Atelier maitre albert (restauracja)

This Guy Savoy outpost has a slick decor, and an attractive marble-floored dining room with open kitchen. Noisy, too: book a table in the quieter bar area. The short menu lists a Savoy classic or two as starters – oysters in sea-water gelée, or inventive dishes like ballotine of chicken, foie gras and celery root in chicken liver sauce. Next up, perhaps, roast faux-filet, or a chunk of tuna served with tiny casseroles of dauphinois potatoes.

przyszli w takim razie do tutaj, bo tu jeszcze nie ma postów, po za tym, jakoś tak wyszło, że elliot, nie wiem czemu chciałam napisać olivier, pamiętał adres tej restauracji. zajęli jakiś stolik, wcześniej zostawiając w szatni kurtki, bo przecież nie będą jak jacyś rybacy czy wieśniacy w mokrych ciuchach.

rybacy czy wieśniacy, xd. wzięli stolik pod scianą bo bała się burzy i on pewnie też chociaż nie chciał się przyznać i wyciągnęła pod stolikiem nogi, nie kopnęła go nawet i wzięła menuu. - jak ci minął dzieeń...?

- w porządku, a tobiee? - powstrzymał się od zapytania, czego się dzisiaj nauczyła, bo to by było głupie i wyszedłby na durnia, a tego nie chcial, zwłaszcza w miejscu publicznym, bo jeszcze del zaczęłaby rzucać w niego torebką.

-całkiem nieźle, tylko jestem cholernie zmęczona. - odłożyła menu, już zdecydowana i uśmiechnęła się, odgarniając włosy nieco do tyłu, elliot był zdecydowanie zbyt przystojny jak dla niej. znaczy tylko tak myślała, nie myślmy o tym, wsłuchała się w marylin monroe z głośników.

- czym się tak zmęczyłaś, del! przekopywałaś ogródek, pieliłaś podjazd? - pozdro dla gabi tu i teraz, odłożył menu również, bo to by bylo niekulturalne, gdyby tak rozmawiał z nią, przeglądając ryby. swoją droga, nie lubił ryb.

-nie mam podjazdu, ani ogródka, a szkoda. - wyciągnęła pod stolikiem nogi, starając się go nie kopnąć i nawet jej wyszło, oparła też łokcie na stoliku, chociaż nie można, no ale cóż. - chodzę do szkoły, to męczące, na pewno bardziej niż studia, serio.

- tak, nietrudno mi w to uwierzyć, ale przeciez niedługo skończysz szkołę. huh, jesteś w ostatniej, czy przedostatniej klasie? chyba zapomniałem. - albo wcześniej nie pytał, to również możliwe, zamówił dla nich jakies fajne wino, jak del nie miala ochoty to już jej problem....

-przedostatniej- chociaż wcześniej była w ostatniej no ale co zrobisz, tak bywa, miała ochotę na wino, tylko nie miała ochoty na jedzenie, podrapała się po policzku, kontemplując zarost elliota, seksowny, dwudniowy, takiego bojda lubię, chociaż głądki też seks.- eeeljot, jeszcze mi nigdy nie opowiadałeś, co robisz w paryżu.

bojd nawet z brodą taką jak ten rusek model, dziad co jest w reklamach h&m czasami, ten co go miałaś chyba na tamtego jednego, mówię jak moja babcia...... w każdym razie, bojd seksowny jest zawsze. .... do tego dążyłam.
- doprawdyy, to żadna ciekawa historia, oglądałem program dokumentalny o paryżu, czy coś tam na diskawery trawel, i jak tata zbzikował, to uznałem, że tu będzie najfajniej i najdalej od domu. takie tam - machnął ręką, bo latała mu ta pojebana ćma, co jest u mnie w pokoju już chyba tydzień.

