apartament knocka w apartamentowcu nie knocka

Rozwalony leżał na kanapie, laptop stał na ziemi, a Harold jadł orzeszki, miseczka leżała mu na brzuchu.

Zapukała, przez całą drogę po schodach, bo w zasadzie poza tym praktycznie nie chodziła, bo z taksówki to się nie liczy, machała torebką, ale nic się jej nie wysypało, kiwała się chwilę na palcach do tyłu i do przodu, ale uznała, że ktoś może zobaczyć, więc przestała.

Zeskoczył z kanapy, tak się złożyło, że w jakiś taki dziwny sposób przez oparcie kanapy, a nie normalnie, przez co uderzył się boleśnie z piszczel i gdy nareszcie dotarł do drzwi, które zamaszyście otworzyl [do środka!] to wył jeszcze.

- Knock! Gardło tak bardzo cię boli, czy to śpiew wielorybów? - Przestraszyła się, ze to to drugie i Harold zabrał się za hodowanie wielorybów w wannie w łazience, zamrugała wchodząc i powiesiła swój płaszcz na wieszaczku, buty rzucając w kąt.

-Delfinów! - poprawił ją, łapiąc się za piszczel, schylił się, bylo widać mu bokserki, bo spodnie spadały z jego kościstego tyłka. - Uch, wywalę te wszystkie stoliki. Na zbity pysk! Rozgość się, mam orzeszki.

- Żeby tylko nie połamały sobie nóg! Mam uczulenie na orzeszki ziemne, to paskudne, ale i tak się rozgoszczę. - Podrapała się po nosie, siadając na kanapie, wyciągnęła sobie spod tyłka jakieś papiery, które przez przypadek trochę pogniotła, ale nie sądziła, że to było coś ważnego. - Poobijałeś się? :<

-Uch, może ktoś je przygarnie, nienawidzę ich, tak, pewnie będę miał siniaka. - Co jednak nie przeszkadzało mu zmienić miejsce stania na siedzące, obok niej. - Ładnie pachniesz - tak, tak. Gdzieś już to słyszałam.

Wszyscy ładnie pachną =d.
- Dzięki, ty też. Może natrzyj jakąś magiczną maścią, czy coś, to nie bedziesz miał. - Kurwa, przypomniało mi się, jak Chris chciał oddać wieżę do tego sklepu z pryszczatym chłopakiem i mu mówił, co ma zrobić na pryszcze i się lejęęę xdxdxd. Podrapała się po policzku, który zaraz oparła o jego ramię. - Ty też ładnie pachniesz, zrobisz mi herbaty?

[omg xd.]

-Ach tak, herbata, przepraszam, nie pomyślałem. W zasadzie to co u ciebie? Ja ostatnio ciągle się uczę, nie mam na nic czasu, to znaczy broń boże nie myśl, że mam coś przeciwko twojej wizycie u mnie, poniekąd sam ci zaproponowałem - wstał i zmierzył do aneksu kuchennego - herbata, ach, herbata! - To nie była piosenka. - Mam gdzieś, chwilę... ah, wiem, ostatnio mama do mnie często przyjeżdża, a ona straszznie lubi kawę, więc wiesz, nie jestem pewien, gdzie ta her.. okej, mam. Co u ciebie, czekaj, od wczoraj w zasadzie raczej nic się nie zmieniło, ale prawdę mówiąc niezbyt dobrze pamiętam, czy wczoraj mówiłaś, co u ciebie, zbyt zajęty byłem najwidoczniej podziwianiem ciebie, w sensie wyglądu, bo zbyt wiele nie rozamwiajmy, ale jestem głupi, hm? Po prostu dawno cię nie widziałem. Zamknij mnie, znowu za dużo mówię. - Bo właśnie sobie przypomniałam, że on jest gadatliwy. Nastawił czajnik.

- Tyle już słyszałam o twojej mamie, mówiłeś, że kiedyś powinnyśmy się spotkać, ja ostatnio wolę herbatę od kawy, od wczoraj nic się nie zmieniło, nie byłam na uczelni, bo przeglądałam albumy ze zdjęciami, to znaczy, miałam robić porządek, chyba mam dla ciebie gdzieś kąpielówki w hawajskie wzroki i lampkę z tancerką hula, taką jak w simsach, no wieeesz, to urocze, znaczy, że dużo mówisz, ładnie pachnie, ale może mi się wydaje. - Może to ona ładnie pachniała, wyjrzała przez oparcie kanapy, która niebezpiecznie się zachwiała, więc więcej nie wyglądała.

