bar

wypiła tequillę i kołysząc bipdrami wyszła do ogrodu

-niieee - zaprzeczyła, kręcąc głową i niecierpliwie patrząc na plecy barmana - usiłowali być oryginalni & ekscentryczni. wiesz, branża filmowa te sprawy - westchnęła i zrezygnowana pokręciła głową. jakby się nad tym głębiej zastanowić uznała, że byli żałośni. zerknęła na jego krocze, które również poznałaby bliżej, z miłą chęcią.

zacisnęła wargi, pomalowane delikatnie błyszczykiem i odchyliła głowę do tyłu, trochę tak, coby widzieć summer. - heeeej, jasne, jesteś w zaufanym towarzystwie, mrr.

poczuła sie olana i stwierdziła, że nie będzie im przeszkadzać toteż wstała i wzięła swoją torebkę, by zaraz z nią się przemieścić i wpadła na nejta.
- oho, cześć.

-nejt na dwunastej - zakomunikował, nie podnosząc głowy z włosów latiszji, które przyjemnie pachniały - chowaj drinka, samer.

- och, w porządku, ale chyba narazie nie będę cię narażała na jakieś niebezpieczeństwo, mogą mieć potwornych goryli. - nawet gorszych niż paris! podrapała się po kolanie, opierając przedramiona o stolik. - oohm.

- kręcą filmy? znaczy rodzice. - miał nadzieję, że może mają coś wspólnego z filmami porno, a marini jest jakąś ich gwiazdką, ale, bez obrazy, chyba miała za mały tyłek na to.

- cześc, summer, widzisz? jestem - rozpostarł ramiona, uśmiechając się jednokącikowo do niej. miał nadzieję, że nie pachnie ottille. ani rybami, w końcu siedzieli nad wodą.

-ojciec jest scenarzystą, matka jakąś tam aktorką - machnęła ręką, nachylając się przez bar po swoje martini - musimy o tym rozmawiać? - zapytała, patrząc na niego przez zmrużone oczy. umoczyła usta, pociągnięte czerwoną szminką w szerokim kieliszku.

Marion zachciało się czegoś mocniejszego, więc zamówiła sangrię

wydęła usta, niby niezadowolona. - widzisz, poszła przez ciebie - uśmiechnęła się miło, coby mogła go podrapać po szyi, a następnie za uchem. powąchała go nawet, ładnie pachniał, może i nawet za ładnie.

-jakby ci to szczególnie przeszkadzało - mruknął, przygryzając skórę na jej karku. błądził rękami po taliszowej talii i plecach - huhu, właściwie stęskniłem się za tobą - dodał, bo przez kilka lat praktyki nauczył się, że ten tekst zawsze działa na kobiety. zresztą, właściwie się za nią stęsknił. naprawdę!

i on ją podrapał po kolanie, bo właśnie na nim położył prawą rękę pod stolikiem, coby nikt nie widział i nikt nie słyszał. przesunął nosem po szyi baterflaj, pytając kiedy mogą się wybrać na prom.

Ona miała raczej ochotę na coś bez procentów i zażyczyła sobie koktajl truskawkowy

- mam ci podziękować? - zapytała, opierając tyłek na najbliższym stoliku. spuściła wzrok na swoją sukienkę, bo znów chyba nie miała najlepszego humoru i żałowała, że nie założyła rurek.

- jasne, że nie musimyyy. jestem frederic, mówiłem już? - nie wydawało mu się. odgarnął jej niesforny kosmyk włosów za ucho, również jej, i dopił martini, ale te w szklaneczcekieliszku.

rozłozyła sie na dwa krzesełka a moze na trzy, nie wiedziała, nie umiała liczyć. w sumie to nigdy nie była dobra z matmy. poprosiła kelnera o banana, ale on nie miał, więc zamówiła sobie orzeszki, podobnież od orzeszków człowiek jest mądrzejszy.

zawiesiła mu rękę swobodnie na karku i paznokciem drapała owe miejsce, mrucząc coś, żeby przestał gadać głupoty. i właściwie to samo powiedziała mu do ucha, dyskretnie, uprzednio delikatnie je liżąc.

- nie wiem, jak będziesz miał czas. za tydzień, albo jeszcze w tym tygodniu - zmrużyła oczy, napawajac się zapachem jacoba, bardzo miłym zapachem, który ładnie się komponował z całością imprezowo-klubową.

- nie, głupia. masz ładną sukienkę - stwierdził, chcąc jakąś zmienić temat, nigdy nie był w tym dobry, więc przygryzł dolną wargę. - chodźmy gdzieś, gdzie jest mniej ludzi, huh?

-nie, nie mówiłeś. frederic.. - powtórzyła dla utrwalenia owego imienia i lekko kiwnęła głową - strasznie poważnie! jesteś poważny? - zmarszczyła brwi, jednyk haustem opróżniając kieliszek. oblizała usta.

-nie ma sprawy - mruknął, przygryzając płatek jej ucha i wsunął rękę w jej gęste włosy - przejdziemy się gdzieś?

- Nie sądzisz Marion, że trochę głupio tak siedzieć, kiedy wokól nas same pary, bądź znajomi damsko-męscy?