na jetiego! xd pozdro jeti, lowe.
- jak zbzikował. - zrobiła głupią minę z krzywymi brwiami co ja też teraz zrobiłam żeby sprawdzić jak ona wygląda żeby ją opisać więc rozszerzone źrenice, przyspieszony oddech... żartujęę, już nie robiła tej miny, ale to była mina wyrażająca zainteresowanie. i trzymała kieliszek, żeby seksy kelner nalał jej wina.

i nalał i sobie poszedł, bo eljot się na niego krzywo popatrzył, zazdrosssny. - och, takie tam, chciał zabyć mamę i to chyba tyle - rzucił od niechcenia, zwilżając swoje usta w kieliszku, ciekaw, jak ona na to zareaguje........ bella low......

https://2img.net/h/i3.photobucket.com/albums/y94/thehahawall/boyd1/10a.png lovly.
xd siedzę i chichram z belli.
skrzyżowała nogi pod krzesłem bo w sumie miała za długie, a to restauracja dla liliputów+azjatów, a nie dla takich superseksy person jak ona i elliot.
- oh. - stwierdziła tylko jak na rasową spermodelkę przystało. - i udało mu się? xd
w sumie to się napiła, za dużo informacji, i w ogóle to miała jedną wielką czerwoną żarówkę: g e n y,xd.

!
- nie, nie, skąd, był mordercą amatorem, na dodatek niedoszłym, ale jakoś wciąż nie moge się przekonać do jego odmiany, sratatata. ale nie martw się, ja jestem zdołowany, jeśli rozdepczę ślimaka, co dopiero, jeśli miałbym zabić człowieka! - złapał się aż za głowę, przyglądając się jej uważnie, może zaraz zniknie pod stolikiem i nie wróci.

- popełniłbyś samobójstwo i dwóch z głowy. - zawyrokowała posępnie, cmokając z wrażenia i wychyliła lampkę do końca. - chyba już muszę iść, xd.

- del - przewrócił oczyma, stwierdzając, że mógł wymyślić coś zamiast tej głupiej historyjki, by się nie przestraszyła i tak dalej. - chyba się nie boisz, co.....

- co, nie. - uśmiechnęła się jakoś tak krzywo. - tylko nie chce mi się już tu siedzieć. i w ogóle to przepraszam, że pytałam.

- nie ma sprawy, chcesz wracać do domu? - westchnął, odstawiając kieliszek, stwierdzając, że niekoniecznie podoba mu się ten lokal, zwłaszcza teraz.

-chcę do ciebie - oparła głowę na dłoni, przysuwając się nieco bliżej - powiem mamie, że nocuję u koleżanki. hm? - uśmiechneła się nawet i zabrała dłoń spod głowy, nie opadła jej, znaczy głowa.

- w porządku - powiedział leniwie, uśmiechając się, zupełnie zadowolony z takiego obrotu itp itd, możesz zacząć....

okej, więc delano przyprowadził tutaj głę, z racji takiej, a nie innej, że razem z nicolasem jadali tutaj kolację, czasami, oczywiście załatwiając interesy. miał nawet zarezerwowany stolik, otóż powiem ci, że zadzwonił w drodze po głę, by mieli dla siebie trochę przestrzeni w osobnej sali. teraz, kelnerka ich tam zaprowadziła, przyniosła karty menu i zniknęła za kotarą.
- uwielbiam tutaj przychodzić - zwierzył jej się, zaglądając do menu :3.

- jeszcze nigdy tu nie byłam - poinformowała go, podnosząc wzrok na jego miłą & pociągającą & przystojną twarz, bo to w końcu gaspard, znad menu i uśmiechając się do niego łagodnie. - hm, wezmę chyba rizotto z grzybami - mruknęła, bo własnie sprawdziłam menu tej restauracji i mają coś takiego.

pokiwał głową i przywołał kelnerkę, by zamówić dwa razy rizotto z grzybami i czerwone bordeaux. był nieco zaspany i małomówny, ale przecież możemy mu to wybaczyć? jasne, że możemy. tymczasem, przyglądał się włosą głę, bo tak cholernie mu się podobały, że przy pierwszej lepszej okazji musi je zmacać. tymczasem wyjął komórkę, bo to tajm, w którym postanowił napisać do cecilie.
- muszę dziś przejrzeć katalogi, bo urządzam dom - poinformował ją, znad ekranu komórki.

