eljotcze.

apartament jego gdzieś tam gdzieś tam.

to ten, przyszli, delilah opowiadała mu przez całą drogę że lubi oregano. no dobra, to i tak było niedaleko, nie martwmy się, inaczej nie doszłaby na swoich niebotycznie wysokich obcasach. oparła się o framugę i czekała, aż elliot trafi w dziurkę, a potem odruchowo zerknęła na telefon i zobaczyła nowego mejla, a z racji, że miała sidekicka i szybko pisała to odpisała w ... dwie minuty...

otworzył w mniej niż dwie minuty, więc chwilę poczekał, aż skończy del pisać, by dopiero wtedy otworzyć drzwi i zaprosić ją do środka. i jak weszła, bo chyba weszła, to zapalił światło w przedpokoju, ściągnął buty i odchrząknął, z zadowoleniem stwierdzając, że ma porządek. przynajmniej pobieżny. - roooozgość się. - zastanawiał się, skąd wezmą tych zakochanych, xd.

to tylko wymówka. podała mu płaszcz i zsunęła ze stóp swoje fosforyzujące i świecące w ciemnościach pantofle, i zebrała włosy do tyłu, siadając na kanapie. potem je puściła, nie będzie tak siedzieć cały wieczór. - ładnie tu masz. byłam już tu?

- hm - musiał się zastanowić, powiesił jej płaszcz na wieszaku, co stał w przedpokoju i się kiwał, gdy tylko coś obok niego przeszło. te coś, to zazwyczaj eljot. i usiadł obok niej, wciąż się zastanawiając, ale już nie. - chyba nie byłaś, czego się napijesz? chyba, że nie chcesz, bla bla. - nie chciał być nadgorliwy.

-poprosiłabym o drinka, ale wiesz, powoli wychodzę na alkoholiczkę. to znaczy póki umiem wymówić poprawnie to słowo, bez nadmiernego ciśnienia, to jestem bezpieczna, no ale. - mówiłam już, że się bała strasznie, co on sobie o niej pomyśli i tak dalej, zsunęła kolanka obok siebie i położyła na nich dłonie, a raczej objęła je dłońmi i oblizała usta. - paskudna pogoda, jezu.

zacmokał, kiwając głową. - problemy alkoholowe w tak młodym wieku to nic dobrego.. a pogoda faktycznie nieprzyjemna, dzisiaj ty u mnie nocujesz. - tak, to było stwierdzenie, przecież nie puściłby jej na dwór w deszcz i całą resztę, zwłaszcza że z jego wyliczeń wynikało, że pora była późna.

-nie mogę, elliot. mama. - nachyliła się w jego stronę i zmierzwiła mu nieco mokre włosy, uśmiechając się miło, podwudrinkowo. - niezależnie, jak bardzo bym chciała.

- ech, to fakt - westchnął ciężko, już chciał pokazać jej swoją sypialnię i fajną pościel w żyrafy, którą dostał na gwiazdkę rok temu od mamy, lub byłej dziewczyny, jak wolisz. w każdym razie, to była jego ulubiona pościel. i elliot nachylił się również, z tym że w jej stronę, by musnąć ustami, nie napisałam oczami, xxxddd, jej skroń, a potem dolną wargę, łaa.

a delilah, z którą to sprawa nie była do końca jasna, ba - ona sama nie wiedziała, czego chce, najpierw się podjarała, że hej, fajnie, a potem, żeby było śmiesznie, zarumieniła i odwróciła twarz, wydając z siebie tylko coś na kształt 'ummm...' i spuszczając wzrok na dłonie. no heeej, ona nie jest taka, serio!

było mu w związku z tym wszystkim głupio, zakłopotał się i w ogóle, więc odsunął się od niej na przyzwoitą odległość i przygryzł dolną wargę, wcześniej wyrzucając z siebie jakieś 'przepraszam'. no cóż, co mógł sobie wyobrażać, delilah to przecież jeszcze dziecko....

