boisko

- jesteś abstynentką dzisiejszego wieczoru? łał - powiedział z zapałem, po czym parsknął smiechem. ogólnie to był na nią napalony, tak samo jak kaloryfer na jego brzuchu żyjący już własnym życiem, chociaż nie mam pojęcia, co chcę przez to powiedzieć. w każdym razie położył ciepłą dłoń na jej zimnym ramieniu, by sprawdzić, czy nie zmarzła, po co miał się pytać i język marnować, skoro mógł sobie ją dotknać i pomacać, mrumru. - zmarzłaś - stwierdził.

-tylko trochę, możesz mi w sumie oddać swoją koszulkę-rzekła bo całkiem chciała sprawdzić, czy jego kaloryfer umie już także mówić. to byłoby całkiem śmieszne, mogłaby go porwać, wystawiać w cyrku i zarabiać na tym całe krocie! a potem się z nim kochać, z martinem,nie kaloryferem, na cholernej trampolinie. żeby uwiarygodnić swoje dramatyczne zeznania potarła dłońmi i swe chłodne całkiem faktycznie ramiona.

zjął więc koszulkę, prezentując kaloryfer razem z mięśniami. nie skomentował faktu, jak teraz mu jest zimno, na jego ciele automatycznie pojawiła się gęsta skórka. podał jej koszulkę, przesiąkniętą jego zapachem i uśmiechnął się nonszalancko.
- tylko mnie nie zjedz wzrokiem, bo będę musiał się odwdzięczyć.

-odwdzięczaj-mruknęła tylko w odpowiedzi i założyła ową jego koszulkę, przy okazji sprawiając, że jej milutki kucyk zmienił się w gniazdo i tak dalej, a grzywka spadła na jej głupio się szczerzącą twarz.-droga wolna.
nie mogła ie zauważyć, że martin i jego koszulka fantatastycznie pachnał/pachnieli xd? tak mrr, męsko, prawie jej stanął jej psychiczny penisek. znaczy kisiel w majtkach i te sprawy xdd

- oho, skoro jesteś taka chętna do wymiany koszulek! - roześmiał się, pożerając ją wręcz spojrzeniem, tak jak to ją zapewnił. - droga wolna, kotku - wymruczał takim męskim, uwodzicielskim głosem i położył się na trawie, a źdźbła wbijały mu się w łopatki. przejechał prawą ręką po trawie, za chwilę napotykając dłonią kolano szopi, na którym to położył swoją wielką dłoń, mr, hau, kukuryku.

-mr. sugerujesz, że i ja mam się tu rozebrać?-nie sugerował, rzecz jasna. aczkolwiek przysunęła się do niego nieco i wpatrzyła w jego profil. jego dłoń na jej chłodnym kolanie była w tym wszystkim całkiem przyjemnym, nawet bardzo przyjemnym akcentem, wśród śpiewu cykad i zdychających chińskich biedronek, które sprowadziły się do europy z jakąś pieprzoną plagą.

- odbieraj to, jak chcesz, shopie - wzruszył ramionami, gładząc kciukiem jej skórę na kolanie i przesuwając dłoń na jej udo. czuł się całkiem uszczęśliwiony faktem, że mu pozwola robić różne ciekawe rzeczy, więc zastanowił się, co jeszcze pozwoli. postanowił spróbować i przetestować ;3.

a ona była całkiem wściekła na samą siebie, więc też skora odreagowywać całe to zamieszanie wywołane jej niezdecydowaniem na różne sposoby, a siedzenie na trawie z ręką martina na udzie było jednym z tych sposobów, więc mu pozwoliła, opierając tylko głowę na jego ramieniu.

