paolo, wiecie?

teraz już tak. tutaj się osiedlił.

myślałam, że odszukanie gdzie on mieszka zajmie mi miliony lat świetlnych, tak jak przypomnienie sobie jak on ma na nazwisko, ale wyszukiwanie zakończone sukcesem!
no to przyszli on & desire, desire & on, musiał sobie po drodze przypomnieć gdzie schował klucze, jednak też zakończyło się to jego wygraną. no i weszli, musział szybko kopnąć pozostałości rozwalnego pilota gdzieś pod jakaś szafke, ogólnie miał ładnie.
- rozgość się, hm - powiedział z uśmiechem, właściwie wyszeptał (chciałam napisać wykrzyczał....) jej do ucha, wsadzając jej rękę, gdyby miała spódnice to by pewnie wsadził pod spódnice, a tak jak patrze na set to tylko pod bluzkę :c

oparła się właśnie o ścianę w przedpokoju, bo miał chyba jakieś ściany, mniemam tak. przyciągnęła go do siebie i zarzuciła ręce na szyję. - rozgościć się ? to wiesz, baardzo baaardzo kuszące słowa. uśmiechnęła się do niego seksownie i oblizała usta i zlizała kawałek swojego ulubionego błyszczyka malinowego. chociaż cytrynowy też niczego sobie. tak więc, stała tak oparta o ścianę, i patrzyła mu w oczy, muskając jego usta.

ojezu, przez to przypomniało mi się, że chyba mam coś zadane z biologi xd
- zdaje sobie z tego sprawe - uniósł jedną brew, chodź usiósł kojarzy mi się z jakimś 'pudzian i 84765946 kg kloc z betlonu'. nieważne! w każdym razie pozbył się jej bluzki i powiem też, że spodni jednocześnie, nawet w ekspresowym tępie i zabrał się za całowanie jej dekoldu. chyba było jej zimno na tej ścianie?

xd xdd nieźle xd
było jej zimno teraz szczególnie, ale ona przeżyje. jak nie zamarznie to przeżyje. ale enyłej. wróćmy do nich. zdecydowanym ruchem zdjęła mu koszulą i zaczęła dobierać się do jego spodni, zsuwając je w dół. trochę jej to zajęło, bo przecież trochę w ręce jej było zimno, ale zaraz je sobie szybko ogrzała. wplotła ręce w jego włosy i odchylając szyję do tyłu, przymknęła oczy.

pozbył się do końca swoich spodni, bo tak do kostek to przepraszam, idiotycznie wygląda. musiał się domyśleć, że jest jej zimno przy tej ścianie bo uniósł ją lekko za uda i całując jej szyje przeniósł na kanape gdzie pozbył się jej bielizny i zajął się całowaniem jej podbrzusza i nie tylko. bajer.

przygryzła dolną wargę, i wplotła znowu rękę w jego włosy, bo tak lubiła robić. z resztą, to był jej nawyk. jednak dość ją uwierało pod plecami, taak, wyjęła więc coś, co okazało się być właśnie pilotem do czegoś tam, czegokolwiek, więc teraz rzuciła go w kąt, ale tak niezauważalnie, bo przecież nie chciała psuć atmosfery. wygięła się lekko w koci łuk i odchyliła głowę.

sori, za zaplon, siostra mi wpadla do pokoju i musialam sie z nia podzielic super nowiną jaką jest, że AM wydają dvd, lecz nieważne.
ale niestety pilot wydał huk, ale paolo udawał, że nic nie słyszy i tak sobie myśle, że chyba pozbył się swoich bokserek, nie miał w spondżeboba sori, by w nią wejść, starał się by nie było mocno, ale chyba mu się to nie udało,... całował przy tym dość intensywnie jej szyję i okolice ucha.