-jezu, pieprzyć to...[wykrzyknik tutaj, który jednakże zburzyłby mi całą poetyckość tego posta] - w każdym razie delilah posłuchała się wujka pezeta, to pierwsza liga, kotku pieprzyć celibat, porywa nas ta korrida, seks to nasza religia, xd i nawet jeżeli nie miała zamiaru uprawiać z nim seksu teraz i tutaj, to i tak usiadła mu na kolanach i zaczęła całować, hej, dobrze całowała! umrze młodo i spłonie w piekle, cóż. aż mi się przypomniała ottille i gabe.

ottille :c
- och! - stwierdził, nieco zaskoczony, sądził raczej, że del ucieknie przez okno i nie będzie chciała go więcej znać, czy cokolwiek, nie wiedział jak reagują na takie błahostki nastolatki. a delilah przecież wciąż była nastolatka! w każdym razie zaraz ochłonął, co zajęło mu dokładnie trzy czwarte sekundy i calowal ją również, z dłońmi gdzies nad jej tyłkiem.

-zaraz... muszę... iść...- wydyszała w przerwach między pocałunkami, baardzo krótkimi przerwami, uwierz mi, ale zamiast się oderwać, tylko jeszcze ułożyła dłonie na jego karku, miał niesamowicie miękkie usta.

- zaraz cię puszczę.. - obiecał jej, jednakże jeszcze jakoś się do tego nie zabierał, bo póki co gładził jej aksamitne ramię wierzchem dłoni, co mu się nawet specjalnie nie nudziło. pewnie dlatego, że wrócił z powrotem do całowania, chociaż naprawdę chciał już dac jej spokój, by nie miała problemy z głodnymi kotami gotowymi na wszy.

wymruczala jakieś nędzne mmmmmmmhm, przechylajac głowę bardziej w prawo, i unosząc się trochę nad nim też, w sensie, że nie siedziała tak konkretnie i wcale nie przejmowała się tym, że sukienka podwinęła jej się do ud, a nawet wyżej!!! w średniowieczu to już pornografia że hoho...

aha i zapomniałam napisać że zapytała czy ją odprowadzi,xd.

u nas w szkole też.....
zastanawiało go to, czy ćwiczyła całowanie z koleżankami, albo na poduszkach, ale potem uznał, że to nie te czasy, pewnie nie potrzebowała jakichśmarnych manekinów do całowania, miała koty.....położył dłoń na jej udzie prawym, najwyżej dostanie po łapach... i powiedział, że odprowadzi. jak mus to mus, odessal się od jej ust :c

wstała więc, poprawiając skromnie sukienkę, bo przecież to nie ona przed chwilą całowała się z tym facetem i schyliła się po pantofle, które wzięła w dłoń i założyła dopiero w przedpokoju, klnąc na zapięcie i poprosiła go o płaszcz też, w sumie było jej trochę słabo i to bynajmniej nie przez alkohol.
to jak 'uprawiałam seks przez sześć godzin a jak wstałam to zemdlałam'.
xd.

coto xxddd.
wziął jej płaszcz i swój płaszcz również, skoro miał ją odprowadzić. co prawda niespecjalnie mu się chciało, ale nie chciał usłyszeć jutro rano w wiadomościach o brutalnie zamordowanej licealistce bla bla bla, buty też włożył i spytał del, czy wszystko okej.

z tych sekretów,xd.
-zamów mi taksówkę. w porządku. - splecione dłonie zawiesiła w okolicach miednicy. - a ja wrócę po torebkę.

- na pewno? - spytał i odgarnął jej włosy za ucho, sięgając przy okazji do telefonu, który stał na szafeczce w ładowarce, wykręcił numer do pana rysia i zamówił....

