blejsowe

sądzisz, że była aż tak gruba? :c ona wcale nie była gruba, jak siadała na orzechach to ich nie rozłupywała na miliony małych kawałków jak dla myszy.
- też nie wiem - stwierdziła poprawiając swój sweter i patrzac na swoją stope. czasem karmę nie wiedziała czego chce w życiu, a co dopiero na prezent, o jezu - kupisz mi cokolwiek i się będę cieszyć, hmm - uśmiechnęła się opierając głowe o jego ramię, bo miała jakieś wrażenie, ze robi się dziwnie ciężka, hmm.

on sobie chyba tak nie pomyślał ;< mam nadzieję. Wyciągnął ostrożnie słuchawki kładąc je na jakimś fajnym stoliczku, pewnie przeźroczystym, ale nie szklanym, w każdym bądź razie podrapał się po brodzie. - no to pomyśl chwilę może coś wymyślisz, bo ja obecnie nie mam żadnego pomysłu, zaznaczam, że dobrego nawet.

bo jak sobie tak pomyślał, to oho, koniec z nią.
trudno, chyba troche unikał tego, żeby siadała mu na kolanach, ale ona to właśnie zrobiła przytulając się do niego dość mocno, no bo przepraszam, siedziała przez tydzień w domu, nie wychodząc z domu bo dopadła ją jakaś zimowa melancholia.
- co ja bym chciała w tym momencie? hm, nie wiem, potem się nad tym zastanowimy najwyżej - chciała spędzić tylko normalne święta, tyle. nic materialnego.

objął ją śmiało splatając dłonie jakiś centymetr nad jej tyłkiem, zastanawiał się nad tym co jej kupi, bo jakoś nic sensownego nie przychodziło mu do głowa, ale chyba prezent gwiazdkowy niekoniecznie musi być sensowny, a nawet jeśli to trudno.
- w porządku, może ja nawet specyzuje co chciałbym dostać - spojrzał na nią uśmiechając się kącikowo, bo marzył o jakiś normalnych świętach, przy choince.

ja pamiętam moje najgorsze święta były jak ktoś dowcipny z moich braci/sióstr kupił mi poduszke pierdzioszke :ccc popłakałam się bo miałam pięć lat.
- dobrze, to daj znać jak już wymyślisz coś, ale nie grzebień, nie chce żebym kojarzyła ci się z grzebieniem pod choinką - roześmiała się właściwie, no tak - a tak poza tym, to teraz pewnie będą mnie ciągać po klinikach i przychodniach, matko - aż potrząchnęła lekko głową, właściwie musze wymyśleć do jej może być. ale mam jej dość xd

nie uśmiercaj jej ;o!
- nie potrzebuje grzebienia, ale jeżeli uda mi się wymyśleć coś orgyginalnego z pewnością Ci o tym powiem - skinął głową troskliwie gładząc jej policzek, właściwie z perspektywy czasu wydawało mu się, że zbliżył się do niej znacznie bardziej - Co ci jest, znaczy boli Cię coś? - zapytał trochę zdenerwowanym, a może zmartwionym głosem, który zadrżał nieznacznie.

czemu? ;c
- znaczy ciągle boli mnie głowa, ale mam nadzieje, że to na zmiane pogody albo na globalne ocieplenie klimatu, hm, i siedziałam ostatnio cały czas w domu, niezbyt się czułam, nie wiem, nie znam się na tych sprawach. w każdym razie zrobili mi jakies badania i wysyłają mnie do kolejnego lekarza, w końcu wyląduje w psychiatryku - no tak, najprędzej. chodź w białym nie będzie jej do twarzy bo zrobi się jeszcze bardziej blada niż jest cały czas. i mówiąc to głaskała go po policzku, dobrze, że policzka nie da się przestrzeć!

bo ona jest miła! xd
- może poproszę mojego znajomego doktora, żeby Cię przebadał - uniósł brwi troskliwie gładząc jej policzek, martwił się to mało powiedziane, w dobie tych wszystkich chorób, można było się spodziewać najgorszego, ale odsunął chwilowo od siebie te myśli, koncentrując się na tym jak mógłby jej pomóc.

