parc des buttes-chaumont

Siedziała mniej więcej tam gdzie ludzie na obrazku powyżej, również na kocyku, w kolorze fioletowym, bo takowy lubię i sączyła przez słomkę mrożoną kawę, bynajmniej nie ze Starbucksa, tak dla odmiany. Było dosyć słonecznie toteż na nosie miała duże okulary w kształcie serduszek i obserwowała ludzi, bo to w miarę ciekawe zajęcie.

dżej właśnie wracał ze sklepu z bagietkami, świeżymi & pachnącymi pod pachą, śpiewajac hey jude, bo to ostatnio jego prawie że faza i prawie rozdeptał martini, ale w ostatniej chwili ją zauważył.
- oboże, znowu ty - uśmiechnął się szeroko, podciągajac nieco rurki i siadając obok niej.

-Ojezu, a to znowu ty - uśmiechnęła się, zakładając za ucho pasmo jasnych włosów. Odbijało się w nich słońce i było cudownie i bajecznie! Chyba mam dzisiaj wenę z gatunku tych głupich i kiczowatych, ale kocham to. Kocham, kocham.
Tak więc (nadużywam tego hrr), zwyczajowo nachyliła się i ucałowała go w policzek seksownie i zmysłowo muskając wargami jego policzek. Albo kącik lepiej. Albo w ogóle prawieżeusta.

uśmiechnął się do jej włosów, bo właśnie opadły mu na oczy, a miały miły, cytrusowy zapach szamponu, taki jak mój, więc wcale mu to nie przeszkadzało. aczkolwiek po chwili odgarnął je za ucho martini, prawe, uśmiechając się jednokącikowo.
- co tam? ja nie wiem, ale mam ochotę na śniadanie! - poinformował ją, podsuwając sobie pod nos jedną z bagietek, uwielbiamy francuskie bagietki. okej, angielskie też są fajne.

Łał! Liczne urocze ławeczki i bloki w tle, hałkjut! W każdym razie przyszli tu z Del, a Elliot zdążył jej opowiedzieć o tym, że dawno nie był w kinie, a i tak woli teatr i coś tam jeszcze, ale już nie pamiętam. - Palisz?

-Palę. Lubię też balony z helem, ty też? - pociągnęła go na trawę, bo napisałam nawet w pogodzie, że świeci słońce, a że październik to nieważne, najwyżej odmarzną im tyłki, ale chociaż trawa była fajna, niemokra.

aha i nie wiem czy tak zaraz spierdalam, bo na razie patrycja pokłóciła się z mamą i siedzi teraz nafochowana Z KSIĄŻKĄ.

a i ja sori teraz, bo tacie się zebrało na wyrównywanie rachunków, xd.

- Tak, te z helem są świetne, zawsze chciałem z pęczkiem takich polecieć w kosmos - westchnął, zerkając na prawie bezchmurne niebo, nawet jeśli był ten cholerny październik. - A watę cukrową lubisz? Dla mnie jest zbyt słodka.

toznaczyco? pószczał posty?

-Kolora jest fantastyczna, chociażby do popatrzenia. - Wygładziła brzegi płaszcza, chociaż nie było co wygładzać i zaraz zerknęła na niego nawet nie jakoś wybitnie ukradkowo, tylko yy tak normalnie i uśmiechnęła się, miałą wszystkie zęby. - Ja zawsze bałam się kosmosu, oglądałeś apollo 13? - ona ciągle gada o filmach....

tak! a del gada wciąż o filmach jak ja........

- No pewnie, że oglądałem. - Elliot oglądal co najmniej połowę tych bardziej znanych filmów amerykańskich. - W zasadzie filmy o kosmosie są fajne, weźmy na przykład ten z Sigourney Weaver, Obcy, jeśli się nie mylę. To było coś! - Naprawdę wciągające.. - Ale teraz raczej nie chciałbym lecieć w kosmos, ta czarna dziura i cala reszta mnie trochę przerażają.

-Nie cierpie Sigourney - westchnela, przeczesujac palcami jego wlosy, bo w sumie byli podobnego wzrostu, a ona miala ochote, tymbardziej ze blisko siedzial a taka okazja moze sie nie powtorzyc. - Wyglada jak wiedzma i w ogole wydaje sie niemila.

- Taak, paskuda z niej, ale sam film był fajny. Możesz się pobawić z moimi włosami we fryzjera, jak chcesz - zaproponował jej, trochę rozbawiony, chociaż się przyzwyczaił do tego, że ludzie lubią jego włosy... Okej, zazwyczaj to małe dziewczynki zaplatały mu warkoczyki, a nie licealistki..

-lubie bawic sie we fryzjera-pokiwala glowa, usmiechajac sie nadal-ale chwilowo sobie odpuszcze...-nie powiedziala czemu, bo to chyba brzmialoby glupio, gdyby powiedziala, ze znaja sie zbyt krotko, zeby bawic sie jego wlosami mogla ona-wierzysz w przeznaczenie, eljot?-wspominalam juz co o tym ze chciala byc wrozka i jej nie wyszlo? hehe.

