suzi.

jeff w zasadzie najpierw się trochę ucieszył, że nie będą musieli iść, mogliby wtedy trochę hmm posiedzieć, albo cokolwiek, no ale już chyba zapóźno, by się wycofać. - och, to chodźmy, suzi! - zarządził i poszli, nie wiem,zacznij?

Mjeszkanie sąsiadów!

Przyszli Jeff z Suzi, chyba nawet zapukała, weszli, trochę na nią pokrzyczeli, ale teraz zamknęli powiedzmy w łazience, z farbą, Jeff'em i drabiną.
- Świetnie - westchnęła ciężko, siadając na pralkę, bo niespecjalnie wiedziala jak ma się za malowanie zabrać.

- eej, mówiłem już, że malowanie jest fajne? - spytał, stając przed nią, a może nawet tak pomiędzy jej nogami, no wjesz. odgarnął jej włosy z czoła, uśmiechając się jakoś tak trochę czule. pozdrawiam was ciule i te sprawy xd. - oni nas nie wypuszczą aż nie skończymy?

Uśmiechnęła się, jakoś tak sympatycznie? To znaczy Susannah generalnie jest sympatyczną istotą, ale to byl inny uśmiech, serjo. W każdym razie potarła czubkiem nosa o czoło Jeff'a, tak wyszło.
- Hm, tak sądzę, wyglądają mi na bardzo zawziętych - stwierdziła w końcu, kiedy zdołała opanować natłok uczuć związanych z bliskością Jeff'a.

- więc zostańmy tu na noc. to mógłby być prawie biwak, nie sądzisz? - zaśmiał się cicho (nie chciał, by sąsiedzi mysleli, że tamci się śmieją, miast pracować) i podrapał się po prawym ramieniu, mrużąć oczy. hej, naprawdę chciałby tutaj spędzić noc, jeśli z susannah.

Susannah jeździła na biwaki, a w zasadzie to na domki ze znajomymi i strasznie jej się to podobało. Oczywiście spanie w łazience pewnie nie będzie tak wygodne jak na łóżkach, ale jeśli z Jeff'em na pewno sto razy bardziej przyjemne.
- Zgoda! - uśmiechnęła się, unosząc niebieskie oczy, bo widzimy na załączonym obrazku, ku zalanemu sufitowi i zaśmiała się trochę, z siebie samej, jak tak myślę.

- ej, w zasadzie tak myślę.. - rozejrzał się dookoła, odsuwając się trochę od niej, by móc się skupić na mysleniu bla bla - że chyba niespecjalnie mamy jak pomalować ten sufit. bo zwykłym pędzlem nie da rady : d - zauważył. przypomniał mu się ten nie chlapiący wałek z mango zakupów, którego nie wiadomo czamu nie kupił ;c

Susannah pokręciła glową, bo skąd ona mogła wiedzieć, to oni obiecali kupić co potrzebne, a ona tylko oddała pieniądze.
- No świetnie - zeskoczyła z pralki, przyglądając się sobie w lusterku. Przeczesała delikatnie prawą dłonią włosy, by odwrócić się do Jeff'a - więc co robimy?

- hm - westchnął, zastanawiajac sie chwilę, czochrając swoje włosy, co stymulowało go do myślenia. - nie wiem - rzekł po chwili : d

Zasnęli!

więc przyszedł i chociaż miał starać się być cicho, to mu to niesspecjalnie wyszło i prawie spadł ze schodów. w kazdym razie zapukał, stwierdzając, że powinien już dostać klucze do jej mieszkania, by mogło się obyc bez pukania : d

No wjesz!!!! Susannah za to stała na balkonie, popalając woga, a z racji takiej, a nie innej, że usłyszała pukanie, wyrzuciła papierosa za barierkę i zaraz materializowala się przy drzwiach.
- Cześć Jeff, wchodź! - tym razem odbyło się bez jakichś konkretniejszych przywitań, bo tak? Owinęła się szczelnej kardigankiem, bo było jej zizizimno.

- taki właśnie miałem zamiar - uśmiechnął się do niej pogodnie i wszedł, rozsupłując swój szalik. miał każdego dnia inny szalik, dzisiaj na przykład czerwony. - jak tam? zimno strasznie.

- Łaaadny masz szalik - uśmiechnęła się szeroko, ale nie tak, że było jej widać ósemki, bo chyba nieszczególnie często uśmiechała się w ten sposób, prawda - w ogóle masz ładne szaliki! - zauważyła, kierując się powoli do salonu - wieeem, był otwarty balkon. Napijesz się czegoś? Właśnie oglądałam boski chillout, ale musiałam zapalić, bo ojciec mi napisał, ze za tydzień przylecą do mnie z mamą, zobaczyć jak sobie radzę i tak dalej - usiadła na kanapie, podciągając nogi pod brodę. Trochę tylko.

