paolo, wiecie?

- nie. to znaczy tak. cholera. tak. ale mam wrażenie że już zdecydowałam. powiedziała trochę ciszej. i nawet chyba się uśmiechnęła do siebie. nie chciała mu powiedzieć kogo wybrała, ale była na sto procent pewna. powie mu w święta pod choinką. i będzie wszystko w porządku, miała nadzieję. - paolo, przecież doskonale wiesz, jaka będzie moja decyzja. powiedziała głośno, ale bez przesady.

- mam nadzieje, że będzie trafna - uśmiechnął się lekko jednokącikowo, dajmy na to i chyba stwierdził, że chyba najlepsza pora na herbatkę! tak, zawsze najlepiej w najgorszych momentach rozmowy zmieniać temat i wydarzenia, które mogą nastąpić. wstał, nie zwalając jej brutalne z kolan i podszedł do kuchni robiąc herbate, którą zaraz zresztą podał desire i oparł się o blat na przeciwko niej.

uśmiechnęła się jakoś tak słabo, ale się uśmiechnęła. ona już wiedziała i chciała mu to powiedzieć. i powie. niedługo. może nawet teraz ? przekrzywiła więc zabawnie głowę i wstała a potem podeszła do niego i się do niego przytuliła. - paolo, ja nie chcę się bawić twoimi emocjami, uwierz mi. z resztą, teraz ułatwiłeś mi podjecie jakiejkolwiek decyzji. zależy mi na tobie. na nim tylko i wyłącznie jako na przyjacielu i niech już tak pozostanie. wyszeptała mu do ucha.

uśmiechnął się lekko czy coś, matka mnie nie kocha i grozi mi czymstam. usneli na tym blacie czy chujwieco.

przyszła, może trochę spóźniona, ale przecież to w końcu kochana nasza i roztrzepana wieczne nierozgarnięta. w ręku miała torebkę, która była cała różowa a w środku znajdował się prezent dla paola. skoro były święta, no to nawet się ładnie specjalnie ubrała, i właśnie teraz, dokonywała ostatnich poprawek makijażu, kiedy zza drzwi wyjrzał mały chłopczyk, i zaczął się jej przyglądać, zapewne to był jego mały sąsiad. biedaczek zapytał się jej czy zna paola, i czy może z nią pójść. to teraz stała przed drzwiami paola z chłopcem za rękę i zadzwoniła.

cicho, wcale tyle nie stała, zapatrzyłam się na mtv i mam komputer na baterii i nie wytrzymuje wiecznego logowania i wylogowywania się.
stał pod choinką, starał się odplątać z lampek, które właściwie miał założyć wcześniej, teraz już kończył i choinka była ubrana. paolo wszystko brał na ostatnią chwilę. gdy już uwolnił się ze szponów lampek podbiegł do drzwi otwierając się.
- noo, desire! - usmiechnął się od ucha do ucha całując ją w policzek - ... i rob - spojrzał na małego i wpuścił ich do środka. i posłał pytające pytanie desire, no bo kurde.

weszła z małym do środka, i mały teraz właśnie trzymał się jej ogi i nie chciał jej puścić. a chciała zdjąć płaszcz. obiecała więc małemu, że jak będzie grzeczny to da mu pooglądać nawet telewizję i że teraz ma iść do salonu. i ciągle o dziwo malec mówił jej ciociu. widać, ładnie wyglądała. musiała ładnie wyglądać. - czeeść, paolo. rzuciła mu się na szyję i pocałowała namiętnie. - przepraszam, ale wiesz, mały był tak i smutny, nie mogłam się mu oprzeć., zaraz go odprowadzę do domu. uśmiechnęła się do niego.

widocznie paolo za dużo opowiadał mu o niej, właściwie malec wyciągał od niego informacje, nawet te które chciał zachować dla siebie, wiadomo jakie są małe dzieci!
- ahh tak, jego rodzice się zbytnio nie lubią - pokiwał głową i pocałował desire gdzieś w szyję, a za racji tego, że mały cały czas sie gapił i próbował wspinać się po choince jak małpa musiał wziaść go na barana i tak przemaszerować do kuchni - przynajmniej możesz mnie zobczyć z dzieckiem - roześmiał się serdecznie.