- jeśli nie jest jakimś pedofilem to okej - uśmiechnęła się jednokącikowo - tylko najgorsze jest to, że ja się boje tych wszystkich szpitali, bo to mi się kojarzy z najgroszym, a jak ktoś mnie bada to czuje się jak jakaś umierająca - zmarszczyła brwi, umierająca nie była, tak jej się zdawało, miała zdolność wszystkich procesów życiowych - trudno będziesz musiał ciągnąć mnie na siłe! - na znak jakiegoś protestu, że się stąd nie ruszy chwyciła poduszkę.

przyciągnął ją gwałtownie do siebie uśmiechając się do niej - jeżeli będę musiał to nawet wezwę zawodową armię by zaprowadzić Cię do lekarza - pogładził jej rękę, to byłoby ciekawe przeżycie zostać eksortowanym przez ramię pod szpital, no nie? xd

tak! ja stawiam jeszcze na takie przebiaranki na koniach i z łukami w ręku xd
- ohooo, brzmi ciekawie - roześmiała się gramoląc się bardziej na niego, mając nadzieje, że nie pogruchota mu kości udowej czy coś w ten deseń. wiadomo? wszystko się może zdarzyć. pocałowała go kilkakrotnie w środek ust i spytała czy może zostać do, taraadaaa, niedzieli bo nie chce siedzieć w domu sama.

skinął zadowolony głową, mierzwiąc jej pewnie nienaganną fryzurę, ale nie waż się powiedzieć, że była utrzymana w artystycznym niełądzie, bo to by oznaczało drastyczne zmieszwienie frajdy z tego śmiałego czynu.
- pewnie, że tak, możesz siedzieć u mnie ddwadzieścia cztery na dobę, bo właściwie to obecnie mam dużo wolnego czasu, co nie oznacza, że postanowiłem zrezygnować ze studiów i roznosić ulotki do końca mojego życia - uśmiechnął się szeroko pokazując swoje białe zęby.

dobrze, nic nie będę mówić, powiem tylko, że prostowała je ze swoich loków pół godziny. ałaaa.
- no to teraz zobaczysz, jak to jest ze mną mieszkać - zaśmiała się szyderczo, właściwie z nią nie było źle, tylko pewnie całą noc będzie do niego przyklejona i nie będzie mógł wykonać żadnego ruchu.
i ja musze lecieć robić rysunek na plastyke! ale za to, jutro będę duuużo siedzieć.
bajoss! :*

założmy, że nie wstał dopiero teraz, bo to byłoby wyjątkowo dziwne, może zapadł w zimowy sen jak nieźdzwiedzie, chociaż nie przypominał na pierwszy rzut oka żadnego tam misia, może misia Yogi. Siedział sobie oparty o kuchenny blat nerwowo paląc papierosa przy oknie, złamał zasadę nie palenia w domu, ale obecnie chciał się uspokoić

ona też teraz nie wstała, dajmy na to, że siedziała sobie gdzieś przeglądając wszystkie możliwe piosenki blejsowi w mp3 czy też ajpodzie, nie wiem co tam miał. najbardziej przyjągnął ją papieros, bo dawno nie paliła! a to peszek. więc podąrzyła tam do okna.
- eee, tego, coś ty taki zdenerwowany? - spytała opierając się o blat tyłkiem.

przesunęła dwoma palcami po swojej brodzie, bardzo mądrze, bo właście zastanawiał się nad odpowiedzią, przystąpił z nogi na nogę zaciągając się dymem.
- przejmuje się twoim zdrowiem, czy jak wolisz zwyczajnie martwię się - powiedział przeciągle, ale spokojnie.

- blejss - powiedziała cicho podchodząc do niego i wtuliła się w jego ramiona głaszcząc go po karku. miała nadzieje, ze nie podpali jej włosów, które z powodu braku prostownicy miała całe pofalowane - jutro pójdę, zrobię te cholerne badania, ale pójdziesz ze mną, i będzie wiadomo, wtedy dopiero trzeba będzie się martwić jak będzie nie tak - położyła głowe gdzieś na odcinku ramię-szyja bo chyba zaczynała ją boleć głowa, ała.

wplótł palce lewej ręki, a miał ich, zaskoczę was pięć, co zaowocowało tym, że razem miał palców 10, znaczy się licząc bez palców u stóp, ale wcześniej zgasił papierosa wrzucając go do popielniczki, a raczej pełniącą jej funkcję czerwoną zakrętką od słoika z konfiturami.
- oczywiście, że pójdę, ale będzie w porządku, a nawet musi być - mówił cicho gładząc prawą reką jej plecy.

nie wiadomo czemu bała się, że zaraz będzie ryczeć i już nawet miała takie wrażenie bo od kilku dni miała gulę w gardle. ale nie poryczała się/nie wybuchła naglym atakiem jakiejś paniki. to i lepiej.
- bo będzie zobaczysz, pewnie powiedzą, że brakuje mi jakiś witamin - zmarszczyła brwi, bo właściwie nie uśmiechało jej się brać tabeltek, jakichkolwiek, nawet jakieś witaminy. mniejsza z tym. pocałowała go w ramię i odczuła naglą chęć papierosa, ale próbowała się powstrzymać biorąc głęboki oddech.

