kejt. i już

znacie słonia? każdy go zna! on zawsze fajne pomysły ma.

czy jakoś tak

więc gasp się napatacza!
napatoczył się, skacowany, niewyspany, miał podkrążone oczy i oklapnięte włosy, bo one wcale nie były przetłuszczone aha xd i nie miał żadnego wymiętego białego goździka, chociaż mógł mieć, bo jakaś staruszka (pewnie żona tego frajera od kota) próbowała mu wcisnąć kwiaty, jak szedł obok pompidou. za to sam był wymięty, śmierdział trawą i perfumem bvlgariego! i zadzwonił, bo wszyscy pukaja, to on będzie takie indiependent i użyje dzwonka. w końcu to francuskie objawienie sceny indie xd

wszędzie przewija się ukradkiem imię indjego. albo ja już mam zboczenie na jego punkcie. kejt też, ale jeszcze o tym nie wie.
zwlekła się w każdym razie niechętnie z ogromnej indyjskiej poduszki na której właśnie siedziała i piła kawę, z uwaga! syropem białoczekoladowym, i podciągnąwszy bokserki gaspa w strusie i kojoty ruszyła do drzwi po drodze potykając się o jakieś tenisówki. zaklęła głośno, ale nie wylała kawy i już naciskała klamkę.
-ja pierdolę - standardowa reakcja na skacowanego gaspa - zniszczył cię ktoś kiedyś? xd

pozdro dla mojej kawy. indie jest w zespole z gaspem, to będzie bolałoo.
- taaa, laski w belgii. - mruknął, żeby ją na powitanie wkurzyć. póki co nie miała możliwośći manewru, bo przyciągnął ją do siebie, obejmując w talii i namiętnie pocałował, mru. i wprost do jej uszka wymruczał, że się stęsknił!

zgwałciłabym go na miejscu. weź mnie!
zamruczała zadowolona i odsunęła się, żeby profilaktycznie trzasnąć go w twarz. nie jakoś strasznie mocno, ot tak dla otrzeźwienia i na zapas gdyby kiedyś faktycznie zachciało mu się belgijskich lasek. nie żeby to co mówił nie było w 99 procentach prawdą. przynajmniej według kejt. ruszyła do salonu, zostawiając gaspara i jego kaca samym sobie. właściwie nigdy nie przywiązywała większej wagi co do jego wierności podczas tras, skoro i tak zawsze do niej wracał. ba! mówił, że tęsknił. więc okej, w czym problem?

jakbyś powiedziała 'weś mnie', to miałabyś jak w banku...................
- to bolało. - mruknął, rozmasowując policzek i zdejmując kurtkę. powiesił ją niechlujnie na jakimś wieszaku i ruszył za nią. ale zawsze lubił ten jej charakterek, bo dzięki temu była mega mega mega mega [...] mega zajebista w łóżku, coś jak madlę, ale miała też delikatność i opiekuńczość rai! słowem, chyba znalazł laskę idealną. stojąc na środku salonu, zapytał głośno, czy coś się działo jak go nie było i czy kogoś przeleciała. podszedł do balkonowego okna i patrzył się na paryż.

po cichu zaszła go od tyłu, ale nie wsadziła mu palca w dupkę, chociaż tam znajduje się punkt G facetów, wczoraj czytałam w kosmo xddddd kiedy umierałam z nudów i staczałam się na niziny społeczne. wracając do tematu, kejt podeszła do niego i objęła gdzieś w pasie, wspinając się na palce, bo akurat wtedy sięgała do jego ucha.
-przeleciałam faceta w płaszczu - wymruszała przesuwając wargami wzdłuż zewnętrznej chrząstki jego ucha, przy okazji muskając ją językiem - i prezydenta. karlę bruni w między czasie też - zakończyła twardo i opadła na pięty - a tak poważnie, tym razem udało mi się być wierną dziewczyną, czekającą na swojego pieprzonego księcia. cieszysz się?

- nawet nie wiesz jak bardzo, w zasadzie to kurewsko kejt, bo nie można zaniedbywać życia erotycznego. potem to wali na psychikę. - dodał, odwracając się i wsuwając dłonie pod jej koszulkę i całując ją po szyi. - chyba powinnaś pojechać ze mną następnym razem. - dodał, skupiając się obecnie na jej lewym obojczyku. w sumie to mógł to powiedzieć całkiem grzecznościowo, wiesz jaki on jest xd bo wtedy musiałby sobie odpuścić seks na bekstejdżu!