- zawsze chciałam mieszkać gdzieś w domu, najlepiej na przedmieściach paryża - powiedziała z niejakim rozmarzeniem, ona od zawsze mieszkała z rodzicami w wielkich apartamentach lub też sama, w swoim dużym mieszkaniu, ale to nie to samo, co dom i własny ogródek, trawnik, basen i tak dalej. - mieszkasz sam? - zapytała.

pomyślał o tym, że sesil miała mieszkać z nim, ale najwyraźniej się rozmyśliła.......miał nadzieję, że mu chociaż odpisze.
- taaak, zupełnie sam. póki co w ritz i to od ładnych paru miesięcy, bo dopiero teraz skończyli budowę mojego domu. w żungli - bo wszyscy wiedzą, że żungla to żungla :d.

- rany, nie chciałabym mieszkać sama w jakimś ogromnym domu, chyba bym się bała zasnąć - stwierdziła, co było prawdą. nienawidziła mieszkać sama w swoim za dużym dla jednej osoby mieszkaniu, chociaż zawsze o tym marzyła. najmniejszy szmer wydawał sie być złodziejem czy czymś takim. przynieśli im zamówienie i upiła łyk wina, po czym oblizała winowe wargi.

winne! :d
a delano, stwierdził, że ma trochę rację. to znaczy on się raczej nie bał, po prostu mieszkanie samemu, jeszcze w domu na przedmieściach, będzie musiało być bardzo przytłaczające. mówiąc coś o tym, że głę ma rację, zabrał się za jedzenie.

nie, bo winowe!!!!!!!!!!!1111
- okej, ale to jest twój wybór, ja nienawidzę mieszkać sama, a mieszkam od kilku miesięcy, odkąd facet mnie rzucił - spuściła wzrok na jedzenie, które wyglądało przepysznie i przesmacznie, jednak nagle poczuła, że nie ma apetytu. ale, żeby zrobić mu przyjemność, pogrzebała trochę w ryżu i zjadła.

delano poczuł się smutno, przez głę, to znaczy przez sesil i trochę przez faceta głę, który ją zostawił.
- ile razem byliście? - zapytał, bo on i cecilie tak na dobrą sprawę nigdy nie byli formalnie razem. odchrząknął znacząco, bo skończył już jeść, toteż zatkał się winem.

- kilka miesięcy - o usuniętej ciąży już nic nie wspominała, w końcu znała delano od wczoraj i nie wiedziała, jakby to przyjął, poza tym był obcy i nieznajomy w dodatku i zarazem! - a ty, masz kogoś teraz? - dopytywała się wciąż i wciąż, bo może własnie podrywała faceta, który miał dziewczynę, a nie czułaby się z tym najlepiej.

- nie. to znaczy to jest raczej skomplikowane. jest cecilie. byliśmy razem już długo, ale ona wyjechała bez pożegnania. myślałem, że coś jej się stało, ale ponoć kogoś szukała. wróciła kilka dni temu, ale ewidentnie mnie ignoruje - wzruszył ramionami, choć mówienie o cecilie sprawiało mu trudności. tak cholernie za nią tęsknił przez te ostatnie miesiące, a teraz co przespali się i myślała, że to wszystko? nie dla niego bynajmniej.

- hm, to... to, no cóż, przykre - powiedziała. brakowało jej trochę słów i nie wiedziała co mówić, po pierwsze dlatego, że nie znalazła się nigdy w takiej sytuacji, po drugie, nie była dobrym psychologiem, po trzecie, delano cholernie ją dekoncentrował tym, że siedział obok, zdecydowanie blisko i chyba głównie z tego powodu trzęsły jej sie ręce.

