place de la concorde

Usytuowany na wschodnim krańcu Champs Élysées, w osi ogrodów Tuileries na powierzchni 8 ha. Powstał w latach 1755-1775, był miejscem ważnych wydarzeń historycznych. Początkowo nazywany był Placem Królewskim.
W czasie Wielkiej Rewolucji zniszczono pomnik Ludwika XV, a od listopada 1792 do maja 1795 plac nosił nazwę Placu Rewolucji. Tutaj właśnie ustawiono gilotynę, na której ścięto m.in. Ludwika XVI i królowę Marię Antoninę, ogółem w latach 1792-95 zginęło tu przeszło 1300 osób.
Pośrodku placu wznosi się obelisk z czerwonego granitu pochodzący z jednej ze świątyń Luksoru. Jest to autentyczny obelisk staroegipski.
Od Placu Concorde odchodzi wzdłuż Sekwany spacerowa aleja Cour la Reine.

tak więc.
olivier kucał gdzieś sobie, sierotnie, i palił papierosa, wpatrzony w swoje kolana. kucanie mu się znudziło, więc usiadł, uuhu!

hilary usiadła obok niego i wyciągnęła papierosa z torebki, podczas poszukiwań zapalniczki okazało się ze jej nie ma

-Masz ognia? - zapytała

wybacz tempo, aleee mamy nową kartę do cyfrowego polsatu i coś się jebie i muszę tam siedzieć <3
z początku chciał mruknąć jakieś niemiłe 'nie', w związku z tym, że stukał smska do samer i tak dalej, generalnie nie miał zbyt dobrego humoru, ale skoro sam palił to nie wypadało. obejrzał się w stronę głosu, zauważył nogi, CAŁKIEM FAJNE nogi, a potem uśmiechnąl się i podniósł głowę.
-huummm, ognia, owszem.
i to by było na tyle, trzeba poprosić jeszcze; d.

luz blus xD
popatrzyła na niego, zauważyła że koleś nie ma zbyt dobrego humoru. zrozumiała że jeśli chce ognia musi o niego poprosić, a prosić nie lubiła, przełknęła ślinę bo nie bardzo wiedziała że prośba przejdzie jej przez gardło
-Więc? Dasz ognia? - zapytała z trudem bo z trudem ale cieszyła się ze nie zaczęła sie jąkać

-jeżeli tylko usiądziesz, nie mam tak długich rąk-mimo wszystko się uśmiechnął, wcale nie niemiło, a całkiem przeciwnie, to jest krejzi i seksy, haha. wyciągnął z kieszeni rurek, przedniej, zapalniczkę, w panterkę zippo.

Usiadła obok niego i nachyliła się z papierosem w ustach, w sumie podobała jej sie ta zapalniczka w panterkę, pomyślała że jak tylko znajdzie chwilę czasu to kupi sobie taką zwłaszcza że swoją gdzieś posiała

podpalił jej papierosa, bolał go kciuk, booo nie wiem, pokroił sobie jak robił kanapkę xd ale nie miał plasterka, krwi tez nie miał, to tylko takie wyimaginowane problemy.
-proszę-rzekł, zupełnie zainteresowany dziewoją-swoją drogą olivier.

-hilary - odpadła z uśmiechem, chłopak jakby trochę zluzował ... teraz miała wrażenie że jest całkiem sympatyczny
-Co za dzień - wymamrotała prawie do siebie, jednak ledwie bo ledwie ale dało się ją usłyszeć

może sympatyczny jakoś umm wybitnie nie wydawał się, ale bez strachu, nie pogryzie. i tak nie był jadowity. spojrzał na profil hilary i pomyślał, że ma uroczy nos i gdyby byl kobietą, to sam by taki chciał mieć, ahe. zastanowił się też, czy ten pierścionek na jej palcu to od narzeczonego, czy kupiony na urodziny, egoistycznie, czy może od mamy, oblizał spierzchnięte usta i wrzucił zapalniczkę do kieszeni kurtki.
-całkiem fantastyczny, lubię słońce-stwierdził więc-chociaż jeszcze bardziej zimę, zazwyczaj latem mam ochotę wyjechać do drewnianego domku w himalajach zawalonego śniegiem, a zimą na hawaje, cóż.

