bar

siedziała przy barze i tak zwanie smęciła, popijając kolę przez rurkę. przez chwilę nawet udało jej się porozmawiać z miłym barmanem davidem/ w miami jest miły braman dawid :3/. miała wyjątkowo paskudny humor, bo summer to ja, ja to summer, także wiadomo już czego.

A on też nadzszedł w kierunku baru, sącząc sorbet. Usiadł przy barze niedaleko summer

Uśmiechnęła się do niego, przyjaźnie w sumie jak na nią i jej dzisiejszy humor, by zamówić kolejną kolę.

A on po prostu odpowiedział uśmiechem - Chyba jestem ścibski, ale skąd ten zły humor? - zapytał

Odrzuciła włosy za plecy, chyba powinna je podciąć, bo ciągle przeszkadzały. Miała nadzieję, że zobaczy się z Latiszą. I może naciągnie ją jutro na wycieczkę po sklepach.
- W sumie, to huh bez powodu? Okej, przez chłopaka, ale nie mów mu o tym - puściła Raphaelowi oczko, przygryzając rurkę i zostawiając na niej czerwone smugi po błyszczyku.

- OK, możesz liczyć na moje milczenie. Zresztą chyba nie znam zbyt dobrze Twojego chłopaka. Ładny błyszczyk

- Dzięki - oblizała - Nie sądzę, żeby w ogóle się tutaj dziś pojawił, skoro chodzi po Paryżu, ze swoją przyjaciółeczką Ottille.

- To przy najbliższej okazji daj mu po gębie - uśmiechnął się nieco sardonicznie

- Nie sądzę, żebym się na to odważyła, jeszcze mi odda - uśmiechnęła się delikatnie i aż podskoczyła, bo dostała esemeska.

- To niezły musiałby być z niego barbarzyńca, żeby uderzyć dziewczynę. I to jeszcze swoją! Bo cudzą, to pół biedy

- Okej, nie sądzę żeby mnie uderzył, no ale naprawdę nie wiem co można się po WAS spodziewać, ale serio nie chcę tego uogólniać, bo niektórzy faceci są świetni - poklepała go po udzie, z tej okazji, rozglądając się za Lat.

weszła, roztargniona zupełnie. z kopertówką w ręce szukała wzrokiem summer, co wcale trudne nie było. - summmmmmmerrrrr! - krzyknęła, stojąc nadal w tym samym miejscu, to ze szczęścia.

przyszła i usiadła przy barze. zamówiła martini.

summer zerwała się ze swojego kręconego stołka, zostawiając nawet torebkę na barze i pobiegła w stronę latiszji, rzucając jej się na szyję.
- booooooooooooże, tęskniłam wariatko - pisnęła jej do ucha, skacząc i ciesząc się jak małe dziecko.

więc przytuliła ją do siebie, zacieszając, to chyba rzecz dość jasna. hugs! - jezuuuuu, nie widziałam cię chyba sto jeden lat - roześmiała się, tuż przy jej włosach, pachnących wakacjami na bora bora, pewnie była tuż przed imprezą u fryzjera.

podszedł do baru, ukradkiem rozglądając się za summer i latiszą. kiedy ich nie dostrzegł, polecił barmanowi żeby nalał mu wódki z lodem, aha. oparł się na łokciu o bar i wylądał jeszcze bardziej seksownie niż zazwyczaj.

On wysączył już sorbet i postanowił napić się mojito. Zamówił więc ów napój dalej siedząc przy barze

- dłajt, oboże, tego też nie widziałam z milion lat, kolejnych - powiedziała, trzymając latiszę za nadgarstek coby jej nie uciekła - chodź go wystraszyyyyymyyy!

spojrzała na swoje buty "nie mam co robić" pomyślała z goryczą po czym upiła martini "jak ja dawno nie piłam" pomyślała znowu.

- huh? - rozejrzała się, nie wiedząc co się dzieje, dopóki nie zauważyła dłajta. zagryzła dolną wargę, był seksy, bardzo nawet, co jej się zupełnie nie podobało. - ale z ciebie wariatka. okej, wystraszmy!

starając sie nie stukać obcasami manolków, pociągnęła latiszję w stronę ich najlepszego przyjaciela de i, że pozwolę sobie napisać, za ciebie goś : *, wydarły mu się do ucha, krzycząc coś, że cześć.

skończyła martini i poszła sobie

jakoś go to specjalnie nie obeszło, bo to w końcu facet, a jeśli taki argument nie wystarczy dopiszę, że to po prostu dłajt i niczego się nie boi, bo to maczo men. odwrócił się do nich z głupawym uśmiechem na ustach, bo jak to bywa, zrobił sobie biforkę i solo wypalił porządnego skręta.
-talisz, samer - obejrzał je od góry do dołu - jestem w niebie? - zaśmiał się głośno.

przyyyyyyyyyszedł i usiadł przy barze, zamówił martini i przyglądał się wszystkim ładnym tyłkom.