-a dlaczego coś miałoby nie być w porządku? - zapytała, z kanapy, nad którą stała, z torebką, wróciła do przedpokoju zaraz, ee - ta rozmowa to absurd, elliot- syknęła trochę niemiło, bo nie wiem, matko, jest chora, ale ja lubię i tak - to znaczy przepraszam, nie mam pojęcia, co mi się stało, rany, dobranoc, elliot, odezwiesz się..? - stanęła na palcach i ucałowałą go jeszcze przelotnie w policzek i wyszła, nie pozwalając mu odpowiedzieć, taksówka była i wróciła do domu, myśląc o nim zawzięcie, a i owszem.

westchnoł i poszedł spać, :c.

hejka ziomki,
przyszli, powiedzmy że weszli nawet do środka, po drodze tutaj delilah zadzwoniła do mamy i kazała elliotowi się chwilowo zamknąć gdy opowiadał jej o swoich królikach i skłamała, że nocuje u butterfly, bo będą oglądać ten fajny film w telewizji, no a del nie chce go przegapić.
nawet nie wiedziała, jakie dzisiaj filmy, cóż.
tymczasem zawiesiła swoją kurtkę/płaszcz i hej, zaraz spadam -,--

płaszcz jednak no aha .

a ja jestem wciążż pobudzona po melatoninie i nie będę mogła spać, wiesz co.......
- chcesz pić? - spytał, chociaż on osobiście nie miał ochoty na nic, prócz smakowania jej ust, całowania krótko mówiąc, więc pociągnął ją do kanapy, gdzie usiadł, przyglądając się przez dłuższą chwilę delilah, co chodziła jak słoń w składzie porcelany, czy cokolwiek.

poszli wczoraj grzecznie spać hehe, a teraz delilah przeciągnęła się cała, bo właśnie się obudziła i niechcący kopnęła go, ale niezbyt mocno i miała nadzieję, że się nie obudził.

niestety się obudził, bo kto to widzial, żeby tyle spać, zwłaszcza że elliot miał ambitny plan pójścia na wykłady dzisiaj, no ale chyba już za późno. przewrócił się na któryś bok, tam do del, ziewając po drodze, zmrużył oczy. - dzieeń dobry.

he he oboje mają napisy na ikonkach. przetarła oczy dłońmi i obyło się nawet bez ziewania w jej przypadku, które jest zaraźliwe, ziewanie, nie jej przypadek i uśmiechnęła się, zaspana. - jeeezu, cześć, masz wygodne łóżko.

chciał powiedzieć, ze to z ikei, ale może to taki opciach trochę, chociaż łóżka z ikei niektóre są wygodne, co nie tyczy się kanap, na przykład. ale co ja się będe rozwodziła na temat jakości produktów z ikei.... - jest duże, nie aż takie wygodne... - tak, z pewnością było co najmniej półtora raza większe od łózka del. podniósł się na łokciach, bojąc się sprawdzać godziny na swoim budziku, który chyba stanął.

jestem zbyt zdeprawowana na twoje posty. - narzekasz - pogłaskała go czule po policzku i wstała, a raczej usiadła na swojej połówce, plecami do niego, bo musiała jeszcze ziewnąć przecież, na sobie miała nie wiem, koszulkę i majtki. - idziesz na wykłady? - musiała wiedzieć, czy zaraz się zmywać.

- nieee, nie mam ochoty. - nie chciał jej obwiniać za to, że to przecież przez nią wstał tak późno, normalnie wstawał o ósmej.... przesunął opuszkami palców po jej policzku zanim do końca wstał i przeciągnął się, pytając, czego się napije i czy coś zje......

- niee, dzięki. - podrapałą się na udzie, miała całkiem sporą bliznę, ale nie taką zupełnie wielką, aha, tylko linię taką, bo wbiła jej się kierownica roweru na przykład, jak patrycji, tylko patrycji w brzuch, a ardiana kiedyś rozjechał motor w żugieniach, xd. - ale ty sobie nie przeszkadzaj, hmm... - w sumie nie bardzo wiedziała, co mówić, skrępowana.

- too zrobię sobie kawę. łazienka jest zaraz drzwi obok, ręczniki pod w szafce pod umywalką, jak czegoś byś potrzebowała to wołaj. hm? - podciągnął bokserki w kolorze szarym tudzież błękitnym, ale nie pod samą szyję.

