuła się przy nim jak bezbronna dziewczynka.

pomógł jej ze swoimi spodniami aż wreszcie je zdjął. pod jej kark lekko wsunął ręce i ciągle ją całował.

wbiła paznokcie w jego ramię i przejechała nimi po nim, miała wrażenie że zrobiła mu niewielkie zadrapanie ale w sumie jej to teraz nie interesowało - może przejdziemy.. dalej? mam nadzieję że wiesz o co chodzi - zaśmiała się i pocałowała w ucho.

chciał zapisnąć, bo bolało go ramię. zsunął z siebie bokserki i delikatnie w nią wszedł patrząc sie jej prosto w oczy.

- mru - szepnęła i kochali się namiętnie, sratatata, kiedy było już po wszystkim pocałowała jego ramię - przepraszam, mam nadzieję że nie boli - uśmiechnęła się i przejechała palcami po jego włosach.

zaśmiał się i to głośno-hmm, to ja mam nadzieję, że nie bolało-usmiechnął sie do niej i zagryzł lekko jej dolną wargę.-mój kot pewno miał niezłe widowisko.

- nie bolało - zaśmiała się - oj taak. - i wstała, owinięta w kołdrę, sięgnęła po koszulę, którą w mig ubrała. - hm, chyba będę musiała się już zbierać..

-hm. szkoda-wstał z łóżka owinięty prześcieradłem-mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy-podszedł do niej i pocałował ją w policzek.

poszła do łazienki przebrać się w sukienkę i szminką napisała mu na lustrze swój numer telefonu, poczym podeszła do dejwida i ucałowała go - masz prezent w łazience - zachichotała, i wyszła - pa!

-pa-rzucił jej i pobiegł do łazienki z myślą, że to czekoladki.

żeby użyć fajnego słowa to powiem wbiła, i zapukała do drzwi.

podskoczył do drzwi na jednej nodze w oczekiwaniu, że to kominiarz w seksownym płaszczu, jednak była to ta dziwna dziewczyna co tylko jadła-cześć-powiedział zadowolony-mój kto już czeka-zmrużył lekko oczy i wpuścił ją do środka.

rozsupłala z szyi szalik i pozwoliła mu hmm.. opaść na sobie samej, ale nie rozbierała się jakoś przesadnie, bo nie chciała się wpraszać. uśmiechnęła się tylko, wyszczerzyła nawet może powiem i rozejrzała-masz wielkieeeeee mieszkanie. gdzie czeka?

-w lodówce-odparł wesoło i wziął od niej szalik, płaszcz czy co tam jeszcze miała, bądź czego nie miała. poszedł do kuchni po dwa soczki, bo za wczesna pora była na picie czegoś mocniejszego, chociażby wody. kazał jej usiąść, a sam stał i tępo patrzył się w firanke.

zastanawiała się, co zobaczył i też zerknęła, ale zobaczyła tylko róż firanki i się rozmyśliła, poza tym bolała ją szyja od wykręcania głowy tam-hm, kota w lodówce?-zdziwiła się, chociaż już nieco się przyzwyczaiła do jego yy ekscentryczności. obejrzała sok pod światło.

-kot był w lodówce, jak to mówią chińczycy. to ty nie wiesz, że oni jedzą koty?-trochę się oburzył. kto trzymałby kota w lodówce.-kot siedzi na parapecie, strasznie to przeżywa. musisz wczuć się w jego sytuację. rozumiesz?-popatrzył jej w oczy tak żeby słyszała każde jego słowo.

-aha, no dobra. ile on ma lat?-spojrzala na parapet, rzeczywiscie byl tam jakis gruby kot-moge wziac go na rece? w ramach przyzwyczajania sie i tak dalej.

-ma cztery lata-to prawie tyle samo co dejwid, w sensie umysłowym.-tylko wiesz, trzymaj go obydwiema rękami i nie upuść-kotek dla dejwa był świętością, stał wyżej niż bóg, którego nie ma, był jego mistrzem, pocieszycielem i czymś tam jeszcze, ale nie chce mi się wymieniać-mleczko dwa razy w ciągu dnia-uśmiechnął się do niej. jak będzie chciał to może do otil wejść w nocy przez komin i zabrać kota spowrotem, gdyby mu było źle. gdyby choć usłyszał jego miauczenie przez sen.

biedna ottille, nie wie, na co poszła-mhm, okej-podeszła do tego parapetu i wzięła tego kota na ręce, od razu oblazłą jego sierścią. chociaż nie, tutaj idzie zima, a na zimę przybierają futra, a nie zrzucają, więc może i nie oblazła-czym się zajmujesz, dejwid?-zainteresowala sie, bo jezeli wychował kota w patologicznej rodzinie, to powinna taki klimat utrzymać.

-nauką-skłamał. co prawda chodził na pierwszy rok studiów, ale w ogóle się nie uczył, bo po co, nie.-po za tym w wolnych chwilach palę i żuję gumę, a i robię balony-uśmiechnął się do niej dziecinnie.-teraz dziecię moje, spraw aby ten kot schudł. dziękuję za uwagę-usiadł sobie na kanapie.

-yhy, użyje moich czarów-zamachała prawą dłonią, uprzednio położywszy kota na tej kanapie i usiadła też-jestem wróżką balią, ale nie mów nikomu.

-a ja jestem kapitanem hukiem, nie powiesz nikomu?-przechylił głowę w jej stronę. piotruś pan napewno by był zły gdyby sie dowiedział, że huk chodzi po tym świecie, na szczęście bez swojej papugi.

-nie powiem-obiecała i złapałą się aż dłonią w okolicach klatki piersiowej, bo to było naprawdę straszne-a czasem haka nie zabili?

-no jak widzisz siedzę przed tobą cały i zdrowy. może się czegoś napijesz?-teraz to miał ochotę na picie i na seks, ale to drugie mogło poczekać.-może martini albo finlandie chcesz? hę?-przyjrzał sie jej uważnie. dejwid rozpija małolaty.

rok młodsza tylko ;< -finlandia może być. masz fajne poduszki, sam haftowałeś?-wzięła nawet jedną i obejrzala dokładnie, miała wyhaftowane trójkąciki i kwadraty. kreatywnie.

-jasne. łóżko też sam zrobiłem-zaśmiał się może do kota, może do niej, może do siebje. wręczył jej finlandię i drugą szklankę z sokiem bo finlandii się samej nie pije a sam sobie zrobił drinka a'la hilcia, bo tak go właśnie nazwał. to był taki hilciowy drink.