maxime

przytulny, nowoczesny apartament w centrum Paryża.

jak zwykle krzątała się do ostatniej chwili po mieszkaniu. szukała właśnie odpowiedniego ubrania dla siebie i odganiała swojego kota, kiedy ten podchodził pod jej nogi. to był jej typowy wieczór.

łyljam lubi koty.
dwadzieścia minut szukał jej ulicy, a potem kolejne dwadzieścia jej bloku. mieszkania już nie miał problemu znaleźć, w efekcie znalazł się pod jej drzwiami. i zapukał nawet, uczyli go tego w szkole. xd. tyle pamiętał.

ona jak zwykle była nieuszykowana, więc poszła otworzyć tak jak była. a była w bardzo ładnym puchatym różowym ręczniku i tylko w tym. otworzyła mu drzwi. - wiiill, czeeść. wejdź. zaprosiła go do środka.

-jezu, maxime!-jęknął, ale wcale nie ze względu na jej strój. okręcił się wokół własnej osi i w panice zamachał dłońmi-muszę na chwilę wyjśc. zapomniałem wina!

zmieszała się troszeczkę i uśmiechnęła. - mhm, jasne. ale obiecaj że wrócisz, ja w tym czasie się ubiorę. oparła jedną rękę na biodrze, przytrzymując drugą ręką swój ręcznik.

-ubierać się nie musisz-odparł całkiem przepełniony entuzjazmem, jezu, jak to głupio brzmi-białe, czerwone? rożowe?-osobiście nie lubił różowego-wytrawne? półwytrawne?

- dobrze, to zostanę w ręczniku, specjalnie dla Ciebie. puściła mu oczko. - czerwone, wytrawne. ona nie znała się na winach. znała się tylko na facetach i na swojej pracy. - tylko szybko wróć. uśmiechnęła się seksownie.

-oke oke-przytaknąl i zwinął się, wychodząc akurat na zaczynający padać deszcz. trochę się bał, że go trzaśnie piorun kiedy przechodził przez ulicę, jeszcze przed hm, intymniejszym, chociaz nie lubię tego słowa, spotkaniem z maxime. przed śmiercią miło by było mieć jakieś pozytywne wspomnienia.

ona wzięła na ręce kota i poszła usiąść na kanapie. głaskała kota i czekała aż wróci will z tym winem. włączyła telewizor i zaczęła oglądać film.

a on przybiegł zaraz, z dwoma butelkami nawet, schowanymi za pazuchą. prawie. w zasadzie przez całą drogę powrotną przyciskał je do swojej piersi. był już praktycznie cały mokry, cholerne francuskie kwaśne xd, żartuję, deszcze.

ona postanowiła mu otworzyć te drzwi, bo zauważyła że za oknem pada deszcz. a przy okazji przegoniła swoją kotkę do innego pokoju. - hmm, szybki jesteś. wejdź. zaprosiła go do środka, i od razu poszła do łazienki po ręcznik dla niego.

-jaasne-wszedł do środka więc i starał się jej nie nachlapać na podłogę. szczególnie mokre miał włosy, to było całkiem śmieszne, bo teraz zwisały po obu stronach jego twarzy posklejane w strąki, prawie jak pejsy xd ale zaraz zaczną mu się kręcić, dopiero będzie elo.

przyniosła mu ten ręcznik i zaczęła wycierać głowę. tak jak małemu dziecku. na szczęście zmieniła ręcznik na szlafrok, więc się nie obawiała tego że jej coś spadnie. - wiesz, seksownie wyglądasz w tych mokrych ciuchach. mówiła to nadal wycierając mu tą głowę.

-tak myślisz?-uśmiechnąl sie i odchylił lekko głowę, coby, kocham to słowo, mieć lepszy widok na maxime i jej wdzięki. ale, ku jego niemałemu rozczarowaniu,hm, zdążyła się już przebrać. trudno sie mówi i w ogóleee.

- mhm, baardzo bardzo mi się podobasz. pocałowała go lekko w szyję i pociągnęła go wgłąb mieszkania. - wiesz, że nadal nie spełniłeś swojego zakładu ? powiedziała to odwiązując lekko szlafrok, ale szlafrok był z satyny i był krótki, więc się trochę rozsunął bardziej niż myślała. poszła po kieliszki do wina, które znajdowały się w kuchni.

-maxime-rzekł-wymyśl coś.-za bardzo się bał, że kajdanki ją przerażą, a kiedy zacznie odpieprzać z seksem przy muzyce klasycznej weźmie go za zboczeńca i wyrzuci za okno, tym samym okazując się godną miana mistrza kopią samego hulka, jedynie bez zielonej skóry.

wyjęła te kieliszki z barku i poszła z nimi do williama. nalała im wina i jeden kieliszek podała willowi. - hmm... masz może ochotę na wspólny prysznic ? podeszła do niego bliżej, kładąc jedną rękę na jego biodrze.

