apartament knocka w apartamentowcu nie knocka

- nieważne, knock - machnęła ręką i stwierdziła, że podnieca ją twój podpis, schowała się za kanapą, by poszukać swoich butów. - w każdym razie, chyba będę od ciebie uciekała, za długo zatrzymywałam cię dla siebie, przecież masz też inne koleżanki!

- bf, nie dramatyzuj jak summer. - przewrocil oczyma i zakaszlnal w dlon. - po prostu aurelie to moja znajoma i tyle, nic mnie z nia nie laczy, okej? zostan.

otwuszcie mi!!!!!!!!!!!!!! jakbyscie nie zauwazyli to napisalam na końcu piątej stony!!!

- knock - podniosła się ze swoimi butami w dłoni. - po prostu chcę wracać do domu i posiedzieć przed telewizorem (pooglądać skinsuw....). i poza tym ktoś znów puka. hm? - przechyliła głowę, uśmiechnęła się do niego przyjemnie, jeszcze fajniej niż na awatarku i włożyła te nieszczęsne buty.

otwuszcie!!!!!!!!!!!!!!!!!

haloooooooo

- teraz to na pewno wiesia - stwierdzil, nie kontynuujac tematu powracania do domu przez bf i jej obrazania sie, bo i po co, wiec otworzyl drzwi, bez patrzenia do judasza tudziez w judasza, a tam taki zonk. to znaczy muccia. - muccia! - zakrzykl, ale nie tak glosno, zeby zachrypnac. - czesc, wejdz. - jakby sie sama nie domyslila.

a ona w międzyczasie wymknęła się do domu, mówiąc coś, że niech kiedyś się odezwie czy co, bo idziemy oglądać z nią skinsy!

wróciła więc z balkonu, owionięta miłym waniliowo-dymowym zapachem i zauważyła mjuczję, którą znała z bazaru gdzie razem kupowały brukselki. ucieszyła się więc, ale tylko połowicznie bo aurelie wiecznie ma jakiś problem. hihi.

- Kock! - Odkrzyknęła mu zadowolona, bo stanie na jednej nodze już ją znużyło. Zrobiła krok do przodu zarzucając mu ramiona na ramiona. Potem je zabrała i wtargnęła do środka nie zdejmując butów.

poczul sie w obowiazku przedstawienia ich sobie, bo skad mial wiedziec, czy sie znaja czy tez nie. - miuczia, to jest aurelie, aurelie.. to jest miuczia. - dokladnie tak. nawet machal rekami.

-hm, wiem - odpowiedziała zgodnie z tym co zaznaczyłam post temu. patrzyła na mjuczię jakimś takim bliżej niezidentyfikowanym wzrokiem.

- Cześć Aurelie. - Odpowiedziała drapiąc się po brodzie. Usiadła na sofie, a podkulając nogi pod siebie zrzuciła balerinki. - Ruch u ciebie jak w przychodni.

- dorabiam jako chirurg plastyczny. aurelie chce powiekszyc sobie biust. - wyszczerzyl sie i usiadl obok miuczji, zastanawial sie, czy aurelka znowu sie obrazi i go wyzwie. albo zwyzywa. cokolwiek. - napijesz sie czegos, m? - bo to pytanie dnia w jego wykonaniu.

-może nie będę wam przeszkadzać - teraz kolej na aurelie, żeby wylazły z niej samercze zachowania. dalej stała nieopodal drzwi balkonowych ze skrzyżowanymi rękami. nie bardzo obchodziło ją teraz to czy gniecie swoją sukienkę, czy nie. w zasadzie mnie też nigdy to nie obchodzi.

- A.... - Spojrzała na biust Auelie kiwając twierdząco głową. - Napiję się .... się.... wody z cytrynką i lodem, Kock. - Zmierzwiła mu włosy i oparła się o bok sofy czyli tak pół-leżała.

- aurelie, nie przeszkadzasz.. - gdy poszedl do kuchni pozwolil sobie na przewrocenie oczyma, bo tak sobie mysle, ze aurelie go zastrasza!!! i szykowal wode, mial nawet w lodowce mineralna ;< - mjuczja, nie mam cytrynyy! - zawolal do niej, bo on nic nie ma w tej lodowce w zasadzie.

- Ło jezu............ dobra to bez... albo w ogóle nie, bo musze zaraz iśc - Wstała i podciągnęła spodnie w jodełkę. - Weź tu poodkurzaj czy coś...

również przewróciła oczami, podoba mi się to w wykonaniu lejtą więc mogło być wizualnie zbliżone do tego jak zrobiła to aurelie. namieszałam. no nieważne. w każdym razie opadła na przeciwległą stronę kanapy, podkurczając pod siebie jedną nogę. nadal w czarnej balerince z lakierowanej skóry od manola (to tak a propos drogich gadżecików w imię elity).

