kiosk i ławeczka.

- jak sie stoi w kolejce, to zazwyczaj jeden za drugim, a nie gdzie popadnie - zauwazyl sprytnie, przyglądając jej się z pewną wyższoscią, aczkolwiek również z zainteresowaniem, bo bym ciekawy, jaką gazetke sobie kupila. - wiec, z calym szacunkiem, uważam że powinnaś mnie przeprosić....

-z całym szacunkiem, uważam że powinieneś się odsunąć, bo ograniczasz moją przestrzeń życiową - odparowała, bo prawdopodobnie w liceum miała język francuski z prof kowalcze i teraz padło jej na mózg z krejzolskimi określeniami. zmrużyła oczy i mierzyła go teraz w niejakim skupieniu, ale bez przesady, prawda. nawet zerknęła na zegarek. nie żeby się spieszyła, ale niech tak myśli.

- cóż zyskam na tym, ze się odsunę? przeprosisz mnie? bo wierz mi, ja mogę chodzic za toba cały dzień, czekając aż mnie przeprosisz.. - bo czul sie szczególnie dotknięty i skrzywdzony przez los i ellie, nie miał zamiaru ustąpić, bo wtedy pewnie wyszedlby na jakąs ciotę.

nie mogła się w tym momencie nie uśmiechnąć, bo powiedzmy sobie prawdę ed robił z igły widły. jakby conajmniej rozjechała jego kota hulajnogą, albo postrzeliła jego żonę i dwójkę dzieci.
-jesteś jakiś chory, czy coś? - uniosła brew, doszukując się teraz u niego objawów jakiejś groźnej choroby, która oddziałuje na mózg.

- nie, wlaśnie wyleczylem się z grypy, ale miło że pytasz - pociągnąl nosem i nie podobało mu sie, ze ona sobie jego kosztem urzadza jakieś podśmiechujki. skrzyżowal ręce na piersi i praktycznie zapomniał o tych nieszczesnych papierosach, co miał je kupić.

przewróciła oczami, bo powoli zaczynał ją irytować. mógł mieć swoje seksowne przyćpane spojrzenie, ale nie zmieniało to faktu że w tym momencie ogólnie pozytywnie nastawiona do życia ellie miała ochotę wydrapać mu oczy. na szczęście eda jej czerwone paznokcie były dopiero co spiłowane, więc raczej nic mu na tej płaszczyźnie nie groziło. wymamrotała więc coś pod nosem i wyminęła go powoli idąc przed siebie. bo co się będzie spieszyć?

przewrocil oczyma, bo stwierdzil, że chyba faktycznie bedzie musiał za nią troche pochodzić, chociaż w zasadzie juz przestalo mu zależeć na tym, by ellie go przeprosila. mial jednak nadzieję, ze pozna jej imię, a może, jak dobrze pójdzie, dostanie jej numer telefonu, o łaaał. tak wiec kupił papierosy i jak zapłacił za nie, jednego wsunął sobie w prawy kacik ust i podbiegł do dziewczyny, pomachać jej dlonia przed oczyma. - eeej, okej, nie musisz mnie przepraszać. - znaj łaske pana. - jestem ed.

roześmiała się, ale nie jakoś skrzekliwie albo idiotycznie, tylko raczej dźwięcznie i miło dla ucha, bo ed ją rozbawił. całokształtem, nie będę się nad tym dłużej rozwodzić.
-ellie - odpowiedziała, przyglądając się jego ustom dla odmiany i pomyślała, że skoro już się przypałętał, aha, czemu miałaby nie poznać go trochę bliżej. w zasadzie nie miałaby nic przeciwko, gdyby w tym samym momencie nie zadzwoniła sąsiadka, mówiąc że nawiedził ją duch matki teresy z pytaniem czy ellie nie mogłaby czegoś na to poradzić. mruknęła że musi iść i uciekła bodaj nie zostawiając po sobie nic poza imieniem, jaka tajemnicza, bo idę na ang a prawie o tym zapomniałam i pewnie znowu się spóźnię.

a ed poszedl do domuu.

siedziała tutaj paląc slima. yeah.