pont des arts

tyryryryry, mati spacerował, paląc swoje waniliowe papierosy. nie to, żeby jeden za drugim, ale jednak! oparł się o barierkę delikatnie i popatrzył na swoje idealnie wyprasowane spodnie. hm, był ładny! nie szukał wcale romantycznej przygody życia, z idealnym facetem w roli głównej, bo to kiczowate, ale zupełnie fajne, mimo wszystko.

miszęl, zamyślona przechodziła właśnie tamtędy, z głową spuszczoną i rękami w kieszeniach rurek. było jej chłodno, miała nawet gęsią skórkę na nagich ramionach, ale ogólnie czuła się skifiasto, więc nawet nie myślała o chłodzie. stanęła gdzieś niedaleko mattiego i osunęła się na ziemię, po barierce.

hilary oparła się o barierkę, tęskniła za Anglią, most tylko przypominał jej kraj.

zauważył ją od razu, kiedy spuścił wzrok z jakiegoś wysportowanego chłopaka. - hm - zaczął, zaciągnął się papierosem. ładnie pachniało. - nie chciałbym przeszkadzać pani, ani nic takiego, ale stało się coś? - poprawił koniec swojej polo lacoste, różowej!

Spojrzała na przystojnego faceta który stał obok niej.
-To było do mnie? - zapytała, pierwszy raz ktoś tu się do niej odezwał

podniosła na niego wzrok, miała rozmazany makijaż zapewne, bo używała MASAKRY xd i uśmiechnęła się.
- raczej - westchnęła ciężko - masz zajebiste polo - pochwaliła go, wstając, bo to nie ładnie tak siedzieć, gdy ktoś coś mówił.

- och, dzięki - machnął ręką i uśmiechnął się. - mattie jestem - podał jej rękę, bo tak uczyła go mama. no dobra, tata też. - hm, a mogę wiedzieć co? może pomogę! - zaoferował, zupełnie fajnie i bezinteresownie.

widocznie nie było do niej, spojrzała na kubek kawy który właśnie wypadał z jej rąk wprost do wody
-Cholera - zaklęła pod nosem i usiadła na ławce

- michelle - uśmiechnęła się niemrawo, uściskując jego dłoń, większą od tej jej - hm, generalnie nic takiego. nie potrafię się tutaj odnaleźć, znam tylko mojego brata i jego zwariowaną dziewczynę. to dziwne, paryż jest dziwny, ale nie mogę już wrócić do nowego jorku i chyba żałuję, że w ogóle wyjechałam.
westchnęła, przekrzywiając głowę jakoś tak w prawo.

przez przypadek usłyszała kawałek rozmowy, odsunęła sie nieco od chłopaka i dziewczyny, założyła słuchawki na uszy i słuchała klimatycznego rocka. Nie lubiła podsłuchiwać.

- hej! - zaczął, ostro gestykulując dłońmi. - paryż jest fajny! lepsze to niż andora, uwierz mi - wyrzucił resztę papierosa do sekwany, może nitk nie widział. - ale chyba nowy jork to już w ogóle świetny - zauważył, uśmiechnął się nawet, żeby ją rozweselić i w ogóle.

Wstała i popatrzyła tęsknie na ludzi rozmawiających obok niej
>>Chyba zacznę gadać sama do siebie << pomyślała i odeszła

uśmiechnęła się po raz kolejny, był dla niej miły, oho to coś nowego.
- nowy jork, to miasto, które nigdy nie śpi. a ja jestem przyzwyczajona do systemu nie sypiania - wyznała mu szczerze, opierając się o barierkę, mocno, najwyżej wypadnie.

- wypadniesz! i wygnieciesz sobie tiszert - zauważył. zlustrował ją odrobine wzrokiem, hm, chyba była miła. - to nie śpij. jezu! michelle, tobie jest zimno, tak?! - pisnął, prawie.

- i tak nie mam zbyt dużego wyboru, za cztery godziny muszę być w pracy - pomacała jego włosy, nie mogła się powstrzymać bo były fajne, aha - odrobinę.
potarła rękami ramiona.

- pracujesz wieczorami? - zainteresował się, wychylił się trochę za barierkę. - aha, chcesz moją kurtkę, tak? wiem, że chcesz - roześmiał się, ściągając swoją czarną obisłą kurtkę i nakładając ją na ramiona michelle.

