kejt. i już

-hm, tak? - spojrzała na niego lekko zakłopotana, bo to jak na nią patrzył nie wróżyło niczego dobrego. przynajmniej według kejt. zatrzymała się w pewnej od niego odległości i czekała z bijącym sercem. może chce jej powiedzieć, że wraca do miszęl? niewykluczone, w końcu widzieli się w parku, a stara miłość.. prr.

- ja chyba się już w tym wszystkim pogubiłem - wyznał, po czym nerwowo przeczesał swoje seksowne włosy palcami i przez moment bezcelowo wpatrywał się w sufit, spróbując jakoś dobrać właściwie słowa. potem przeniósł wzrok na nią i podszedł do kejt, by zgarbić się nieco i spojrzeć jej prosto w oczy, w tym czasie lewą dłonią sięgnął po jej dłoń, zastanawiająco ciepłą jak na nią. - przepraszam za to, jak się ostatnio zachowywałem.

-o boże - powiedziała, bo to jak zachowywał się nathan było cokolwiek zaskakujące. może ktoś go zaatakował na ulicy i teraz czując, że umiera chciał być dla niej miły? spojrzała na jego tors, ale nigdzie nie widziała krwi. może to uraz głowy? jednak kiedy jej ręka powędrowała do głowy nathana nadal niczego nie zauważyła. więc o co chodziło? - nathan, hm, nie zrozum mnie źle, ale stało się coś?

- nie, nie, nie! - pokręcił szybką głową i roześmiał się jakoś tak nienaturalnie, mocniej zaciskając palce na jej dłoni, choć oczywiście nie zmiażdżył jej ani nic z tych rzeczy. - po prostu, no wiesz, wtedy, gdy zobaczyłem ciebie i miszęl razem, stwierdziłem, że jesteś najlepszą dziewczyną, jaką mógłbym mieć - wyznał. słodki jest <3.

-nathan, ja.. - zadrżała jej warga, bo to co mówił faktycznie było urocze i te sprawy, ale po wczorajszej nocy prawie-spędzonej z gasparem miała wątpliwośći. cholerni faceci. odwróciła się na pięcie i zamknęła w sypialni xd.

plasnął się w policzek boleśnie, ale chyba właśnie mu tego było potrzeba. nie zamierzał iść za nią, bo to było już dla niego najgorsze, co mogłaby zrobić po takim wyznaniu. czuł siupokorzony, okej? i miał ochotę na whisky i rozmowę z barmanem w la scali, bo po prostu tego wszystkiego było już za dużo. tymczasem na jego policzku została fajna czerwona plama, hyhy. xd

gaspar, stęskniony, przyszedł! pacz, zdarza się. i tym razem przyszedł do kejt, a nie do dzieciątka jezus, xdd, przyćpany jak zwykle, ale w odróźnieniu od innych takich dni, zjadł dzisiaj stary kawałek pizzy.

pozdrawiam świętego piotra. kejt w samych bokserkach i staniku w groszki otworzyła drzwi, nie zastanawiając się nawet nad tym kogo za nimi zastanie. gaspar czy nejt, co za różnica? w zasadzie ona dla odmiany była lekko pijana, bo kontemplowała ich obu siedząc na podłodze w salonie i oglądając casablancę czy inny wyciskacz łez.
-oh, gasp. wejdź jeśli chcesz. znowu ćpałeś.

- znowu piłaś. - dodał, wchodząc i kopniakiem zamykając drzwi. objął kejt w talii, schylając głowę, żeby pocałować ją w obojczyk, notabene wystający. - co się z tobą dzieje, kejt. - stwierdził, bo to nie było pytanie, przytulając dziewczynę, może trochę przyćpał, żeby ją praktycznie napastować albo potrzebował odrobiny czułości. ona też?

