nowe mjeszkanje del

okej przyszedł i w ogóle tak się rozglądał z takim jednym wielkim 'łał' wypisanym na twarzy, zapukał i miał tego głupiego szampana. w zasadzie lubię szampana.

okej, a delilah byłą ubrana w to co widzimy w podpisie ;magiaiczary; dziko mi się pisze na tej klawiaturze i spacja szwankuje ale okej jest spoko i płasko, bo nie lubię takich wypukłych jak ta patrycji na przykład, a ta jest okej, tylko alt jest za daleko i kontrol., nieważne, delilah otworzyła więc-elliot, cześć, wchoodź-pociągnęła go za fraki, za flaki, do środka, ale nie całowała, tylko oblizała usta, może jakoś tak dziko, ale nie wiem, jezu co miałam napisać bo dżola pyta gdzie idę do szkoły, jezu, jak mnie to wkurwia-na szczęście delegacja składająća się z mamy i jej przyjaciółek już poszłą, całe szczęście, ale chyba będę udawała, że mnie nie ma, jak się masz?-to tak na powitanie, spojrzałą też na szampana i uśmiechnęła się znacząco, chociaż nie miała kaca, bo skoro już się z nią utożsamiam to czemu ona ma mieć kaca, jak ja nie mam. rozpisałam się nie na temat, hoot.

wygląda prawie jak na temat =d.
- w porządku! mam szampana, chyba trzeba go schłodzić. to znaczy, nie wiem, bo kupiłem po drodze, na dworze jest zimno, hm. ale chyba lepiej i tak wstawić na chwilę do lodówki. - liczył na to, że del ma już lodówkę... to znaczy, z tego co widział, mieszkanie było w zupełności urządzone i tak dalej, ściągnął kurtkę, nie chce mi się robić dla niego seciku, i powiesił ją na wieszaku, czy czymkolwiek, podrapał się po policzku i westchnął. - jak ci się mieszka? uch, to pewnie głupie pytanie, przepraszam.

-nie mam pojęcia, jestem tutaj jakieś... trzy godziny? na razie wiem tyle, co ty- no, może trochę więcej, ale czaimy metaforę-to daj tego szampanaa. znowu nic nie robiłęś cały dzień, zgadłąm......xd.

ja pierdole jak mnie bolą reęce

- no, niech ci będzie, że zgadłaś... - nie wnikajmy w to, co robił, może lepiej nie wiedzieć, może strzelał przez okno do psów albo rzucał kamieniami w staruszki. wcisnął jej szampana, tak czy inaczej. - możesz mnie zaprowadzić do jakiegoś salonu, nogi mnie bolą....

-okej, moze nawet trafie...-mruknela pod nosem i poprowadzila go do jakichs drzwi ale to nie byly drzwi do szafy ani nawet do narnii. ani nawet nei czail sie za nimi piotr. kazala mu usiasc na kanapie, a sama zaniosla szampana do lodowki, za bardzo muli tu internet zebym obczajala te mieszkanie jeszcze raz, a wczesniej dobrze nie patrzylam, czy w salonie jest barek. zaraz wrocila i usiadla obok niego-dziekuje, ze pamietales i takie tam, chociaz to bylo wczoraj, ale no tak, wczoraj tez skladales mi zyczenia, boli mnie reka-mnie tez-ladnie pachniesz!-stwierdzila zywo i wesolo, bo miala lepszy humor, ciekawe czemu i poglaskala go po policzku, jak pieska po lebku.

przypomniało mi się, jak karlos wołał o pomoc do drzwi od schowka, xddd<3.
- no właśnie, składałem wczoraj! więc uznałem, że mówienie w kółko tego samego jest bezsensowne i tak dalej.. ty też ładnie pachniesz, del. - zauważył to, kiedy potarł nosem o jej zaucho, jej włosy powpadały mu do oczu, ale trudno, nieważne, wyjmie je jednym szypkim ruchem palca i to tyle bo mnie rozpraszasz itp itd sory xd.

