nowe mjeszkanje del

-oczywiście. kretyn to ładna nazwa, sam przyznaj!-nakazała mu ale nie czekając na jego przyznanie sie czy coś odsunęła się i złapała go za dłoń-nic ci nie przywiozłam, ale nie miałam czasu na łażenie po sklepach-była z sidem w memphis,conie, bo laska sida umarła powiedzmy xd i teraz ma dziecko na własność! jest ono jeszcze w 2planowych conie?xd-w każdym razie umarła ta, no wiesz, nie wiem czy wiesz... była dziewczyna sidneja i on ma znią dziecko i teraz chyba będzie musiał je wychowywać, nie znam się, tak myslisz?-bo uznała z typowa dla siebie energicznością ahoh że eljotowi należą się przynajmniej powierzchowne wyjaśnienia.

biedny sidnej xd no jest chyba!
- aha - podsumował, siadajac na kanapie, bo czemu niby miałby stać, przecież przyszedł się gościć. pstryknął palcami w tancerkę hula stojącą na stoliczku obok, która nie była lampką, ani butelką płynu do kąpieli jak stwierdził, więc pojęcia zielonego nie miał, czy z tego jest jakiś większy użytek niż z kamienia robiącego za przycisk do papieru. no nieważne, odwrócił się do niej i pokiwał głową. - mam nadzieję, że nie adoptujez tego dziecka, czy coś.

-właściwie już je adoptowałam, bo tak naprawdę sid to mój mąż-parsknęła, ale całkiem wesoło, siadając mu na kolanach i zaraz złapała jego nie wiem, szalik bo nic nie wspominałas o zdejmowaniu szalika, sori xd i zaczęłą się bawić przewracając go w dłoniach i takie tam i patrzła na szalik też, a siedząc eljotowi na kolanach górowała nad nim wzrostem i gdyby teraz chciała zrobić mu zdjęcie to byłoby mega emo z góry.-mieliśmy się kąpać.

- pozdrów go kiedyś ode mnie.. no mieliśmy, to idziemy? chyba że najpierw udusisz mnie szaliczkiem :C - co byłoby niefajne i del musiałaby ścierać z podłogi jego gałki oczne. cichcem ziewnął, mrugając kilka razy, bo oczy mu łzawiły od zimna, ale tego na dworze, bo tu go nie było. uszczypnął del w ramionko.

-najpierw ciebie rozbieramy. ewentualnie moge ci wlaczyc kristine agilere - gen pozdro- i zatańczysz, striptiz, no wiesz-uniosłabrew.

- nie umiem tańczyć, rozbieramy normalnie - zmarzczył czółko, po którym się też podrapał i potem-tada-ściągnął swoją koszulkę, ale najpierw bluzę, bo razem się nie dało,a płaszcz powiedzmy, że zostawił już tam gdzieś tam.

to niezle. - masz mokre włosy - stwierdziła, przeczesując je palcami, ale zaraz zsunęła się na ziemię pozycją stopową i zahaczyła palcem o ramiączko swojej sukienki, bawiąc się owym. rozbierze się w łazience, tymczasem czekała na niego.-pomóóc ci?

elliot przyszedł do del z czekoladą i katarem, bo skończyły mu się rutinoskorbiny, witamina ce i cała reszta, to co miał zrobić!!! zapukał i ciągał nosem, poprawiając swoją kurteczke, zaraz poszukam secika.. .

okej, a delilah akurat nie wiem, sprzątała w kuchni bo robiła sobie jakiś śmieszny koktajl mleczny czy coś, ale koktajlu nie było, bo nie wyszedł i myślała, że to znowu to dziwni jechowi więc westchnęła ciężko i poprawiła włosy w lusterku przed drzwiami no i otworzyła drzwi. - eljoot, cześć! wyglądasz jakoś niewyraźnie.

- a myślałem, że to po prostu moje lustra są brudne - westchnął i bez większych ceregieli wpakował się jej do mieszkania, po drodze całując ją w prawy policzek i wręczając jej czekoladę, mówiąc, że nic elegantszego nie mieli w sklepie. - jak tam? chyba nie przeszkadzam, co? - miał nadzieję, że nie, bo byłoby mu głupio i pewnie nie potrafiłby się jej na oczy pokazać przez następne sześć miesięcy..

-dziękuję - powiedziała co do czekolady i zamknęła za nim drzwi na elegancki łańcuszek. czekała, aż eljot się rozbierze, bo na razie nie będzie prowadzić go na kanapę i zrobiła z ust dziubek, zastanawiając się trochę i drapiąc stopą bosa po łydce. - zimno, nie? nie przeszkadzasz, masz śnieg we włosach. i czerwony nos. - ale i tak był fajny.