przyciągnął ją do siebie troskliwie zamykając ją w swoim objęciu, przesunał przelotnie wierzchem dłoni po jej policzku zdobywając sięna niemrawy uśmiech, bo chyba, czuł się gorzej niż źle, a może targały nim złe przeczucia, chociaż głęboko wierzył, że nic jej nie będzie, bo chyba zdawał sobie sprawę, że jeżeli okazało by się, że karmen mogłaby być ciężko chora załamałby się całkowcie.
- pewnie tak - powiedział łagodnie - ewentualnie poszukam Ci najlepszej kliniki, bo musisz być zdrowa - mówił gwałtownie urwanymi słowami, bo nie mogł złapać tchu, ale po chwili się uspokoił

- blejs, nie denerwuj się, bo to jest najgorsze co może być, proszę - wtuliła się w niego bardziej, chodź nie wiem czy było to możliwe bo była najbardziej jak tylko mogła. w każdym razie próbowała. i popłakała się chyba nawet. bo nie wytrzymała tego wszystkiego, nie chciała żeby się denerwował z jej powodu. prawda, może nie dbała o swoje zdrowie jak należy i teraz daje to o sobie znaki.

ścierał dłonią z jej policzków łzy wyjątkowo ostrożnie, obawiał się gwałtowniejszego ruchu, bo wydawało mu się, że jeden nieostrożny ruch spowoduje jakąś niebezpieczną lawinę, ściskał ją mocno, bał się, bał się właśnie z jej powodu, był to strach o bliskich, chyba najgorszy.
- nie płacz - szeptał.

- nie będę, a ty się nie bój, spędźmy normalne święta, bez stersu - stwierdziła kiwajac głową i jakoś wsunęła się na blat kuchenny, żeby na nim usiąść. wzięła jednego papierosa z paczki, zapalając go szybko lekko drzącymi rękami, najchętniej włożyła by sobie całą paczke (napisała czapke) i wypaliła ją na raz. patrzyła się smętnie na zarzący się koniec papierosa.

wyciągnął jej z ust papierosa rozgniatając go w popielniczce, spojrzał na nią bezsensownie pustym wzrokiem, przysiadł w kącie parapetu otwierając okno, napawając się mroźnym powietrzem, nie przejął się tym specjalnie, że może nabawić się zapalenia płuc, co wywoła nieodwracalne zmiany na nich, oraz, że może umrzeć, jeżeli wda się jakieś powikłanie.
- nie chcę żeby coś Ci się stało - wzruszył ramionami.

spojrzała chwilę bezsensu na rozgniecionego papierosa i westchnęła.
- a ja nie chce, żebyś miał zapalenie płuc, matko, nie gadajmy już o chorobach - zaknęła zdecydowanym ruchem okno, szczegolnie, że ona była tylko w jakimś swoim tiszercie który sięgał jej do kolan. usiadła obok niego podciągając nogi do brody - zastanowiłeś się już co chcesz na gwiazdkę? - spytała kładąc głowę na swoich kolanach. jakoś nieudolnie próbowała zobaczyć jak wygląda w szybie, pewnie nie za dobrze, cała rozmazana.

oparł się o okno, które było jeszcze całkiem chłodne spoglądając na nią podciągnał jedną nogę na parapet. - zastanowiłem się, ale najpierw ty powiedz co wymyśliłaś - uśmiechnął się nawet.

hm, właściwie ona nie wiedziała co chce dostać, nigdy nie miała super normalnych świąt z super prezentami, co roku było to samo, kremy, kosmetyki jakieś bilety do spa, albo 'czas z rodziną', której nienawidziła momentami. chyba pół swojego życia.
- hm, co ja zawsze chciałam mieć? - zadała pytanie sama sobie przy okazji biorąc pałeczki od perkusji które dajmy na to leżaly gdzieś blisko. pewnie były perkusisty metallicy, albo miały wartość sentymentalną, hm - co ja chciałam mieć... nie wiem, zawsze chciałam mieć zielonego słonia w pokoju, ale to nie jest pod choinkę, nie, nie słuchaj mnie, ty mow - uśmiechnęła się unosząc brwi i zrobiła jakieś dziwne obroty pałeczkami. i teraz się chyba wydało, że karmę nie miała większych marzeń materialnych.

- może zrobisz mi na drutach sweter - roześmiał się całkiem życzliwie, poprawiając swoją koszulkę, a konkretnie ciągnąc ją za jej brzeg, w sensie brzeg koszulki, ten na dole.
- coś wymyślę - no ba, nawet już wymyślił, w jego głowie zrodził się iście nie całkiem szatański, ale plan. - zielonego słonia, a dlaczego nie niebieskiego?