- yhyy. - uśmiechnęła się, wykręcając palce i poszła do łazienki, o mało nie wypierdzielając się o dywan, no ale spoko, to przez jego klatkę piersiową i podciąganie bokserek, głupia delilah. wlazła pod prysznic, usiłując nie moczyć włosów.

usiadł więc w kuchni sobie przy niedużym stoliczku na nie więcej niż dwie osoby, zrobił sobię tę kawę i pił, pił, pił, starając się nie zachłysnąć i zastanawiał się, czy to dzisiaj ta impreza, czy tylko tak mu się wydaje.

owinęła się w ręcznik w okolicach biustu, bo przecież nie głowy i stałą przed lustrem jeszcze kilkachwil, bo musiała przecież jakoś doprowadzić do porzadku włosy, które najwyraźniej wolały żyć własnym życiem, a tak w ogóle to wyszla w tym ręczniku i na boso, trudno, najwyżej wyjdzie na jakąś ojezuniewiem i wlazła do kuchni. -smacznego! -rzuciła, przyglądając się jego przełykowi xd i siadła naprzeciwko. od razu mi się kojarzy że piwko naprzeciwko, matko. - masz duże mieszkanie, zabłądziłam osiemnaście razy.

- jasne, żartujesz, tu się nie da zabłądzić - popatrzył na nią dziwnie, na nią i jej niedokładnie wytarte i wciąż jeszcze wilgotne ramionka, które albo drżały, albo mu się wydawało, bardziej stawiał na bramkę numer dwa. dopił kawę i odstawił filiżankę na spodeczku, na stoliku, nie miał żadnych obrusów w koty, ani nawet firanek.

-skąd wiesz, byłam w twojej łazience pierwszy raz, a jak wyszłam to nie wiedziałąm w którą iść stronę i tak dalej - sięgnęła po jakieś ciastko z ciastek yo na stole i się wgryzła że tak powiem, drugą reką sprawdzając smsy. - ale nadal ładne, nie wiem czy już chwalilam.

- w nieładnym bym nie mieszkał! - zauważył, uśmiechając się pod nosem. nie chciał nic mówić, ale te ciastka tak stały na tym stole już jakiś miesiąc i nikt ich nie jadł. okej, może jednak nie, kupił je wczoraj w słodkiej dziurce. przeciągnął się po raz tysięczny już dzisiaj, pytając się del, czy ma jakieś konkretne plany na przedimprezę.

-hm, nie wiem, miałam isć ze znajomą na zakupy, ale ni wiem, serio - wzruszyła owymi ramionami, nawet nie opadł jej ręcznik, bo to skomplikowana technologia. kosmetyczkę pominęła, bo to brzmi pewnie głupiutko. brzmiałoby. - a ty? hej, gorąco u ciebie strasznie. - ona u wszystkich mówi, że gorąco : d

gronca z niej dziewuszka!
- w zasadzie to nie wiem, nie zastanawiałem się. chyba powinniśmy się jakoś umówić na ten wieczór, na imprezę znaczy. ona jest na dziewiętnastą, tak? - spytał, splatając dłonie na stoliku, jak pan burns.

-owszem, więc teraz powinnam iść, nie? - tak jej się wydawało, ale wolała się upewnić.

- och nie wiem, skoro miałaś iść z koleżanką na zakupy, to chyba powinnaś - stwierdził, bo zauważył na zegarze przy piekarniku, że już po trzeciej.

-jaasne, pójdę się ubrać.
poszła się ubrać niemamwenyzero

siedział i zachachmęcił dwa ciastka, które zjadł, jatesz.

wróciła do kuchni więc. - to zmywam się, hm, zgadamy się, co? - schyliła się, żeby pocałować go subtelnie, a może raczej bezpłciowo w czoło i pozsła.

a elliot poszedł się myć, ubierać i myć i coś tam.

nie powiedzialas gdzie, wiec tutaj, podjechali taksi bo niestety ale eljot nie mieszkal na elitarnym osiedlu na ktorym znajdowal sie m.in. klub pieklo i rzeznik tadzio.