- szopiiiiiii? - zapytał, odkrywając z zażenowaniem, że zrobiło się całkiem mydlanie i romatnycznie, łącznie z tym niebem wysypanym gwiazdami i księżycem oświecającym ich twarze. postanowił jednak z tego skorzystać, może będzie mu łatwiej ją przekonać, by dała mu się przelecieć.

w zasadzie nie musiał jej przekonywać.
-czego?-uniosła brew i wydobyła z torby paczkę papierosów, podpalając sobie następnego. w zasadzie chodziło jej głównie o to, że martin był wyjątkowo przystojny&akurat się nawinął, więc w sumie mogło być, jakby się tak głębiej zastanowić, wyjątkowo przyjemnie.

nachylił się nad nią jakoś tak bardziej, wyjął z jej ust papierosa, by wsadzić go do swoich i się zaciągnąć. po czym pocałował ją, wydmuchując dym do jej ust i błądząc jedną dłonią po jej plecach, a drugą wciąż trzymając papierosa.
- hm, to? - stwierdził ironicznie, kiedy oderwał się od niej i wrócił do poprzedniej pozycji, by znów się zaciągnąć.

-spadaj-mruknęła, patrząc tęsknie zarówno na jego usta jak i papierosa. bo to była taka zabójcza mieszanka, taka o, której właśnie najbardziej potrzebowała. biedna sophie, jakoś musiała odreagować, tak? oczywście, że tak.

- mam spadać, szopi? - zapytał, nie drgnął mu ani jeden mięsień, wcale nie robiła na nim wrażenia. wiedział, że gdyby chciał, to już dawno robiliby to tu i teraz na tej trawie, ale wcale nie był taki, żeby wykorzystywać biedne dziewczęta. w głębi duszy wciąż wolał słuchać mozarta i pisać smutne wiersze.

jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaasne.
a ona była calkiem podobna do tej pipki z jeziora łabędziego, z tym,że nie nosiła baletek i nie umiała piruetów. zaraz, coo?-.-
-ajk chcesz, możesz nawet odlecieć-rzekła i poprawiła jego koszulkę w której, nie zapominajmy, ciągle jeszcze siedziała. a zaraz potem wyłożyła się całkiem wygodnie na trawie, nawet na niego nie patrząc, z dłońmi pod karkiem i przymkniętymi powiekami. chyba zaczynała robić się senna. a może tylko jej się wydawało,hm.

- okej, tylko oddaj mi koszulkę, bo ją brudzisz - powiedział. to nie była kwestia tego, że ją brudziła, chodziło głównie o to, że naprawdę było mu już zimno, ale był zbyt dumny, by się do tego przyznać. położył się obok niej na boku i przyglądał jej się z góry. nie mógł się powstrzymać, by nie odgarnąć włosów z jej twarzy.

-nie ee e-rzekła mu na to i ziewnęła całkiem uroczo, jak te głupie, wkurwiające misie z kreskówek, tylko ładniej. nie, no dobra, jakiś tam bohater z kreskówek ziewał tak uroczo,no nie? bo nie pamiętam kto;c otworzyła jedno oko i przez chwilę na niego patrzyła tym wzrokiem naćpanej sowy, czy coś-jeśli ci zimno, możesz, hm, pobiegać chwilę. albo zanieść mnie do domu i zabrać swoją koszulkę. nie chce mi się wstawać.
naprawdę jej się nie chciało, to w końcu cała sophie, prawda?
tak, pytanie retoryczne jak najbardziej.

westchnął cicho i boleśnie, zanim to nie przyssał się do jej warg i nie przycisnął jej do siebie instynktownie, ponieważ wydała mu się jedynym godnym zauważenia źródłem energii, prawie jak żywy kaloryfer! wsunął dłoń pod jej koszulkę, wędrując ludzikiem z palców aż do wyżyn, haha, czyli cycek, nie nosiła stanika, co zauważył z zadowoleniem.

no raczej nie, miała fajne cycki, jak najbardziej, małe i elo, więc stanik był jej w sumie potrzebny na chujka w kapeluszu.
uśmiechnęła się do jego ucha.
-cieplej ci?-zapewne tak, pewnie już mu stał i w ogóle, cholerny, stuprocentowy facet. już przewidziała, że tej nocy, oczywiście, jeśli wylądują w łóżku, będzie jęczeć całkiem głośno. naprawdę, musiała się wyżyć, a on był,oh, takim miłym potencjalnym obiektem wyładowywania uczuć.