- zgadłeś - zaśmiała się siadając po jednej ze stron dłajta. sięgnęła po swoją kolę, która stała w pobliżu - ej, wariaty tęskniłam za wami!
pomachała do frederica, bo przecież się znajo.

weszła kołysząc biodrami rozejrzała się po czym oparła się o ścianę

skierowała się prosto do baru, ciągle mając żal do edjego, że tak po prostu pojechał na wakacje, podczas gdy nie widzieli się sto lat i mieli okazję na szybki numerek w hotelowym pokoju. westchnęła teatralnie i uśmiechnęła się do frederika, bo miał ładny awatar.

- okej, to zamówmy coś i wypijmy za mnie, co? - roześmiała się tuż nad dłajtowym uchem, bo akurat pozwoliła sobie usiąść koło niego i zakręcić na stołku.

-huhu, jakby to powiedzieć. byłem zabiegany - powiedział tonem znanego w towarzystwie maklera, albo kogoś równie weri bizi i upił łyk wódki, uśmiechając się do każdej z osobna i obydwu jednocześnie. poczuł przyjemne gorąco w przełyku i kroczu. tajest, dłajt junior też się za nimi stęsknił.

odmachał summer i zatrzymał wzrok na lee, po czym przeniósł go na martini, chociaz nie wiedział, że ma tak na imię; w każdym razie uśmiechnął się do niej, pytając, czy może jej postawić drinka.

- pijemy za latiszję - zachichotała, polecając kelnerowi, by zrobił drinka, specjalnie dla niej!

Weszła tu razem z Claire i usiadła przy barze

odpowiedziała, że jak najbardziej i może być to drink będący jej imiennikiem, takie kalambury i niech sobie teraz zgaduje. oparła dłoń na biodrze.

Ona też usiadła, dała się namówić Marion, żeby przyjść. Uśmiechnęła się niepewnie bo była nieśmiała

-a czemu nie za mnie? - zapytał, przechylając głowę i wychylając wódkę do końca. odstawił szklankę na bar z typowym dla niego impetem - pijemy za dłajta!

przyszli tutaj, jacob i butterfly, butterfly i jacob, jak wolicie. w każdym razie znalazł dla nich jakiś stolik i poprosił miłą kelnerkę z nogami do samej szyi, żeby dała im coś miłego, do picia.

upiła duży łyk drinka, mrugając w stronę przyjaciółki, by zaraz oznajmić, że teraz za dłajta, żeby było porówno, ale prawie się udławiła z tego wszystkiego, zajebiście przejęta.

podeszła do drinków i wzięła sobie tequillę . takie małe uzależnienie. napiła się i rozejrzała po towarzystwie. oparła rękę na biodrze

szkoda, że biedny frederic nie był dobry z zgadywaniu takich rzeczy.
- to trudne - westchnął, eliminując w głowie alkohole, które nie pasują. - wódka? martini? - zgadywał.

ucieszył się, że teraz piją za niego i z tej okazji poprosił kolejną wódkę. dzisiaj miał zamiar ostro się najebać i przelecieć latisz w fontannie. ot taka fanaberia. dawno jej nie widział, trzeba to jakoś uczcić. to znaczy, że w końcu tu jest. nie to, że długo się nie widzieli.

no przyszli, butterfly rozsiadła się wygodnie na kanapie/krześle/fotelu/cotambyło i uśmiechnęła się do jacoba, chociaż wciąż się uśmiechała, dziecko szczęścia.
- pachnie papierosami, myślisz, że można tu palić? - spytała z ciekawości, albo na przyszłość, póki co nie miała ochoty.

-hm, wódka to moja siostra - wskazała głową w stronę tejże właśnie - martini, zgadza się. bianco, jeśli byś mógł - uśmiechnęła się, cholera ciągle się uśmiecha. zaraz zdrętwieją jej policzki.

napisała się drinka, który stał obok i wzniosła go ku górze, mrucząc coś pod nosem. i uśmiechnęła się do dłajta, drapiąc go paznokciem po udzie, to tylko dlatego, że dawno się nie widzieli.

summer przypomniała sobie o tym, że miała nie być, oddała szklankę po drinku i powiedziała latiszji i dłajtowi, żeby nie mówili nejtowi, że piła!

- rodzice mają sklep monopolowy? - zmarszczył czoło i zaraz się roześmiał, kiwając na seksownego barmana, pewnie geja. - lubię martini. - to tak z srii wyznań. i lubił jej cycki, chociaż chciałby je bliżej poznać.

a jemu owe drapanie odpowiadało bardziej niż bardzo, toteż przysunął się bliżej latisz i przejechał nosem po jej karku, wciągając zapach perfum.
-dawno się nie widzieliśmy, talisz.

usiadła sobie przy barze zamawiając jakąś wódke i cos do popicia, bo nigdy nic nie piła samego. założyła nerwowo nogę na nogę i rozgladała się po sali.

nejt przyszedł i się rozejrzał, nikogo znajomego nie widział, może oślepł.

rozejrzał się. okej, nikt nie palił, ale kto by się tym przejmował. powiedział butterfly, że ma jego pozwolenie i, że on to bierze na swoją odpowiedzialność.