- lepiej w tym. jutro, teraz, nie wiem, kiedy chcesz, mamy tylko kawałek przejechania nad morze - powiedział, bo on był otwarty na jej wszystkie propozycje - bo w przyszłym tygodniu mam jakieś zasrane kolokwia.

- nie, chyba nie - wyznał, po chwili zastanowienia głębszego. - nie jestem żadnym kompozytorem ani nikim takim, więc nie sądzę. a ty jesteś poważna, martiniiii? - spytał, wciąz nie mogąc się nadziwić jej imieniem, które bądź co bądź go podniecało.

- Może masz rację. Ale jeszcze chwila, skończmy to co pijemy

siadł na stołku barowym. zmęczony był bardzo, bo wykład ze szkiców nieco go znudził. zamówił mojito i sączył je powoli.

pocałowała ową rękę, bo tak naprawdę miała ją cholernie blisko, więc dlaczego by nie, właściwie. - och, jasne - wstała, trzymając dłajta za udo, uważnie poprawiając swoją sukienkę.

ciężko westchnęła po czym rzuciła w ludzi orzeszkami, co z tego, ze marnuje jedzenie. wyjęła z torebki papierosa i zapaliła. ajaj.

-staram się - odpowiedziała, odstawiając kieliszek na bar i przyciągając frederika za krawat - ale nie bardzo mi to wychodzi - przechyliła głowę, przygryzając wargę.

wbił i koniec kurwa.

- niegrzeczny króliczek z ciebie? - spytał z ciekawości, przesuwając swoją dłoń na jej udo, drugą wciąż opierając o bar.

podszedł do didżeja i zamówił piosenkę pod tytułem zacnym mianowicie w ałcie i gdy zaczęła się zwrotka poszliśmy razem na molo zaczął robić na środku kaczuchy, bo tu wszyscy tylko się bzykają no to co miał robić.

- dobra. dobra, możemy jechać nawet teraz, ucieknijmy stąd tak jak siedzimy i będzie jak na filmie. hm? - zaproponowała a oczy jej się aż świeciły, lubiła filmy i lubiła udawać, że gra w filmie, a to była wspaniała do tego okazja.

-króliczek, siekieratka.. co wolisz. ale niegrzeczna..chyba tak - wspięła się na palce, bo pomimo wysokich obcasów, fredek był od niej nieco wyższy i obejmując go jedną ręką za kark musnęła jego usta wargami. druga ręka chyba sobie ot tak wisiała, bo nie wiem w co ją zaangażować.

- mój samochód czeka - on lubił oglądać filmy, dużo filmów, ale tylko takie dobre. wstał i z błyszczącymi oczami z podniecenia pewnie ;d wystawił dłoń w jej stronę.

zaksztusiła sie dymem, naprawdę. wyłączyła dźwięk w telefonie i udawała trupa, a może nawet zombi, łotewer. wierzgała nogami w jedną i w drugą strone i czekała tylko aż kogoś walnie.

podszedł do kejt i dostał nogą i zaśmiał się, cytuję 'hihi'.

więc zaprowadził ją tutaj, i jak to grzeczny jimmy posadził ją na jednym z wysokich stołków, sam usiadł zaraz obok i spojrzał na jej profil, co mu się strasznie podobało. - co pijesz, hm?

ej knok ma racje. i że jego matka był degeneratką to normalnie on też i poszedł robc kaczuch y z knokiem bo w ogóle jest nie tak.

a fredek był z natury nieśmiały i uciekł. (okej, wcale nie, po prostu nie mam na niego weńczy!)

rzuciła w gościa, którego kopnęła niechcący orzeszek, w ramach przeprosin pewnie. oparła sie o krzesło i dalej machała śpiewając disco polo boys.

przyszła tutaj, bo miała nadzieję, że spotka jima, patrzy patrzy a tu jim! ucieszyła się i chwiejąc trochę, wzięła kolejnego drinka i poszła do niego i jego koleżanki.
- jim, skarbieeeeeeeeeee - powiedziała, nachylając się i całując go płytko w dolną wargę.

wbiła do baru, od razu ruszyła w kierunku barmana by zamówić podwójny long island z lodem, a gdy już go otrzymała usiadła koło kejt.

zaśmiała się, widząc knocka i noaha i zsuwając się ze stołka barowego, dołączyła do nich.
-ale fajnie!
wcale nie była pijana. tylko troszkę. troszeczkę.

w takim razie nok wrócił na parkiet kontynuując kaczuchy i musiał się spieszyć, bo była już ostatnia zwrotka, tak więc to były hiper-szybkie kaczuchy.

po chwili odłożyła szklankę i dołączyła do ekipy tańczącej kaczuchy.

- dobra - powiedziała, spoglądając w stronę wywijających chłopców z pewnym żalem, bo chętnie się by do nich przyłączyła, ale mimo to wstała i złapała jacoba za rączkę i możesz zrobić wiesz co.

podniosła swojego drinka w stronę madeleine, zeby było fajnie po czym wypiła całego, to też było fajne. zamówiła sobie jeszcze malinową finlandie bujając sie na krześle.

- vo! - ucieszył się, ale tak naprawdę było bardziej niż bardzo niezręcznie, obrócił się na stołku do niej i nachylił się nad nią. - jesteś pijana - stwierdził.