- Nie wiem, może czasami. - No właśnie, najpierw wypadałoby jakoś ładnie zdefiniować 'przeznaczenie'. - A czemu pytasz? - Może byla jakąś Esmeraldą właśnie, albo dżinem, Elliot zawsze lubił Alladina. I uwielbiał grać w Alladina na komputerze, jak był młodszy!

-a czemu mam nie pytac? - wyszczerzyla sie, bo musiala i za siebie i za niego i wyciagnela przed siebie nogi, o malo nie sturlala sie az!!!-a wolisz czeresnie czy wisnie? hej, za duzo pytam, ale takie rzeczy czasem wydaja sie cholernie wazne.
zaprzyjaznijmy del z bf ;< albo z bruki.

Okej, nikt z moich nie ma przyjaciół :c

- Nie, no pewnie, lubię odpowiadać na takie pytania. - "Głupiutkie pytania" uśmiechnął się i zmarszczył nos. - W czereśniach, tych nie pryskanych, zazwyczaj są robaki, więc wolę wiśnie. Nawet jeśli są kwaśne. A ty co wolisz?

-Ja lubię właściwie wszystko, naprawdę, nie wybrzydzam. To znaczy gdybym byla w jakimś fearfactor i musiała jeść żywe ślimaki, i to te bez skórki, wielkie, to bym raczej wybrzydzała. Wiesz, mieli zjeść dziesięć, a jeden facet zjadł osiem i zrezygnował! - pożaliłą mu się, bo nie rozumiałą głupoty [!] takich ludzi, oje.

- Lubię fearfactor! - Wyznał jej. Kiedyś oglądał ze swoim świętej pamięci dziadkiem, kiedy tamten był w luksusowym domu starców, jak ktoś w gotowych na wszystko, ale nie pamiętam kto. Dzisiaj gotowe, właśnie. - Nienawidzę ślimaków.. To znaczy nigdy nie odważyłem się żadnego zjeść, w żadnej restauracji, chociaż znajomi zachwalali.

matka orsona?

-Ja też nie przepadam, moja mama lubi. I wszystkie jej przyjaciółki, nie cierpię, gdy robią sobie pidżamas party. Wiesz, moja matka ma jakieś czterdzieści lat i nadal myśli, że szesnaście. - Westchnęła, bo ona też się kiedyś zestarzeje i to było wzruszające. dobra, nie.

- Mój ojciec myśli, że ma pięć lat, nie wiem co jest lepsze - zaśmiał się i stwierdził, że to chyba jej włosy tak ładnie pachną. On się znał na włosach i szamponach, i wszystkim, co z tym związane.

ona nie. jak była w drogerii to brała zawsze jakis owocowy szampon, bo owocowe są fajne nie patrząc na markę ani nic takiego. a potem wsunęła mu w dłoń swój adres imejl i poszła.

skaj chodził po parku i jakto w jego zwyczaju podziwiał gwiazdy. wypędził kulturalnie starszą panią z jego ulubionej ławczeki i usiadł, zakładając nogę na nogę. i tak co chwile sobie zmieinał te nogi, bo nie wiedział jak mu wygodniej.

schował się pod drzewem przed deszczem, który chyba go gonił, tak mu się zdawało. stał więc, opierając się ramieniem o gruby pień drzewa i przeszukując kieszenie w poszukiwaniu komórki.

brooke wracała od sebastiena, miała gorszy nastrój niż dzisiaj rano chociażby, na dodatek padało, więc szukała jakiegoś schronienia pomiędzy drzewami, czy cokolwiek. czuła, że włosy poprzyklejały jej się do policzków, co było bynajmniej nie fajne. spostrzegła daniela, więc podeszła do niego raczej nieśmiało, chociaż siliła się na jakiś obojętny wyraz twarzy. - cześć, dan.

- hm, hej - odparł, tak samo obojętnie, jak obojętny miała wyraz twarzy, na którą to starał się nie patrzyć. był na nią serio obrażony & urażony, no bo co, przecież wcale nie był tak nudny, jak wspominała w sms. nie ma co się dziwić, że po kilku sekundach wpatrywał się już w czubki swoich butów.

- co słychać? - spytała od niechcenia, wkładając ręce do kieszeni, wcale nie napisałam, że zrobiła na odwrót, xd. wcześniej przyjrzała się pięć razy swoim paznokciom u dłoni, odgarnęła włosy za ucho i oparła się gdzieś obok niego, starając się nie patrzeć zbytnio na jego uroczą twarz idealnego mężczyzny ple ple ple. - paskudna pogoda.. - najlepiej przyjąć najbardziej neutralne tematy.