wiem tez mi sie skojarzylo xd to nie ja!!!!!!!!!!!
-tak, wiem!-tak, wie, nowe perfumy i taie tam, nie wiem czy ma w seciku perfumy, za bardzo muli mi tutaj internet ale chyba sie powtarzam, tymczasem zmruzyla oczy, jak sie zblizyl. i zblizal.... i zblizal...... xd niewazne-to naprawde dziwne zajecie-chcialoby sie dodac 'w moje urodziny', ale nie dodala-ale w porzadku, ja siedzialam sama, mialam torta, w zasadzie mogles przyjsc...

- no mogłem! - ale nie przyszedłem, xd. żeby to jakoś zamaskować ładnie to ją pocałował i tak zwane cdn.....

nom:) a del pocalowala go tez i nie wiem, bo spadam,xd

więc jak już wszyscy byli pocałowani przez siebie nawzajem, elliot przesunął dłonią po jej ramieniu i spytał co z tym szampanem, wcześniej odchrząknął, uśmiechając się trochę nieprzytomnie, bo naćpał się jej perfumami.

oja weź serio jestem napalona... zamiast oja wyszło mi pks,xd-masz rację!-przytaknęła mu-to zaraz wracam-dokładnie, więc zniknęła w kuchni, zgubiła się osiemnaście razy, ale wróciła z szampanem-hej, swoją drogą: nie mam kieliszków..-rzekłą skruszona :c

- eh.... - westchnął, drapiąc się za uchem. napalasz się na mnie, pekaesku...? wziął od niej butelkę, by popatrzeć chwilę, czy kupił na pewno dobrego itp itd. - będziemy pić z butelki. tak też jest fajnie. - pewnie, chociaż elliot był grzeczny i wolał pić z kieliszków, albo nawet kubeczków z kubusiem puchatkiem. czary mary i otworzył butelkę, jakoś tak nie wiem, bo nigdy nie otwierałam szampana.

napalam sie na wszystko xd-moge przyniesc szklanki, albo cos, hm? z butelki chyba nie wypada-wlasnie, nie czula sie z tym zbyt komfortowo, podrapala sie po szyi z zaklopotana mina.

- jak chcesz, możesz przynieść szklanki, mi jest naprawdę wszystko jedno - powiedział, powoli kiwając nogą z wzrokiem wbitym w jej prawą stopę dygającą w rytm makareny,hehe.

hrhrrr, podrapałą się po udzie i zastanowiła-okej, jednak szklanki!-właśnie, więc znowu wstała i przyniosła, naprawdę nie mam weny jeżeli strona ładuje mi się9183 godzin. postawiła na stoliku i usiadła obok niego, usiłująć go nie macać, jak ja dzisiaj artura,xd.

rozlał szampana do tych szkalnek, co przyniosła, podejrzewam, że było ich dwie, więc do tylu właśnie nalał, odstawił butelkę na stoliczek. - hej, del. twoje koty są tutaj, czy u twojej mamy? - właśnie, zastanawiał się nad tym przez pewien czas. trapiło go również to, czy powinien wznieść jakiś toast za nią i jej nowe mieszkanie, ale na koniec tylko pokręcił głową, marszcząc czoło.

-u mamy, bo powiedziala, ze za bardzo je lubi. mna sie nie przejela-wlasnie, wzruszyla ramionami, jakby to bylo nic, ale nie, tak nie bylo. haha,co ja pieprze-lubie, jak marszczysz czolo! i jak sie smiejesz, masz wtedy ladne zmarszczki. to znaczy mimiczne. uch, boli mnie glowa-chyba nawet cos o tym wspominala, westchnela ciezko i zrobila lyka, z nogami na jego kolanach.

- może powinnaś pójść na jakąś akupunkturę, del. bo teraz nie możesz leków, skoro pijesz. - nawet szampana. chodził ludzikiem z dwóch palców po jej łydce, którejś z kolei, wzdychając. - ja lubię ciebie całą, nawet jak się gniewasz i obrażasz. - nie żeby jakoś specjalnie widział ją w takim stanie, nie.

