SYPIALNIA

czysta : d z szafą wnękową.

Zastanawiałam się jeszcze nad korytarzem, bo łazienka jakoś mi nie przypasowała, ale trafili tutaj, Madison jeszcze trochę się śmiała, ale nie był to pijacki chichot, ani w ogóle niezbyt irytujący śmiech, bo nie była jeszcze zalana jakoś specjalnie. - Zwinęłam jakiś alkohol - poinformowała Keary'ego i zerknęła na napis na butelce - Bourbon, ale nie jestem pewna, ciemno tutaj!

- To zapal światło. - Stwierdził gubiąc się trochę w tym pokoju, bo, jak już wspomniała, było ciemno. I znów się potknął, i tym razem nawet wywalił, ale prosto na łóżko, więc nie podzielił losu jej wujka, dziadka, czy kogokolwiek, bo już zapomniał, o kim mu opowiadała. Pozbierał się i zmierzwił włosy odruchowo. Dziś nie palił za dużo, więc to może taki tik, yaye. - Bourbon? Może być.

-Nie lubię przy pełnym świetle, wybacz. Odsłonię żaluzje, na pewno świecą jakieś latarnie, czy coś... - zsunęła ze stóp zielone pantofle i podała mu chłodną butelkę, a sama podeszła do okna. - Otwórz, orajt? - No, a ona odsłoniła żaluzje!

Otwórz bez otwieracza? Biedny Keary namęczył się z tą cholerną butelką, zanim w końcu korek, czy cokolwiek, co ją zatykało, wyskoczyło. Światło zza okien uderzyło go po oczach, bo już się przyzwyczaił do ciemności, bleh.
- Przyniosłaś szklanki? - Spytał nie wiedząc co zrobić z otwartą butelką.

-Nie. To duży problem? Mogę wrócić, czy coś. - Ona w zasadzie nie miała nic przeciwku piciu prosto z butelki, sięgnęła do jakichś, hmm, spinek czy czegoś i rozpuściła włosy, pozwalając im spaść na lopatki.

- No, to z gwinta? - Uśmiechnął się szeroko i pociągnął parę łyków, wystawiając w jej stronę rękę z butelką. - Na zdrowie. - Dodał, obserwując jej włosy jak dziecko. No cóż, był już po dwóch drinkach i paru łykach burbona. Nie miał słabej głowy, ale do mocnej to ona się raczej też nie zaliczała.

-Na zdrowie! - pokiwała głową, zaraz jednak się napiła, i jak sądzę, nie kiwała już więcej, swoją drogą wcale nie wypiła pół butelki, gdyby ktoś pytał, tylko kilka łyków. Otarła usta wierzchem dłoni, oblizała zresztą zaraz też i przekrzywiła głowę, przyglądając mu się, oddała mu z powrotem butelkę. - Hej, naprawdę masz te dzieci? - zapytała naiwnie : d

- No jasne, jak mógłbym Cię okłamać. - Odparł głosem, takim zupełnie serio-serio. Chociaż oczywiście nie była to prawda i oboje, albo przynajmniej on to dobrze wiedział, nie? Wziął jeszcze kilka sporych łyków alkoholu i odstawił go na nocną szafkę, przenosząc wzrok, teraz nieco zamglony i 'rozmarzony' z powrotem na nią.

-Och, to romantyczne - stwierdziła, unosząc kąciki ust. - Masz ładny nos, Keary! - dodała też, przesuwając palcem wskazującym po jego nosie, z góry na dół, tak właśnie. Taki fetysz najwyraźniej.

- Tak, wiem. - Odpowiedział tonem zamyślonego romantyka, żeby dodać swoim słowom więcej wiarygodności. Gdy przejechała mu palcem po nosie zamyślił się, zawieszając wzrok na jej biodrach. - A ty masz ładny... - I czknął sobie pojedyńczo, i podczas tej czynności zapomniał, co miał powiedzieć, i nigdy się nie dowiedziała, co ma takie ładne, chociaż może wychwyciła to w jego wzroku.

Zaśmiała się więc w odpowiedzi, podsuwając mu butelkę pod nos, na pijacka czkawkę najlepszy jest alkohol, prawda? Madison rozpija ludzi, och, wzruszające. - Co mam ładneee...? - zapytała też, w końcu nie wiedziala, że zapomniał, prawda? Prawda.

Wziął parę łyków, co chyba nie było już zbyt dobrym pomysłem, ale kto powiedział, że pijany Keary ma dobre pomysły? No, minęła. Więc pół na pół.
- Ee... zapomniałem. - Zwierzył się jej. - Ale możemy uznać, że wszystko, póki sobie nie przypomnę, nie? - Dodał jako swoje wytłumaczenie i tak, to miał być komplement, a że nie wyszedł, to już inna historia.