-Jasne. - Bo niedokadnie jej słuchał, zajęty własnymi, popierdolonymi myślami. Postawił herbatę obok niej, sam wgryz się w jabłko i gryzł, zamyślony. - Ile czasu cię nie było?

Wzięła kubek, tudzież filiżankę i zastanawiała się chwilę, drapiąc się za uchem, nie miała wszy. - Tydzień, raczej nie więcej, było fajnie i ciepło, tu jest cholernie zimno, dobrze, że dzisiaj już nie pada, ale pewnie jutro będzie padało, to znaczy śnieg. Muszę sobie kupić czapkę, taką z uszami, wiesz.

-Nie wiem? Straszne nudy w tym Paryżu, nie? Zrobię imprezę. - Własnie, pewnie nikt nie przyjdzie, xd - Hm, Butterfly, wybacz, ale... - sięgnął i zabrał jej kubek, z pajacykami w postaci takiej, jak pattern na forum i odstawił go na stolik, a sam przysunął się wyjątkowo blisko i pocałował BF całkiem namiętnie.

Niech zrobi imprezę zanim pojadę do berli!!!!!! ;p Przyjdziemy my, cicho.
- Ty - mruknęła, odsuwając się od niego na chwilę, by oblizać usta, przekrzywiła głowę. - Zrób taką super świetną imprezę na dachu z dużą ilością szampana, wybaczam. - I oparłszy się o jego udo prawe dłonią, pocałowała go też, niemniej fajnie jak on...

Aaach i jeszcze napiszę, że w pewnym momencie poszli spać i Del z Elliotem pewnie też....

ookej ale kogo ma zaprosić? wszystkich? : d

Nadeszła wreszcie TA CHWILA, kiedy to Knock obudził się, ale nie wyłaził z łóżka tylko przetarł oczy i zajrzał na BF, która pisala smsy z ||~~""||Delilah||"~~|| jak sądzę, więc K uśmiechnął się do jej pleców, i objął ją i pocałował w kark też, miał gorące wargi, po nocy, i aha, był w samych bokserkach. - Czeeść - wymruczał.

no a czego nie =d. njekturzy pewnie i tak nie przyjdą, wjesz =d=d.

Odłożyła telefą na bok, aalbo pod poduszkę, zmrużyła oczy i odwróciła się w jego stronę, bo to tak plecami to nie ładnie, uśmiechnęła się do niego i podrapała go po policzku prawym. - Aaaach, czeeść, Knock, jak mi się miłooo spało! - Nawet się wyspała i nie czuła aż takiej potrzeby, by wypić sto kaw, po których pewnie musiałaby siedzieć miesiąc w łazience.

IKSDE xd oookej, potem

-Tak, wiem, moje łózko jest zayebiste. - Po chuja komu skromność, skoro naprawdę miał zajebiste łóżkoo. Co ja piszę w ogóle. Pogładził ją po policzku tym, który był w górze i uśmiechnął się ciepło, w zasadzie to raczej ciągle się uśmiechał, jeszcze od poprzedniego posta. Podparł się łokciem, tak więc był nieco wyżej i przyglądał się jej włosom rozsypanym na jego granatowej poduszce. - Nie idę dzisiaj na uczelnię. - Jak zwykle, cóż.

- Noo, ja też nie idę. - Bo po cóż miała iść, zwłaszcza, że z tego co widziała na wyświetlaczu swojej komórki, nokii 3310, albo ajfona, to było już raczej późno, a ona miała dzisiaj na rano, kto to w ogóle wymyślił, przecież rano nikt nie myśli. No ale nieważne, westchnęła, ziewnęła, by potem się przeciągnąć i zamrugać pięć tysięcy razy. - Chyba potrzebuję się uczesać. I wypić coś ciepłego, herbatkiii, ale nie chce mi się wychodzić stąd, znaczy z łóżka, aach, uwielbiam twoje włosy, wyglądają jak na reklamie.

-Nigdzie nie idziemy, nawet gdybym miał umrzeć z głodu, to znaczy wiesz, nie puszczę cię i tak dalej - wyszczerzył się, miał makijaż nawet rano, jak w modzie na sukces, zaraz jednak nachylił się nad nią i pocałował, przelotnie, i tak zawisł nad nią. - Hm, Bijef, przepraszam.