- nieee e, mattie tobie będzie zimno - zaprotestowała automatycznie, tupiąc nawet nogą - jestem stewardessą i niestety sama sobie lotów nie wybieram. te transatlantyki mnie kiedyś wykończą, ale to chyba kwestia przyzwyczajenia. nawet o trzeciej nad ranem, po dzikim melanżu, muszę uśmiechać się do śmierdzących potem pasażerów i podawać im tłuste żarcie, fuj!

- przecież nie umrę, tak? - potrząsnął głową, bez znaczenia żadnego. - o jezu, stewardessy są fajne! - rozpromienił się, z chęcią dodałby coś o męskich stewardessach, ale wstydził się, więc zamiast tego zapalił kolejnego papierosa i zamachał paczką tuż przed oczami michelle.

- nie, dzięki, nie palę, bo potem trudno jest wytrzymać te dziesięć godzin bez fajki - otuliła się szczelniej jego kurtką i zamachała wesoło rzęsami - chooodźmy do mnie mattie, zrobię kakao!

- ja palę tylko waniliowe, ładnie pachną - wzruszył ramionami i uśmiechnął się do lśniącej rzeki. - lubię kakao, możemy iść - powiedział ochoczo, poprawiając kołnierzyk swojego polo.

i poszli i zacznę, bo miszęl najprawdopodobniej nie ma mieszkania :C

stała na moście, opierając się o tę uroczą i piękną barierkę popijając kawę i słuchając bodaj de werw z ajpodzika, taka była fajna.

okej, muszę teraz sobie przypomnieć czym się zajmował. no dobra. więc wracał z praktyyyk, właśnie tym mostem, codziennie, zaznaczę. stanął niedaleko niej, opierając łokcie na barierce.

odwróciła głowę i co następuje zauważyła tomjego, bo nie była ani ślepa, ani muszę was rozczarować niedorozwinięta. podrapała się po brzuszku, chociaż czytałam w przyjaciółce, że to nieładnie i i i uśmiechnęła się nawet, pytając czy się znają, bo kogoś jej przypomina. taki podryw, prawie jak na delicje! ale delicji nie miała ze sobą, niestety!.

nie lubię delicji. tommy spojrzał na nią, mrużąc oczy, przez słońce i uśmiechnął się, raczej niemrawo, był dziś niewyspany.
- y, raczej nie, to znaczy nie pamiętam cię, to znaczy...........- był nawet zaskoczony, bo niecodziennie ktoś go pyta o takie rzeczy. ktoś, kogo nawet wcześniej nie widział na oczy.

a tu się zaraz okaże, że przespał się z nią w zeszłym roku i mają ślicznego małego hermafrodytę! 'to wszystko przez TEN bal maturalny!'. pozdro dla miłego chłopca z taśmy edukacyjnej odnośnie seksu w liceum.
eniłej, tiiiu pokiwała głową i przyjrzała mu się dokładniej niż dokładniej, mrużąc oczy również, bo faktycznie słońce było niemiłe. ale! chwilę później przypomniała sobie, że ma na głowie okulary motylki w kolorze sympatycznej zieleni. rachciach, jak to mówią panie w przedszkolu opuściła je na wcale nie zadarty nos i kiwnęła głową.
-faktycznie się nie znamy - odkrywcze, wiem!

uśmiechnął się do niej, smajl namber fajw, czirliders, aha i obrócił o sto osiemdziesiąt stopni, tak, że teraz barierki wbijały mu sie w tyłek. oparł znów łokcie, tylko z drugiej strony, na ową barierkę.
- aaa ale - zaczął, odchrząkając znacząco - możemy się zawsze poznać - on na przykład nie widział żadnych przeszkód, w zawieraniu nowych znajomości.

spojrzała na niego jakby to co powiedział było czymś tak nowym, tak nieznanym że zasługiwało na nagrodę nobla!
-no nie wiem, musiałabym omówić to ze swoim menedżerem ;3 - nie obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, nie nie. stała więc pod kątem prostym, dokładnie, do timjego i patrzyła na jego chyba nos. albo obojczyk? lubię obojczyki.

obojczyki są seksy.
- okej, to daj mi znać jak już to załatwisz - roześmiał się wcale nie perliście, bo nie lubię perlistego śmiechu u facetów i nawet obrócił w jej stronę, bo to nieładnie z jego strony, że na nią nie patrzał.

udała, że rozważa to w skrytości ducha i po minucie lub minucie i trzech czwartych, nie wiem dokładnie kiwnęła głową i pokazała mu niestety nie piersi, a zęby zupełnie białe, odpowiedziawszy przy okazji, że jak najbardziej mogą się poznać.