- kiedy moja gosposia chyba umarła. - oparł się o framugę drzwi z kuchni do salonu i wzruszył ramionami. - nie mam chyba odkurzacza nawet...

-może też nie umiała pływać - mruknęła pod nosem, drapiąc się w łydkę. xd

- A propos, Kock, kiedy idziemy na basen? - Zapytała chwytając swoją kopertówkę. - I gdzie twój pjes? Też chce psa, będzie nazywał się mikusia. - Poprawiła w miarę subtelnie majtki bo jej się wrzynaly w tyłek.

- okej, to ja zaczne z ciebie sie smiac, ze nie skaczesz zawodowo na dżampi. - mruknął, bo go wkurzała... ;'( - nie wiem, miuczia, wlasciwie mam czas caly czas. - wzruszyl ramionami. - mojego psa wyprowadza jakis facet. nie wiem.

-idiota - prychnęła i przełożyła nogi. no wiesz, były założone jedna na drugą inaczej niż poprzednio - on nie umie pływać - rzuciła, zerkając na mjuczję.

- umiemaleniechcę - przerwał ałrelce w połowie zdania, xd.

-nie umie - powiedziała z naciskiem, patrząc na niego tryumfalnie. wyciągnęła nogi przed siebie i przyglądała się wystającym kostkom.

- No... w dżakuzi sobie radzi... -Puściła mu oko, że niby taki flirt. - Nie powierzałabym pasa obcemu mężczyźnie, tyle się słyszy o zboczeńcach i seksie ze zwierzetami... druzgocące.

- no dobra, nie umiem - przytaknął wreszcie, bo taka jałowa dyskusja nie była mu chwilowo potrzebna. oparł łokcie na kolanach i popatrzył się na miuczję, chociaż nie, bo siedziała obok. - czy ja wiem, ten facet ma chyba z sześćdziesiąt lat. chyba by już nie mógł, co?

wzruszyła ramionami i teraz dla odmiany przyglądała się skórom przy paznokciach u rąk.

- No nie wiem, nie znam się na szcześćdziesięciolatkach. - Potarła ręce jedną o drugą, wsunęła na nogi balerinki i skierowała się do wyjścia. - To idę, mam do obejścia kilka antykwariatów.

-miłej zabawy, mjuczja. - wstał więc, żeby odprowadzić ją do drzwi, kulturka+reszta takich tam.

-cześć - rzuciła za mjuczją, nawet na nią nie patrząc, bo skoro już są siostrami, powiedzmy że pokłóciły się kiedyś tam o to że aurelie zabrała jej podkład. hyy.

Pocałowała go w policzek, a Aureli powiedziała ciało bo już kupiła sobie nowy podkład, a tak na prawdę to przypomniała sobie że tamtem był przeterminowany i to jej poprawiało humor.

powiem wam w tajemnicy że nawet zamknął drzwi i wrócił na swoją kanapę, przyglądając się ałreli i kontemplując coś tam sobie po cichu.
-wiesz, ałrel, jesteś cholernie niemiła dla ludzi-stwierdził wreszcie. smutne.

-wydaje ci się - mruknęła, nawet na niego nie patrząc. albo może spojrzała, ale nie bezpośrednio. prawda była taka, że będąc sam na sam z tym bądź co bądź dziwnym człowiekiem, czuła się trochę niezręcznie.

- noo, nie wiem. teraz też jesteś cholernie niemiła. - stwierdził, nieco rozbawiony, z uniesionymi kącikami ust, jakże kolorowo i fajnie, co nie? - i chyba nigdy nie widzialem, żebyś się uśmiechnęła.

-niesłychane - też nie odnotowałam jej uśmiechu. chociaż, nie uśmiechała się do niego przypadkiem zanim wydało się że nie umie pływać? w każdym razie wykrzywiła teraz usta w czymś w rodzaju prowizorycznego ironicznego uśmiechu - proszę bardzo.
a tak w skrytości ducha, miała ochotę go pocałować, o.

- niech ci będzie. masz ochotę na wino? zdaje się, że mam jeszcze jakąś zaginioną butelkę moulisa. - i nadal jej się przyglądał, wybacz, wydawała się całkiem interesująca i miała śmieszną mimikę, gdy usiłowała pokazać mu, jak bardzo go nie cierpi.

czyli nie bardzo jej okazywanie tego wychodziło? szkoda, że nie zdawała sobie z tego sprawy.
skinęła głową, siadając wygodniej i zsuwając ze stóp wspomniane w którymś tam poście wstecz balerinki.
-niech będzie. e w e n t u a l n i e - nie mogłam się powstrzymać.