- nie - odparł, choć rzeczywiście, przeszły po nim gorące dreszcze. odsunął się od niej, wziął od niej swoje rączki i wstał, otrzepując spodnie od trawy. - ja, hm, muszę już iść szopi - stwierdził, zerkając na podświetlaną tarczę swojego sportowego zegarka. - zobaczymy się jutro, czy coś, napiszę do ciebie, okej?
i wcale nie czekał na odpowiedź, bo poszedł i ja też muszę iść, papatisimio.

-nieokej!-parsknęła za nim, w sumie całkiem usatysfakcjonowana i tak. no, i zebrała tyłek, po czym, w męskiej koszulce, przeszła te parę przecznic i zniknęła u siebie, branoooooooooooooooooooooooooooz.

siedziała na boisku i rysowała szkolny budynek, tak ją jakoś naszło. dodam iż miała nos ubrudzony węglem, którym kreśliła kolejne kontury hali sportowej na przykład. obok niej stała butelka soku z mango i kieliszek. zaszalała dziewczyna.

daniel se szedł na spaceranto, w domu mu się nudziło i było wyjątkowo duszno. zauważył su, siedzącą na boisku, przez chwilę pomyślał, że pije w samotności, bo wydało mu się, iż ten sok mango zwykłym sokiem mango nie jest!
- hm, cześć - powiedział, zachodząc ją od tyłu.

-hm, cześć - odpowiedziała chwilę po tym jak podskoczyła, bo znowu ją przestraszył. odwróciła się przez ramię i uśmiechnęła zadowolona, że to jednak daniel a nie na przykład woźny mietek, który wygoni ją za przesiadywanie na szkolnym boisku po godzinach. taka była pilna, no co! - znowu się spotykamy - dodała, wracając do szkicowania. potarła palcem pod okiem, zostawiając tam czarną węglową smugę.

dostrzegł tą smugę i miał ochotę ją zetrzeć, jako, że był pedantyczny. jednak powstrzymał się, nie wypadało przecież, jeszcze pomyślałaby, że jest zboczony i napalony, jeśli dotąd tego nie zrobiła.
- zbiegi okoliczności za nami chodzą - przytaknął, zerkając na to dziwne coś, co narysowała. wcale mu się nie podobało, hihi.

żulję pożerał jej prace wzrokiem, hihi.
-oby tak dalej - stwierdziła z uśmiechem i odłożyła blok i węgiel na bok. dolała soku do kieliszka i unosząc go na znak toastu, wzniosła do góry i upiła mały łyczek - co cię sprowadza na licealne boisko? - zapytała, przekrzywiając głowę. śledził ją!

- spacerowałem - odpowiedział, siadając gdzieś na ławce obok niej, ośmielony już nieco do rozmowy. spodobało mu się to, jak wyglądała jej twarz w skupieniu i w ogóle, zaraz odwrócił jednak wzrok, powtarzam, nie był zboczony na punkcie kobiet. - a ty? utrwalasz budynek szkoły?

ona siedziała na trawie :3.
wzruszyła ramionami i spojrzała na niego uśmiechając się miło & sympatycznie. podsunęła mu nawet kieliszek pod nos, pytając czy nie chce się napić. nie powiedziała co to, bo przypuszczała że każdy wie.
-właściwie rysuję cokolwiek kiedy 'złapie mnie wena'.

- ej, narysuj mnie. nikt mnie jeszcze nie utrwalał ;c- powiedział. utrwalanie wprawdzie bardziej kojarzyło mu się z robieniem trawałej, ale tego już jej nie wyznał. a skoro tak, to z tej ławki ześlizgnął się na trawę, by uklęknąć obok niej i delikatnie wyjąć jej z ręki kieliszek. zakołysał jego zawartością leniwym ruchem.