wbiła mu swoje paznokcie w plecy, ale nie tak, żeby jakoś go włąsnie skrzywdzić, czy coś, bo przecież, chyba nie chciała żeby teraz własnie wylądował w szpitalu z bandażem na plecach. zastanowiła się nawet przez chwilę, jak by się tłumaczili w tym całym szpitalu, i pomyślała, że to by była nawet krępująca sytuacja. całowała teraz jego twarz, na oślep, pozostawiając małe pocałunki.

mogliby powiedzieć, że kot na niego wskoczył czy coś takiego. lecz to chyba nie wyglądałoby jak udrapania kota, hm.
chyba teraz już paolo nie będzie musiał się opiekować pięcilatkiem, szatanem sąsiadów bo chyba stwierdzą, że nie będzie dawał ich synowi najlepszego wzoru do naśladowania. w każdym razie powiem, że zrobił swoje, troche bardziej przyspieszając hmhm, bo ja zaraz musze iść!

przygryzła wargę, i odchyliła szyję. teraz jej kręgosłup wygiął się w piękny koci łuk a ona dostała orgazmu takiego jak nigdy jeszcze nie przeżyła więc, cóż mogła począć, z jej ust wydobył się krzyk, a dokładniej krzyknęła jego imię, bo jej było w tym momencie nieziemsko. i pieprzyć sąsiadów, ona też może mu pomagać. jeżeli tylko paolo by zachciał. bo przecież nie wiedziała, czy po prosto jak ją przeleci to ją zostawi w cholerę i ich drogi się rozejdą.

z drugiej strony paolo nie chciał, żeby był powodem kolejnej depresii desire, kolejnych złych humorów i braku papierosów, szczerze powiem, ze od początku jak ją zobaczył ją na tych schodach czy gdzie tam to było spodobała mu się.
przejechał lekko dłonią po jej kręgosłupie całując jej szyje, nie zostawił malinki, bo dla niego wyglądało to nieestetycznie. doszedł, wyszedł (zapukał xdd) i opadł obok niej obejmując ją w talii.

nawet jakoś nie sapała, nie lubię tego słowa, ale jej oddech znacznie nie mógł się uspokoić. oblizała spierzchnięte usta i zlizała resztki swojego błyszczyka. nie wiedziała co powiedzieć, z resztą jak mogła wiedzieć skoro się dopiero poznali. ale w jednej gazecie przeczytałam, że można pogadać o pogodzie xdd cóż. tak więc teraz położyła rękę na jego ręce i robiła mu śmieszne wzorki palcem.

o pogodzie? xdd też można! tak właściwie chyba powinien zadać pytanie 'powiedz coś o sobie?' wcześniej, trudno. wyjdzie z czasem? albo i nie, jeśli desire nie lubi opowiadać o sobie.
- zostajesz, nie wypuszcze cię - uśmiechnął się gdzieś do jej włosów w które właśnie wplątał palce. a, że miał jeszcze jedną rękę to głaskał ją po policzku, delikatnie.

uśmiechnęła się i pocałowała delikatnie w usta. - jeżeli chcesz, to zostanę. tylko pożyczysz mi swoje bokserki i jakąś koszulkę do spania. no chyba że wolisz, żebym spała nago. powiedziała z uśmiechem, i pogłaskała go po policzku.

- ta druga opcja mi się bardziej podoba, chodźź jeeeśli nalegasz to ci pożycze - uśmiechnął się, właściwie cały czas się uśmiechał. odział się (rozwala mnie to) w swoje bokserki i nakrył ich jakimś kocem bo jednak było trochę zimno w domu, szczególnie jak byli rozgrzani! i usneli czy coś... bo ja musze lecieć, baj!

raajt, przyszła jak najszybciej mogła, zabierając ze sobą parasol, moknąc jej się nie chciało. zahaczyła po drodze o swój dom, przecież nie mogła przyjść taka rozmazana i w ogóle. dziwnie się teraz czuła, jakoś tak wiedząc, że dejw ją kocha. a to ci dopiero. nie wiedziała co ma zrobić w tej sytuacji zupełnie, to dla niej jakby nowość, ale musiała porozmawiać na poważnie z paolem. poprawiła jeszcze włosy i zadzwoniła teraz do drzwi. i czekała ?