- ślicznie z nim wyglądasz wiesz ? zaśmiała się i zmierzwiła jego włosy i weszła do salonu, gdzie pod choinką zostawiła prezent. - a to na później. spojrzała się na niego z uśmiechem. teraz malec wypytywał się ciągle, czy zostaną małżeństwem i czy będzie diz tutaj mieszkać, bo on chce mieć taką ciocię jak ona. i w ogóle, zaczął nawet chyba namawiać wujka paola, na to, żeby pocałował diz, która teraz siedziała na kanapie. przez cały ten czas uśmiechała się do paola, bo ślicznie z nim wyglądał. - hmm, a gdzie twój prezent, co ? powinien być pod choinką. uśmiechnęła się.

stwierdził na głos, że mały za dużo gada i posłał mu jakieś spojrzenie kiedy już posadził go obok desire na które ten się zaczął śmiać i tarzać po całej kanapie. ja tak robiłam, byłam dzwinym dzieckiem xd
- a prezent mam, mam, nie martw się, nie zapomniałbym - uśmiechnął się i pocałował na właśne i malca życzenie, zaraz jego rodzice powiedzą, że go demoralizują. i jak des chciała położył mały pakunek pod choinką. gorzej jak jego prezent będzie nie trafiony bo......

ona też właśnie się zastanawiała czy trafiła, bo przecież, jeszcze się nie znali zbyt dobrze. ale nadal pozostawał jakiekolwiek nadzieje. spojrzała się teraz na malca i właściwie, poprawiła ramiączko swojej sukienki, bo jej spadało. podrapała się po chudym ramionku i wplotła we włosy swoje palce. delikatnie się nimi bawiła. - hm, maasz opłatek ? wiesz, złożymy sobie życzenia. uśmiechnęła się, i wyszeptała mu to do ucha.

- mam - uśmiechnął się jednokącikowo, on dziś się cały czas uśmiechał, no może tylko kiedy doszedł prezent od jego matki, sweter z reniferem, ojejku.
wstał z kanapy idąc po opłatek, dając kawałek każdemu i bajer! jak tak spędza święta z desire i tym małym to czuł się jakby miał już rodzinę i znali się od 87348 lat.

sweter z reniferem, lowe <3 wzięła od niego ten opłatek i ładnie obciągając swoja sukienkę, hm, stanęła przed paolem i nie wiedziała na razie powiedzieć, więc się uśmiechnęła. na razie nie chciała złożyć życzeń małemu, ale pewnie zaraz to zrobi, i zacznie ciągnąć ją za sukienkę, i będzie mówić, że on też chce. w końcu zaczęła mówić. - wiesz, od kiedy się poznaliśmy, ciągle się uśmiecham. nie wiem, może to i przeznaczenie. życzę Ci, żebyś w nadchodzącym roku, zaznał jeszcze więcej szczęścia, miłości, żebyś był cały i zdrowy. żebyś spełnił każde swoje marzenie. i żeby nam się udało. uśmiechnęła się i odłamała kawałek opłatka.

sori. miałam coś nie tegesz z internetem i musiałam przestawiać ustawienia......
- więcej szczęścia niż przy tobie nie znajdę - uśmiechnął się - czego ja tobie mogę życzyć? przede wszystkim wszystkiego czego chcesz, żeby wszystko się spełniało i układało - nie umiał walic przemówień, ani skaładać życzeń, nie najlepszy był z języków. ułamał kawałek opłatka i takie inne bajery w każdym razie. i mały się koło ich krecił na około. jak taki mini helikopterek!

aaah, okej. mi zostało jakieś 15 minut, pozdro mam _-_
zarzuciła mu ręce na szyję i delikatnie pocałowała go w usta. nie przejmowała się tym, czy i jak złoży jej życzenia, bo to nie było teraz ważne. - rozzpakujmy prezenty, okej ? zaproponowała z dużym uśmiechem na ustach. teraz to dopiero była szczęśliwa.

przytaknął i podszedł pod choinkę po swój prezent na desire. wręczył jej małe takie niebieskie/nieniebieskie pudełeczko z białą wstążeczką. czyli co? tiffany! w srodku były kolczyki z diamentem, gorzej jak ona nie nosiła kolczyków, albo nie miała dziurek w uszach. ojej. i trochę się bał, że jej się nie spodoba, albo będzie draka, właśnie w tego powodu co wyżej.

wzięła od niego to pudełeczko i od razu otworzyła. spojrzała do środka i na widok kolczyków się uśmiechnęła od ucha do ucha. - ojej, ale śliczne. dziękuję, paolo. uśmiechnęła się i przejechała palcami po kolczykach i od razu je założyła. potem zaś, podała swój prezent. zastanawiała się teraz, czy mu się spodobają perfumy, pewnie kenzo, czy coś, zapinki do mankietów z jego inicjałami i dwa bilety do włoch. hm, des to des. podała mu prezent i czekała.