- aha, paskudna - przytaknął. stwierdził, że chętnie by zapalił, ale nie mógł znaleść fajek, zamiast tego wyjął wreszcie swoją komórkę i zadzwonił po taksówkę. jako, że był żentel, a poza tym nie mógł się powstrzymać, zapytał, czy ją odwieźć. bo na pewno skapnęła się, że to taksówkę zamawiał a nie tancerkę gogo na noc.

- jeśli to nie problem, to chętnie. - zmrużyła oczy, przecież gdyby to był jakikolwiek problem, to by tego nie proponował. w każdym razie zerknęła na zegarek, stwierdzając, że do jej serialu, bo oglądała gotowe na wszystko od dwudziestej, powtórki, zostało jeszcze trochę czasu. - hm, dasz się zaprosić na herbatę?

chciał powiedzieć, że przecież nie mają o czym rozmawiać, że przecież jest nudny, poza tym to ogólnie zrobić wielkiego focha na cały świat i pokazać jej środkowy palec, ale zamiast tego uległ urokowi jej, hm, nie wiem czego, może jej całokształtu. uśmiechnął się więc jednokącikowo i skinął głową, by wreszcie podnieść na nią wzrok i zamrugać szybko. trochę deszczu mu skapnęło na włosy!

i przyjechała taksówka i pojechali do niej, ta? zacznę.

Przyszła sobie pospacerować. Zaznać spokoju mentalnego, psychicznego, i jakiegoś tam jeszcze. Szalenie żałowała, że nie wzięła ze sobą, choćby jednej broszurki do przeczytania.

Szła tędy z wielką teczką, a raczej biegła. Zauwazyła Sarę i podbiegła do niej - Hej! Miło cię widzieć!

Odwróciła się, nagle wyrwana z rozmyślań. - O, cześć, słońce! - Złożyła delikatny pocałunek na jej policzku. - Co tutaj robisz? - Uśmiechnęła się.

Biegnę jak głupia z tymi obrazkami - otworzyła teczkę i pokazała jej - do wydawnictwa, któreg dziennikarze widzieli mnie na jakiejś wystawie i chcą kupi te "dzieła" - i jestem umówiona na 12.25

- No, widzę, że z każdym dniem robisz się coraz sławniejsza! Pokaż no, te... Nic dziwnego, są obłędne! Przynajmniej w moim mniemaniu. - Przyjrzała ponownie, i znów, i znów. - Oho, to całkiem niedługo. Powodzenia!

- Dzieki! Spotkamy się na imprezie! Lecę dalej! Ciągle nie stać mnie na samochód - i pobiegła machając energicznie na pożegnanie

Również odmachała, i odmaszerowała, ale na najbliższą ławkę. Nudziło jej się.

przyszedł sobie tutaj, bo miał dość świata i dzisiaj nie lubił ludzi. albo nie wiem, ale odezwała się w nim introwertyczna natura. rozwalił się więc na trawie, zupełnie ignorując jaka była dnia dzisiejszego pogoda, skrzyżował ręce za głową i patrzył w niebo. był na siebie zły, bo mu ostatnio nie szło z gitarą i generalnie miał chwilami ochotę rozwalić ją o ścianę, raz a dobrze. byłoby to straszną głupotą, bo miał unikatową gitarę, bla bla, nie bawmy się w szczegóły, ale była świetna i oczywiście kosztowała majątek. tak więc, całe szczęście, ze jej nie rozwalił. mniejsza o gitarę. tak więc leżał sobie i patrzył w chmury. ręką go trochę bolała, jeszcze się do końca nie zagoiła po tej całej aferze, o której i tak już wszyscy wiedzą.

spacerowal sobie od co. tak.

Przyszła. . Usiadła na ławce i czytała gazete o modzie w końcu była modelką i musiała wiedziec co jest modne tego roku.

spojrzal na blondynke i znow wsluchal sie w muzyke z mp4 no.

Skonczyła czytać gazetę. Spjrzała w bok i zobaczyła chłopaka, który siedział sam. Postanowiła, że przysiądzie sie do niego, chciała go poznac bo i tak nie miała znajomych w Paryżu.
Tak tez zrobiła.
- Cześć...Moge się przyśiąść?-spytała na początek, bo chłopak mógł przeciez czekać na swoją dziewczynę.

odwrucil sie i zagapil po 2 min. tez odpowiedzial

- wiatam , pewnie siadaj - powiedzial i posunol sie dla niej no.

- Dlaczego tak sam siedzisz?- spytała z czystej ciekawości.

- czy ja wiem nie mam z kim od dluszego czasu - odpowiedzial od tak.

- Heh...myślałam, że czekasz na dziewczynę...-powiedziałą usmiechajac sie.

- szczeze dawno nie bylem na rzadnej randce - powiedzial e smutna mina oha.

- Wiesz co fajnie się z toba gadało ale już musze lecieć. Tu masz moja wizytówke jakbys chciał pogadac...- dała mu zielona karteczka i poszłą

wiol kartke i tez posedl