-zmienność gustów - szepnęła, zauważyła że patrzy na jej pierścionek, instynktownie zaczęła się nim bawić.
-Ja zawsze lubię zimę - odparła po chwili - bo ... bo bo nie wiem czemu, ale jest fajna - zaczęła bredzić

-więc jedź ze mną w himalaje-uniósł brew, prawą, przyglądając się teraz bez skrępowania jej prosto w huh, oczy, nawet nie w biust, chociaż miała ponętny, haha-mówię poważnie. uprzedzając twoje pytanie, nie jestem gwałcicielem, pedofilem, nie wywożę dziewcząt do burdelu też.

uśmiechnęła się - skąd mam mieć pewność że nie? - zapytała z uniesioną brwią, zaciągnęła sie drazniącym dymem.

-huh, możemy iść na pierwszy lepszy posterunek i przejrzeć moją kartotekę-zaśmiał sie, miło, zacierając swój poprzedni wizerunek tudzież pierwsze wrażenie, przynajmniej mam nadzieję-to znaczy wiesz, nie nalegam, wcale nie krążę po ulicach, namawiając kogo popadnie na himalaje-spojrzał skromnie na swoje kolana, które notabene miał zgięte i w górze xd taka pozycja, wiadomo-więc naprawdę, rozumiem.
;c

-dobra, nie wiem czemu ale Ci wierzę, i ok pojadę z Tobą w Himalaje - uśmiechnęła się i zgasiła papierosa

-serio?-ucieszył się, ja tez bym się ucieszyła-to znaczy, huh, wiem, że wcale się nie znamy i tak dalej, ale wiesz, naprawdę jestem fajny i tak dalej i jestem pewien, że możemy jeszcze się poznac, jakkolwiek by to nie brzmiało, przepraszam, jeżeli za bardzo się cieszę czy coś w ten deseń, wiem też, że za dużo mówię, ale naprawdę no, cieszę się, to kiedy jesteś wolna?

-Wolna? - zapytała jakby to było dziwne - och ja zawsze jestem wolna - uśmiechnęła się - i spoko, ty gadasz dużo ja mało, jakoś to się ureguluje

-równowaga we wszechświecie, pachnie anandą margą-takie hobby olka, filozofia, moje też zresztą, pomyslał, że hilary ma ładne włosy i schylił się, odgarnął jej za ucho-co powiesz na jutro? załatwię sprawy na uczelni, poza tym weekend i tak dalej, myślę, że byłoby fajnie.

zaśmiała się, czyżby wszyscy wiedzieli że lubiła gdy ktoś bawił się jej włosami? - Sądzę że to dobry pomysł

-fantastycznie, że się zgadzamy. gdybym spotykał same kobiety takie jak ty, to naprawdę byłbym szczęśliwym facetem-po raz kolejny się uśmiechnął, chyba się podlizywał, a może to miłość od pierwszego wejrzenia? kay, jokin.

po raz kolejny się zaśmiała - a nie jesteś szczęśliwym facetem - zapytała, i gdy tylko skończyła, zaraz pożałowała, bo to przecież mógł być temat dość trudny, z resztą jeszcze sie nie znali (no prawie wcale) ...

-niestety, ostatnio dużo rzeczy mi to utrudnia-wzruszył ramionami, odrywając wzrok od jej ramion, FETYSZ, i spojrzał przed siebie, melancholijnie-a ty, moja droga hilary, jesteś szczęśliwa?

wzruszyła ramionami, w sumie nie wiedziała czy jest szcześliwa - i tak i nie, wiesz właściwie to zależy od dnia, ale cóż, sam fakt tego że nic nie robię całymi dniami tylko mnie pogrąża - spojrzała na niego zza grzywki

-studiujesz?-zainteresował się więc-mogę ci znaleźć jakieś zajęcie. nie ma kto mi sprzątać.
hahahaha ; d.

