Ślisko, ślisko, lodowisko.

luksus kosztuje!!!!!! xd. boze jak galka dzisiaj sie smial... xd bo pan od po mowi do mnie 'przetrzec ci szyby?' i macha rekoma. ni, nie nosze okularow. a galka taki histeryczny smiech jak jakis kurcze kurcze ten no, tenor. - ah, tez racja. fantine. bez zadnych uroczych i slodkich zdrobnien. to chyba dobrze - przekrecila sie bardziej twarza do niego i podala mu dlon, usmiechajac sie nieco.

tenor xd. chcemy mieć w miami bal, możesz byc moją parterką. dean uśmiechnąl się, rozważając w duchu, czy znał kiedyś jakąś fantine, ale doszedł do wniosku, że nie, a to chyba zupełnie miło, bo znając cztery katriny, zawsze miał problem z zapamiętaniem, która w telefonie, to która.
- fantine. fanny - uśmiechnął się jednokącikowo, ściskając jej dłoń, zwyczajnie; nie jak prezydentowi, ani nie jak kumplowi - często tu przychodzisz? nie...zaraz. mowilaś, że nie umiesz jeździć, więc pewnie nie, to logiczne, no tak, jasne - on zdecydowanie za dużo mówi, tak myślę, dlatego teraz może po prostu się przymknął i powędrował wzrokiem za jakimś dzieckiem (dziecko o dwunastej na lodowisku, jo), które z trudem dojechało do wyjścia, pewnie też miało obtarte nogi. w zasadzie, obecność fantne nieco go krępowała, ostatnio jedyną kobietą z jaką rozmawiał była jego mama.

otwarte nogi... prawie sie poplakalam... xd - fanny nie. - bo to tak jakby byla funny. a nie chciala byc, no wiesz, dzieci dekadentow i te sprawy. odchrzaknela i poprawila kurtke tak z tylu, bo jej zawedrowala do gory i fantine przewiewalo plecy. napisalam wlosy. - bardzo czesto! tak naprawde jestem mrocznym pedofilem i porywam dzieci.. a ty, jestes pedofilem? albo wyznajesz jakies inne seksualne dewiacje i takie tam gadzety? - zainteresowala sie, patrzac na niego uwaznie.

wlosy na plecach pewnie. dean zaśmiał się, ale też nie w swoim typie, bo nie chciał przestraszyć fantine (może nie lubiła syrenki....). potarł jednak dłonią o pobliskie krzesełko, bo myślę, że mogły to być takie trybuny jak my mamy na czarnych i odchrząknął.
- niee, ja wolę zwierzęta - moim skromnym zdaniem zoofilia jest obleśna, chociaż nie wiem co gorsze - tutaj przychodzę tylko tak rekreacyjnie. a wiesz...jeśli miałabyś ochotę, to mogę cię kiedyś nauczyć jeździć na łyżwach. to w gruncie rzeczy nie takie trudne - teraz to pewnie będzie się bala o swojego psa/kota/konia/rybki/cokolwiek.

-o ile obiecasz, ze nie bedziesz sie ze mnie smial. naprawde, jestem kompletna lamaga, pewnie obije sobie caly tylek i skrece piec nog. czy tam noge w pieciu miejscach, co to za roznica. jakie lubisz zwierzeta? tak juz nie mowiac o seksie. - jasne, tak naprawde wszystko kreci sie wokol seksu.

- rybki, mam uczulenie na sierść, a przynajmniej tak stwierdził mój lekarz, kiedy poszedlem do niego z katarem, ale ja myślę, ze kłamał. zawsze wciągaliśmy z kolegami tabakę na lekcjach, to pewnie dlatego. ale to i tak nic dziwnego, koleżanka z klasy zawsze zjadła swoje sprawdziany, kiedy dostala jedynkę - u nas ernest zawsze tak je i jest to cholernie obrzydliwe - nie martw się, nie skręcisz, będę cię asekurował - ale i tak nie da rady, bo on ważył -46335643 kilo, a fantine, ciagle pisze delilah, pewnie +8765678.

tylko 8765677 ; d. - to jest cholernie obrzydliwe. moj kolega zjadał karteczki, takie z segregatorów. i nie wciągaliśmy tabaki. po co się wciąga tabakę? - no bo nie wiedziała na przykład.

xd
- podobno na przeczyszczenie nosa, ale ja tam nie wiem - wzruszył ramionami spoglądając na zegarek - późno już - stwierdził, bo jutro wstaje ze mną na testy - dasz mi swój numer telefonu? ;< to umówimy się na łyżwy, zadzwonię, czy coś.

jebac testy. - aha, jasne. - powiedzmy ze mu podyktowala czy cos i odeszla w sinom dal ; d uczyc sie z angielskiego.

poszedl!