- to dobrze, czy źle? znaczy że przyjeżdżają.. mówiłem ogólnikowo, wszędzie jest chyba zimno - zauważył, a wtedy to chodziło mu głównie o dwór, bo w jego mieszkaniu było zawsze gorąco : d

I nie wiem, pogadali i poszedł, bo nie mam weny jak tak patrzę.

o mamo, jaki on fajny, wzial wino i chcial wziac tez do tego wina kilka pomaranczy, ale ulozyl z nich taka ladna gore w koszyku z owocami na kuchennym stole, ze bylo mu szkoda ja niszczyc. chociaz melanie pewnie i tak ja zniszczy :c zapukal, opierajac sie o sciane bokiem, starajac sie nie upuscic butelki.

susannah, w swojej ulubione kratkowanej sukience, którą ja osobiście uwielbiam, siedziała w kuchni, przygotowując sałatkę. własnie to wymyśliła, a na cokolwiek innego było za późno; poza tym nie jadała mięsa, a jedyna książka kucharska, którą posiadała to 'potrawy mięsne świata' czy coś w ten deseń, dostala na urodziny od swojego byłego. w każdym razie, trochę się denerwowała, ale nie ukroiła z tego powodu palca. odłożyła nóż i umyła ręce, by skierowac się w stronę drzwi, kiedy już oczywiście usłyszała pukanie.
- czeeeeeść, wejdź - uśmiechnęła się, nawet dosyć promiennie i uniosła nieco na palce, by pocałować jeff'a w policzek.

to dobrze, ze nie ukroila sobie palca. przypomnialo mi sie, jak moj swietej pamieci tristan ucial sobie palca xxxd jak cos tam gotowali z kims tary chyba
- suzi! mam wino, pachniesz ogorkiem..- zauwazyl, usmiechajac sie. gdy tylko udalo mu sie wejsc (nie wywrocil sie w progu nawet) odstawil wino na niestabilna komode w przedpokoju i czesciowo rozsuplal szalik. czesciowo, gdyz do konca nie zdazyl, bo zaraz podszedl do sus, ujal jej twarz w dlonie dwie i pocalowal ja w usta, uznajac, ze to bedzie lepsze przywitanie niz cmokanie sie w policzki. - ladnie wygladasz, chcialem powiedziec, ze dawno sie nie widzielismy, ale to przeciez nieprawda...
zaraz sprobuje pisac polskie znaki, obiecuje

była w zasadzie trochę zaskoczona, tym, że jeff ją pocałował, ale nie zemdlała na szczęście z tego powodu, tylko przemieściła się do kuchni, by stwierdzić, że sałatka jest już gotowa. zgarnęła miskę i zaniosła ją do salonu, stojąc teraz może koło kanapy i czekając, aż jeff się rozbierze. z kurtki oczywiście.
- właśnie. przepraszam, że tak sobie poszłam, ale twierdziłam, ze uda mi się zasnąć. to znaczy wtedy byłam zmęczona, teraz już mi przeszło - wyjaśniła, uśmiechając się delikatnie i uwydatniajac przy tym dołeczki.

coś tam i poszedł

biedny twój kot numer jeden. w każdym razie susannah otworzyła drzwi i wpuściła jeff'a, nachylając do cynamona, który chodził pod ich nogami. pogłaskała go jakoś wyjątkowo czule i zabrała się za rozbieranie plaszcza.
- napijesz się czegoś? oh, jak tu ciepło - stwierdziła, podchodząc do grzejnika w salonie. chyba nieco przesadziła, ale trudno, lepiej ciepło niż zimno. zasłaniała roletky!

wcale nie biedny.... :c jeffrey kiwał się chwilę w przód i w tył, przygladajac się tyłkowi sus, ktory by chętnie schrupal, jak ja całą. - nieee, zaraz idę. nawet się nie rozbieram.. - pociagnal nosem, po którym się też podrapal. i już się nie kiwał. - faktycznie cieplo.

- ahaaa, no okej. to odezwij się do mnie jeszcze w sprawie wyjazdu, jutro też pewnie nic konkretnego nie będę robiła - mruknęła i wzięła cynamona na ręce, napisał, ze wzięła go za rękę. stanęła w przedpokoju i to byłoby na tyle z serii sus i jej czynności.

- no. odezwe sie na pewno. do jutra - powiedzial, cmoknął ją w prawy policzek i poszedł, dobranoc. trzymaj kciuki za pana od komputera jutro..;d

okej, będę trzymać :dd! poszła spać.

ej bo ja nie wiem, czy oni już wrócili, ale powiedzmy, że tak xd w takim razie jeffrey przyszedł do suzi, by odnieść jej jakieś majtki, czy cokolwiek. to chyba nie były majtki, raczej stawiam na cokolwiek. zapukał więc i rozsupłał szalik, ciągając nosem, bo była spora różnica temperatur pomiędzy dworem i klatką schodową.

susannah pokręciła się na łóżku, bo w zasadzie to już spała, nie mam pojęcia dlaczego. podniosła się z łóżka i powędrowała do drzwi, by zaraz też je otworzyć.
- jeffrey - uśmiechnęła się sennie i wsparła dłońmi na jego ramionach, by pocałować - weeejdź - odsunęła się na bok.