-ha, ha ha - mruknęła - odpowiada mi mój obecny stan - na chwilę aktualną zrobiłam sobie rok przerwy od nauki, przynajmniej mam czas na przemyślenia i wybacz aż tak zdesperowana nie jestem żeby sprzątać - odparła udając urażoną

-żartowałem, wybacz-bo myślał, że serio się obraziła. zmarszczył brwi trochę też-skoro tak, to jednak chyba zdecyduję się na gosposię, albo hotel, nie mam żyłki do sprzątania. a co studiowałaś więc? albo masz zamiar, nie wiem.

-mam zamiar, dziennikarstwo - odparła z uśmiechem, - oh no dobra może czasem wpadnę i pomogę Ci w domu - uśmiechnęła się >>Co ja do cholery wygaduje?! << - pomyślała

-nie, nie musisz! nie, to brzmi jakbym szukał pomocy domowej na ulicy, wybacz, ale podziękuję-roześmiał się jakoś tak yy nie wiem i ine wiem też, ale dalej to dał jej swój numer i uciekł ;< bo ja spadam, całuski1

baju spojrzała na małą karteczkę z numerem oliviera >>co za dzień << pomyslała i odeszła

siedziała oparta o barierkę tę tamtą na rysunku i czytała książkę, jedząc żelki haribo, koniecznie misie. en general wybierała te białe.

ojej, we francji nie mają wolne, więc wracał z uczelni, w swoim zajebistym polo lacoste i śpiewał hey jude, pod nosem.

właśnie słucham hej dżud ;3 kocham beatlesów
podniosła głowę i uśmiechnęła się, spoglądając na niego ukradkiem i odkładając książkę na bok bo powiedzmy że wcześniejsze posty to było de sejm stori chyba, że chce ci się zaczynać wszystko od początku w nowej scenerii, bo mi to w sumie chyba wszystko jedno.

ej już mi sie psuje humor, to znaczy, że zaraz skończy mi się weńcza ;x
podszedł do niej, bo miała ładne włosy. to znaczy najpierw oparł się o barierkę i spoglądał na nią kątem oka.
- co to za książka? - zapytał, średnio inteligentnie, obciagając :3 koszulkę.

nie trać wenki, łap ją za peniska, żeby nie uciekła!
-hm? - nie zrozumiała co do niej mówi bo a) siedziała, a on stał b) mówił niewyraźnie i c) wymyślę potem. podniosła się i otrzepała ciemne rurksony i odruchowo przeczesała włosy palcami. książkę i żelki zostawiła na skórzanej kurtce na chodniku.

przełaziła przez plac, mijając faceta, który w poprzednim życiu prawie zabił gaspa.

tego od kota? jezu, jezuu <3 retrospekcyjne forum
szedł powoli z rękami w kieszeniach i camelem w ustach i wyglądał zegzi jak na awatarze.

buzi dla mieśniaka ;3
dominik, gdyby posiadała kieszenie, na pewno nie machałaby rączkami, brzecząc dziwnymi etnicznymi a bit bransoletkami jak robiła teraz właśnie. spojrzała dziwnie na tego faceta i kota, który ocierał się o jego nogi <3

atam nogi, o kroczę przecież. nie widzisz?
żerom również obserwował tę orientalną scenkę rodzajową i tak się zapatrzył, że wpadł na dominik. mam nadzieję, że nie spalił jej włosów papierosem.

- jezu, uważaj. - mruknęła, ale w gruncie rzeczy nie poznała żeromiastego, bo patrzyła na kota, który bardziej przypominał tygrysa, ocierającego się o krocze mięśniaka! urósł od ostatniego razu ;3 dopiero potem zreflektowała się, że to żerom, bo miał skłonności do przypalania jej ramion. więc ocknęła się tuż po zbliżeniu z rozżarzoną końcówką jego papierosa. pisnęła, jakby, pocierając świeżą rankę.