-jeej-uśmiechnąl się zupełnie jak jakieś rozentuzjazmowane dziecko z kreskówek, które oglądał w dzieciństwie w towarzystwie brata korzystając z przerw między jedną partią junior krykieta a drugą-pewnie, maxime.

- to chodź. uśmiechnęła się seksownie i zaciągnęła do do łazienki. przyparła go do jednej ze ścian i zaczęła całować bardzo bardzo namiętnie. pal sześć znowu to wino. później się napiją. i tym razem miała nadzieję że nikt im nie przeszkodzi.

liam znowu przyjdzie, namierzy ich radarem umiejscowionym gdzieś za uchem i będzie rozpierducha. żartuję!
a on zsunął ten jej szlafrok szybko, dobrze, że nie był różowy i puchowy, albo lepiej, w kwiatki, podobny do tego, którego właścicielką była jego babcia. więc ze szlafrokiem poszło mu całkiem szybko.

ona szybko ściągnęła mu koszulę i rozpięła jego spodnie., jak najszybciej chciała znaleźć się pod prysznicem z willem, bo była na niego strasznie napalona. wpiła się w jego szyję, zostawiając mu tam malinkę. jej ręce wędrowały po jego plecach.

malinki powodują raka! xd
a jego ręce wędrowały po jej tyłku, i co, jest fajniejszy, a w ogóle, to wymiata. a zaraz jego usta w zasadzie wędrowały po jej piersiach, bo miała całkiem fajne piersi xd to tak z dziedziny inteligentnych uzasadnień.

szybko zdjęła mu te spodnie razem z bokserkami, taak. i pociągnęła go w stronę kabiny prysznica, która była ich celem, taak ? tak. odkręciła ciepłą wodę i wciągnęła do środka willa. roześmiała się, bo kropelki wody ją łaskotały, a will nadal wyglądał seksownie.

bo on zawsze wygląda seksownie. nawet jak ma kaca, albo grypę, nawet jak się przebiera za potwora z bagien, buraczanego zioma, albo nawet jak jest upalony w trzy i pół tysiąca dup. wygląda seksownie nawet po wyczerpującej nocy z kochanką swojego brata, po basenie, cały blady od cholru&wysiłku fizycznego, płaczący po przegranej chelsea i w ogóle.
a szczególnie, kiedy przypiera maxime czy też inną piękną dziewczynę do ściany i całuje jej szyję.

jej ręce wędrowały gdzieś po plecach, sprawdzając czy aby to ten sam will. taak, to ten sam, ze świetnym ciałem. odchyliła lekko głowę i oblizała usta. woda tak cudownie stymulowała jej zmysły, że miała ochotę pożreć williama całego. zamknęła drzwi od kabiny, tak jakby się bała że will jej ucieknie i zostanie sama.

nie miał zamiaru, za bardzo się w sumie napalił, co maxime miała okazję, hm, w zasadzie poczuć. taak, willy był z całą pewnością zdrowym, aktywnym w wielu względach młodym mężczyzną. przygryzł lekko jej dolną wargę i generalnie cieszył się jak dziecko z zaistniałej sytuacji.

przyciągnęła go do siebie i namiętnie pocałowała. taki wspólny prysznic był dla niej czymś na prawdę seksownym. i przy okazji will spełni swój zakład. wplotła swoje ręce w jego mokre włosy. przejechała jedna ręka po jego policzku.

-jeszcze jakieś wymagania?-spytał, unosząc brew z zawadiackim uśmiechem i zgrabnie rozsuwając kolanem jej uda, w celu gładzenia wewnętrznej strony jednego z nich dłonia.

zbliżyła się do niego i wyszeptała mu do ucha. - mhm, jest jedno. i ugryzła go lekko w ucho. - kochaj się ze mną. powiedziała to bardzo bardzo pewnie.