zerwał się z kanapy na której leżał rytmicznie machając stopą, odznaka zdenerowania. rzucił gdzieś pod kanapę słuchawki i ajfołna i podszedł do drzwi, starał się spokojnie. otworzył drzwi i uśmiechnął się lekko.
- cześć, wchodź - otworzył szerzej drzwi, żeby mogła wejść i wziął od niej mokry parasol, płaszcz zresztą też.

weszła więc niepewnie do środka, miała teraz ochotę chyba uciec, albo schować się gdzieś gdzie nie było by jej widać ani tym bardzie nikt by jej nie zauważył. no ale weszła. uśmiechnęła się do niego lekko i zdjęła teraz swoje buty. oparła się o zimną ścianę i czekała teraz na to, aż paolo coś powie, cokolwiek. poważne rozmowy nie należały do jej dobrych punktów.

- a więc jak... znajomy? - spytał unosząc brwi, bo chyba wiedział co się szykowało, dobra, wiedział ale nie czytał w cudzych myślach niestety. pociągnął desire do salonu i usadził na kanapie siadając obok niej. nie będą rozmawiać w przedpokoju. chodź desire miałaby bliżej do ucieczki. ale miał nadzieje, że nie będzie uciekać, właściwie trochę nie spodziewał się takiej rozmowy. też nie umiał rozmawiać na poważne.

- znajomy ? nie wiem. chyba dobrze. spojrzała się na niego i słabo uśmiechnęła. teraz nie wiedziała jak zacząć właściwą rozmowę, jakoś musieli. skoro już zapytała, to teraz pora porozmawiać o tym na poważnie. tylko jak ? nie miała pojęcia. - paolo... napisałeś mi, że zależy ci na mnie. tak ? zapytała patrząc się na niego.

- no tak - przytaknął splatając ręcę gdzieś na karku i oparł się, starał usadowić się jak najwygodniej, lecz chyba nie umiał, trochę się wiercił - i teraz chodzi... o tego znajomego tak? - pokiwał głową, którą odchylił potem na trochę do tyłu i spojrzał na sufit, biały, czysty.

- nie nie chodzi o niego. nie. pokręciła głową w zaprzeczeniu. - i tak chciałam o tym z tobą porozmawiać, wiesz, chciałam wiedzieć co między nami jest. teraz ten znajomy, nie jest dla mnie ważny. uśmiechnęła się do niego. - od rana o tym myślałam. powiedziała zgodnie z prawdą. właściwie to rozmowa z dejwem tylko jej to ułatwiła.

czyli jednak nie zgadł!
- aha - oparł się teraz łokciami na kolanach, mówiłam już, że ma adhd? chciałam napisać acdc, ale to chyba by nie miało sensu - wiesz, ja myślę, że ty głównie wiesz co jest między nami. ja już napisałem co ode mnie zależy... - spojrzał na nią biorąc papierosa ze stolika, ale chyba go nie zapalił.

spojrzała się na niego. i miała ochotę teraz się do niego przytulic, co zaraz zrobiła. i teraz zmrużyła oczy i próbowała zapamiętać jego zapach. tak jakoś dziwnie jej było. po raz pierwszy chciała z kimś być, i wiedziała, że miała kogoś, komu na niej zależy. - ładnie pachniesz. powiedziała wdychając jego zapach.

roześmiał się sympatycznie i przejechał kilka razy dłonią po jej plechach.
- dziękuje, ty też - stwierdził przejeżdzając (pędzą polacy autostradą xdd) nosem po jej szyi. poczuł, że chyba wszystko jest już wiadome i rozwiązane, chodź kto wie jak zareguje desire kiedy spytał się jej co robi w święta?

pocałowała go w podbródek i usiadła mu na kolanach, czując się znowu jak małe dziecko. właściwie to jak mała dziewczynka. przyglądała mu się teraz z uśmiechem, gładząc go po policzku jedną ręką, a drugą położyła na jego torsie. - przyjemnie mi z tobą, wiesz ? powiedziała mrużąc z uśmiechem oczy i zbliżając swoje usta do jego.