-śmierdzisz, gasp - stwierdziła, kładąc dłonie na jego torsie i odpychając od siebie. uwielbiała się z nim droczyć, co jednak nie zmieniało faktu, że tym razem mówiła jak było - cholerną trawą i dziwkami - uniosła brwi i udając obrażoną wycofała się w głąb pokoju - i nie pojadę z tobą w żadną trasę koncertową. nie chcę przeszkadzać w zaliczniu fanek - ale my już wiemy, że jej właściwie to nie przeszkadzało. sama nie była święta, tak? no póki co była, ale wszystko da się załatwić.

teraz się go rozbawiło, całkiem, bo on naprawdę nie uprawiał seksu od 3 dni! śmieszne, salma hayek też krzyczała w fridzie do diega, że pachnie dziwkami, tylko że on był miliard razy grubysz od wychudzonego gaspara, ałer ołn doherty.
- kejt, czy ty naprawdę widzisz to co chcesz? - zapytał, opierając się o framugę drzwi, prowadzących do jej sypialni i patrząc na nią. właściwie na jej plecy. - i nie mam cholernego pojęcia, jak ci udowodnić, że nie chodzę na dziwki. czy ty nigdy nie szłaś pigalle i nie widziałaś jak one wyglądają? - on mimo wszystko wybredny jest!

-wybacz, ale nie - odwróciła się przez ramię i spojrzała na niego wzrokiem pod tytułem 'wyglądam na lesbę, szukającą dziwek na pigalle?' xd. dobre sobie. schyliła się po poduszkę w biało zielone pasy i rzuciła nią w gaspa, stojąc nadal tam gdzie stała z rękami opartymi na biodrach. przechyliła głowę i przygryzła wargę, ale nie do krwi. krwi nie będzie! bo facet razem z kotem wyjechali na jamajkę do rodziny kota.
a ja zw. dłuuugie zw.

gasp, mimo musku przepalonego przez trawę złapał poduszkę, rozbawiony patrząc na kejt! nie wiem czy wiesz, ale takim zachowaniem nakręcała go jeszcze bardziej.
- no to ja ci mówię, że i tak jesteś najpiękniejsza. - xd podszedł do niej i objął ją od tyłu, jeszcze nie wziął, bo ja wiem co Ty sobie pomyślisz, i objął ją w talii, całując za uszkiem, uprzednio odgarniając włosy. jej, rzecz jasna.

swoje łonowe! nie? ojej xd
objęła go również właściwie z całych sił za szyję i wskoczyła na niego, oplatając nogami w pasie, bo niby gdzie indziej?
-więc ja powiem, że jesteś najseksowniejszym idiotą na świecie - wymruczała i pocałowała go namiętnie, jak to ona prawdopodobnie, bo skoro przez ten cały czas żyła w celibacie, była na niego napalona jak diabli. jak mad. ona jest jak jeckyll i hyde! rai & mad xd.

- zignoruję tego 'idiotę'. - dodał, obejmując ją za tyłek i bardziej, o ile się dało, przyciskając :d ją do siebie. pocałował ją kurewsko namiętnie, bo nie będę pisać że 'bardzo namiętnie'. usiadł na skraju łóżku, jedną dłonią wciąż przytrzymując ją za tyłek, a drugą wsuwając pod jej koszulkę w celu ściągniecia. jak to brzmi.

cokolwiek dziwnie. no ale, nikt nie powiedział że będzie łatwo.
przez ten czas kejt, całując go z dziką namiętnością po całej twarzy i szyi na oślep rozpinała pasek jego spodni, powiedzmy, że takowy posiadał nie wiem bo nie masz seta, a ja lubię twoje sety więc dodaj z łaski swojej, hii.
-pokaż jak bardzo tęskniłeś za swoją kejt - wymruczała i ugryzła go delikatnie w szyję właśnie. ze strony lewej konkretnie, w razie gdyby cię to w jakiś sposób interesowało.

zawsze mnie interesuje,elo<3
całując ją po szyi i dekolcie, sprawnie rozpiął jej stanik, bo przecież gasparowy ma wprawę. madlę go nauczyła rozpinać stanik w sytuacjach ekstremalnych! jakoś się obrócił, ofkors ciągle trzymając kejt, czy też przytrzymując i położył ją na łóżku, zarazem kładąc samego siebie na niej, aha. podczas gdy ona męczyla się z jego paskiem, gasparek masował jej drobne, lecz krągle piersi, bo Twoje zawsze takie mają xd

przyprowadzili swoje zmoczone, aczkolwiek nadal seksowne ciała do mieszkania kejt, które na szczęście nie przeciekało bo przezornie zamknęła okna. może panował przez to lekki zaduch, ale noproblemo jakoś sobie z tym poradzą, tak myślę.
-czego się napijesz? - zapytała zgodnie z księgą zasad wg Cassie/Beth :3 i zabrała się za rozpinanie guzików swojego przemoczonego całkiem i zupełnie kardiganu.