-Takie rozwiązanie zupełnie mi odpowiada. - Położyla się chyba na boku, z racji, że siedzenie na dłuższą metę jest nudne, z czego swoją drogą zwierzyła mu się mega poważnym tonem. Sięgnęła dłonią też do guzika jego polo, albo koszuli, który to, znaczy guzik, zaczęła obracać w dwóch palcach. Też fajnie!

No cóż, nie to, że mu się to nie podobało. Najchętniej pozbyłby się tego polo, bo gorąco mu się jakoś zrobiło po tym alkoholu. Bez namysłu zaczął bawić się jej włosami, bo uwielbiał się bawić włosami. Oczywiście, nie własnymi, które były zbyt krótkie, poza tym, to by było zbyt gejowe, nie?

Tylko trochę! A Madison, cóż, przysunęła się bliżej, stykając się biodrami już z jego biodrami i postanowiła wziąć, że tak powiem, sprawy w swoje ręce, co znaczyło mniej więcej tyle że przylgnęła ustami do jego ust, chociaż to może zły przymiotnik, bo zupełnie żarliwie przylgnęła, znaczy pocałowała go. Zawsze może zwalić na alkohol, gdyby coś było nie tak, ale chyba tym razem to nie tylko alkohol, ale sam Keary tak na nią działał?

No cóż, skoro już zaczęła, to w końcu czemu nie? Objął ją więc w pasie, zsuwając dłonie na 'dolną część jej pleców', tyle, że nie do końca. No i ofkors odwzajemnił pocałunek, przejeżdżając językiem po dolnej wardze dziewczyny, a jak.

Całkiem nieźle, biorąc pod uwagę, że Madison przeszły dreszcze, ale zupełnie przyjemne, a w każdym razie takie, że chciała więcej, w związku z czym zupełnie śmiało wsunęła chłodne dłonie pod jego koszulkę. Włosy chyba zupełnie już roztrzepała, hm.

Wzdrygnął się lekko czując jej zimne dłonie na swojej klacie, ale nie przestawał bawić się z jej językiem, bo w końcu i jemu się to podobało. Przejechał prawą dłonią w górę jej pleców wolno, po czym dołączył lewą, i bez żadnych zahamowań po prostu pozbył się górnej części jej garderoby, nie chcąc się bawić w wsadzanie rąk pod koszulkę. Zaczął więc błądzić dłońmi po jej klatce piersiowej i plecach, nie za bardzo jeszcze wiedząc, na co może sobie pozwolić.

Westchnęła, mówiąc coś na kształt 'gorąco' i przysuwając się do niego jeszcze bliżej, w gruncie rzeczy było jej niewygodnie, wsunęła dłoń do tylnej kieszeni jego żinsów i pomyślała, że pachnie wyjątkowo ładnie, hmm. A poza tym to wróciła do jego ust zaraz, ale jakoś tak hm, delikatniej?

Cóż, nawet jeśli on był jeszcze kompletnie ubrany, ona już nie, po kolejnej czynności, jaką było lekkie uniesienie jej do góry i pozbycie się dolnej części jej garderoby. Musiał przyznać, że w bieliźnie wyglądała jeszcze lepiej, jak z resztą każdy normalny facet pomyślałby o kobiecie, nie?

Doszła do wniosku, że jednak jest zimno i on zdecydowanie powinien jej współczuć, albo przynajmniej podzielić jej los - obstawiała to drugie, w związku z czym delikatnie zasugerowała mu zdjęcie koszulki, pomogła mu zresztą w tym bardzo intensywnie, odgarniając wolną ręką włosy z twarzy. Swoje włosy, jak coś. I uśmiechała się nieco dziwnie, ale w porządku, miała pełną świadomość. No, mniej więcej.

W końcu pozbył się więc koszulki, chociaż i tak wiadomo było, że największą przeszkodą były i będą dżinsy, o. No, ale nic, bo jakoś się tym za bardzo nie przejmował, nawet jeśli guzik miał już odpięty a rozporek rozpięty. Powrócił do błądzenia dłońmi po jej ciele, bo tak. ;c

Ojej, a Madison była generalnie bardzo wrażliwa, w sensie fizycznym, wyczulona na dotyk i tak dalej, a biorąc pod uwagę połączenie alkohol+jego dłonie+jej skóra=prawie orgazm, w każdym razie przekręciła się na plecy, bo wcześniej, jak pamiętam, leżała bokiem i on też, i pociągnęła go na siebie też, sięgając dłońmi do jego bioder, z których skwapliwie zaczęła zsuwać spodnie. Dobrze, że rozpięte, bo sama by sobie nie poradziła ;<

No i wspólnymi siłami pozbyli się i jego spodni, chociaż ciężko było, ho. Czarne bokserki raczej nie stanowiły już problemu. Rozpiął więc jej stanik, odrzucając go na bok i włączając do akcji też swój język, którym wodził skwapliwie po jej klatce piersiowej, a co. ;c

