parc monceau.

więc przyszli tu na spacer. była ładna pogoda więc fajniusio się spacerowało

a ona patrzył na drzewka, tu i ówdzie i szedł tuż obok hilary.
- hm, a więc co cię sprowadza do paryża? - podrapał się w przedramię, ugryzł go komar, dzisiaj w nocy.

-ciekawość. i oczywiście studia - odparła i założyła okulary słoneczne bo słoneczko ją raziło

- mnie zawsze fascynowała europa, więc też jestem tu raczej z ciekawości - spojrzał na hilary. a potem zaczął kopać kamyczek, myśląc, że wyżej wymieniona hilary jest ładna.

-europa jest fajna - uśmiechnęła sie i stwierdziła że Radwan jest całkiem przystojny i nawet jak na takiego przystojniaka inteligentny. co rzadko się spotyka

wiadomo, że radwan był cut mjut!
- tak, chcaiłbym kiedyś zwiedzić całą europą - powiedział, bo go serio to interesowało. przebierał nóżkami i szli dalej.

-całą? to musiałoby być rewelacyjne. ja byłam tylko w angli, we włoszech i tu - odparła i spuściła głowę w dół

- tak całąą, marzę o tym od zawsze - tak, to chyba było jego największe marzenie w sumie.

-ja się nawet nie ośmielam o tym marzyć - odparła ze smutkiem


/dokończymy potem bo ja musze leciec

- dlaczego? - popatrzył na nią, hrr - zawsze można marzyć.

-no tak można. ale wolę marzyć o rzeczach bardziej osiągalnych. potem nie ma zawodu - odparła i przypadkiem zobaczyła jakie ma booskie oczy

ona też miała ładne oczy, barco.
- ale to może być osiągalne. zamierzam to kiedyś osiągnąć - bierzcie przykład z radwana dzieci, impasibol yz nafin! tymczasem szedł dalej, ale teraz nawet bliżej hilary. i popatrzył na nią.

uśmiechnęła się do niego słodko. można powiedzieć że tak słodko że śmiertelnik mógłby puścić pawia. ale nie Radwan. bo on był prawie jak bóg czy coś w tym guście xD
-może ale nie musi

jezu, radwan jest bogiem. jesteś hot-dogiem, uświadom to sobie sobie!
- ale jak się wierzy to chyba może. ba, jak się wierzy to nawet, śmiem teiwrdzić, że musi! - był serio pewien! uśmiechnął się do hilary, mimo iż mu do końca nie wierzyła. nocotam.

-mam zupełnie inne zdanie na ten temat, ale może kiedyś przerzucę się na twoją teorię - odparła . a to ostatnie dodała tak o. żeby nie wyszło że jakiś uparciuch jest

- hm, dobra. hej, ale mogę ci wysłać kartki z każdej europejskiej stolicy? - wyszczerzył zęby. popatrzył w jej ładne oczka nawet - a może chcesz pojechać ze mną?

-Pojechać z Tobą - powtórzyła . . cóż nie powiem. właściwie bardzo kręciła ją taka wycieczka z prawie nieznajomym facetem. uśmiechnęła się szeroko - mówisz serio ?

- a czemu miałbym mówić nieserio, hm? - spojrzał na nią, przepełniony nadzieją, nie chciał jechać sam! w sumie to mówił bardzo serio serio, bo otej podroży marzył od zawsze praktycznie.

-dobra. tylko czekaj chwilę - powiedziała i wymarzyła sobie wycieczkę po całej europie - teraz mogę z tobą jechać - odparła śmiejąc się pod nosem

- to świetnie - zaśmiał się też, hehe- to co, co odiwedzimy najpierw? - znaczy chodziło mu o miasto, ofkors, czy tam o kraj, hu kers...

-hmm. a może by tak grecja ? - zapytała z uśmiechem na myśl o grecji

- może być i grecja! - lubił wszystkie kraje, jemu to bez różnicy. chociaż ja nie lubię wszystkich w sumie...