- wyglądasz... sennie, może lepiej przyjdę jutro? - spytał nieco zaniepokojony. co jak co, ale narzucać się jej nie chciał, a już na pewno nie miał zamiaru przeszkadzać jej w spaniu, czy jakiejkolwiek innej formie odpoczynku. podrapał się po skroni i mimo wszystko wlazł do środka, wcześniej wycierając buty o wycieraczkę z kogucikiem, uśmiechnął się niepewnie.

- niee, no coś ty, wchoodź - powiedziała i nawet pomogła mu z rozwiązywaniem szaliczka. odłożyła go na komodę, myśląc, że musi jeff'owi jeszcze jakiś ukraść - herbaty? bo ty nie pijasz kawy o tak późnej porze, prawda? - uśmiechnęla się, uwydatniając przy tym urocze dołeczki i splotła ręce za sobą. miała na sobie tylko jakąś przydużą koszulkę, bo skąd mogła wiedzieć, że ktoś się przyczołga...

- święta prawda. ale chyba obejdzie się i bez herbaty, nie będę ci robił kłopotu, poza tym pewnie zaraz sobie pójdę, bo jest raczej późno i tak dalej. co tam, suzi? - spytał i wyciągnął dłoń w jej stronę, by odgarnąć samotny kosmyk włosów z jej policzka, z ucho, a przy okazji po tymże policzku ją pogłaskać wierzchem dłoni, raczej bardzo czule i w ogóle fajnie.

uśmiechnęła się, bo gest jeffa był zupełnie miły i przyjemny, bo ona potrzebowała czułości. była niedopieszczona, hihi.
- to żaden kłopot, jeff. wchodź, nie będziemy tak tu stali - i ujęła jego dłoń, by skierować się teraz do salonu, idealnie wysprzątanego, bo dziś po południu, stwierdziła, że wszystko umie i posprzątała.

- jaki porządek! szkoda, że moja siostra tak nie sprząta - westchnął ciężko, siadając na sofci. i chyba miał nadzieję, że susannah usiądzie gdzieś blisko, a nie na drugim końcu pokoju. - ale przynajmniej zajmuje się załatwianiem sprzątaczki i całą resztą. hmmm...... .. ..

- wolę sama sprzątać. nie chciałabym żeby ktoś dotykał moich rzeczy, jeszcze niepotrzebnie zrobiłaby bałagan w moich notatkach, pracach, nieee to nie wchodzi w grę - opadła obok, wedle życzenia, obciągając uprzednio koszulkę. teraz oparła policzek na ramieniu jeff'a i przymknęła oczy.

- dokładnie! muszę się nieźle powstrzymywać, by nie urwać melanii główki, za to, że przekłada moje notatki w poszukiwaniu tych swoich durnych romansideł z kiosku. - wspaniała lektura do kibla : D jeff cmoknął sus za uszkiem, w jakiś magiczny sposób, i sam też przymknął oczy, wzdychając. - wiesz co, suzi, chyba się trochę zakochałem. - ojacię;o

była nieco...zdziwiona? i chyba szybciej zabiło jej serduszko, choć myślała, że jeffrey pewnie powie coś w stylu rudej; zakochałam się, taaaak w kim, w tym krzaku, yo.
- taaak, w kim? - zapytała, mimo wszystko, nie mogąc powstrzymać swojej ciekawości. przemieściła się nieco tak, by teraz móc spojrzeć na jeff'a z brwiami uniesionymi do góry, bo jednej nie umiała.

jeff liczył na to, że obejdzie się bez takich głupich pytań, bo odpowiadanie na takie o wydało mu się z leksza kłopotliwie, tak więc tylko uśmiechnął się nieznacznie i mruknął jakieś wymijające i nie do końca wyraźne 'nieważne', by potem się podnieść z kanapy. - chyba powinienem już iść - stwierdził.

susannah zamknie się teraz w sobie, bo będzie obwiniać się, że wystraszyła jeffa i tak dalej. wstała jednak i obciągnęła po raz kolejny koszulkę.
- mhm, jasne - wydukała jakoś niespecjalnie entuzjastycznie, spuszczając wzrok na stopy.