-obrazam sie tylko jak musze-jasne, skoro tak mowisz, del, wypila jeszcze pol szklanki xd-moze to mnie znieczuli! zaraz pojde spac, moze, hej! bedziesz mogl spac ze mna.

- i nie będę musiał się chować przed twoją mamą! - ucieszył się i z tego wszystkiego złapał ją za dłoń, by przycisnąć jej nadgarstek do swoich ust. tak, tak, pocałował, nie wiem czemu.

-to takie twoje pytanie mnie o reke? co pocaluje, to moje?-zapytala, smiejac sie szczerze i pocalowala go w policzek-twoja glowa jest moja-u mnie leci rubik to znak ze spadam spac zaraz,xd.

- możesz ją sprzedać na internecie, jeśli chcesz - powiedział i przyciągnął ją za ramię do siebie, by pocałować w usta z rubikiem w tle, prawie romantycznie.....

poszli spać wypróbować jej nowe łóżko!

właśnie, a teraz del wstała, bo skoro to jest jej jedyny prezent urodzinowy [bez komentarza w ogóle], to będzie tu siedziała cały dzień i całą noc, żeby się nacieszyć, nieważne, siedziała po turecku w kuchni na szerokim parapecie i patrzyła za okno. koniec?

elliot znów miał jakieś dziwne sny o latających psach, co zjadały mu włosy, myśląc, że to trawa, więc się obudził, kiedy zaczęły go podgryzać!!!! ziewnął pięć razy w dłoń, przetarł oczy i stwierdził, że del zniknęła. podejrzewał, że poszła do szkoły, więc będzie musiał sam poszukać kawy, poszedł więc do kuchni, podciągając bokserki, ale nie po uszy, a tu taki suprajs. - del, cześć!

wczoraj artur podciągał spodenki pod uszy xd. znaczy takie dżezi spodenki, za kolana, nie takie krótkie, żeby pokazać, że mu spadają, bo jest chudy. nieważne, delilah odwróciła do niego głowę, bo nie siedziała już po turecku na tym parapecie, a tak jakoś bokiem i uśmiechnęła się-cześć, wyspałeś się?-pierwsze pytanie dżo dzisiaj rano.

aartu lowe xd.
- wyspałem się. - trudno, żeby się nie wyspał, skoro spał 9384 godzin, pewnie jeszcze dłużej niż ja. - dawno wstałaś? napiłbym się kawy, masz gdzieś, huh? - bo bał się szukać ekspresu, jeszcze by zepsuł, jak mój wujek nam ._.

nieprawdaż? xd-kawa, jasne, pierwsze co kupiłam, naprawdę, to na swój sposób okropne.-ale niewiele ją obchodziła okropność kupowania najpierw kawy, więc zeskoczyła zgrabnie z parapetu i stojąc na palcach wyciągnęła z góry puszkę z czibo! bo czibo jest najlepsze,xd,więc okej zrobiła mu kawę, bo nie chce mi się opisywać i postawiła na szafce, a sama wróciła na swoje miejsce-idziesz na uczelnię?-o dziewiętnastej <3

- co ty, jest chyba dziewiętnasta, jeśli nie później! - zauważył, rozlgądając się po kuchni w poszukiwaniu jakiegoś działającego zegarka, jednak znalazł tylko taki w piekarniku, chyba że del owego nie posiadała, jak olek!!!!!!, na którym była godzina 00:00 i na dodatek migała, najwidoczniej del jeszcze nie wzięła się za takie błahostki jak ustawianie zegarów. - i wnioskuję, że nie byłaś w szkole. masz wygodne łóżko.