a paolo to paolo, cieszy się ze wszystkiego więc jak małe dziecko otworzył prezent czy coś takiego i uśmiechnął się bardzo promiennie ściskając des. szkoda, że nie miał koszuli, tylko tiszert. bilety do włoch, bilety do włoch!
- dziękuję - pocałował ją namiętnie obejmując w pasie - czyli jedziemy do włoch! - ucieszył się bo będzie mógł pokazać des gdzie był, gdzie właściwie spędzil całe swoje życie. ojej.

oddała pocałunek i właśnie zobaczyła, że malec siedzi i przygląda się im z wielkim zadowoleniem. nawet zapytał się ich, czy może spać dzisiaj z ciocią des i że jej nie odda paolowi, bo ona należy do niego, jak to małe dziecko. - jedziemy do włoch. uśmiechnęła się do niego i delikatnie zmierzwiła mu włosy. i pewnie jeszcze mogli wypić kilka lampek wina i pewnie poszli spać, tuląc się do siebie, a ona jeszcze tuliła malca, bo w końcu, chciał z nimi spać. hm. di end, bo idę xd

okkej, z racji tego, że diz miała prawo jazdy, to przyjechała swoim czarnym lamborghini, i zaparkowała właściwie przed apartamentowcem. mhm, weszła więc, no, i teraz stała właściwie przed drzwiami, i poprawiła włosy. pomalowała nawet usta błyszczykiem i poprawiła resztę makijażu. poprawiła włosy, i w końcu zadzwoniła do drzwi i miała nadzieję, że jednak nie przypałęta się teraz do niej ten mały sąsiad. więc, stała oparta o ścianę.

mały sąsiad, siedział u paolo i oboje mazali się klejem do sklejania modelu samolotu. ale to się wytnie. w każdym razie kiedy otworzył drzwi mały wyskoczył z krzykiem i wrócił do siebie, może dlatego, że paolo nastraszył go, że jak nie zmyje tego kleju u siebie w domu to zostanie mu tak do końca życia.
- czeeść - wciągnął ją szybko do środka, zamykając drzwi równie gwałtownie, żeby dziecko szatana nie wróciło! - przepraszam za ręce - roześmiał się unosząc do góry swoje poklejone dłonie.

spojrzała sie na niego i roześmiała. właściwie to nawet by jej nie przeszkadzało, gdyby ją cała pokleił, fajnie by razem wyglądali. zdjęła więc swoje szpilki i płaszcz, hm, właśnie, musiała sobie jakoś poradzić. i sama sobie poradziła, nie żeby ona była jakąś ciamajdą czy coś. - nie no nie szkodzi. czemu on wybiegł z takim krzykiem, co ? zapytała z uśmiechem, i pocałowała go w usta, na przywitanie.

- bo mu powiedziałem, że jak nie zmyje tego z siebie w swoim mieszkaniu to zostanie taki brzydki do końca życia i nie będziesz go chciała, zresztą chyba i tak go nie chcesz, praaawda? - zmarszczył brwi i roześmiał się bo wiadomo, że chyba desire nie jest pedofilem, w ogóle ją o to nie podejrzewał! w każdym razie poszedł na chwilę do łazienki, żeby zmyć z siebie uporczywy klej i zmacać desire xd

- nie, no wiesz, małe dzieci mnie na razie nie interesują i nie zamierzają interesować. zaśmiała się. - ale to słodkie, że spędzasz z nim aż tyle czasu. przygotowujesz się w pewien sposób do roli ojca. może to cię kiedyś przyda. uśmiechnęła się i przestąpiła z nogi na nogę. - dużo o mnie pytał razy ? zapytała i ogarnęła włosy z twarzy, palcem wskazującym.

może o była jakaś ukryta aluzja, że jest w ciąży? a może nie? w każdym razie zmarszczył brwi na słowo 'rola ojca', bo na razie nie chciał, ale wiedział, że kiedyś będzie musiał, a co to będzie skoro teraz ma dość? jakby miał swoje to pewnie skakał by pod sufit, ale wiadomo. nieważne.
- hm, dużo, ale z pewnością ja częściej o tobie myślałem, więc wiesz, mogę stać się zazdrosy, że może bardziej on cię interesuje niż ja? - pokiwał głową robiąc jakaś obrażoną udawaną minę, ale podszedł do niej i objął ją w pasie przyciągając do siebie, bo wiadomo, nie miał już kleju na łapskach.