-nic, gasp. nie jestem pijana - zapewniła go, zawsze kłócę się że nie jestem pijana i im więcej wypiję tym bardziej jestem tego pewna, hihi. objęła go bezwiednie, zastanawiając się czy to własnie jest to czego chce od życia. gasp? nie była pewna. póki co jednak stała z policzkiem przyciśniętym do jego torsu pachnącego papierosami i po prostu gaspem. znała ten zapach odkąd pamiętała.

okufa.
gładził ją po nagich, nie nogich, jak napisałam, pleckach, ze specjalną uwagą na łopatki. oparł podbródek na czubku jej głowy, szepcząc kojące słowa plus mrucząc coś o jezusku. nie chciał jej naciskać, poza tym chyba wolny związek jest dla nich najlepszym rozwiązaniem. gasp tego nie wiem co prawda, bo to jego kejt, co nie; co z tego, że czasami skakała mu żyłka, jak miała do niego pretensje zupełnie bez powodu.

-sama nie wiem, gasp - mruknęła zgodnie z prawdą, bo nie miała pojęcia o niczym co ją otaczało. hej, o marie też nie wiedziała. prawdopodobnie gdyby plotkara nie umarła i kejt w jakiś cudowny sposób by o tym przeczytała, nie miałaby wątpliwości co do tego, że woli spędzić resztę życia, a przynajmniej następny jego etap z nathanem. teraz jednak stała wtulona w gaspa, zastanawiając się dlaczego wszyskto musi być takie skomplikowane. przymknęła oczy.

bez słowa gładził ją wyżej wspomnianych plecach plus pocałował w kark, jakoś skrzętnie to ogarnął, nie zmuszając kejt do wykonania chociaż najmniejszego ruchu. okej, akurat wyjątkowo w tej chwili, co mu się normalnie nie zdarzało, chciał mieć kejt dla siebie (znaczy nigdy nie chciał się nią dzielić), mieć w dupie cały ten mjuzik biznes, w który się wplątał i być nijakim studentem sorbony, który popołudnia spędza w bibliotece.
ale kejt lubiła gaspa-krejzola, więc chyba nie da rady.

kejt znała jedynie gaspa krejzola, nie miała pojęcia o istnieniu gaspa-cioty-domatora, którym był zanim poznał krejzolską madlę czy raję, bo i ona chyba trochę go zmieniła.
westchnęła sobie głęboko, napierając na niego całym ciałem. gdzieś w radiu leciało have yourself a merry little christmas, co nawet kejt wprawiło w stan przyjemnego otępianie. chciała zostawić gaspara i lecieć kupowac choinkę, pozdro :*.

prawa autorskie, prawa autorskie szlachcianko! :d
uśmiechnął się pod nosem, on w głowie słyszał jakąś melodię gonzaleza, co jego wprawiało w optymistyczne otępienie, co nie oznacza, że będzie kejt bombardował smsami przez następne parę dni i nocy;
- nie jest ci zimno? - wychrypiał opiekuńczo, co było nawet trochę seksowne, mimo, że tylko ja mam fetysz pseudo doherty/pritchardów. objął ją ramionami, żeby choć trochę obronić kejt przed eskimoską aurą.

prawdopodobnie rozpłynęłaby się w słodyczy związanej z zachowaniem gaspara, ale rozdzwonił się jej telefon, toteż została zmuszona do wyswobodzenia się z jego uścisku i odnalezienia małej nokii, czy co ona tam miała, jakiegoś blakbery może? zestresowała się, kiedy w słuchawce odezwał się męski głos, mówiąc iż jest ojcem nathana. co do..?
przeprosiła gaspa i ruszyła do kuchni.

mało domyślny gaspar, wybaczmy mu ubytki kory mózgowej, zobaczył w zasięgu wzroku paczkę papierosów, toteż jednego wyciągnął i poszedł zapalić na balkon.

kejt natomiast po rozłączeniu się, a właściwie po odmówieniu posłuszeństwa przez jej telefon po tym jak bezczelnie się rozpadł, chodziła po domu jak w amoku, szukając spodni i swojego polo tomiego, które to znalazła w łazience na pralce, czy coś. mamrocząc coś o tym, że musi wyjsć wybiegła z mieszkania po drodze łapiąc taksówkę. już w środku mocowała się ze swetrem. nawet nie wzięła kurtki. bo i po co?

gaspar wcale nie umarł tudzież nie przymarzł językiem do metalowej balustrady na mini balkonie, tylko ładnie wyszedł, klucz zostawiając pod wycieraczką.
nie powiem, był odrobinę zdezorientowany.