- okej, to lubię twojego menedżera - uśmiechnął się równie fajnie jak ona, okej prawie tak fajnie11111111 zastanowił nawet chwilę, przyglądając sekłanie. lubię mosty, ale wolę te nad tejms <3<3<3 - możemyy y iść nie wiem do mnie, mam miłe mieszkanie, serio, bo kawa jest już nudna, poza tym wypiłem dziś z milion.

-nawet nie znasz mojego imienia - wyknęła mu. palcem nawet w sam środek miłego torsu od którego ślina, orgazm, kisiel, ślina, ślina, orgazm za każdym razem się pojawia - zgwałcisz mnie i porzucisz! - dotknęła wierzchem dłoni czoła i uśmiechnęła się pod nosem. ah, drama to moje drugie imię, hyy.

- taki właśnie miałem zamiar - uniósł obie brwi - jestem tom, tommy, jak chcesz. a ty?

-wolę tomi - zrobiła krok w jego kierunku, bo miała ochotę sprawdzić jakich perfum używa, wąchając jego karczek, ale jakoś się opanowała. zamiast tego strzepnęła mu z ramienia jakiś pyłek, którego wcale a wcale tam nie było. ale każdy powód do macnięcia jest dobry - tiiu.

na początku nie zrozumiał o co chodzi, dopiero potem, pomyślał, że to pewnie jej imię.
- okej, skoro już znam twoje imię, mogę cię zgwałcić? - zapytał uśmiechając się całkiem łobuzersko, generalnie cały czas się uśmiechał.

-jasne - wymruczała całkiem zachęcająco i spuściła głowę, żeby widzieć co dzieje się w jej torbie, bo zapragnęła zapalić pinkiego teraz, w tym momencie. grzebała i grzebała, stojąc na jednej nodze, z torbą na kolanku, aż znalazła i i wsunęła papieroska w usta, czekając aż zapali jej z łaski swojej. nie laską. chyba, że potrafił. pozdro dla niego w takim wypadku!

pozdro xd
okej, on zrozumiał, bo studiuje prawo i jest całkiem rozumny, że tak to ujmę. wyjął swoją zapalniczkę z kieszeni i podpalił jej, by zaraz zrobić to również ze swoim papierosem, a palił marlboro, bo marlboro są kochane, gold, aha.
- to ten, chodźmyy y, chociaż gwałt w łóżku, hm średnio kreatywne - mruknął, dmuchając dymem w swoją grzywkę.

miała ochotę zmierzwić mu tę grzywkę, bo powiedzmy sobie szczerze kto nie miałby takiej ochoty widząc czejsa? no właśnie. ale tiiu była silna, aha i wcale jego grzywki nie zmierzwiła. zamiast tego zarzuciła torbę swoją skórzaną i boską na ramionko i wypuszczając waniliowym dym, wcale nie w tomaszową twarz stwierdziła, że niczego kreatywniejszego nie wymyślą i gwałt w ostateczności może być.

- w takim razie chodźmy, późno już - wcale nie było późno, tylko się napalił na gwałt, więc objął ją nawet ramieniem i poszli i zaczniesz u toma ;x

a jeśli nie zacznę, xddddd?

zaczniesz, bo cintia zawsze każe mi zaczynać xddddddddddddddddd

On przechadzał się tutaj, bo lubił romantyczne miejsca. Szedł i szedł tak sobie bez końca i bez celu.

a ona szła i dobiła do niego, spadła jej torebka i wszystkie paści jej się wysypały

Ona że jest dżentelmenem, pomógł jej to wszystko pozbierać. Spojrzał na nią i poznał dziewczynę z kawiarni.

- Hej, my już kiedyś się spotkaliśmy, prawda ? Uśmiechnął się szeroko.

zaśmiała się pod nosem - philip tak? - zapięła torebkę i poprawiła płaszcz od burberry ()

- Mhm. Uśmiechnął się. A Ty to zapewne Hilary. Miło mi poznać, osobiście. Ujął jej dłoń i pocałował ją w nią.

Przeszła obok nich.
- O hej, Hilary. Przeszkadzam? Dawno sie nie odzywałaś. Coś się stało?. A to kto? - spytała widząc faceta - twoj chlopak?

Spojrzał na dziewczynę uśmiechając się szeroko. - Jestem Philip. Przedstawił się zerkając ta przybyłą dziewczynę.

-o hej, Ash. nie to to. to chyba mój znajomy - uśmiechnęła się