-tak wyszło-stwierdziła w odpowiedzi na wszystkie jego wypowiedzi naraz i podrapała się po kolanie-już myślałam, że zapadłeś w śpiączkę, bo wziąłeś trzy ibupromy i jedną aspirynę, boli cię coś? może to rak? narkolepsja? coś innego o podłożu neurotycznym? wylew krwi do mózgu?-okej, del pójdzie na medycynę, poprawiła koszulkę, stojąc przodem do niego i szukająć jakiegoś guza, czegoś, na jego głowie.

eljot był na medycynie!!! podobno, xd. - co ty, nic mi nie jest, jestem zupełnie zdrowy, możesz mi wierzyć, ale jak chcesz, to macaj moją głowę, lubię jak tak robisz. - ogólnie lubił, jak go macała i tak dalej, uśmiechnął się więc i pocałował ja w czółko, ciągnąć ją trochę za brzeżek koszulki do siebie , no. i tak poza tym był rozczochrany, on i jego myśli, hehe.

tak??????xd to ładnie, więc wplotła palce lewej dłoni w jego włosy, pachnące ładnie 24/7, nawet jakby wylądował na bezludnej wyspie i rok się nie mył, i szukała guza, ale nie znalazła, to chyba dobrze-okej, niech ci będzie, że jest okej! pij kawę, zaraz znowu ci wystygnie, w zasadzie byłoby fajnie, gdybyś był chory, przychodziłabym do ciebie do szpitala i takie tam. żartuję, nie bierz tego do siebie-właśnie, del wcale nie chciała, żeby eljot umar, więc pocałowała go pod okiem i przytuliła się do jego boku, ale to tak przy okazji.

- nie lubię szpitali, fuj, te paskudne żarcie zawsze mnie przytłacza. i ta bieeeel! - aż złapał się za głowę, by zaraz chwycić kubek. faktycznie, kawa była w sam raz do picia, więc się napił, jedną ręką obejmując del, przy okazji. - poza tym, gdybym był w szpitalu strasznie chory, to nie tyle przychodziłabyś do mnie, ale cały czas bym cię trzymał przy łóżku, bo co bym tam sam robił! przecież nie siedziałbym i nie układał pasjansa. - oglądałby telewizję, a co innego można robić w szpitalu. okej, ja czytałam woga chyba i to by było na tyle. telewizja i gazety tylko.

ja miałam telewizor w salii ale nie umiałam go włączyć, ale miałam czaderskie książki i ciągle do mnie przychodził krystian aka borek. borek był hot i gdybym poszła do budowlanki to bym była z jego bratem w klasie. powiedz na osiedlu że się nazywamy płomień, powiedz że jesteśmy stąd niech każdy się dowie./'./' delilah pocałowała go za uchem, uśmiechająć się, chyba nie widział, bo miała głowę tak jakoś dziwnie za nim.
-haha, jasne, nie rozumiem, będziesz lekarzem, a nie lubisz szpitali? ładnie pachniesz - i nieszpitalnie, ale to dobrze.

u nas pani co leżała obok włączyła!!!! lubię imię krystian, keri miała w kla jednego seksa co tak miał na imię. <3.
- mówisz mi to średnio 985495 razy dziennie, del. ale to i tak miłe. szpital może nie jest taki zły, jak się tam jest nie jako pacjent, tylko lekarz, zresztą sam nie wiem, najwyżej zostanę w jakiejś izbie przyjęć. a, ty też ładnie pachniesz. - i kawa też ładnie pachniała, właśnie ją dopił, by odstawić kubek na szafkę, blat, cokolwiek.

aha!!!!! ja leżałam sama ;_;
-to chyba dobrze. to znaczy to wszystko to dobrze. to znaczy nie wiem - uśmiechnęła się jednak i pocałowałą lekko jego górną wargę. - nie chce mi się tej szkoły, elliooot, wcale. może zrobię jak jasmine.

- zajdziesz w ciążę? - uniósł obie brwi, zastanawiając się, czy miałby wtedy w tym jakoś uczestniczyć, potem stwierdził, że może jednak del ma na myśli coś innego, tak czy inaczej, potarł nosem o jej policzek, gładząc ją po plecach letko dłonią, przecież nie stopą.