- oh, wiem - uśmiechnął się jednokącikowo, nie ma to jak włoska skromność. objął ją w talii przyciągając do siebie jeszcze bardziej i namiętnie pocałował - skoro tak nam przyjemnie to spedżmy razem święta, co? chyba, że masz inne plany to się nie wtrącam - jednokącikowy uśmiech proszony na salę i kolejny pocałunek. jeszcze bardziej namięty niż tamten poprzedni. wene tracę.

zarzuciła mu teraz ręce na szyję i oddała pocałunek jeszcze namiętniej. - święta ? właściwie to bardzo chętnie. uśmiechnęła się do niego słodko i podrapała do delikatnie po karku. - nie mam żadnych planów, właściwie to miałam je i tak spędzić sama, bo nie miałam po prostu z kim. uśmiechnęła się znowu, bo teraz już była pewna że z nim jej dobrze. i że chce być z nim.

- dobrze, spędzimy je razem pod warunkiem, że będziesz cały czas siedziała w tych różowych rękawiczkach - roześmiał się całując lekko ją gdzieś za uchem, podobo to jest jakieś czarymary i bardziej człowiek odbiera boźdze, matko, naczytałam się jakiz bzdrur - żartuje, nie musisz w nich siedzieć!

ale to chyba prawda jest, ale enyej, xd. - okeej. mam już nawet pomysł na prezent dla ciebie. uśmiechnęła się do niego, drapiąc go lekko za uchem. - a gdzie je spędzimy, u mnie czy u ciebie ? zapytała, bo to chyba jest ważne dość, bo ona musiała jeszcze wytrzasnąć skądś choinkę i w ogóle wszystko wszystko co związane było ze świętami.

- ja kupie ci taką wielką czapkę do kompletu - pomachał trochę rękami nad jej głową i roześmiał się, bo chciał pokazać rozmiary tej ogromnej czapki. ale przecież czapki jej nie kupi, sam też już miał pomysł na prezent dla niej, ale cii - możemyy... u mnie. ale chyba oboje jesteśmy na tym samym poziomie przygotowań - rozejrzał się szukając choinki niby. no, ale nie było. cmoknął lekko jej policzek.

rozejrzała się po pokoju, rzeczywiście, nie miał żadnej ozdoby świadczącej o zbliżających się świętach. bo to już za 4 dni ! ah,m jak ten czas szybko jej zleciał. uśmiechnęła się teraz do niego. - jak chcesz, możesz mi ja kupić, każdy prezent przyjmę od ciebie z radością. pocałowała go w czubek nosa. - aa wiesz, możemy jutro iść na świąteczne zakupy, wiesz, choinki i takie tam ozdoby. uśmiechnęła się i przeczesała ręką jego włosy.

- czyli to oznacza, że zagonisz mnie do noszenia choinki, ubierania na najwyżej części łańcuchów i światełek i takich innych? - uśmiechnął się całując ją w czoło - mi to pasuje, ale na razie dziś zostajesz u mnie bo nie puszcze cię w taką pogode, zresztą bałbym się o ciebie jakbyś chodziła sama po paryżu o tej porze - pokiwał madrze głową, robił się nawet odpowiedzialny, proszę państwo. tylko jest taki problem, że paolo brzydzi się ryb!