- hm, może zmieńmy temat? - zaproponował bardzo elastycznie, no bo cóż, widział, że głę wyraźnie posmutniała, czego oczywiście nie chciał. poprawił się na krzesełku, dolewając jej jeszcze wina - powiedz mi coś o sobie, głę. masz rodzeństwo? - zapytał, oblizując WINNE wargi. uwielbiał czerwone bordeaux, chyba bardziej, niż jakiekolwiek inne wino.

winne, to powinny siedzieć w więzieniu xdxd. okej, jestem głupia.
przez chwilę nic do niej nie dotarło, bo chyba za bardzo skupiła wzrok na jego ustach, które w tym momencie wydały jej się naprawdę bardzo przyjemne i apetyczne. odwróciła zaraz jednak od nich spojrzenie na jego oczy, równie przyjemne, hr.
- tak, siostrę, ale czuję się, jakbym jej nie miała, nie widziałyśmy się od trzech lat, w zadadzie odkąd wyleciała do ameryki. mieszka gdzieś w kanadzie, nawet dobrze nie wiem - bo nigdy nie chciała wiedzieć.

- to hm niedobrze - powiedział, zgodnie z tym co myślał. przywołał kelnerkę, by przygotowała dla nich rachunek, bo pomyślał, że może głę się zgodzi żeby przejrzeć z nim katalog meblowy. chciał jak najszybciej urządzić nowy dom i w końcu mieszkać u SIEBIE, a nie w ritz - moja siostra ma problemy z narkotykami, ale dla mnie i tak zawsze będzie kochaną, małą siostrzyczką. dużo do siebie dzwonimy, jest teraz na odwyku w meksyku, bo ponoć mają tam jakiś nowy ośrodek.

- no coś ty, w meksyku? z tego co wiem, meksyk chyba nie jest najlepszym miastem na odwyk - ona na miejscu rodziny delano umieściłaby siostrę w jakiejś kompletnie odjechanej wsi, w której nawet nie ma prądu, a na polach pasą sie krowy i taki to odwyk by zafundowała. - okej, to co, idziemy? - ona się najadła kilkoma kęsami, a jeśli zrobi się głodna, to czekolada w torebce krzyczy o zjedzenie.

- tak, tak idziemy, pójdziesz ze mną do ritz? chciałbym, zeby ktoś mi doradził, nie wiem jakie meble będą pasować do salonu, no wiesz - to tylko facet. miał w domu, póki co jedynie kominek i łóżko, bo to najważniejsza część mieszkania. :d.

no tak, nie ma to jak wygodne łóżko, do którego będzie zwabiał każdą dziewczynę, prawda!
- no dobra, chociaż nie powienieneś się mną sugerowac, bo nie widziałam przecież twojego salonu - powiedziała, ale może przecież miał jakieś zdjęcia czy coś. miała jednak wrażenie, że nie zaprasza jej jedynie dla tych mebli, a przynajmniej starała sobie to wmówić, bo już naprawdę czuła się samotnie.

no i poszli a ja zaczne.

Przyszła na skromny obiad. Zamówiła sałatkę z tuńczykiem i herbatę i usiadła przy stoliku z dala od wejścia
A kiedy już skończyła to posiedziała jeszcze chwilę, zapłaciła i wyszła

no więc przyszli tutaj, bo nathan lubił tą restaurację, aczkolwiek stałym bywalcem nie był, bo zwykle było mu nie po drodze z uczelni i tak dalej. a poza tym, koniecznie chciał, żeby miszęl coś zjadła, bo powoli zaczynał się o nią martwić. odsunął jej krzesełko, by usiąść zaraz na swoim.