- To takie miłe! Ja też, ja też przepraszam, Knock, i już wszystko, humm, w porządku? - Oblizała odrobinę spierzchnięte usta i nieznacznie się podniosła na łokciach, które ją notabene trochę bolały, pewnie pies ją pogryzł, czy coś, by sięgnąć do jego ust, które pocałowała półtorej raza, czary.

-Mhmm - odparł tylko, zamruczał w zasadzie, żeby uśmiechnąć się jakoś tak wybitnie szelmowsko i pocałować ją, znacznie namiętniej, skoro wczoraj nie dokończyli.

Splotła dłonie na jego karku, niezmiernie się cieszyła, że może się do niego przytulić bezkarnie, bo przytulanie do poduszek i do Del już się jej znudziło, ile można! W każdym razie odwzajemniła pocałunek, bo czemu niby miałaby nie.

Sięgnął do jej zacnego, gładkiego i aksamitnego [itp] uda, które zaraz uniósł wyżej, na swoje plecy prawdopodobnie, pogłębiając pocałunek, który był już zupełnie żarliwy i wypełniony hm, miłością? W każdym razie Knock musiał sobie odbić jakoś te wszystkie dni tęsknoty i samotności, och! Jak Dżola i chuj.

Ej ja myślę, że teraz Dżola tęskni niemiłosiernie za komentarzami Karola i się zamartwia, czy mu się aby na pewno nic nie stało! :< Bo wiesz, miłość zabija...
Miejmy nadzieję, że sufit nie obsypie się im na głowę. BF rozkoszując się jego ustami, przesunęła dłonie z jego karku na plecy, by potem prawą wsunąć do jego bokserek na tyłku. Aach, jak stęskniła się za jego tyłkiem!

nie tam, ona teraz ma nowego faceta........
Nadal tak samo niesamowicie seksowny, dzika składnia, przeciągnął ustami po jej szyi, niżej i niżej, i niżej, ale nie aż tak nisko, bo zatrzymał się na obojczykach, dalej przeszkadzała mu jej koszulka, wsunął dłonie pod nią więc, ale na brzuszku i podwiął, a ustami sięgnął do jej pępka, w którym się trochę pobawił językiem, drugą dłonią bawiąc się jej majtkami. Duże dziecii ./'././'/'.';1`'2./

Dżizas, jakiego..........
Jak tak niżej i niżej, i niżej i doszedł dopiero do obojczyka, to ona chyba ma szyję jak żyrafa. Westchnęła równie roskosznie co Rowerto się uśmiecha, czy co on tam roskosznie robi, ładnie to przez 's' wygląda, przy okazji mierzwiąc mu trochę włosy, bo nie chciała być bardziej rozczochrana od niego.

[brunona przeceiż,xd.
rozkocznie i chuj]

Nie miała łaskotek na brzuszku? Co za zimna żmija :< Wrócił do jej ust, bo to człowiek, któy szybko się nudzi i zaraz zaczął całować ją prawie tak samo namiętnie jak wcześniej, masując palcami jej głowę.

[lol za dużo romansów czytam chyba ]

Chyba masz na myśli Krystiana, co? ;///////

Że tak powiem noł komencs... Kha, ale nieważne, BF strzeliła mu z gumki od bokserek i uszczypnęła go w ramię, nie może być przecież zbyt dobrze.

Zachichotał i zsunął jej majtki, nie całował jej już, tylko unosił brew. Mogę pisać znowu szybko? xd.

No, czyli ja też muszę, tak? =d. Okej.
Przygryzła dolną wargę, mrużąc prawe oko i raz dwa zsunęła częściowo jego bokserki, przy okazji kąsając jego ucho, nie wiem co ono robiło przy bokserkach, xd.

LAWLZ

Westchnął, w końcu to było ciężkie, a może raczej jego penis był teraz całkiem iksde ciężki, w każdym razie wszedł w nią, ale nie rozpędzał się zbytnio, nie chciał, żeby wyszło jej ustami.

xdxd. Nie wyszło jej ustami nic, chociaż może trochę jęknęła raz, czy dwa, kto to liczy, uczepiając się przy okazji paznokciami jego łopatki prawej, dzisiaj jest jakieś pieprzone nołweńcze.

Co z tego, xd Podrapał ją po łopatkach... a nie, to nie ta strona, więc tylko:
Westchnął
Pisnął
I wytrysnął
.