-sok z mango - mruknęła, bo od pewnego czasu przyglądał się zawartości kieliszka bezustannie nim kołysząc. zastanowiła się chwilę, po czym sięgnęła po blok i swój piórniczek z hello kitty - okej, niech będzie. ale od razu mówię. nie odpowiadam za to jak wyjdzie. nie jestem jakimś pieprzonym tuymansem.

wypił zawartość kieliszka jednym haustem i wyszczerzył się w jej stronę.
- okej, więc co mam zrobić? szczególna mina, pozycja, cokolwiek? - zapytał z entuzjazmem, naprawdę się już napalił na to rysowanie. może nawet su nie narysuje jego pryszcza, który wyskoczył mu dziś rano na czole.

narysuje, spokojnie.
zaśmiała się dziewczęco i zupełnie przyjemnie dla uszu i odrzuciła głowę do tyłu. yy, no wiesz o co chodzi. usiadła po turecku i kazała mu odsunąć się kawałek w stronę ławki i po prostu z nią rozmawiać. wtedy wyjdzie naturalniej.
rozbawiło ją to jaki entuzjazm wykrzesała z niego perspektywa pozowania. zresztą, sama susanne również była zadowolona. będzie miała okazję narysować kogoś innego niż żulję, czy bezimiennych turystów pod sakre ker.

przesunął się w stronę ławki i oparł się o nią plecami. poczochrała sobie włosy, tak na wszelki wypadek i dla lepszego wrażenia.
- heeej, dużo malujesz? - zapytał po chwili, po czym oblizał wargi, wyschły mu trochę.

-stosunkowo - odpowiedziała, zerkając na niego co jakiś czas i kreśląc coś na papierze. osobiście uważała, że robi to kiepsko. czysta amatorszczyzna, natomiast żulję zapewniał ja za każdym razem iż ma talent. może i miała. była wobec siebie strasznie samokrytyczna na tej płaszczyźnie - a ty, dejnjel? czym się zajmujesz?

- ja? - mruknął, zaraz też opieprzając się w myślach, że niby kto, jak nie on. podobało mu się to, jak wzrokiem odkrywała jego twarz kawałek po kawałku, zastanawiał się, czy uścisk jej palców na ołówku byłby taki sam jak na jego... dłoniach, oczywiście, dłoniach. nie wiedział nawet, kiedy obudziły się w nim takie instynkty samcze, przecież był prawiczkiem ;x.

brudne myśli daniela! łapki precz od peniska, hihi.
-ty - rozejrzała się z uśmiechem nie schodzącym z jej twarzy - widzisz tu kogoś innego? - przechyliła głowę i przygryzła wargę, nanosząc na papier ostatnie szczegóły.

- huh, wybacz, rozkojarzasz mnie - powiedział, nie myśląc zbyt wiele nad swoimi słowami. dopiero potem skapnął się, co powiedział i spalił małego buraczka, ale tylko takiego cupinkę. w każdym razie wyglądał całkiem seksownie z lekkimi rumieńcami, zwłaszcza w świetle słońca padającego na jego twarz. - więc, hm, zajmuję się, nooo, dużo fotografuję - zakończył koślawo. - głównie chodzę z aparatem po paryżu i uwieczniam ludzi, gdy tego nie widzą. efekty są fajne.

nie spuszczała oczu z jego twarzy, a węgiel wypadł jej z ręki znikając gdzieś w trawie.
-oh, fotografia - zaczęła zastanawiając się co chwilę nad następnymi słowami, które ułożyłyby się w jakieś sensowne zdanie - to sympatycznie. bardzo.

- sympatyczne? - uniósł jedną brew do góry, nie potrafiąc powstrzymać się od lekkiego uśmiechu. rozprostował nogi i skrzyżował je w kostkach, na szczęście podeszwy butów nie wyglądały katastrofalnie, nie wdepnął w gówno ani nic z tych rzeczy. jego zdaniem su wyglądała tak niesamowicie idealnie, że miał ochotę sprawdzić za pomocą dotyku, czy to nie przez słońce taki efekt. w każdym razie powstrzymał się, jeszcze by uciekła!

albo się rozpłynęła, jak dym z papierosów.
-chciałam powiedzieć, że lubię oglądać dobre fotografie - zreflektowała się, uprzednio potrząsając głową. przysunęła się do niego, przysiadając bokiem z podwiniętymi nogami i położyła swoje małe dzieło na jego kolanach, muskając jego udo, niby to przypadkiem - i co o tym sądzisz?