- strasznie zimno. pewnie zasypie wieżę ajfla i resztę - pokręcił głową i westchnął cieżko, siłując się z butami, które w końcu ściągnął ze swoich stóp rozmiar czterdzieści pięć (sprawdziłam! xd), potem kurteczkę też ściągnął, otrzepał ją ze śniegu i powiesił na wieszaczku. - i nos mi odpadnie. uch, chyba mam grypę, co jeśli umrę.. - westchnął, podrapał się po ramieniu, zmrużył oko i stał.

-to mogłoby być śmieszne. to znaczy gdyby zasypało wieżę ajfla, gdybyś umarł to nie tak dobrze - westchnęła, przesuwając dłonią po włosach splątanych w misternego kucyka wysokiego, hej, bo wysokie są megafajne - zrobię sobie chyba grzywkę. albo nie. nieważne, chodź, zrobię ci kakao.

- zrób. to znaczy kakao, grzywkę nie wiem, nie znam się na włosach.. - to taka ściema, bo serio to prenumerował z pięć magazynów o włosach i miał chyba więcej szamponów niż niejeden salon fryzjerski. przeciągnął się i stwierdził, że kakao del zrobi mu w kuchni, więc tam właśnie się skierował. gdyby nie to, że miał katar to pewnie by zauważył, że pachnie mlekiem i czymś jeszcze, skoro robiła ten koktail...

sory ze tak dlugo ale spajder mnie zagaduje na gg!! xdxdxd nic nie mówię, ale del miała kuchnię i salą w jednym, może usiąść przy wysepce! yeah, delilah krzątała się po kuchni więc, robiąc mu kakało. - nie chcę kakao. jezu, grzywki. plącze mi się język, nic nie piłam. tobie by się przydało coś, podobno alkohol leczy przeziębienia! bardzo źle się czujesz? mogę skoczyć po jakieś lekarstwa, ja nic nie mam. chyba - mleko się gotowałooo.

spoko!!!! lubię aneksy kuchenne, kiedyś mieliśmy fajny :<
- nie sądzę, by ci się udało coś kupić, bo jedyna apteka, którą mijałem po drodze, była zamknięta, nienawidzę niedziel - przewrócił oczyma. co prawda w drzwiach tej apteki była karteczka 'wracam za piętnaście minut', ale elliot jej nie zobaczył widocznie. usiadł więc przy wysepce, hyhy. - jakoś przeżyję, ewentualnie faktycznie będę się kurował alkoholem...

moja kuchnia ma więcej metrów kwadratowych niż twoje całe mieszkanie=D
- jak w średniowieczu - stwierdziła, stawiając przed nim kakao i obchodząc cały aneks usiadła obok niego, wzruszmy się teraz, bo przyłożyła swoją smukłą i zgrabną dłoń do jego skroni - chyba nie masz gorączki, no, jakaś pociecha. mogłeś powiedzieć, JA bym przyszła.

... teraz mam duży dom;/;/
zmarszczył czoło i splótł dłonie na czaderskim kubku w coś tam. wzruszył się tę dłonią... - w zasadzie o tym nie pomyślałem. chciałem ci zrobić niespodziankę! - no patrz, jaki on fajny, chciał jej zasuprajzić.

na kredytach!! x bijmy sie o to
-jesteś głupi. i mogłeś umrzeć - xd dobrze, del zawsze przesadzała. przełknęła ślinę, przyglądając się jego kubkowi, ale nie była głodna ani nic. - nocujesz dzisiaj u mnie coo? będziemy cię kurować. - kurowicz...

okej możemy się bić!!!! nie wypominaj mi tych kredytów!!xd
- no dobra. ale jutro rano muszę iśc na wykłady... - a my do szkoły :C! podmuchał w kakao, nie rozlewając, chociaż stwierdził, że blat i tak się kleił już..xd napił się i miał wąsy z kakao potem.

i tak rozpoczęcie trwa ze trzy godziny. nie wiem jak w moim nowym fantastycznym liceum... przeciągnęła się. - nie puszczę cię jutro na wykłady, elliot, nic się nie stanie jak raz nie pójdziesz - o sobie nie wspominała nic, też nie pójdzie.

- no dobra, ale będziesz mi musiała znaleźć jakieś zajęcie. mogę nawet porozwiązywać krzyzówki albo coś.. - ewentualnie pomalowac ściany, albo sufit, to mogłoby być śmieszne, chociaż elliot sądził, że farba nie działa najlepiej na zdrowie, zwłaszcza jako inhalator.

wymyśliła żebyu szedł spać i poszli xd jade do babci-.-'

xd pa!