porzucił gdzieś przemoczony całkiem i zupełnie płaszcz i teraz nawet pomagał jej w rozpinaniu guzików w ramach pomocy koleżeńskiej, bo było ich sto milionów trzysta tysiecy siedemset czterdzieści osiem. serio. - co masz? własciwie wszystko mi jedno. - powiedział z miną wyrażającą, że wszystko mu jedno. - mieszkasz sama?

-z kotem - sprostowała, bo kot imieniem kot nie lubił kiedy się o nim zapominało. chociaż czasem zachowywał się bardziej jak żubr, tak jak teraz kiedy wyszedł z zarogu. ale nie puszczył, póki co. długo się zastanawiałam co znaczy puszczyć, no wiesz żubr w trawie puszczy xd. dałn ze mnie, wiem wiem. w każdym razie kejt przesunęła palcem wskazującym po kości policzkowej finleja, kiedy trochę się zapomniała, jednak szybko wróciła na ziemię i ruszyła do kuchni, żeby sprawdzić. mam jakieś zagubione corony w lodówce, może być?

co do żubra co w trawie puszczy to: xddddddddddddddddddddd(...)dddddddddddddddd
-może być. - przytaknął i spojrzął groźnie na kota, bo sprawiał wrażenie jakby zaraz miał zacząć puszczyć. nie mogę z tego puszczenia xd. spojrzał na przemoczony kardigan, który teraz trzymał w ręce i rzucił go gdzieś w przestrzeń(!), a sam ruszył do kuchni, obejmując kejt, kiedy pewnie wyciągała zagubione corony z lodówki.

tylko kardigan i jego przestrzeń!
i nie śmiej się, bo długo rozkminiałam o co chodzi z puszczeniem! i jak żubr to robi.
kot ruszył za nim i teraz ocierał się o nogi finleja, podczas gdy kejt wyprostowała się i wcisnęła mu w rękę schłodzoną coronę, szukając wzrokiem otwieracza, który zasadniczo powinien być na wierzchu. nie żeby kejt była jakąś alkoholiczką, nic z tych rzeczy.
-więc.. - przygryzła wargę, bo znowu zawibrowała jej komórka. zirytowała się - czekaj chwilkę, sięgnęła po nią a ja sprawdzę co napisał gaspar. gi mi sam fisz, giw mi giw mi sam fisz!

zamknij uszy one nie będą ci teraz potrzebne!
znalazł otwieracz, który zasadniczo był na wierzchu, więc nie miał z tym problemu. delikatnie kopnął kota, bo wcale nie zamierzał się z nim bawić, a kot poszedł się puszczyć gdzieś tam. własciwie to finley miał ogromną ochotę wypieprzyć ciągle dzwoniący telefon kejt przez okno, ale wcale tego nie zrobił. pociągnął tylko spory łyk z butelki i czekał co to będzie co to będzie, opowiadając coś o niedobrym holenderskim piwie.

słuchała go jednym uchem tylko, co jakiś czas mrucząc 'aha' i 'no tak'. w końcu odłożyła telefon na stół i spojrzała na finleja obejmując się ramionami. przygryzła wargę i obserwowała każdy skrawek jego ciała, bo w okresie w którym się nie widzieli cholernie wydoroślał. jeśli to w ogóle możliwe i czuła się trochę niezręcznie będąc małą, dziecinną kejti. w każdym razie w końcu do niego podeszła i objęła, opierając policzek na jego torsie.
-hej, tęskniłam.

a teraz finley zrobił coś strasznego, bo uciekł, pewnie miał jakieś ważne koperty do rozniesienia. w każdym razie zapewnił ją tylko że jeszcze wróci, może jutro, alno kiedyś i zwiał, bo ja muszę szybko zwiać.

wzruszyła tylko ramionami i wyszła gdzieś moknąć na mieście.

gaspar przyszedł, ze skruszoną miną, co wcale nie oznacza, źe strasznie kajał się w duchu. chyba zrozumiał, źe trochę przegiął nazywając kejt suką, i wiedział, że teraz łatwo nie będzie, a ona będzie mu to wypominać przez najbliższe 20 lat, chociaż to wątpliwe, żeby tyle z sobą wytrzymali. zadzwonił dzwonkiem, joł, trzymając homara, przewiązanego czerwoną wstęgą! ah to jego poczucie humoru.......