- nooo, jasne. to będzie fajna zabawa. rozśmiała się i nawet roztoczyła sobie właśnie wizję ich razem pod choinką. czyli, że to już na poważnie. bo przecież świąt nie spędza się z byle kim. uśmiechała się więc teraz do siebie, myśląc o tym. bawiła się teraz jego włosami, to tak już będzie robić z przyzwyczajenia. - ależ ja nawet zamierzałam zostać, wiesz, bałabym się wracać sama. bo jest bardzo ciemno. i w ogóle. uśmiechnęła się.

- no i dobrze, najwyżej zostaniesz u mnie do samych świat, ale chyba musiałabyć zahaczyć o dom, bo chyba nie będziesz po ulicy chodziła w moich spodniach i bluzkach - rozśmieszyla go lekka ta wizja, tak samo myć się męskim żelem pod prysznic. nieważne xd diduntdidunt. i zaraz chyba ja idę, wiec wiesz.

ja też idę. więc wiem xd - no ta wizja mi się bardzo podoba. roześmiała się serdecznie. - idziemy spaaaaac ? zapytała już trochę ziewając bo senność wygrała nad nią. ha ale zakryła usta ręką, żeby nie było xd

odpowiedział, że tak i poszli spać. matko jak się 'rozpisałam', ale moja wena postanowiła zrobić sobie wakacje na karaibach.

przyszła zmarznięta bardzo bardzo bo dzisiaj było zimno, a ona miała tylko bluzę z kapturem, ale i tak jej wystarczająco nie ogrzewała. stała teraz oparta o ścianę i zadzwoniła do drzwi, zdejmując kaptur z głowy i czekała, aż jej paolo otworzy, jes ?.

nie otworzył, tylko uciekł oknem, nie zabijajac się bo złapały go atomówki! żartuje. albo ożyje i będzie się bronił od śmierci jak niektórzy, aha xd
no to wbrew pierwszej linijce tego postu, otworzył dość szybko jak na niego, bo jego dystant kanapa-drzwi może trwać do 15 min.
- ojezu, wchodź - wciągnął ją do środka bo na klatce było nawet zimno po mimo tego, że była ogrzewana, a u niego w mieszkaniu panowała przyjemna, wesoła atmosfera bałaganu i ciepła!

spojrzała się na niego i zarazem roześmiała. oparła się teraz o ścianę, nie wiem, czy ciepłą, ale ściany bywają zimne i zdejmowała swoje buty, tym razem zwykłe adidasy. ha. przyglądała mu się teraz, i nie wiedziała co ma mu powiedzieć. czy powiedzieć cześć i rzucić się na niego z uśmiechem, czy tak stać nic nie mówiąc. - ziimno jest na dworze wieesz ? w końcu powiedziała, poprawiając kaptur.

przepraszam, ale moja siostra jest głupia i postanowiła, że będzie jechała 500 km po jakieś kremy i szukała hurtownii xdd
podobno są takie fajne ogrzewane ściany, więc jeśli jest taki system to on na pewno go miał, bo chciał zrobić z domu mini tropiki.
- sądząc po temperaturze twojego ciała która spadła do -7464, tak - uśmiechnąl się i przejechał ciepłą dłonią po jej policzku - co chcesz na rozgrzanie? - podobno wódka jest dobra... ale nie dokończył xd nie będzie jej upijał.

ojezu xdd ok xd
- hm,. ja proponuję gorącą herbatę. chodź do kuchni, zrobimy sobie. uśmiechnęła się do niego i złapała go za rękę i poszła z nim do kuchni. - doobra, mów, gdzie masz herbatkę. zapytała, kładąc jedną rękę na swoim jakże ponętnym biodrze. i czekała na odpowiedź, nie będzie przecież mu w szafkach grzebać, chyba, że jej pozwoli. uśmiechnęła się i poprawiła grzywkę.