uśmiechnęła się do niego, dość seksownie, hm. lubiła, jak ja obejmował i przyciągał do siebie. sprawiało to u niej niemałą radość i podniecenie, uhm. - zazdrosny ? wiesz, niestety, on nie ma szans przy tobie. jednak to ty wygrywasz w tym boju o mnie. jednak jesteś od niego lepszy. powiedziała i zarzuciła mu ręce na szyję. co do ciąży, to ona nie była by tego taka pewna. właściwie, to niedługo musi się chyba znowu udać do szpitala.

jeśli do szpitala, to może liczyć na zupki od paolo, jego ciągle odwiedziny, że aż jej się znudzi jego widok i kartki 'wracaj do nas!' od małego stwora sąsiada.
- no to dobrze, bo już zaczynałem się martwić - przejechał lekko nosem po jej szyi, zeby wciągnąć jej zapach, nie kokainę, bo jej pewnie nie miała na szyi. czy gdziekolwiek indziej, nawet w kieszeni - gotowa do wyjazdu? - uśmiechnął się jednokącikowo masując lekko jej plecy, wiesz o co chodzi!

- wiesz, że uwielbiam, jak mężczyzna jest o mnie zazdrosny ? powiedziała z seksownym uśmiechem, unosząc jedną brew do góry. w jej wykonaniu pewnie to wyglądało śmiesznie, komicznie, albo żałośnie. położyła jedna rękę na jego ciepłym karku i lekko go po nim drapała. drugą rękę zaś wplotła w jego włosy i się nimi bawiła. - mhm, bardzo gotowa. jak nigdy. wyjeżdżamy jakoś pojutrze ? zapytała i pocałowała go w nos.

próbował ułożyć sobie jakoś kalendarz w głowie, może za ile dni jest sylwester? a może ona wcale nie chciała spędzać sylwestra w włoszech, tylko w paryżu na tej jakiejś imprezie? hm? chyba on czasem zadaje sobie za dużo pytań w tym łbie. facet, wielka zagadka, dużo pytań.
- hm, pojutrze - przytaknął z uśmiechem - sylwestra tam, czy wracamu tu? - pokiwał głową na prawo i na lewo kilka razy. właściwie to chyba by było bez sensu lecieć, wracać, a potem znów może lecieć. ale sa i tacy!

- jeszcze się pytasz. pewnie że we włoszech. w końcu po to tam jedziemy, nie ? uśmiechnęła się i pocałowała znowu go w nos. dzisiaj przynajmniej był ciepły. - hm, o czym tak myślisz, paolo ? powiedziała i przyjrzała mu się troszeczkę z uśmiechem, a potem delikatnie zmierzwiła jego włosy. - aha, no chyba, że wolisz spędzić sylwestra tutaj, w paryżu. powiedziała z uśmiechem.

- że jakbyśmy pojechali do las vegas w przyszłym roku to elvis móglby nam udzielić ślubu - roześmiał się przyjemnie wsadzając ciepłą rękę pod jej bluzkę, na zimne plecy, ała! właściwie to z tym elvisem nie jest zły pomysł, ale to jest chyba przereklamowane, zresztą chyba im daleko do ślubu? - zimno ci? - no bo cholera, jakby się rozchorowała na wyjazd, nie byłoby ciekawie! szczególnie w sylwestra, ale pewnie daliby radę nawet zasmarkani, najwyżej mieliby fajny łóżkowy sylwester xd

i byłoby fajnie, taki sylwester w pościeli, mhm. do ślubu im baardzo daleko. no chyba, że się upiją, i wtedy strzeli im cokolwiek do głowy i pojadą właściwie do tego las vegas. mhm, i wtedy wezmą ten ślub. - noo, wiesz, już robisz nam plany na przyszłość ? zaśmiała się i przejechała ręką po jego ciepłym karku. i przy okazji pocałowała go w usta. bo miał takie przyjemne i ciepłe. - mi zimno ? troszeczkę. uśmiechnęła się.

pamiętam, że jakaś tam britnej spirs czy kristina agirela, wzięła ślub w las vegas po pijaku, a potem rozwód! zupełnie jak oni. tylko nie pamiętam kto to był dokładnie.
- taaak tylko mówię - uśmiechnął się lekko, bo nigdy nie wiadomo co się zdarzy, może nawet zaraz w nich strzeli jakaś asteroida i nie rozsadzi całej ziemi. ojezuuu - no to trzeba jakoś się rozgrzać, nie możesz być chora - pokiwał mądrze głową.

