Atelier maitre albert (restauracja)

- jezu, quarelle, zaden problem - zaprotestowal szybko, bo po pierwsze, primo, lubil spedzac czas z quarelle, a jesli tym samym bedzie mogl jej pomoc, to chyba jeszcze lepiej, prawda - nie mam zadnych planow na wieczor, myslisz ze jestem jakims nie wiem cholernie rozchwytywanym playboyem, czy co? - zachichrał, xd. ale wiesz nie jakoś tak wybitnie pedalsko, tylko normanie sie zasmial.

- no a jak - uśmiechnęła się, poczym upiła łyk swojej kawy, uprzednio studząc ją, bo generalnie ile można czekać na kawę, więc tak myślę, że już ją dostała -,- xd. - tylko uprzedzam, jestem bardzo trudnym uczniem. - zaśmiała się. było to całkowitą prawdą, nigdy nic nie kumała, a jeszcze kiedy tłumaczył jej to przystojny mężczyzna, to już w ogóle, bo zamiast uważać skupiała się na swoich dziwnych wyobrażeniach, niekiedy całkiem sprośnych, no ale nieważne, xd.

- jakoś damy sobie radę - zapewnił ją, bo noh był bardzo cierpliwym nauczycielem. zastanawiał się, czy gwen zdała to kolokwium, czy nie zdala i doszedl do wniosku, ze potem musi do niej napisc - a c teraz konkretnie masz na francuskim? - zapytal, bo nie wiedzial na co ma sie rzygtowac. tymczasem zabral sie za nawijanie na widelec makaronu.

ale awatarcze <3
- nie wiem nawet. - stwierdziła zgodnie z prawdą. od jakiegoś czasu olała szkołę totalnie i chodziła tylko na te lekcje, na które jej się chciało, czyli było ich jednak niewiele. - hm, jak myślisz.. czy gdybym już próbowała znaleźć sobie nowego faceta, wyszłoby kurewsko? - spytała nieco skrępowana, bo mimo wszystko cholernie obchodziła ją opinia innych, a tylko noasznemu mogła zadać takie pytanie, bo szczerze mówiąc z nikim innym nie rozmawiała już od 9239329389 lat -,-

lowenie.
- nie, dlaczego......-wzruszył ramionami, odkładając sztućce, by sięgnąć po szklankę z wodą. upił nieduży łyk, opierając łokcie na stole. przyglądał się uważnie quarelle, chcąc wyczytać z jej twarzy uczucia - zasługujsz na kogoś, kto cię naprawdę pokocha, doceni i tak dalej. sid to idiota, nie potrafił ci tego zapewnic, wiec jego strata, tak czy nie?

- hm, no nie wiem, tak pytam, po prostu nie widzi mi się bycie singlem. - zaśmiała się. - nie no, żartuję. - stwierdziła grzejąc dłonie kubkiem od kawy. - zauważyłeś, że nasze postanowienie chyba się spełnia? - uśmiechnęła się pogodnie. cieszyła się, że noah tak szybko pozbierał się po stracie nique, i wierzyła, że jej się to również uda, szczególnie jeśli pomoże jej w tym n!.

- jakie postanowienie.......bo ja mam dobra pamiec, ale krotka, no wiesz - usmiechnal sie do niej z nad wysokiej szklanki, ktorej zawartosc wlasnie wychylil. poszturchal nawet quarelle kolankiem pod stolem, usmiechajac sie wesolo. on tez mial naziej, ze szybko sie pozbiera, sam chetnie jej w tym pomoze!

- no wiesz, mieć wyjebane & nie smucić się, krótko ujmując. - zaśmiała się. - hm, może nie chcesz o tym rozmawiać, żeby na przykład nie rozdrapywać starych ran, ale zaryzykuję. rozmawiałeś z dominique? - spytała nieśmiało, bo ciekawiło ją to, i w ogóle, poczym wypiła do końca swoją, chłodnawą już, kawę & następnie odstawiła kubek gdzieś na bok, chwilę później nieomal go strącając, robiąc przy tym sporo hałasu, no cóż.

pokręcił głową, mimo wszystko się uśmiechając. zastanawiał się, czy chciałby w ogóle z nią rozmawać. okej, chcialby.
- nie, nie rozmawiaem z nia, od tamtego dnia kiedy ze mna zerwala. ale to chyba dobrze, pewnie gdybym ja teraz zobaczyl, to wszystko by wrocilo - wzruszyl ramionami, nie przestajac sie usmiechac, bo mowienie o dominique nie sprawialo mu juz trudnosci - dobrze, ze sid i tak nie chodzi do szkoly, bo latwiej ci bedzie, jak nie bedziecie sie widywać. i teraz zaczal sie zastanawiac co u bruklin cho cho.

pokiwała głową i uśmiechnęła się, stwierdzając zaraz, że chyba czas już iść, w końcu noah zjadł już swoje spagetti, ona wypiła swoją kawę, a i francuski na nią za długo czekać nie będzie. wyjęła z torby portfel, w którym zaczęła nerwowo grzebać w poszukiwaniu drobnych, n nie będzie przecież za nią płacił, nie może go aż tak wykorzystywać :c

- jezu, quarelle, nie badź głupia, to ja cię zaprosiłem, tak? - i nie czekając na jej odpowiedź, przywołał kelnera i zapłacił tyle ile trzeba - poza tym, nic nie zjadłaś. idziemy do ciebie czy do mnie? to znaczy gdzie się wolisz uczyć? - zapytał, żeby nie wyszło, że ma jakieś nieczyste zamiary, bo to noah, a quarelle byla jego przyjaciolka, poniekad.

- hm, może do ciebie? u mnie jest, jakby to powiedzieć, wielki bałagan. i generalnie, jakoś wolę twoje mieszkanie od mojego. - zaśmiała się, by następnie wstać i zacząć szykować się do wyjścia, to jest ubrała kurtkę itp itd..........

a potem poszli i pozwalam ci zaczac u niego. to drugie na m, xd.

przyszła tutaj i zamówiła sobie sałatkę i coś jeszcze do picia, chyba lampkę wina. czerwonego. tak więc, siedziała tutaj i przeglądała czasopisma, bo nie wiedziała jakie ma prezenty kupić.
wyszła, jak zjadła i wypiła trochę. i przynajmniej się jutro umówiła.hm.