-tak właśnie. to znaczy żartuję, nie mam zamiaru w nic zachodzić - gdyby miał jakieś wątpliwości, odchrząknęła, coby nie wyjść na kretynkę i uśmiechnęła się do niego, mrużąc nieco oczy. - chodźmy do sypialni, wypróbować, hm... żaluzje, co? - chociaż już w zasadzie się ściemniało, to listopad. czy tam październik.

- jesteś urocza, chodźmy do sypialni - przytaknął, nie chciał mówić już, że jest głupia i tak dalej, pocałował ją w czoło, ciągnąc w stronę sypialni. wypróbować żaluzje, oczywiście. nie zgubił się, brawa dla niego, również nie wyjebał w klamkę łokciem. nic sobie nie zrobił, miejmy nadzieję, że del również dotarła bez szwanku.

nie, robiła duże kroki, bawiąc się brzegiem koszulki dotarła, bo jej się zagiął i trzeba było odgiąć, okej, nie jest sztywna i nie wiem jakim to cudem, ale spoko. generalnie to się roześmiała, ciągnąc go do parapetu za rękę, chociaż mogłaby za bokserki, ale nie jest specjalnie brutalna, a jak dotarła to oparła się plecami o parapet właśnie, a raczej tyłkiem i go całowała, stając na palcach.

to żeby jej te całe całowanie ułatwić, nachylił się trochę, pieprzyć wszystkie te zwyrodnienia kręgosłupa, wyskakujące dyski i całą resztę, elliot się niespecjalnie tym wszystkim przejmował, odgarnął jej włosy za ucho, by zaraz zająć się penetracją jej podniebienia swoim językiem, z dłońmi na jej talii.

penetracja, aż zwaliłam głośnik, xd położyła dłonie na jego talii, ale zaraz jej się znudziło i założyła na jego szyję, przekrzywiłą twarz i te wszystkie gadżety, w zasadzie obśliniła mu pół twarzy, ale miała miły miętowy oddech i jeszcze bardziej się oparła, żeby oprzeć łydkę o jego biodro. nieważnee, że nie odsłonili tych nono, zapomniałam nazwy, żaluzje?xd kto by się przejmował, i ja spadam, bo dżola chce komputer, jeszcze może wejdę, ale koło 20 coś wychodzę ;d nieważne, lowe.

nie rób burdelu u mojej przyjaciółki dżoli!!!!!!! buziaczki, hew fan itp itd.
może to lepiej, że nie odsłonili żaluzji, mieli więcej prywatności, chociaż sądzę, że już było ciemno, bo u mnie już się robi ciemno, a to przecież różnica iluś tam miesięcy, nie chce mi się liczyć, xd. w każdym razie, wsunął dłonie pod jej koszulkę, na plecach tam, by przesunąć palcami wzdłuż jej kręgosłupu, up and down, down is the new up, pu wen eht si nwod, i te sprawy, anyway, przeniósł się z ustami na jej szyję, bo sory, ale skoro ma go tak uślinić, to wolał się schować, xd.

przyjechał, razem z hansem, po del i del potem ich może wysłać

poszła spać
a kołdrą
były jej marzenia
trudno tak
razem być nam ze sobą
a ja nadal nie wiem
z jakich pszyczyn
powstał ten blog

JEA BEJB

zwlokła się z łóżka z głuchym jękiem, szczególnie gdy spojrzała na budzik stojący na nocnej szafce i ruszyła tyłek do łazienki, no a potem poszła do szkoły, pojechała w zasadzie, ze swoim prywatnym kierowcą. się ma.

hmm kwitnęła w okolicach naparapetowych z laptopem na kolanach, laptop był ładny, komórkę też miała w ręce, tak, to był szeroki parapet.

ssaapukała, wcześniej wytargawszy się z taksówki. no,i chyba musiała też się wdrapać po schodach i tak dalej. w każdym razie bawiła sie trochę klamką, drzwi okazały się być na klucz zamknięte niestety.