- herbatkę, hm? to jest ciekawe pytanie - roześmiał się obejmując ją jedną ręką w talii, a drugą usiłował odszukać herbaty, która spadła na blat, hm, dobrze, że nie na jego głowe i się nie rozsypała gdzieś po pomieszczeniu. omatko, przypomniało mi się jak był remont i trzymałam papier toaletowy w piekarniku xddd cicho, nic nie wiesz. nastawił wodę i takie bajery, usiadł na jakimś krześle, których zapewne było tam pełno skoro kuchnio/jadalnia i ogólnie... i wciągnął też na swoje kolana desire - co ci do głowy wpadło, żeby wchodzić na jakiś głupi dach? - spojrzał na nią unosząc brwi i lekko pocałował jej szyję. zimną? :c niczym trup!

założyła włosy za ucho i przez chwilę milczała. przecież mu nie będzie mówić, że ma problemy i że może trafić znowu do szpitala, bo przecież znowu zabrała się za psychotropy a poza tym wróciła już na uczelnię i goni ją czas i tak w kółko i w kółko. chociaż, nie wiedziała, czy powinna mu powiedzieć. pewnie by się od razu zmartwił. biedny. a nie chciała go tym obarczać i takie tam inne. bo to dizajer, która uważa że poradzi sobie sama i tak dalej, w rzeczywistości bywało inaczej. w końcu była już jedna próba samobójcza. hm. - wiesz, w sumie, to nie wiem. chciałam chyba trochę pomyśleć nad paroma sprawami. powiedziała i położyła jego ręce na swojej talii.

właściwie było trochę po niej widać, że coś ukrywa i kłebi w sobie, nie chce powiedzieć bo może boi się konsekwencji paru słów/zdania/czyczegośtaminnego. w każdym razie, zmartwiłby się, szczególnie że no nie ma się co oszukiwać, w głębi zależało mu na niej i tak trochę głupio usłyszeć od takiej osoby 'chce się zabić', albo coś w ten deseń.
- to może najpierw zacznij od tych dobrych spraw, a potem powiedz te złe - pokiwał głową patrząc na nią z przekonaniem, że mu powie, wręcz zachęcająco, wyciągająco. chodź nie wiem czy można spojrzeć się wyciągająco xd ale wiesz... i przytrzymał ją trochę mocnej, co nie znaczy, że od razu ją zabił. tylko po prostu zagotowała się woda, a chciał z nią w spokoju porozmawiać.
łooho, łan, tu, fri, forrr....

- wiesz, myślałam o kilku rzeczach. o nas, głównie. uśmiechnęła się. - ale jeszcze o czymś. ale nie wiem, czy jak Ci o tym powiem, po prostu mnie zrzucisz z tych kolan i takie tam. a ja tego bym nie chciała. wiesz, ostatnio znowu zaczęłam brać psychotropy. ciężko mi. westchnęła i położyła swoje ręce na jego, i się na nie patrzyła. a potem zaplotła je ze sobą i lekko ściskała.

musiał sobie poukładać trochę w głowie psychotropy, jakiś inny, i takie inne. i te inne, że sobie nie radzi. hm. ciekawe.
- z czym ci ciężko? - próbował usadowić ją wygodniej na swoich kolanach, być może, żeby poczuła się jakoś bezpiecznie? no tak, raczej tak.

- ktoś powiedział mi że mnie kocha. i teraz cholera nie wiem co mam z tym zrobić, paolo. rozumiesz ? chyba zaczęłam znowu uciekać w leki i psychiatrów. boże. to trudne. kurwa. przeklęła i teraz czekała, aż pewnie paolo zrzuci ją z tych kolan i pewnie sobie ją wyrzuci z ona trafi do szpitala, to smutne.

z kolan jej nie zrzucił, ale miał ochote wstać i wanąć głową w ściane. mocno. bo poczuł się trochę 'jak ten drugi, dla zabawy'. powiedział tylko jakieś 'aha' i bardziej wbił się w krzesło udając być może jakieś zamyślenie.
- czyli będziesz musiała wybierać, aha - przeciągnął swoje myśli, właściwie powiedział je na głos.