briitnej, pozdro dla niej, xd. z jakimś tam. - rozgrzać ? uśmiechnęła się niby niewinnie, a przytuliła się do niego bardziej, żeby się troszeczkę ogrzać. - nie, no wiesz, to nawet przyjemne, takie planowanie przyszłości. mhm, nie, no wiesz, nie mam nic przeciwko ślubowi z tobą. uśmiechnęła się i przekrzywiła śmiesznie głowę. - masz jakiś sposób na rozgrzanie ? zapytała z uśmiechem.

chyba z dżastinem? nie wiem xd
- tylko gorzej jak potem coś nie wyjdzie i zawiedziesz się na swoich życzeniach i takie tam, nieważne - machnął ręką tą wolną, uśmiechając się - wiesz, znam wiele sposobów na rozgrzanie, jednym z nich jest podanie wódki, ale chyba nie mamy zamiaru się upić, zresztą odrzućmy ten pomysł - przeniósł ciężar ciała na drugą nogę, hm, szukając w głowie innego, zresztą jeden mu już chodził po głowie! - ale jeśli ty jakiś znać to oczywiście możemy go wypróbować - pokiwał energicznie głową w której gromadziło się wiele myśli w ostatnim czasie i zabrał się za całowanie jej szyi z nadzieją, że to ją chodź trochę rozgrzeje.

- znaam baardzo dużo sposobów. herbaatka, bieg ze schodów, na przykład też bereek. roześmiała się, i wyswobodziła się z jego objęć, żeby krzyknąć, zaraz, że to on jest berkiem, i że jak ją złapie, to może dostanie jakiś miły prezent. stała teraz na środku salonu i czekała, aż paolo się ruszy, no chyba, że nie chce dostać od niej miłej niespodzianki. a była pewna, że chce. a z resztą, nie wiem.

wydał z siebie tylko jakieś 'pfff' i przewrócił oczami, bardziej w żartach niż na serio, ale nie chciało mu się biegać i takie inne, dobrze że nie miał mieszkania 7764578436 metrów kwadratowych bo by miała gdzie uciekać. może lepiej w chowanego? no nic, więc chyba trzeba się ruszyć, w każdym razie podbiegł do desire, złapał ją tak jak się przenosi pannę młodą przez próg, bo nie wiem jak można to inaczej określić xd wiesz o co chodzi. i powiedział coś w stylu 'ha, mam cię!'.
mógł też ją wziąść na barana. tylko czy by starczyła miejsca do sufitu?

zaśmiała się i pocałowała go w usta, całkiem przyjemnie. - tylko mnie nie upuść. proooszę. wiesz, nie chcesz chyba mnie zeskrobywać później z podłogi, albo ratować metodą usta usta. okej, nie metoda usta usta, to by ci się chyba podobała. złapała go teraz za szyję. - a jak mnie upuścisz, to będziesz mnie miał na sumieniu. zrobiła smutną minkę i pocałowała go w nosek. bo jakoś teraz mam ochotę na zdrobnienia, xd.

- skoro chceeesz - udał ze śmiechem, że ją upuszcza, ale nawet nie chciałby tak zrobić. dobrze, właściwie to nie było śmieszne, bo jakby naprawdę tak się zdarzyło to nikt by się nie śmiał. wena mi się kończy..... pocałował ją lekko w dolną wargę i ostrożnie usadowił ją na miękkiej i bezpiecznej kanapie. gdzie na pewno z niej nie spadnie. tak przyjamniej może się zdawać, bo raz jak paolo zasnął na niej (mam na myśli kanapę) to spadł i ała.

i nie wiem, cokolwiek, mam znowu mi grozi że coś tam coś tam, więc, zasnęli na tej kanapie prawdopodobnie :/. hm, dobranoooc.

z racji tego, że właściwie to wsiadała do taksówki, kiedy pisała że będzie niedługo. no i akurat nie było korków i takie tam inne. wzięła ze sobą tylko 2 walizki ciuchów i butów i takich tam innych potrzebnych rzeczy i teraz myły pan taksówkarz, pomagał jej je wnieść na górę. i teraz stała przed drzwiami, jeszcze sobie poprawiając włosy. i przy sobie miała 2 walizki. i zadzwoniła i czekała, nooo.