-da się zalatwić-rzucił, w zasadzie od niechcenia, pewien swoich nieziemskich możliwości i tak dalej. aha, i nie wycofał się z ową dłonią spomiędzy jej ud. w zasadzie wręcz przeciwnie.

uśmiechnęła się tylko seksownie i oblizała jego usta. zeszła niżej, aby znowu caplować go w szyję. jakoś tak robiła to bardzo zachłannie, tak jakby will miałby zaraz zniknąć. przesunęła ręce po jego brzuchu i położyła je na biodrach.

a wtedy on zgrabnie ją podsadził przy tej ścianie i, nie wiem jakim cudem, ale zawsze, magicznie pojawiła się wśród ich uroczych ciał prezerwatywa, oby się nie zsunęła, czy coś xd. i, dajmy mu chwilę, teraz ją jeszcze całował, ale zaraz w nią wejdzie.

nie chciała by mieć dzieci, więc dobrze ze will miał prezerwatywę xd rozsądny jest xd
przejechała rękoma po plecach, i umiejscowiła je tuż nad pośladkami. poddała się magicznej chwili i pocałowała go z języczkiem, bo miała sprawny języczek, a co.

fajnie xddddddd.
no, to, co by tu dużo mówić, nawiązywać do pszczółek i motylków i tak dalej, po prostu w nią wszedł. niespecjalnie subtelnie może i bez zbędnych romeoijuliowatości, ale zawsze, bo takie napalone z niego dziecię,nooo niee?

taaaak, oni są zawsze na siebie napaleni xd
ona lekko zaczęła drapać go po plecach, wypychając trochę swoje biodra. jej oddech zaczął trochę przyspieszać, ale nie aż tak żeby dostać ataku serca czy coś. przygryzła lekko wargę i odchyliła szyję.

i tak elo, w zasadzie jego kondycja była chyba coraz lepsza, jeszcze miesiąc spotkań z maxime i zmieni się w pudziana xd. albo lepiej nie, w tym momencie chyba wolimy abstynencję. oddychał jej głośno całkiem prosto do ucha.
-mm, maxime.

wciągała z trudem powietrze, i głęboko oddychała. lekko przymknęła oczy i wymamrotała mu do ucha : - wiiilll. to jedyne co jej się udało powiedzieć nie wzdychając w jego szyję.

i w sumie zrobił się z tego titanic, z tym tylko, że ona nie zalegała tyłkiem na drzwiach, on nie topił się w lodowatej wodzie, ona nie nosiła wdzięcznego imienia rose, a on jack i tak dalej, dałoby się znaleźc kilka innych różnic, jednak atmosfera ta sama.
więc, by nie robić z tego cholernego 'przeminęło z wiatrem', hm, przyspieszył jeszcze bardziej, w zasadzie się nie bawiąc z nią już. xd!

ona oblizała po raz kolejny usta i zamknęła oczy. wbiła swoje paznokcie w jego plecy, ale na szczęście nie miała długich paznokci. jej oddech mocno przyspieszył, ale uwielbiała to wszystko związane z seksem. poczuła że zaraz osiągnie szczyt rozkoszy i będzie miała orgazm.

a potem przyjdzie święty mikołaj i da im cukierki!
-maxime-powtórzył, i, no cóż, zastygł na moment, z wiadomych lub nie powodów, postarajmy się go zrozumieć. no, więc koniec zabawy, teraz już po równi pochyłej spadamy w dóóóóół.

otworzyła na chwilkę oczy. - taak ? zapytała się jakoś tak z niepokojem.

-niic-rzekł i koniec zabawy, wysunąl się z niej całkiem dyskretnie, opierając się na ramieniu o ścianę. nie ma to jak zaspokojony samiec.

przesunęła ręką po jego torsie, otworzyła kabinę i z niej wyszła, biorąc przy okazji ręcznik ze sobą i się nim wycierając. drugi ręcznik podała willowi. - teraz byłeś jeszcze lepszy niż zazwyczaj. powiedziała uśmiechając się, i zakładając swój szlafrok

-to dopiero drugi raz-rzekł i oparł się o ścianę, troche jeszcze poddając się orzeźwiającym strumieniom. no, jeśli można mówić o strumieniu z prysznica. a potem owinął się ręcznikiem i wylądował koło umywalki, zaraz przy maxime.

- a chciałbyś więcej ? zapytała się z seksownym uśmiechem owijając się ręcznikiem.

-to się okaże-całkiem bezczelnie klepnął ja w tyłek i przeczesał włosy, nabierając nagle zdecydowanie ochoty na magiczny trunek, w i n o.

ona wzięła go za rękę i poszli na kanapę, gdzie stała otwarta butelka wina, i dwa kieliszki. usiadła sobie na kanapie, gdzie jej mokre włosy roztrzepały się po jej nagich plecach. wypiła łyk wina. - will, powiedz mi. o co tak na prawdę poszło wtedy z lijamem ? zapytała się bo ją to ciekawiło.

-to długa historia-potrząsnął głową-naprawdę chce ci się tego sluchać?-uniósł kieliszek do ust i przez chwilę wwąchiwał się xd w wino.

wypiła łyk wina. - mhm, czemu nie. uśmiechnęła się słodko. - chętnie posłucham. i usadowiła sie jeszcze wygodniej.