-zajebiście - mruknął, patrząc na jej ramię. to chyba było jego ulubione słowo na każdą okazję. znaczyło równocześnie 'cześć' jak i 'spierdalaj'. dowolna interpretacja. strzepnął popiół i uśmiechnął się do dominik - młoda! (nie kwestionuję tego iż teoretycznie była od niego nieco starsza xd)

co sugeruje rubryczka ejdż.
- znowu to zrobiłeś. - mruknęła i rzuciła jakąś monotonną uwagę na temat swojej delikatnej skóry i kąpieli w oślim mleku jak kleopatra, xd. wyciągnęła papierosa z jego usta, rzuciła na chodnik i zgasiła podeszwą.

-znowu to zrobiłaś! - powtórzył, patrząc na zgniecionego camela jak na rozjechanego kota. oczywiście nie kota mięśniaka, nie nie. życie było mu jeszcze miłe, nie chciał kończyć jak gasp. przepraszam? roześmiał się a propos wzmianki o delikatnej skórze i uszczypnął ją w przedramię.

- jesteś strasznie zabawny. - warknęła, masując obolałe przedramię. umrze, myślę. oparła się o niego jednym ramieniem.

zgarbił się i oparł czoło o jej czółko, robiąc cyklopa. było mu dzisiaj wyjątkowo wesoło, nie wiem dlaczego. skręty?
-zajebiście - powtórzył, nie nie zaciął się. taki nawyk. wiesz tik tak nerwowy.

- masz ciężką głowę. - stwierdziła, marszcząc nos. co za celna uwaga. pachniał jej ulubioną mieszanką. mianowicie trawa i jakiśtam perfum.
a ja słucham czelsi dager<3

a ja fristajlo <72474
-a ty wielki tyłek - zauważył niekoniecznie trafnie, dźgając ją w lewy pośladek. odsunął się, patrząc na nią z przechyloną głową. grzebał w tylnej kieszeni opadających z tyłka rurek, niby podtrzymywanych paskiem bossa, ale chyba tylko na pokaz, bo i tak wystawały mu bokserki w rekiny i wyciągnął z niej (kieszeni) paczkę cameli. obracał ją w dłoniach.

- spieprzaj. - przecież żadna z nas nie lubi słuchać uwag na temat wielkości swojego tyłka nawet jeśli jest rzeczywiście ogromny ;c 'mhm'. wzięła paczkę jego papierosów (wcale nie wzięła mu, pozdro elo elo majkel) i wyciągnęła jednego camela, wolną dłonią grzebiąc w prawej kieszeni jego spodni, bo zazwyczaj nosił tam zapalniczkę.

skorzystał z jako takiej okazji i przyciągnął ją do siebie i swojego krocza, które chętnie by się z nią skonfrontowało, bo nie jestem pewna co do tego czy jest prawiczkiem czy nie i jeszcze trochę nad tym pomyślę. dam ci znać! trzymał dłonie na jej tyłku i patrzył jej w oczy.
-czego tam szukasz, mała?

- zapalniczki, bo raczej nic innego tam nie znajdę. - odparła oschle, myślę, patrząc mu zarazem w oczy. ale uwierz, romantyczne to raczej nie było. i znalazła zapalniczkę, zippo o dziwo. myślała, że będzie jednorazówka w pieprzące się świnki albo coś takiego.

ale jerome się co nieco wyrobił i zadowolony z siebie i tego, że ją zdziwił postawił kołnierzyk swojego pasiastego błękitno-białego polo. wyjął jej zapalniczkę z ręki i pokłoniwszy się uchylając nieistniejącego kapelusza mruknął - pani pozwoli - podsuwając zapalniczkę do papierosa, którgo dajmy na to zdążyła załadować do ust. level1!