- w takim razie viva la greece - uśmiechnęła sie pogodnie. i przyspieszyła kroku

-viva la greece - powtórzył i przyśpieszył kroku też, bał się, że chciała uciec albo coś w tym staajluu.

nie no uciec nie chciała. w sumie to chyba ten zupełnie porąbany pomysł ją tak napędził - a tak serio? to kiedy?

- tak serio, to nie wiem. a kiedy chcesz? - popatrzył na nią. może miała plany, zazdrosnego chłopaka albo coś jeszcze innegooo.

-oh. mam czas o każdej porze dnia i nocy - zaśmiała się. mówiła prawdę. czasu miała nad wyraz dużo. i żadnego zazdrosnego chłopaka

- ja też - spojrzał na nią, bo co niby taki radwan miał do roboty... aha, studia. ale zrobiłby przerwę, co mu tam! - a więc decyzja należy do ciebie.

-kurcze. ja naprawdę nie lubię decydować. więc. podaj swoją datę. ja podam swoją i wyciągniemy z tego średnią. co ty na to? - zapytała błagalnie bo naprawdę nie lubiła podejmować decyzji

- oboże, nie wiem, hm - zaczął sie zastanawiać i powiedział peirwsze co mu przyszło do głowy... - pierwszy czerwca?

- w takim razie zgoda - wzięła go podstępem i zgodziła się na jego termin zaśmiała się. a to perfidna ;P

- heej, ty! - zdenerwował się przez chwilę - oszukałaś mniee- zaczął ją czochrać po włosach :C

normalnie zaczęłaby piszczeć ale żeby nie wyjść na idiotkę złapała się tylko za głowę - o Ty. jak mogłeś - stanęła naprzeciwko niego. - jak ja teraz wyglądam ?

- świetnie - pokiwał głowką i zaśmiał się i poczochrał ją jeszcze raz, taki był zabawny :C - teraz jeszcze lepiej.

-ha. bardzo zabawne - ledwo bo ledwo ale dosięgnęła rękami jego czupryny też ją poczochrała. o matko jak to musiało wyglądać

- no weeź - jęknał i zaczał ją czochrać....

-dobra koniec zabawy - przerwała czochranie śmiejąc się i poprawiła sobie fryzurę

- jak to konieeec - zaśmiał się i szedł dalej za hilaryyy.

- no koniec - zaśmiała się - nie ma już czochrania - uśmiechnęła się szeroko i błagała w myślach żeby nie wpadł na pomysł łaskotania jej bo jej łaskotki są zabójcze. xD

nie, nie wpadł, ale mimo to poczochrał ją jeszcze raz, tak na koniec.

-ej miało być zawieszenie broni - mruknęła i uderzyła go tak bezradnie w ramię. nie wcale nie mocno tylko tak o

- stosujesz przemoc wobec mnie, hilary! - jęknął zrozpaczony. może miał jakieś lęki z dzieciństwa... podszedł do hilary zastanawiając się co jej zrobić, ale nie zrobił nic xd. i szli dalej przed siebiee ee e eee.

- oj no przepraszam - mruknęła posępnie gdy tak szli dalej

- okejko, wybaczyłem - wyszczerzył zęby.

- to się cieszę - zaśmiała się i popatrzyła w chmury

- ja też - powiedziaaał - hm, już późno, pójdę już - rzekł i zostawił jej numer komórki, nopa.

-baj - odparła i poszła do domu

leżała oparta o jakieś przypadkowe drzewo i kartkowała nowego wołga. obok niej stała puszka koli bynajmniej nie ziroł.

a on siedział po drugiej stronie drzewa i było mu zimno w nos.
poza tym słuchał muzyki, filmowej i miał oczy przymknięte. gdzieś tam się utopił we własnej wyobraźni.

nie lubię rozpoczynać rozmów. nawet nie wiem czy się znali. przewróciła więc kilka kartek omijając nieciekawe tematy i ziewnęła dyskretnie w pięść. dopiła kolę, odstawiając puszkę po swojej lewej stronie. potoczyła się w stronę łiljama.