A Madison jęknęła, wyginając się w łuk, bo chłopak wiedział, co robi, najwyraźniej, głebiej chwilowo się nad tym nie zastanawiała - tj nad tym, jakie on ma doświadczenie i tak dalej, bo i po co zaprzątać sobie tym głowę? Żeby nie robić z niej kurtyzany dodam, że nawet przemknęło jej przez głowę jakieś 'co ja w ogóle robię?', ale równie szybko wypadło jej to z owej, to znaczy głowy. Wsunęła chyba nawet dłon w jego bokserki, ale raczej z boku, na kości biodrowej, nadal miała chłodne dlonie, cóż zrobić.

Ej, jemu też takie coś przemknęło przez pijaną głowę, nie? Ale zgubiło się szybko między tysiącami innych myśli, które kłębiły się w głowie naszego biednego Keary'ego, a większa część nich dotyczyła głupot, takich, że głowa boli. I znów się wzdrygnął, czując zimną dłoń na biodrze, ale lekko i niewyczuwalnie, bo już się nawet przyzwyczaił, o. Zjechał więc językiem w dół, zataczając małe koła na jej brzuchu.

W zasadzie to trochę już świrowała przez to wszystko, to znaczy hm, bez przesady, z przyjemności świrowała, wszystko się tak kumulowalo, no wiesz, że Madison patrzyła w sufit i nie widziała, mniej więcej. I chyba zsunęła mu z tyłka te nieszczęsne bokserki.

Ehe, skoro ona już pozbyła się jego bokserek, to i on pozbył się jej majtek, stringów czy może babcinych gaci, cokolwiek tam miała. Nie to że się nad tym zastanawiał czy specjalnie przyglądał. Aktualnie bawił się językiem tuż obok wnętrza jej ud, specjalnie omijając najczulsze miejsca, aha.

Haha, biedną Madison az skręcalo, że tak powiem! Rozchyliła nogi aż, biedna, biedna Maddy!

Skoro już rozchyliła, to Keary nie czekał na jakiekolwiek inne znaki, o. Pobawił się z nią językiem jeszcze troche, dla pewności, że jest gotowa. Nie wiedział nawet, czy jest dziewicą, czy nie. No, i czy może pójść za to do więzienia też nie wiedział. Ale jego pijana głowa odrzucała takie myśli, ehe. Więc wszedł w nią, ale delikatnie, o.

Stłumiła jęknięcie, przygryzając dolną wargę, bo czemu by się oszukiwać, Keary miał czym wchodzić, że tak powiem. Przeniosla dłonie na jego łopatki, a nogami oplotła jego biodra, długie nogi miała, ahaaa.

Nie wyglądała na dziewicę, patrząc na jej reakcje. O, to chociaż tyle dobrze - Stwierdził w upitej głowie, po czym zaczął poruszać biodrami coraz szybciej, ehe.

No nie była, może to i źle! Chociaż nie, może i dobrze. W każdym razie na razie starałą się opanować i nie jęczeć, piszczeć etc, więc tylko oddychała szybciej niż normalnie i trochę podrapała jego łopatki, pewnie poczuje dopiero jutro, hm.

Poruszał więc nimi coraz szybciej i szybciej, aż można było uznać jego ruchy za agresywne, o. Zmienił też pozycję, z leżącej na siedzącą, bo tak było trochę wygodniej, no i bardziej było czuć, ehe. Jego oddech również się zmienił, notabene. Oddychał szybko, a raczej dyszał, i przypominało mu to dyszenie z rana, kiedy po raz pierwszy ją spotkał. Pijane wspomnienia, nie?

Ale za to jakie miłe. Wbiła mu pazurki, swoją drogą wcale nie jakoś specjalnie długie, w łopatki trochę głębiej, ale nie tak głeboko jak on w niej był, taki żart sytuacyjny, w każdym razie przez najbliższe kilka dni chyba będzie miał po niej ślad. Zaraz jej oddech zmienił się w jedno wielkie 'acchhh', bo Madison doszła, w zasadzie to odeszła, odleciała wręcz!

Syknął cicho czując jej paznokcie wbijające się w jego plecy, ale nie to, że mu to jakoś specjalnie przeszkadzało. Tuż przed tym, jak doszedł, wyszedł z niej, bo prezerwatywy owszem znajdowały się w jego dżinsach, ale był zbyt pijany, i zbyt korzystał z chwili, by o nich pomyśleć, o.

No tak, a Maddy jako wieczna cnotka nie brała tabletek, może czas o tym pomyśleć, hmm, skoro Paryż to takie miasto seksu i biznesu. Odszukała w ciemności, jak to brzmi, ale taka prawda, ciemno było!, jego ust i przycisnęła do nich swoje, w zasadzie nadal dyszała, ale co poradzić.