- świetnie! - rzekł jakże entuzjastycznie i poszedł do barku, w którym to stała jedna, jedyna butelka wina, moulis właśnie, którą to otworzył zębami [poniekąd stopień trudności rośnie z ceną wina..], bo nie posiadał korkociągu i się wyćwiczył! a tak w ogóle to miał tylko to jedno wino, bo często wpadała mamusia i nie mogła wziąć syna za alkoholika, . wyciągnął też dwa kieliszki i usiadł na oparciu fotela, na którym siedziałą ałrel. jeżęli siedziała na kanapie to już nie. - trzymaj - wcisnął jej te kieliszki.

-yhm - posłusznie, to słowo wyjątkowo mi do niej nie pasuje, wzięła kieliszki i czekała aż nok je napełni. wspominałam już, że aurelie ma wyjątkowo słabą głowę? jeżeli nie, właśnie to zrobiłam. a teraz uwierz mi albo nie uśmiechnęła się do niego, bo nie patrzył!

napełnił więc, nawet jej nie oblal, bo warto wspomnieć, że jeżeli chodzi o aparycje [aspiracje xd] fizyczne, to jego jedynym minusem była nieumiejętność pływania, poza tym był i zgrabny, i silny i fajny też był. fajny, jezu. odstawił butelkę na stolik za sobą, którego tam nie było, postawił więc na podłodze, odkorkowane. - za co pijemy więc, ałrel?

zastanowiła się chwilę, przyglądając winu w kieliszku, który notabene lekko kołysała. ale raczej nie wyleje, nie nie.
-za to, że..hm.. - ułożyła usta w dzióbek i zmarszczyła nos - za cokolwiek. wymyśl - mruknęła w końcu, podnosząc na niego wzrok. speszyła ją bliskość noka!!!!

- Niechże będzie. - Zsunął się więc obok niej, nadal nie uronił ani jednej kropelki, a warto wspomneić zauważyć i napomknąć, że to duży fotel i oboje spokojnie się zmieścili, a nie macał jej ani nic, więc nie musiała uciekać. Stuknął się z nią kieliszkami niczym alkoholik na wiejskim weselu i zrobił duużego łyka. Kieliszki też byly ekstrabig.

-nie powiedziałeś za co - wytknęła mu, mocząc usta w winie i patrząc na niego spod długich rzęs, które nie były sztuczne, ani pomalowane tuszem. podniosła rękę przypadkiem muskając nią udo noka. poprawiła grzywkę.

- No i tak jest najlepiej, nie? - Uśmiechnął się szeroko i dmuchnął jej w ucho, bo miał blisko. I całkiem mu się ta bliskość podobała, ale to juz inna sprawa, inną sprawą jest to, że nie miał przez to wybrzuszenia w spodniach. I ja zaraz wrócę, bo jestem głodna!

Smacznego!
-Być może - odparła zdawkowo, smyrając się palcem w ucho, w które właśnie dmuchnął. Załaskotało! Tak czy inaczej, upiła solidny łyk wina i oblizała usta. Nie suta. I z całych sił starała się na niego nie rzucić. Bo ilekroć by nie powtarzała jak bardzo go nienawidzi, czy też uważa go za kompletnego frajera, nie współgrało to z jej czymś tam co powodowało skurcz gdzieś poniżej jej pępka za każdym razem kiedy na nią spojrzał, czy też w jakiś sposób dotknął.

Motylki w brzusiu? Kompletnie nie zdając sobie sprawy z istnej burzy uczuć w jej organiźmie tudzież żołądku, a może w mózgu albo i w sercu, a nawet może i w macicy.. nieważne, w każdym razie wypił swój kieliszek do końca, a raczej wino, a nie kieliszek i zanurkował po butelkę znowuż, myśląc o tym, że Aurelie pachnie zdecydowanie zbyt kusząco.. aaah, my dzieci dekadentów. Dolał jej bez pytania, co najwyżej okaże się, że rozpija nieletnie.. chociaż nie, nie wiedział ile ona ma lat. Właśnie. - Aurelie, ile masz lat? - zapytał więc.

chwilę zwlekała z odpowiedzią, bo nok wyglądał jej na nieco starszego niż ona, toteż udała, że delektuje się winem. ot opróżniła całą lampkę, w końcu na niego patrząc.
-siedemnaście - mruknęła w końcu, ciszej niż cicho.

- W porządku. Myślałem, że więcej - rzekł tylko, z nieodgadnionym [!] wyrazem twarzy, więc niech sobie Ałrel myśli co chce. Tymczasem podniósł rękę trzymająćą kieliszek za nóżkę kieliszka i oglądał pod światło. Wolał w tej kwestii szampany musujące, mógł popatrzeć na bąbelki.