wstał z kanapy, nawet trochę rozczochrany, gdyby jeszcze miał piwo w ręku i drapał się po brzuchu mógłby robić jako pan mietek xd no nieważe. nie drapał się po brzuchu, ale był po piwie, dajmy na to, że były jakieś superważnemecze koszykówki! bo on piłki nożnej nie lubił zbytnio. otworzył drzwi witając się z nią i wciągając te jej walizy przy okazji.
- myślałem, że będzie tego taki stos, że cię widać nie będzie - roześmiał się całując ją w nos, ajaja.

spojrzała się na niego, i próbowała opanować śmiech, bo hm, właściwie to wyglądał baardzo bardzo śmiesznie., cóż, najwyżej dzisiaj będzie czytać książkę na tarasie, jeżeli on w ogóle ma taras. i pewnie będzie się nudzić, bo ona osobiście woli siatkówkę, to tak jak ja zupełnie. - coś ty z siebie zrobił, co ? zapytała śmiejąc się i zdejmując swoje buty. i przy okazji tez płaszcz. - nie, aż tylu ciuchów nie mam. hm. no tak. uśmiechnęła się i weszła do salonu.

miał taras! duży, dość. sori za zapłon, moj internet mnie nie kocha.
w każdym razie nie wiedział co ze sobą zrobił, przecież nie był jakimś mega grubasem, BA, w ogóle nie był ani trochę gruby! nie śmierdziało od niego alokoholem, tylko perfumami. a mogło przecież piwem. więc popatrzył na nią z lekkim zdezorientowaniem, bo nie wiedział o co chodzi :c
- ja normalnie wyglądam - zmarszczył brwi ciągnąć walizki gdzieś do sypialni.

rozejrzała się po salonie, i właściwie to usiadła na kanapie i teraz patrzyła się chyba na telewizor. spojrzała się na niego z uśmiechem. - oj przecież widzę. tak tylko mówię. no. uśmiechnęła się do niego i poszła zwiedzić mieszkanie. właściwie, to poszła za nim do sypialni i usiadła na łóżku. - wygodne to łóżko. wiesz ? pochwaliła i położyła się na nim i teraz gapiła się na sufit.

właściwie ostatnio sobie leżał i myślal, że ich znajomość rozwija się w megamega tępie. ledwo się poznali, już razem mieszkają, no prawie, ale wiadomo. jak tak dalej pójdzie to za dwa miesiące wezmą ślub i założa rodzinę, chodź to raczej nie jest jakaś wizja na najbliższą przyszłość.
- wiem - położył się obok niej obejmując ją gdzieś w pasie i może nawet podłożył jej poduszke pod głowe, jaki on opiekuńczy i ostatnio jakiś... nie rozmowny?

pogłaskała go po policzku i pocałowała delikatnie w usta. uśmiechnęła się do niego, i właściwie, to jakoś tak zrobiło jej się ciepło. i miło. jak raz zamieszkała z facetem, to jej związek się baaardzo szybko rozpadł niedługo po tym, jak poprosił ją, żeby była jego dziewczyną. ale to były złe wspomnienia. hm, no tak i wolała raczej o tym nie pamiętać i takie tam inne. - hm, co jest ? o czym myślisz ? zapytała, bo widziała, że coś się dzieje, albo jej się zdawało.

jestem głupia, zwaliłam komputer w z łózka, pozdrodlamnie.
wstał i usiadł gdzieś na fotelu koło okna, żeby zaplić, a warto dodać, że okno było trochę otwarte bo nie pali w domu. bo potem śmierdzą wszystkie meble.
- hm, mam jakis myślicielski wyraz twarzy? - uśmiechnął się opierając nogi o jakiś stolik który był obok, taki wiesz, na kawę czy coś. ostatnio dużo myślał, mało mówić. to chyba będzie jakaś jego wada i wcinanie się w nie swoje sprawy.

- nie, ale po prostu się zastanawiam. tyle. wstała teraz, żeby usiąść na łóżku i się mu przyglądać z dużym zainteresowaniem. oparła się rękoma z tyłu i przechyliła lekko głowę ( napisałam rękę, pozdrdlamnie xd) i się tak patrzyła w przestrzeń. - mamy jakieś plany na wieczór ? zapytała, przyglądając się właściwie sypialni dokładniej.

- hm, właściwie to chyba nie mamy, ale możemy jak chcesz, gdzieś wyjsć, albo rozapic w kominku i siedzieć w domu - pokiwał głową, gasząc papierosa bo mu się nagle odechciało, nie był ostatnio zdecydowany. i brakuje mi weny, sory, zresztą zaraz lece bo mnie cholernie łeb boli :c i usiadł koło niej.