Tym razem jego pocałunek był już znacznie delikatniejszy, bo się zmęczył trochę jakby. Bawił się z jej językiem powoli, ale za to dokładniej, będąc już bardziej świadomym swoich poczynań, bo na początku kompletnie odleciał, warto wspomnieć.

-Uch, chyba powinnam powoli się zbierać - stwierdziła, z dłonią na jego ramieniu. Nawet niespecjalnie przeszkadzała jej własna nagość, skoro bylo ciemno, zresztą i tak nie miała zbyt wielu kompleksów, hm.

- Oboje powinniśmy. - Odpowiedział zamyślając się jakby. Posadził ją wygodniej na łóżku, by nie siedziała już na jego nogach, a w takiej pozycji się przedtem znajdowali i odszukał ręką swoich bokserek, wciskając je na tyłek nieporadnie.

- Jasnee. - Sięgnęła po swoją bieliznę, nad zakładaniem stanika spędziła nieco więcej czasu, i zaraz znalazla też spódnicę. Nad koszulkę musiałaby zastanowić się nieco dłużej. - Hmm, więc... - w zasadzie niespecjalnie wiedziala, co mówić.

- Więęc.... - Przeciągnął z lekkim uśmiechem, mimo wszystko takim przyjaznym głosem, że ho. - Nie widzisz tam gdzieś moich dżinsów? - Które, warto przypomnieć, zostały gdzieś spontanicznie rzucone, nie pamiętał, przez kogo.

- A ty mojej koszulki? Ja niewiele widzę, prawdę mówiąc. - Uśmiechnęła się też, co chyba było słychać w jej głosie, i obeszła łózko, wreszcie trafiła na coś, okazało się, że to jej koszulka właśnie, zupełnie się z tej okazji ucieszyła i takie tam, i z koszulką w dłoin popatrzyła w okno, próbując zgadnąć, która godzina, nie wyszło, doszła tylko do tego, że przegapiła imprezę, przynajmniej imprezę właściwą. - Może zapalmy światło? Hej, gdzieś tu powinna być butelka, chyba nie zakręcaliśmy... znasz gospodarza? - Chyba znowu za dużo mówiła ;s

- A gdzie jest światło? - Zastanowił się chwilę, a po paru minutach ostrego myślenia wpadł na to, że pewnie przy drzwiach. I zapalił światło. I ich oczom ukazał się... syf. O. Ale przynajmniej znalazł swoje dżinsy, które wciągnął na tyłek. A nawet mimo światła, nie widział swojej koszulki. - Butelka stoi tu. - Wskazał na szafkę nocną. - I nie, nie znam. A ty?

-Tylko z opowieści. Bo ten cały hmmm... Harold, Herold chodzi z dziewczyną, która przyjaźniła się z dziewczyną, która była z moim bratem. Mniej więcej. Ja sama tego specjalnie nie rozumiem. - Założyła koszulkę wreszcie i pomyślała, że ma ochotę na pierniki. - Gdzie mieszkasz? To znaczy tak tylko pytam, nie mam zamiaru cię nachodzić, nie martw się.

Zaplątał się, ale zaraz odplątał, wywalając to z głowy.
- La Défense. I możesz mnie nachodzić kiedy tylko chcesz. - Uśmiechnął się nawet nieco zawadiacko jakby, hoho. Po chwili wyciągnął spod łóżka swoją koszulkę, która nie wiem jakim cudem się tam znalazła, i wciągnął ją na siebie leniwie.

-Uch, serio? To znaczy... hm, nieważne, wybacz, czasem jestem taka cała zakręcona. Chyba powinnam iść spać. - Oblizała usta, przeglądając się w jakiejś szafce, czy czymś, poprawiła włosy, co i tak niewiele jej dało. - Więęęc... - chyba Maddy nadużywa tego słowa, no ale. - Więc, Keary, chyba naprawdę się zmywam.

- Chcesz, żebym cię odwiózł? Albo, bezpieczniejsza wersja, odprowadził? - Spytał przeciągając się leniwie. Sam był już nieco śpiący. - A tak w ogóle, to gdzie ty mieszkasz? Ja Ci moje miejsce zamieszkania już zdradziłem. - Zaśmiał się cicho, nakładając buty na nogi.

-Montparnasse. Z bratem, ale on pewnie już śpi, nie wiem, chce ci się? Nie, wiesz, zamówię sobie taksówkę, nie powinnam cię hm, wykorzystywać. - Wsunęła stopy w buty, musiała przykucnąć, żeby poprawić. I uśmiechnęła się do niego też, żeby wiedział, że jest zaradna, wyszło średnio, co to w ogóle za sposób, uśmiechanie się?