a gdzie chomik!
kejt jak to kejt, leżała plackiem na drewnianej posadzce w bokserkach gaspara i białym obcisłym tyszyrcie i tworzyła jakieś arcydzieło na kartonie formatu A2. z początku zignorowała dzwonek, myśląc że może to listonosz i po prostu zostawi jej awizo, jednak kiedy ów delikwent dobijał się dalej, zirytowana wstała i podeszła do drzwi.
-hmhmh... to ty? - zmarszczyła brwi i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.

zatrzasnąć nie znaczy zamknąć, więc gazpierd wszedł. uwaźając na homara.
- pomyślałem, źe nada się do twoich rysunków. - podszedł do niej od tyłu, przysuwając usta do jej prawego ucha. - a tak naprawdę to chciałem przeprosić po przegiąłem. - pocałował ją w małżowinę uszną, uważając, of kors, na homara zenona.

-spieprzaj. ty i twój homar też - odpowiedziała równie szybko, wyplątując się z jego objęć i odsuwając na bezpieczną według siebie odległość. stała tyłemdo niego, nie majac najmniejszej nawet ochoty na oglądanie jego zarośniętej i wychudzonej twarzy. była zła. a właściwie czuła się dotknięta tym co powiedział. a może zgadzała się z nim? w końcu spała z finlejem i w ogóle? miała ochotę zwinąc się w kłębek za fotelem i udawać, że nie istnieje.

hej, miło wiedzieć, źe spała, bo ja nie nadążam nad tym wszystkim ;x
- niee? - powiedział, odkładając homara na kuchenny blat. - kejt? - powiedział, patrząc na nią, na jej plecy, bo stala tyłem. otworzył szerzej oczy. nie zamierzał się stąd ruszać, nie bo to tutaj przyszedł, przelamał się wewnętrznie, żeby kazała mu teraz spieprzać. zapomnij.

masz 69 postów. lowli
-tak - upierała się, nadal stojąc do niego tyłem. wiedziała bowiem, że kiedy tylko na niego spojrzy znowu odezwie się w niej ta matkowo-teresowa strona i nie pozwoli mu wyjść, tylko na nowo zacznie się nim opiekować. a może wcale tego nie chciała? może lepszym rozwiązaniem byłby związek z finlejem? potrząsnęła głową i objęła się ramionami, nienawidząc siebie za to, że w ogóle tak pomyślała. przecież łączyło ją z gasparem coś tak skomplikowanego i zawiłego, że zwykła miłość przy tym wymiękała. no właśnie. może to wcale nie była miłość, tylko poczucie obowiązku utrzymywania go przy tak zwanym życiu. pogubiła się, bo i ja nie wiem już o czym piszę - wyjdź. nie chcę przebywać pod jednym dachem z facetem, który nazwal mnie suką. po prostu wyjdż.. - dodała ciszej.

- nie wyjdę kejt, bo wiesz ile kosztowało mnie przyjście tutaj. - powiedział spokojnie. znała go na tyle, źe musiała wiedzieć. - i nie próbuj wychodzić kejt. to prowadzi do nikąd. - hej, on dzisiaj nie wciągnął kartonu proszku. nie zamierzał odpuszczać, okej? bo wbrew pozorom zależało mu na niej. a poza tym poczułby się pokonany przez finleja, tulipanowego frajera, a tego by nie zniósł.

-wiem. niestety - odpowiedziała usilnie starając się zabrzmieć niechętnie & obojętnie. zamiast tego jednak odwróciła się przodem do niego i ze spuszczoną głową podeszła w celu objęcia go gdzieś na wysokości nerek - gaspar, cholera, nienawidzę cię - wyszeptała do jego wątłej klatki piersiowej.

objął ją, za ramiona, potem zsunął dłonie na jej biodra. przeciągnął nosem po jej szyi, muskając ustami płatek jej ucha, który przygryzł. powoli przesuwał ustami wzdłuź jej szczęki do jej ust i ją pocałował, wsuwając jedną dłoń w jej spodnie. na pośladku.

-słyszałeś, co powiedziałam? - brnęła w zaparte cichym głosem, bezwiednie poddając się jego pieszczotom, ciągle obejmując - nienawidzę cię - czuła się jak w transie.