usadowił się niby że wygodniej, spragniony kontaktu dotykowego z su. celowo przejechał łokciem po jej ramieniu, układając dłoń na trawie, którą zaczął wyrywać nerwowymi ruchami, z reguły był cholerykiem takim troszkę.
- nieźle - pokiwał głową, z uwagą wpatrując się w rysunek. niestety, utrwaliła tego piekielnego pryszcza, o co zaraz się pożalił.

zamiast w jakiś sposób się usprawiedliwić, założyła za ucho pasmo włosów i bawiła się grubym skórzanym paskiem okalającym jej talię, ściągając białą i ewidentnie męską koszulę którą miała na sobie. to znaczy, gwoli ścisłości, to pasek ją w owej talii ściągał susą póki co ciągle miała ją na sobie.
-chciałam, żeby było realistyczne. rumieńce też są, o, zobacz - nachyliła się nad nim, wskazując je palcem. mimochodem wciągnęła świeży zapach jego perfum.

- o jezu, nie mów, że się rumienię - westchnął boleśnie, przykładając dłonie do policzków. jej włosy przyjemnie musnęły jego ramię, poczuł miły dreszczyk podniecenia w tym właśnie miejscu, hoho. nie lubił się rumienić, uważał, że wygląda dziecinnie. to wszystko przez nią i przez to jak wyglądała, wmawiał sobie.

-ten amatorski portret mówi sam za siebie - rzekła, śmiejąc się już z nieporadności daniela. niechętnie odsunęła się od niego i opadła na trawę, zupełnie przypadkiem tym razem, siadając mu na nodze - przepraszam - mruknęła szybko, przesuwając się na bok - ale jesteś chociaż trochę do siebie podobny? według samego siebie. starałam się - paplała ledwo łapiąc oddech. nie lubiła tego, ale działała zupełnie wbrew sobie. zawsze kiedy czuła się w jakiś sposób zakłopotana przy kontaktach damsko-męskich zaczynała gadać jak najęta.

spojrzał na nią pogodnie i poczochrał swoje włosy znów, udając, że się zastanawia.
- huh, mam powiedzieć prawdę? - zapytał, hihi. nawet mimo krytyki, którą namiętnie żywił do jej stylu i tak mu się podobało, w końcu to on tam był, jak żywy normalnie. - hej, jasne, że jestem do siebie podobny. mogę to zatrzymać? - poprosił, zamierzał to sobie powiesić nad łóżkiem, hihi.

-yhm - mruknęła i zaprzeczając sobie zabrała mu rysunek, opierając go na kolanie dopisała coś w rogu, oddając mu portret w chwilę później. namieszałam.

- pooodpis? - mruknął, nachylając się w jej stronę, by przelotnie musnąć wargami jej policzek. - hm, dziękuję - powiedział cicho, wciąż z ustami przy jej skórze i tym samym owiewając ciepłym oddechem jej twarz.

-numer telefonu - sprostowała, odwracając się nieznacznie, skutkiem czego ich usta spotkały się na ułamek sekundy. speszyła się i zaczerwieniła delikatnie, odsuwając od niego i wbijając wzrok w butelkę soku z mango.

- przepraszam - mruknął, również speszony. jeszcze bardziej się zarumienił, oblizał też wargi. miał ochotę pocałować ją ponownie, zamiast tego jednak pochylił głowę nad jej rysunkiem i wyciągnął komórkę, by owy numer sobie zapisać.

-hej, to może poczekać. tak myślę - mruknęła stosunkowo cicho i uniosła jego podbródek dwoma palcami, żeby za chwilę nachylić się ponownie i musnąć jego wargi. były miękkie i smakowały czekoladą z wiśniowym nadzieniem. mniam - przepraszam - powtórzyła jego słowa, całując go nieco namiętniej - ale chyba nie mogę się powstrzymać - dodała, przesuwając językiem po jego zębach.

roześmiał się cicho w jej usta, obejmując ją jedną ręką w talii, a drugą przejeżdżając po jej włosach.
- nie powstrzymuj się w takim razie - doradził jej, tylko po to, aby zaraz wpić się w jej wargi. dawno tego nie robił, był samotny przez pół roku i nieśmiały, więc cieszył się, że to ona zainicjowała.