jeffa jednak wzięło, chociaż chciał wyjść bez jakichś większych pożegnań, bo miał problemy w sstosunkach damsko męskich przez swoją byłą dziewczynę, ale nie wiem czemu, bo nie chce mi się myślęć. no w każdym razie podszedł do niej i ujął w dłoń jej podbródek, by go nieco podnieść i popatrzeć jej w oczy.. . .głęboko i szeroko.... . to znaczy tylko głęboko... - suzi, jutro daj znać, jeśli będziesz miała czas, dobrze? bo dziwnie się czuję, gdy nie widuję cię codziennię - powiedział, a potem pocałował ją w usta, niby krótko i przelotnie, ale jednak ływ peszyn end coś tam, a potem poszedł i zostawił szalik : d

a suzi poszła płakać, bo to tylko ona i nie spodziewajmy się po niej zbyt wiele!!!! czuła się jak ostatnia frajerka i tak dalej............

susannah leżala przed telewizorem i oglądała ha dwa o!!!!!! miała na sobie jakieś krótkie, białe szorty i tyszert z hello kitty. w zasadzie aż tak bardzo jej nogi nie bolały i pewnie obejdzie się bez masaży, ale cieszyła się, że zobaczy jeff'a. z drugiej strony powoli się do niego przyzwyczajała, co niespecjalnie jej się podobało ;<

jeffrey nawet miał nadzieję, że obejdzie się bez masażów, bo nie był żadnym masażmenem, chociaż każda okazja na podotykanie gładkiego i szalenie przyjemnego ciała sus była dobra. zapukał do drzwi trzy razy, a potem jeszcze raz, uśmiechając się do jakiejś starszej pani, która akurat wracała z kotem za spaceru.

susannah podniosła się z kanapy i poprawiła spodenki, które przekrzywiły jej się w sposób pauliny, to jest bylo widac pół majtek, yo. teraz jednak, wszystko było w jak najlepszym porządku, uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze, a chwilę potem już do samego jeff'a.
- czeeeeść - powiedziała i wzniosła się na palce, by pocalować go w usta, tak jakoś wyszło, że nawet trafila.

- cześć, suzi, jak twooje nóżki? - spytal, uśmiechając się do niej szeroko i wszedł do śśrodka, by potem powiesić kurtkę i wprosić się do salonu, a ja idę na ostry dyżur!!

- dooobrze, to był tylko taki pretekst żebyś przyszedł - uśmiechnęła się przebiegle i opadła na stoliczku, zakładając nogę na nogę. nogi miała gładkie, żeby było jasne. dziś jak byłam u chło w szatni wtedy z tym wzrostem i cyckami co ci pisałam, to sie zastanawiali czy sobie depiluje krocze, czy nie, czy chodze na woskowanie, yo.

- spryciara! mogłaś zawsze wymyślić jakieś zepsute rury w łazience, albo coś. chociaż wcale nie znam się na hydraulice... - podrapał się za uchem, siadając na kanapie, która była zupełnie wygodna i fajna, jak zauważył. - masz fajną kanapę, wieeesz?

- wiem, często śpię tutaj, to znaczy jak zasnę nad książką czy coś takiego. trochę rano mnie wtedy bolą plecy, bo to z reguły nie jest żadna wygodna pozycja w sensie leżenie - podciągnęła nogi pod brodę i objęła je rękami - chcesz coś pić? pewnie zimno jest, hm? wypiłam chyba trzy kawy jak wróciłam z lodowiska ;<.

- wolę spać na podłodze, niż na kanapie - wyznał jej, taki krejzol z niego, prawie jak z samer i nejta. - hm, chyba obejdzie się bez picia, to znaczy.. nie będę ci robił kłopotu i tak dalej, chociaż w zasadzie i tak nie mam ochoty. umiesz dobrze jeździć na łyżwach?

<3
- taaaak, w zasadzie kiedyś moim wielkim marzeniem było zostać łyżwiarką, ale zawaliłam sprawę, kiedy miałam te osiem, dziewięć lat i powinnam dużo trenować. wolałam spotykać się z koleżankami, no wiesz. ale teraz nie żałuję, to zbyt duże poświęcenie. no, ale jak będziesz coś chciał to mów, dziś nawet zrobiłam zakupy i zapłaciłam część rachunków. nigdy nie sypiałam na podłodze, pewnie jest zimno i zaraz byłabym chora ;< - wcale nie, sypianie na podłodze jest fajne, susannah się nie znała. oparła łokcie na chudych kolankach, a podbródek na dłoniach, przyglądając się z zainteresowaniem jeff'owi.

- co ty, jesteś chyba głupia, jak się leży na dywanie, to wcale nie jest zimno. jak chcesz, to mogę dzisiaj u ciebie zostać na noc i razem prześpimy się na podłodze, xd - to prawie niemoralna propozycja, ale jeff naweet nie zauwazył. - chyba każda dziewczynka chciała być kiedyś łyżwiarką albo baletnicą.. - ja chciałam być primabaleriną xd