- wiem. - dodał, próbując wykrzywić usta w niezadowolonym uśmiechu, ale chyba średnio mu wyszło, bo prawy kącik powędrował ku górze. - to jest nawet całkiem podniecające. - przyznał, drugą dłoń przesuwając po jej kręgach, pod koszulką.

zadrżała, bo miał zimne ręce. w końcu dopiero co przyszedł, a na zewnątrz nie było zbyt ciepło. listopad i te sprawy. przylgnęła do niego ciaśniej, ocierając się biodrami o jego miednicę. chyba.
-jesteś pieprzonym manipulatorem - wyznała w końcu, całując go w kark.

- a myślisz, źe niby jakim cudem podpisaliśmy ten kontrakt płytowy, hm? - zapytał ją, patrząc na nią sugestywnie i unosząc brew. chwycił ją za tylek i podniósł, zmuszając zarazem do objęcia go nogami za jego biodra czy coś na tej wysokości 'mniej-więcej'. zaniósł ją na kanapę, zarazem owijając jej nagie ramiona miękkim kocykiem. ostroźnie kładąc się obok niej, pocałował ją w wystające obojczyki, trzymając dłoń na jej brzuchu. pod koszulką.

-zły gaspar - wymruczała mu na ucho i przygryzła je, oblizując chwilę później. wsunęła ręce pod jego koszulkę w dekoltem w serek i uszczypnęła pod prawą łopatką.

zręcznie się chłopaszek wygiął i całował kejt po karku, dał radę, serjo serjo.
- keeeejt, obiecuję, że nie zapomnisz jutrzejszego poranka, ale jestem kurewsko padnięty. - odgarnął włosy zza jej ucha, żeby tam ją pocałować.

-yhm, okej - mruknęła, mierzwiąc jego zdecydowanie za długie, ale seksowne włosy - rozumiem, że masz seksu aż nadto po trasie. okej, nie ma sprawy. możesz już iść.

- chyba z żulję. - zakpił. - wywalasz mnie? - uniósł brew, coraz mnie mu się to podobało xd

-nie. wypieprzam - stwierdziła w końcu i odwróciła się na bok, twarzą do kanapy.

zapukał, bo w końcu miał zostac zjedzony. może w związku z tym powinien przed wyjściem na przykład natrzec się vegetą, ale tego nie zrobił, więc zamiast suszonym selerem pachniał jakimis eleganckimi perfjumami, a za ucho miał wetkniętego papierosa. yo.

kejt oczywiście zapomniała, że miała go zjeść, toteż otworzyła drzwi, myśląc że to listonosz albo ktoś taki. miała na sobie jedynie bokserki, zdaje się, że nawet finleja, o dziwo nie gaspara. swoją drogą nie gadała z nim 20735734560 lat.
-finley! - zawołała właściwie zdziwiona i rzuciła się na niego, obejmując za szyję i całując, całując, całując. gorąco.

z tego co wyczytał z jej ninfomańskim esemesów, to on miał ją całowac, ale taki układ, w którym to ona go całuje, całuje, całuje też mu odpowiadał. -cześc kejt, twój tyłek ładnie wygląda w moich bokserkach. - mruknął i wszedł do środka z kejt uwieszoną na szyi, oddajac jej pocałunki z jednakowym zaangażowaniem. wypadł mu gdzieś ten papieros, ale finli nie darzył go jakimś szczególnym sentymentem, toteż nie zamierzął płakac.

byłoby kiepsko gdyby na przykład w związku z tym usiadł na środku przedpokoju i waląc głową w szafę płakał rzewnie z powodu utraty ukochanego papierosa. kejt zsunęła się z jego szyi, stając na palcach, bo chyba finli uniósł ją nawet ponad to, oh jakkolwiek poetycko by to nie brzmiało, sytuacja w której się znajdowali bynajmniej taka nie była.
-gaspar mnie wychujał. nie widziałam się z nim od.. cholera.. sama nie wiem - pokręciła głową i spojrzała na finleja raczej.. właściwie nie wiem jak. sori?

spojrzała na finleja jak ten lemur z youtube, a on zaczął uciekac w popłochu.
-to tylko gaspar.. . . -westchnął, zrzucając kurtkę, która była przemoczona lub też nie, w zależności od tego jaką ktoś napisał na dziś pogodę. niespodziewał się po gasparze jakiegoś bardziej żentelmeńskiego zachowania, więc wcale się nie zdziwił i zupełnie spokojnie macał teraz swoje bokserki, to znaczy te, które miała ona, bo strasznie za nimi tęsknił.

/ej tu byl moj post i teraz go kurwa nie ma. pieprzyć to.
powiedziała, że jest śpiąca i jeśli chce może zostać i ją przytulić.

ktoś ukradł!!!!!!
więc został i ja przytulił, bo bez tego mogłaby miec jakieś straszne koszmary senne.