Jacię, nie myślałaś o publikowaniu swoich wierszy?) Ugryzła go w ramię bo nie jadła śniadania, ani nic wcale, wzdychając raz po raz.....

xdddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddd

Był uśmiechnięty bardzo, bardzo i taki uśmiechnięty wtulił twarz w jej szyję, ale zaraz się rozmyślił i zmienił pozycję na taką, że leżał obok niej z ramieniem pod jej głową, nie śmierdział, a wręcz przeciwnie, i był ogolony pod pachami. Bawil się dłonią jej brzuszkiem, palcami wręcz, chyba nawet mu nie burczało, nie wiem jak jej.
- Żyję by żyć,

Żyję by przy Tobie być,

By czuć na sobie Twój wzrok,

Twój zapach i dotyk,

By móc spojrzeć Twe oczy.

To one skradły mi serce i duszę,

Niestety bez nich żyć muszę,

Za to nienawidzę siebie,

Teraz to wiem- brakuje mi Ciebie.

Żyję tylko dla Ciebie i tak już zostanie.

Kocham Cię Kochana.

Weeeeeeeeeeeź ja tu miałam już ambicję pisać normalnie a ty mi nie dajesz.....................
- Ach! - Skwitowała jego wypowiedź, przyglądając się póki co sufitowi, potem już Knockowi, a raczej jego prawemu policzkowi, do którego potem przycisnęła usta, ale nie odessała mu skóry ani twarzy.

Zaśmiał się, w zasadzie to chyba byli pod kołdrą, tak? - Idziemy coś zjeść - zarządził, jednak wcale się nie ruszał, wręcz przeciwine, bo jeszcze zaczął bawić się jej włosami.

- Co ty! Najodpowiedniejsza byłaby lodówka pod łóżkiem.. - Ale jak sądziła, Knock takiej nie posiada, przymknęła oczy, przytulając nos do jego szyi. - Albo drzewko z owocami w doniczce. Stoliczku, nakryj się! - Zachichotała.

-Jesteś chora. - I'm so sick = <3 Zaśmiał się tez, żeby sobie nie pomyślała, poza tym był całkiem zadowolony. - Mam kawę, dużo kawy. Kupię sobie robota, jak w tej bajce.

- Której? W Dexterze było dużo robotów. W zasadzie nie lubię bajek o robotach. I wcale nie jestem chora, chyba tyyyy jesteś! - Mruknęła, ale nie miała zamiaru się obrażać, bo jeszcze by ją wyjebał za drzwi i co wtedy.

-Takiej tam, nie pamiętam tytułu. - Wylazł z łóżka i założył bokserki, było zimno, więc założył też koszulkę. - Hm, no.

- Yhyym, to możesz zrobić kawy, Knock, a ja może się pójdę umyć. - Sry, ale kiedyś trzeba się w końcu myć, nawet BF o tym wiedziała. Zgarnęła swoje ciuszki i wstała z łóżka tesh.

-Jasne, zrobie tez sniadanie, bo jestem zajebistym skarbem. Klejnotem - zasmial sie, bo to bylo glupie i poszedl do kuchni, potykajac sie o dywan, ale zlapal rownowage.

A ona poszła do łazienki i zonk, myła się, brała prysznic.

Zeby tylko nic nie zwinela. Wsadzil chleb do tostera, a sam spiewal Lullaby, parzac kawe. Specjalna kawe Harolda.

Boję się, co w niej było specjalnego... Ukradła mu koszulkę, bo znalazła w łazience, a swoja własna jej się trochę znudziła, ubrała się w nią, przeczesała wilgotne włosy palcami i ruszyła do kuchni, gdzie usiadła przy stole. - Jak miłoo pachnie.

-To ja tak pachnę - wyszczerzył się, stawiając przed nią kawę, a potem postawił też bułeczki, tosty i jakieś warzywa etc etc etc i chuj. - Smacznego. - To znaczy chuja nie potawiłł.

- Nie wątpię. Dziękuję, dawno nie jadłam takich zdrowych rzeczy - stwierdziła, dźgając palcem pomidora, chociaż nie wiem, czy we Francji są pomidory.. Okej, pewnie są, póki co napiła się kawy, uznając, że chyba jest głodna, ale za duży wybór i jak to ona ma się zdecydować?!?!

On sam zrobił sobie zajebistą kanapkę, z czymkolwiek i gryzł, myśląc. - Chodźmy gdzieś, muszę się tobą pochwalić - hehe, xd.