no to NATTHAN ZJADL a potem poszli

no więc, to było tak. noah przyjechał taksą, pisząc smsy z mamą, bo musiał jej się pochwalić tym, że ma już wpis do indeksu na ten semestr. w każdm razie czekał na quarelle przed wejściem, mając nadzieję, że nie przyjdzie zapłakana......chociaż wtedy miałby pretekst żeby ją przytulić ; )

przyszła,,,,,,,poszła,,,,,,,,,xd ale jestem głupia dzisiaj
okej. przyszła skulona, z rękoma schowanymi w kieszeni swojej bluzy, tudzież kurtki, idk, nieważne, a wzrokiem wbitym w ziemię. zatrzymała się przed samym noasiem, podniosła głowę by spojrzeć mu w oczy & dała mu buziaka na przywitanie :c - cześć. - powiedziała z uśmiechem, nie była jakaś zapłakana ani nic, bo przepłakała chyba całą noc, by w końcu stwierdzić, że sid nie jest tego wart, i powinna znaleźć sobie kogoś wartościowego, kogoś, dla kogo byłaby najważniejsza, i kogoś, z kim byłaby naprawdę szczęśliwa.

- czeeeść, jezu, ale wyglądasz - stwierdził, kręcąc głową - to znaczy, ty zawsze ładnie wyglądasz, ale widać, że dużo płakałaś - wyjaśnił, żeby sobie nie pomyślała, że jest brzydka, bo przecież nie była. w jego mniemaniu wręcz przeciwnie!!!! tymczasem, otworzył przed nią drzwi, by z szerokim uśmiechem pzepuścić ją przodem - jak w szkole? - zapytał, mając nadzieję, że przez tego chujka nie zawala szkoly.

uśmiechnęła się figlarnie tłumacząc mu, że nie płakała, ale się po prostu nie wyspała, co z tego, że właśnie go okłamała, nie musi wszystkiego wiedzieć -,- xd. - chyba mam pałę z francuskiego, w sensie na koniec. - stwierdziła całkiem obojętnie, było to dla niej już normą, że nie idzie jej w szkole. ostatni semestr zawaliła kompletnie, po części przez sida, ale to już przemilczmy. zdjęła & powiesiła gdzieś kurtkę, by następnie zająć miejsce przy którymś ze stolików.

noa poprosił o karty menu, by jedną wręczyć quarelle. na chwilę, sam ukrył się za jedną z nich by stwierdzić, że on standardowo bierze spagetti.
- a da się coś z tym zrobić? no wiesz, poprawić, zaliczyć, czy coś takiego? - zapytał, bo nie chciał, żeby quarelle śladami sida xd, nie zdała.

odłożyła menu, informując noaha, że nie jest głodna, i zamówi jedynie kawę. ostatnio z nerwów prawie nie jadła & nie spała, jechała na kawie, redbullach i wszelkich posiłkach z paczki :c. - jutro są poprawki, mam zamiar uczyć się całą noc, zresztą i tak pewnie nie zasnę.. - powiedziała sciszonym głosem i uśmiechnęła się smutno. - a jak tam twoje oceny? - spytała wpatrując się tępo w stolik, i myśląc, gdzie miała oczy, że te kilka lat temu nie związała się z noasznym -.-

- w porządku, w porządku, mam już wpis do indeksu z historii sztuki, czyli do końca semestru nie muszę chodzić na zajęcia. gorzej jak zacznie się sesja w lutym - przewrócił cięzko oczami, bo zazwyczaj było tak, że uczył się dopieo na try dni przed egzaminem. no cóż - pomóc ci? z francuskiego zawsze miałem dobre oceny - okej, umówmy sie, ze noah ze wszystkiego mial dobre oceny - chetnie sie z toba poucze i przy okazji sam sobie przypomne.

- nie trzeba, dam sobie radę. - stwierdziła, bo po prostu nie chciała się narzucać, tymbardziej, że gdyby miał jej pomóc, musiałby to zrobić już dziś, a zapewne miał na wieczór całkiem inne plany. - zresztą, pewnie masz już zajęty wieczór. - uśmiechnęła się. - em.. i własnie, znasz może jakiegoś fajnego, wolnego faceta? - zaśmiała się. - muszę wrócić do gry, że tak to ujmę.